Rozdział 35 - Za dużo informacji
Wbijanie twarzy w poduszkę przez cały dzień nie było typowym zajęciem Pierre'a, ale już kompletnie nie miał pojęcia, co robić. Po porażce na polanie wcale nie chciał wracać do mistrza Fu, ale nie miał innego wyjścia. Nie mógł przecież ukrywać w nieskończoność tego, co się wydarzyło. Tak jak się spodziewał, Brigitte była zła na to, że wziął Miraculum Pająka ze sobą i jeszcze je utracił. „Zrzekłeś się go tylko po to, by i tak je nosić?" — zapytała wtedy. „Wiesz, jakie to było nieodpowiedzialne?". Oczywiście, wiedział to doskonale, lecz było już za późno. Mistrz Fu, usłyszawszy jego opowieść, okazał się bardziej wyrozumiały. Nie wyrzucał mu utraty miraculum, choć nie ukrywał, iż jest to ich duża porażka. Tak czy siak, oboje byli zgodni w tym, że Pierre nie może dostać żadnego miraculum.
Czyli ogólnie rzecz biorąc, stał się kompletnie bezużyteczny.
Gdyby nie przypomniał sobie w pełni tych wszystkich okropieństw sprzed dziesięciu lat, pomyślałby, że to, co Shouyi mówiła o tej mocy, którą ponoć posiadał, jest wyłącznie żartem. Ale niestety — mimo wszelkich prób zaprzeczania, to stało się naprawdę. Co noc powracały do niego obrazy ojca przebitego mieczem Odnowiciela. Ale nie tylko jego widział. Wokół kłębiły się ciała martwych Odnowicieli, których osobiście zabił...
Poczuł pieczenie pod powiekami. On, stojący ponoć po stronie dobra, był zwyczajnym mordercą. Wcale nie uważał, by świat był gorszy bez tych kilku Odnowicieli, ale to wcale nie znaczy, że musieli zginąć z jego ręki!
Czy w takim razie próby wyzwolenia tej mocy to dobry pomysł? Co jeśli znowu straci nad sobą kontrolę i zabije kogoś jeszcze? A jeśli to nie będzie wróg? Co jeśli tym razem martwy padnie mistrz Fu? Albo Brigitte...
Nie, nie może na to pozwolić. Przypomniał sobie, co mówiła Shouyi. W obecnym stanie był zbyt niebezpieczny dla siebie i otoczenia. Siła Tigili mogła się ujawnić w najgorszym momencie i narobić zniszczeń, których wcale nie pragnął. Jedynie jeśli nauczy się ją kontrolować, będzie mógł stanąć do walki z Odnowicielami. Tylko... jak miał kontrolować moc, która nawet nie chce się pokazać? Jedynymi momentami, kiedy się ujawniała, były te chwile, w których używał Miraculum Pająka. A wtedy Huunta chciwie ją zasysał. Czyli to znaczy, że kwami miały dostęp do tej energii?
Wpadł na szalony pomysł. Podniósł się z materaca, na którym spał podczas pobytu u mistrza Fu, po czym przeszedł do głównej części mieszkania. Podążył w kierunku gramofonu stojącego na półce. Wtedy jego uwagę przykuła mała karteczka położona obok niego.
„Udałam się z mistrzem na spacer. Niedługo wrócimy. Brigitte".
Czyli był sam. Jeszcze lepiej. Zbliżył się do gramofonu i wyciągnął palce ku przyciskom. Setki razy widział, jak mistrz wciska kod. Oby go nie zmienił...
Zanim zdążył się przekonać, usłyszał dzwonek do drzwi. Drgnął i spojrzał na nie. Czy to Fu i Brigitte? Nie, wtedy przecież by nie dzwonili... Byli przecież przekonani, że Pierre spał, a w zasadzie przez pewien czas faktycznie tak było. W zasadzie przez ponad tydzień głównie leżał i spał, z przerwami na potrzeby i posiłki, na które Brigitte czasami aż musiała zaciągać go siłą. W takim razie kto to był? Najpewniej miał sprawę do Fu, więc czy to znaczy, że mógł zignorować tę osobę? Zdecydowanie nie miał ochoty z nikim rozmawiać.
Dziwiąc się samemu sobie, podszedł do drzwi. Otworzył je. Tak jak przypuszczał, nie byli to Fu ani Brigitte. Nie był to jednak nikt obcy. Stała tam bowiem Aurélie.
— Cześć, Pierre — mruknęła. Sama też nie wydawała się specjalnie zadowolona. — Jest mistrz Fu? Muszę z nim o czymś porozmawiać.
— Nie, wyszedł właśnie na spacer.
Dziewczyna zrobiła ruch, jakby chciała zawrócić. Pierre, nie wiedząc, co właściwie robi, dodał szybko:
— Za niedługo powinien wrócić. Może wejdziesz i napijesz się herbaty?
— Chętnie — odpowiedziała i przekroczyła próg mieszkania Fu.
Podeszła do stolika i usiadła przy nim. Pierre poszedł do kuchni, by przygotować obiecaną herbatę. Wraz z herbatą przyniósł też parę ciasteczek, które znalazł w szafce. Mistrz nie powinien się obrazić. Położył to wszystko na stoliku i usiadł naprzeciwko posiadaczki Miraculum Muchy.
— Coś się dzieje? — zagadnął. — Wyglądasz na smutną.
— Co? — zamrugała, odganiając rozkojarzenie. — Nie, wszystko w porządku... znaczy... No dobra, nie jest w porządku. Ale sam nie wyglądasz lepiej. O co chodzi? I gdzie masz miraculum?
Pierre pomacał brew. Ostatnio często mu się to zdarzało. Nadal nie umiał uwierzyć, że nie jest już przebita kolczykiem.
— Zawaliłem totalnie — przyznał. — Odnowiciele je zabrali.
Po czym opowiedział o pechowym treningu. Aurélie słuchała uważnie, ale nie wydawała się odczuwać żadnych emocji. Kiedy już dotarł do momentu, kiedy tylko dzięki Shouyi uszedł z życiem, pokazał jej medalion.
— Dostałem od niej to. Powiedziała, że mogę się z nią dzięki temu skontaktować. Ale na razie nie zamierzam. Nie chcę do tego wracać. Nie mam pojęcia, co zrobić, żeby te moce działały, a jeśli Odnowiciele znowu mnie zaatakują, nie mam szans! — Spuścił głowę, zawstydzony nieco własną bezradnością. — A do tego mam szlaban na miracula, więc jestem bezużyteczny.
Nagle poczuł ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Zaskoczony uniósł głowę. Napotkał spojrzenie niebieskich oczu Aurélie, w których znalazł zrozumienie.
— Wiem, jak się czujesz — odezwała się. — Co prawda nie straciłam miraculum, ale też jestem bezużyteczna. Biedronka i Czarny Kot doskonale radzą sobie beze mnie.
Chłopak poczuł, że mówi szczerze. Naprawdę go rozumiała. Nie cieszyło go, że dzieli jego problemy, ale jednocześnie odnajdował ulgę w tym, iż nie jest w tym sam.
— Mistrz opowiadał o tym, że udało ci się pokonać Ikara i Modela, więc nie jesteś bezużyteczna — stwierdził, próbując ją pocieszyć.
— Co z tego, skoro uciekłam przed Mistrzem Karnawału?
Pierre przypomniał sobie skrawek wiadomości, które obejrzał przy obiedzie, do którego zaciągnęła go Brigitte. Rzeczywiście był taki złoczyńca.
— Uciekłaś? Co masz na myśli?
— Znaczy, może nie do końca. Ale nadal czuję, że się poddałam. Najpierw uciekłam od przyjaciół i faktycznie, przemieniłam się. Ale kiedy musiałam się detransformować w środku walki, już tak zostało. Wmawiałam sobie, że chcę zbadać sprawę jako zwykły człowiek. Ale to było kłamstwo. Wcale nie chciałam walczyć. A potem przyjaciele mnie odnaleźli... I zamiast wymyślić coś, by wrócić do walki, poszłam z nimi.
Tym razem to ona spuściła głowę. Pierre wyobrażał sobie, jakie wyrzuty sumienia musi czuć. I smutek, że okazała się niepotrzebna.
— Biedronce i Czarnemu Kotu udało się go pokonać. Ale może czułabym się z tym inaczej, gdyby nie to, kim okazał się Mistrz Karnawału.
— Kto to był?
— Bruno, mój najlepszy przyjaciel. Ale nie wiem, czy ja zasługuję na miano jego przyjaciółki. Porzuciłam go, nie pomogłam mu wyzwolić się spod kontroli Władcy Ciem!
— To nie twoja wina — odparł Pierre. — Mówiłaś, że przyjaciele cię odnaleźli i dlatego nie poszłaś walczyć dalej. Oczywiście walka ze złem jest szlachetna, ale zostając z nimi, sprawiłaś, że nie musieli się o ciebie martwić.
— Może masz rację...
— A poza tym, kiedy Brigitte zmusza mnie do oglądania wiadomości, widzę tam ciebie. Więc nawet jeśli raz nie podołałaś, nie znaczy to, że jesteś do niczego.
— Serio?
— Serio. Teraz to raczej ja jestem do niczego. Nie byłbym w stanie zmierzyć się ani z Odnowicielami, ani nawet z wysłannikami Władcy Ciem. Utknąłem w martwym punkcie. Nie mam pojęcia, jak dogrzebać się do tej mocy, którą ponoć mam. Nawet moje kwami było w tym lepsze niż ja.
Nagle przypomniał sobie pomysł, który zaczął mu kiełkować w głowie. Nie miał zielonego pojęcia, czy to w ogóle zadziała i co chciał dokładnie zrobić, ale może coś z tego wyniknie?
— Flyy jest z tobą, prawda? — zapytał.
— Flyy? — dopytała Aurélie. — A po ci Flyy? Znaczy jasne, jest tu, ale...
— Wzywał mnie ktoś? — przerwała jej Flyy, wychynąwszy z jej kieszeni. — Och, kogo ja widzę, Pierre! Co tam u ciebie, chłopie?
— Znacie się? — zdziwiła się Aurélie.
— Brigitte nie mówiła ci przypadkiem, że to jej rodzice znaleźli moje miraculum? — odparło kwami. — Wtedy właśnie dostała je ona.
— Brigitte posiadała miraculum Muchy? Ale jak to? To czemu teraz go nie ma?
— Brigitte to najgorsza właścicielka, jaką kiedykolwiek miałam! — zawołała Flyy z oburzeniem. — Ona też mnie nie znosiła. Ciągle darłyśmy koty. Znacznie bardziej wolałam Pierre'a i błagałam, żeby zamienił się z tą zołzą miraculami, ale on wolał zawsze być Pająkiem. Nie wiem, czemu miał taką obsesję na punkcie tego miraculum, zwłaszcza że Huunta to straszny egoista i w końcu go zdradził.
— Ile razy ci mówiłem, żebyś nie nazywała Brigitte zołzą? — wtrącił się Pierre. — Wiem, że jej nie lubisz, ale nie pozwolę, żebyś ją przy mnie obrażała.
— Dobra, niech ci będzie. Zapomniałam, jak bardzo ją uwielbiasz. W każdym razie, na zamianę nie miałam co liczyć i byłam skazana na Brigitte. Aż w pewnym momencie znalazła miraculum Komara. Jak tylko spotkała Umii, od razu stwierdziła, że woli ją niż mnie i bez wahania się mnie wyrzekła.
Nagle kwami nieco posmutniało. Pierre wiedział, że mimo tego co mówiła o Brigitte, wcale nie chciała się z nią rozstać. A przynajmniej nie w taki sposób, zastąpiona przez Umii.
— Pierre okazał się taki dobry, że czasem ze mną rozmawiał. Ale nigdy nie zdecydował się mnie przygarnąć. Aż ostatecznie Fu stwierdził, że powinnam trafić do ciebie. I wiesz, nadal bywasz irytująca, ale nawet nie mogę cię porównywać do Brigitte. Ta dziewczyna zamieniała moje życie w piekło!
Aurélie zamilkła na chwilę, Najwyraźniej przyswojenie tej nowej wiedzy miało jej trochę zająć. Pierre był ciekaw, co o tym myślała. Czasem chciałby posiąść umiejętność czytania w myślach...
— W każdym razie, pytałam, co u ciebie — Flyy ponownie zwróciła się do Pierre'a. — Słyszałam jakieś dziwne rzeczy, że niby masz jakieś powiązania z bogami, czy coś.
— Ta, w dwa tygodnie zdążyłem dowiedzieć, się, że moja matka jest boginią, zrozumieć, że nie mam pojęcia, co z tym faktem zrobić, zostać zdradzonym przez Huuntę, a na koniec stracić miraculum. — Mówiąc to, miał niemal obojętną minę, ale nadal nie umiał tego wszystkiego zaakceptować. Czemu nie mógł być zwyczajnym człowiekiem, który może prowadzić normalne życie?
— Och, to faktycznie dużo rzeczy naraz — stwierdziło kwami. — Trzymaj się.
Flyy chciała się już schować, ale wtedy Pierre ją powstrzymał.
— Właściwie to chciałbym o coś zapytać. Chodzi o to, że Huunta ponoć żywił się moją energią. Czy to znaczy, że każde kwami może ją wyczuć? I może uwolnić?
Flyy nic nie odpowiedziała, jedynie skinęła głową. Podleciała do Pierre'a i przysiadła na jego dłoni. Zamknęła oczy, a na jej twarzy malowało się skupienie.
— Czuję tę moc, o której mówisz. Zdecydowanie pochodzi od bogów.
Pierre miał resztki nadziei, że to wszystko jest koszmarnym snem, ale potwierdzenie Flyy sprawiło, że nie mógł się już dłużej oszukiwać.
Kwami nie schodziło jednak z dłoni i dalej wyglądało na pogrążone w medytacji. Nagle chłopak poczuł nieprzyjemne ssanie, a Flyy zaczęła się lekko świecić. Blask przybrał fioletowy odcień, a więc Pierre był pewien, iż nie jest to jej naturalny. Wielokrotnie widział Flyy w akcji i jej moc była przecież czerwona. Ssanie zaczęło przybierać na sile i chłopak mimowolnie syknął.
— Przepraszam! — zreflektowało się kwami.
Ssanie ustało, a Flyy przestała świecić.
— Co to było? — zdziwiła się Aurélie.
— Manifestacja energii Pierre'a.
— Łał... — mruknęła dziewczyna. — Potrafisz to zrobić z każdym?
— Właściwie to tak, ale energia należąca do zwyczajnych ludzi jest znacznie mniej widoczna. Poza tym łączenie się z energią ludzi jest znacznie bardziej niebezpieczne, łatwo pobrać za dużo i wprowadzić osobę w stan śpiączki. A czasem w ogóle się już nie budzi.
— A właściwie czemu to miało służyć? — zapytał Pierre. — Bo chyba nie chodziło tylko o to, żebyś została lampką.
— Nie, po prostu pobrałam trochę twojej mocy, tak jak chciałeś. Bardzo łatwo było ją wyciągnąć.
— Łatwo? Czy to by znaczyło, że mogłabyś ją wyciągać i używać jej do walki?
— Nawet o tym nie myśl! — ton kwami stał się znacznie bardziej stanowczy. — Jeśli myślisz o tym, by kwami robiło za twój bufor, natychmiast wybij sobie to z głowy. Po pierwsze, nawet najbardziej lojalne wobec ciebie kwami nie da rady pełnić tej roli. Wchłanianie energii, zwłaszcza energii półbogów, jest bardzo uzależniające. Kwami, które ciągle by wchłaniało taką energię, z pewnością szybko oszalałoby od tej mocy i robiłoby wszystko, by zgromadzić jej jak najwięcej. I podejrzewam, że właśnie to robił Huunta przez te wszystkie lata. Pamiętasz, jak skarżyłeś się na zawroty głowy przy używaniu mocy? I jak było ci niedobrze?
— Ale co Huunta ma z tym wspólnego? To przecież wina tego, że się przenosiłem, gdzie popadnie!
— Poprzedni posiadacze tego miraculum nie mieli takich objawów. No dobra, czasem któryś zwrócił, jak przeniósł się za daleko. Ale nigdy przy każdym użyciu! Za każdym razem, kiedy używałeś mocy, Huunta pobierał odrobinkę twojej energii, którą musiałeś wtedy uwalniać.
— Ale dlaczego? Przecież wtedy nigdy nie używałem tych mocy...
— A kiedy pierwszy raz dotknąłeś miraculum?
— To było wtedy, jak odebrałem je Odnowicielowi — przypomniał sobie Pierre. — Gdy tylko go dotknąłem, zemdlałem. Chwila... Przecież to było wtedy, kiedy po raz pierwszy użyłem tych dziwnych mocy! Czyli że Huunta od samego początku wiedział?
W głowie zaczęło mu się lekko kręcić. Nie był pewien, czy to od nadmiaru informacji, czy z powodu mocy pobranej przez Flyy.
— Ale przecież, to niemożliwe! Powiedziałaś, że to pobieranie jest uzależniające, to czemu Huunta nie wyssał wtedy ze mnie wszystkiego, zostawiając mnie na pewną śmierć?
— Nie mam pojęcia — przyznała Flyy. — Ale nie zdziwię się, jeśli uznał, że korzystniej dla niego będzie utrzymywać cię przy życiu i pobierać tylko odrobinkę, byś się nie zorientował. Ale odkąd przebudziłeś moce, coraz trudniej było mu się powstrzymywać. Masz szczęście, że zrzekłeś się go tak szybko. Inaczej pewnie już byś się nie obudził.
Chłopak wzdrygnął się. Wcześniej nie uświadamiał sobie, jak wielkim niebezpieczeństwem było pobieranie energii przez Huuntę. Kiedy Shouyi o tym wspominała, nie wziął tego aż tak na poważnie. Ale teraz, słysząc to samo od Flyy... Może faktycznie nie powinien pozwolić żadnemu kwami na pobieranie tej mocy.
— Czyli to znaczy, że nie mogę używać miraculów w ogóle? — spytał ze smutkiem w głosie. — Nawet jak normalny człowiek?
— Gdybyś znalazł kwami, które jest w pełni lojalne, to może tak, ale nie znam żadnego poza mną, któremu mógłbyś zaufać.
Pierre uważał Flyy za lekko zadufaną w sobie, ale mimo wszystko wierzył jej słowom. Nie mógł ryzykować założenia miraculum, którego kwami nie udowodniło mu swojej lojalności.
— Wiesz, jeśli chcesz, to możesz wziąć to miraculum — odezwała się nagle Aurélie.
Sięgnęła do końca warkocza, do gumki. Chyba chciała je zdjąć...
Wtedy właśnie drzwi się otworzyły i do środka wszedł mistrz Fu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro