Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bogowie w obliczu miłości

Dodatkowa scena z Basteil. Optimum to teoretycznie 2 rozdział księgi 3 (wyjaśniona kwestia mieszkania Basteil), ale minimum to raczej koniec księgi 1.

~~~~

Trening dał nieźle Pierre'owi w kość. Kiedy tylko opuścił salę treningową, od razu udał się pod prysznic, aby zmyć z siebie pot i, miał taką nadzieję, nieco pozbyć się zmęczenia. Niestety, czekała go jeszcze wędrówka na samą górę, do swojego pokoju. Przemknęło mu przez myśl, żeby użyć windy, ale ostatecznie nie skorzystał z niej. Musiał ćwiczyć charakter. Nie mógł sobie pozwolić na upadki w tej kwestii.

Wreszcie, po bardzo długim czasie, znalazł się na odpowiednim piętrze. Przeszedł cały korytarz i znalazł się tuż przy swoim pokoju. A obok był pokój Brigitte... Może ją odwiedzi? Z tego co wiedział, nigdzie nie wychodziła, a w sumie to nie miał ochoty być sam. Zapukał więc. Po chwili Brigitte otworzyła mu drzwi.

— Ach, to ty. — Uśmiechnęła się. — Właź.

Pierre skorzystał z zaproszenia i wszedł do pokoju. Brigitte usiadła na łóżku, ale nie zajęła szczególnie dużo miejsca, więc uznał, że może się przysiąść.

— Jak tam trening? — zapytała. — Dobrze?

— Chyba tak... — Pierre przeciągnął się. — Ale jestem zmęczony. Przyda mi się chwila odpoczynku...

— Proszę bardzo. Ja w sumie mam zajęcie, więc możesz odpocząć.

Podniosła książkę leżącą na łóżku. Pierre rzucił okiem na nią, ale nie dostrzegł tytułu.

— Co czytasz?

— Ciekawą lekturę. — Uśmiech Brigitte stał się jakby bardziej łobuzerski.

Pokazała Pierre'owi okładkę. Odczytał tytuł.

— „Bogowie w obliczu miłości"... Co to, jakiś romans?

— Nie do końca — odparła Brigitte. — Raczej próby Strażników, żeby uporządkować wszystko, co wiedzą o zwyczajach miłosnych bóstw. Dowiaduję się stąd ciekawych rzeczy...

— Na przykład?

— Na przykład bóstwo miłości może dowolnie zmieniać swoją płeć, w zależności od kaprysu swojego czy osoby, którą chce poderwać. Toteż jego dzieci czasem uznają je za matkę, czasem za ojca, a czasem jeszcze za jakiegoś innego rodzica.

— Faktycznie ciekawe... A piszą tam coś jeszcze?

— Dużo rzeczy, tak naprawdę... Nie wiem, czy jest sens wszystko streszczać. Nawiasem mówiąc, piszą tu nawet o naszej kochanej Shouyi.

— To ona z kimś romansuje?

— Zaraz pokażę... — Brigitte przekartkowała z pół książki, aż wreszcie znalazła to, czego szukała. — „Shouyi, bogini rzemiosła, jest jednym z tych bóstw, które zdają się nie szukać miłosnych uniesień wśród ludzi, znana jest jednak z romansowania z różnymi bogami. Preferuje bogów potężnych, zdolnych zapewnić jej przeróżne luksusy"... Typowa Shouyi, rzekłabym.

Pierre'owi przeszło przez myśl, że chętnie dowiedziałby się, co w tej książce piszą jeszcze o jednym bóstwie... Uznał jednak, że może nie będzie się aż tak kompromitować. Brigitte spojrzała na niego.

— Spokojnie, Tigili też tu jest.

Czyli się domyśliła! No cóż, przynajmniej nie musiał na głos mówić, że zaciekawiło go, co w takiej książce ktoś może pisać o jego nieśmiertelnej matce. Brigitte poszukała odpowiedniego podrozdziału.

— A to ciekawe... Słuchaj tego. „Tigili, bogini wojny, znana jest ze szczególnie dużej ilości romansów z ludźmi na ziemi, z czego najlepiej dokumentowane są kontakty z mężczyznami, kończące się najczęściej narodzinami jej półboskich dzieci."

— Shouyi mówiła coś podobnego...

— „Poza tym z badań, które Zakon przeprowadził, stwierdzić można, że Tigili, wcale nie wybredna w kwestii kontaktów seksualnych, zdaje się świetnie obeznana w tychże kwestiach".

— Co to znaczy? — zapytał Pierre. — Czy oni naprawdę pytali kochanków mojej matki, jak im się z nią współżyło?

— Jak widać... — Brigitte przeczytała w milczeniu kolejny akapit, a jej uśmiech stał się tylko szerszy. — Ale chyba nie tylko ich samych badali, bo kolejny akapit jest, uwaga uwaga, o potomkach Tigili! „Z tych samych badań wynika, że potomkowie Tigili bardzo często reprezentują podobną otwartość i zręczność".

— Zręczność? Co mają na myśli?

Brigitte spojrzała mu w oczy.

— Nie udawaj, że nie wiesz.

Dostrzegł, że przysunęła się bliżej. Wkrótce ich ramiona się zetknęły.

— Już ty wiesz, o jaką zręczność im chodzi.

Prawdę mówiąc, Pierre się już domyślał.

— Zgadzasz się z nimi? — Uniósł brew. — To znaczy, wiesz... Ja chyba tego nie zweryfikuję.

Brigitte parsknęła śmiechem, którego nie zdołała powstrzymać, choć bardzo się starała.

— A chciałbyś?

— Wiesz... Sam tego nie zweryfikuję, ale możemy sprawdzić razem, jeśli tylko chcesz.

Pierre poczuł nagle, że całe zmęczenie z niego odpłynęło. Brigitte natomiast skorzystała z tej propozycji i jeszcze bardziej się przybliżyła, mimo że nie sądził, że to możliwe. A chwilę później już w zupełności pochłonęły ich pocałunki.

Pierre'owi przeszło przez głowę, że niepotrzebnie brał wcześniej ten prysznic.

~~~~

Zdecydowałam się to wrzucić przed publikacją 3 księgi, bo tak xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro