☆2☆
"?" Wparowała do biura swojego "męża", cała się trzęsąc zaczęła, jej głos spokojny (narazie)
"?": LN, czy ty jesteś zdrowy umyślnie?
LN spojrzał znad swoich papierów, a następnie położył je na biurko, wstając ze swojego krzesła. Zachowując się przy tym zaskoczony
LN: O co ci znowu chodzi?
"?" Zmrużyła oczy, jej cierpiwość na małym włosku.
"?": Grozisz DZIECKU że poderżniesz mu gardło, jeżeli nie zacznie się skupiać na sprawach politycznych jako dopiero 6 latek?!
Zacisneła pięści i krzyknęła, w jej głosie słychać było furię, i nie obchodziło ją jaką wymówkę LN wybierze tym razem. Nasłuchała się dość.
LN: Ależ skarbie.. Dlaczegóż to miałbym to robić..?
Wypowiedział te słowa z uwodzicielskim tonem, zbliżając się ostrożnymi krokami, z rękami skrzyżowanymi za plecami, a na jego twarzy widniał szyderczy uśmiech
LN: Czy naprawdę wierzysz ONZ zamiast mnie..? On poprostu chce sprawić tobie wrażenie, że jestem złym ojcem..
Wyszeptał, kładąc dłoń na jej ramieniu, jego wyraz twarzy zmieniający się w zasmucony, oczywiście fałszywy, a "?" Doskonale wiedziała co on knuje. I nie pozwoli mu się zmanipulować
"?": Zalecam ci zaprzestanie prób zrzucenia winy na ONZ! Coś ty sobie myślał, mówiąc do niego takie słowa?!
Oznajmiła, odpychając go od siebie i zaciskając zęby
Uśmiech momentowo zniknął z twarzy LN, kiedy zdał sobie sprawę że wyczuła jego kłamstwo, i został zamieniony na poważne spojżenie, w którym można wykryć rosnącą złość
LN: Dobra, masz mnie, chociaż I tak nie starałem się z tym zbytnio. A odpowiadając na Twoje pytanie: Myślałem mądrze. Jeśli on nie zacznie się uczyć, to wtedy poczuje jak wygląda kara
....
Nagle, "?" Wyjeła z kieszeni scyzoryk, I rzuciła się na LN, przewracając go na podłogę, przykładając mu go do szyji. Ciężko oddychając zaczęła
"?": Ty sukinsynu.. Jesteś nienormalny.. Jak ja mogłam poślubić takiego potwora jak ty..?!
LN nie był do końca zaskoczony. Spodziewał się że kiedy "?" Się dowie, będzie miała chęć zabicia go. Ale nie wiedziała jednego..
Że też miał coś przygotowanego.. Coś, co było największym błędem jaki popełnił. A dlaczego? Dowiecie się tego w dalszym ciągu..
.......
ONZ słyszał zagłuszone przez drzwi wrzaski, lecz nie zwracał na nie szczególnej uwagi. Zamiast tego był już przygotowany, i zamierzał wychodzić, ale wołał chwilę poczekać, dla pewności..
Wiedział dokładnie, że jego matka go okłamała. Ale zrozumiał to.. nienawidził ojca już od dawna, i w głębi serca, miał nadzieje że "?" Kiedyś wreszcie weźmie z nim rozwód, i oboje przeprowadzą się daleko z tąd
Myślał, siedząc na łóżku, zbyt zajęty swoimi myslami aby słyszeć rosnące krzyki
.......
"?" Nagle poczuła przeszywający ból w plecach. LN wbił jej coś ostrego.
Upuściła scyzoryk, a LN szybko go wziął, i podniośł się z podłogi, patrząc na "?" Leżącą przed nim, nadal w szoku
Na jego twarzy znowu pojawił się ten sam, złowieszczy, okropny, i obrzydliwy uśmiech, podnosząc ją za fraki, i rzucając o ścianę.
A ona teraz, kiedy LN przekroczył granice, podniosła się, wyjmując śrubokręt, i nagle podbiegając do niego, i wbijając mu go w ramię
KRACH!
LN: AŁA! M-MOJE RAMIE!
Wyjęczał, kulejąc z bólu, ale nadal zawzięcie trzymał scyzoryk
Mimo ogromnego bólu, zebrał siłe, i rzucił scyzorykiem w jej kierunku. Trafiając idealnie w serce.
Kobieta stała tak, w szoku I niedowierzaniu.
Nie mogła wydać z siebie żadnego odgłosu. To tak jakby czas się zatrzymał, i nie czuła jeszcze w pełni bólu, jaki miał zaraz nastąpić
Nagle czas wrócił do normy, a scyzoryk przebił jej klatkę piersiową, lecąc dalej, i w końcu trafiając w serce. A ona patrzyła na krew lejąca się w dużej ilości jak idiotka.
Jedyne co się z niej wydobyło, to ciche skomlenie, zanim padła na podłogę, a kałuża krwi pojawiająca się pod jej jeszcze ruchomym ciałem, sugerująca, że nie zostało wiele czasu
LN z niewzruszoną miną obserwował, jak z czasem krwi nabywało więcej, więcej, i jeszcze więcej, a jej ciało przestało się trząść, i teraz patrzył już na trupa..
Nagle LN usłyszał otwierane drzwi do biura. Jego uśmiech rozszeżył się, już wiedząc kto wszedł.
Zaczął naśmiewczo udawać zmartwionego, aby załamać ONZ jak najbardziej się dało
ONZ: M-Mamo..? Co się stało..?!
ONZ uklęknął przy już martwym ciele, i próbował desperacko ją obudzić
A LN tylko położył dłoń na jego ramieniu, I powiedział
LN: ONZ, mama miała mały... wypadek
Wyszeptał, wciąż udając zmartwionego
ONZ poczuł jak łzy zaczynają kapać po jego policzkach, i zaczął popłakiwać
LN: Niestety chyba już nie wstanie.. Ojej.. Jak mi przykro
LN przykucnął przy ONZ I objął go czule, zastosowując na nim kolejną z jego manipulacji
LN: Wiesz ONZ, mama miała cię poprostu dość, I nie chciała się z tobą dłużej użerać.
ONZ: A-Ale przecież mama zawsze mnie pocieszała.. I-I przytulała..
ONZ nawet jeśli nie chciał, dał się ojcu przytulać, i nawet sam się do niego przytulił, tylko pod wpływem emocji
LN: To nie było prawdziwe, tylko udawała. I jeszcze jedno, dobrze wiesz że nie wolno skarżyć, prawda?
ONZ przytaknął, tuląc się do LN mocniej
LN: To dlaczego naskarżyłeś o naszej "Tajemnicy" mamie?
ONZ rozszeżył oczy, odsuwając się trochę od LN, z niepokojem na niego patrząc, zaczął się znów jąkać
ONZ: J-Ja nie chciałem.. Przysięgam.. To było niechcący..!
Gdy ONZ zauważył zmianę na twarzy LN odrazu zaczął się cofać
LN: Och, czyżby?
Poszedł do niego szybkim krokiem i złapał za nadgarstek. Z lekkim zdenerwowaniem przyciągnął go do siebie
LN: Jeszcze raz takie coś się powtórzy, a zrobię to co obiecałem.
ONZ szybko pokiwał głową na tak, I ze strachem w oczach wytarł łzy wolną ręką
LN: Bardzo dobrze, a teraz ruszaj do szkoły.
ONZ: T-Tak jest..
LN zostawił jego nadgarstek, a ONZ wyszedł z biura, aby pójść po plecak
...
Gdy był już gotowy do wyjścia, i miał wychodzić, poczuł czyjąś dłoń na ramieniu
Był to nikt inny jak LN, który szepnął mu do ucha
LN: Nie waż się nikomu pisnąć ani słowa, albo pożałujesz tego do końca swoich dni.
ONZ: Obiecuje.. N-Nie powiem
LN pogłaskał go po głowie, I otworzył mu drzwi wyjściowe
ONZ wyszedł, I rozpoczął drogę do szkoły
....
(Dobra, tu już się trochę rozkręca bo poszedł wreszcie do szkoły)
(Na ile oceniacie ten rozdział?)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro