Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LEGACY

|notka: puść sobie media w tle |

• • •
001
• • •
[ mam do spłacenia dług ]

Słońce delikatnie muska moją twarz. Jego ciepłe promienie opadają wszędzie dookoła, a ja czuję jak powoli ulatuje ze mnie kolejny raz teoretycznie mój ostatni oddech. Czuję jak ledwo wiejący tak nisko wiatr unosi kosmyki moich włosów i obojętnie obraca nimi jak w szalonym powolnym tańcu. 

Co się mówi w mowach pożegnalnych? O czym myśli tuż przed całkowitym zniknięciem? Nie jestem jak inni, ofiarą złożoną na przebłaganie. Jestem samobójcą próbującym odkupić swoje winy. Śmieszne, że lata trenowałam sztuki walki, by ostatnie starcie przegrać dobrowolnie. Czemu tyle czasu straciłam na mordędze, skoro dzisiaj nie wiem co powiedzieć w trakcie najważniejszych chwil mojego istnienia? I czemu najważniejszymi stają się dopiero moje ostatnie.

Ludzie dbają o siebie. Tak mówiły książki, powiedzenia i filmy, czyli wszystko na co nigdy nie miałam okazji nawet rzucić okiem. Nie byłam dzieckiem wychowanym na marzeniach.Wątpię właściwie czy kiedykolwiek w ogóle pozwolono mi nazwać moje dojrzewanie dzieciństwem. Dostałam broń do ręki szybciej niż przeciętne dziecko jest posyłane do pierwszej klasy. W moim elementarzu była tylko krew. Dzisiaj nie jestem nawet pewna czyja. 

Dzisiaj- Kiedy to czytasz, ja już nie żyję. Nie oddycham, nie myślę, nie cierpię. To trochę przykre, że tak umiera Avenger. Nigdy nie uznawałam się za bohaterkę. Stojąc przy Was czułam jakbym ledwo trzymała się ostatnich centymetrów skały wisząc kilometry od ziemi. Ironicznie to brzmi, biorąc pod uwagę, że sekundę temu, zaczęłam z niej spadać. Już nie metaforycznie. Realnie. Nadchodził mój koniec. 

Wykreowano ze mnie heroskę. Silną i niezależną, gotową umrzeć w każdej chwili, pewną swoich postanowień i nieomylną. Czasem taki bagaż przygniata jeśli jest się człowiekiem. Dość nieidealną niestety osobą. Wymagano ode mnie więcej niż mogłam, ale dawałam sobie z tym radę. Sama zaczęłam wymagać od siebie więcej niż byłam w stanie dać, bo kiedy skupiałam się na moim celu skutecznie zabijałam w sobie pustkę. Byłam człowiekiem i mimo moich najszczerszych prób w pewnym momencie wyczerpały mi się zapasy i moje plany wykraczały poza moje kompetencje na tyle, że krzywdziłam się, niszczyłam samą siebie, byleby tylko na chwilę się nie zatrzymać, nie otworzyć oczu i nie spojrzeć na drogę, którą przebyłam. Bałam się, że gdy na chwilę ustąpię moim ambicjom, dostrzegę trasę usłaną trupami. Handlowałam ze śmiercią i na kredyt wykupywałam życia nieznanych mi ludzi. To proste, że dzisiaj ona przyszła po to co byłam Jej winna. Wróciła do mnie aby odebrać należny czynsz za życie na krawędzi przetrwania.

Wlekłam za swoim nazwiskiem dług. Jeśli czegoś zdołałam się nauczyć w trakcie edukacji na agenta i mordercę to pewnie honoru. Miałam dług. Niosłam go. Mogłam już dawno temu udawać, że nie pamiętam. Mogłam już dawno zignorować przeszłość. Tak byłoby zdrowiej i zapewne bezpieczniej. Ale jeśli coś trzymało mnie na skraju człowieczeństwa przez wszystkie te chore lata, to pamięć o mojej przeszłości. Pamięć o tym kim jestem teraz, jest prosta, pamięć o tym kim nigdy nie chciałam zostawać, przychodzi już z trudem. Media wyprały słowa z emocji. Dzisiaj kiedy powiem, że jestem morderczynią, dostanę może naklejkę w stylu "dzielny pacjent" i moje nazwisko dodadzą do encyklopedii. Ale nikt nigdy nie wspomni o dreszczu, który przebiegł mi po plecach, gdy porzuciłam wahanie. Strzeliłam. Kwadrans później nawet nie czułam się winna. Żadna gazeta nie opisze w pierwszostronicowym artykule cierpienia rodzin, przyjaciół i całego otoczenia każdej pojedynczej ofiary spod moich rąk. Miałam dług. I przestał nim być już tylko zbiorczy opis trupów, a zaczął spis jednostek, które w jakiś stopniu zabiłam pociągając za spust. A skoro nie pamiętali o tym już nawet dziennikarze, to byłam jedyną, która nie pozwoliła sobie zapomnieć. 

Nic nie zmaże tego co zrobiłam. Nic nigdy nie przepali, przetopi, ani nie przepracuje moich błędów. Dzisiaj cofnęłam się w czasie, ale nie przywrócę życia ludziom, którzy nigdy nie powinni go tracić. ostatnie lata próbowałam i walczyłam, aby choć spróbować ten dług spłacić, ale dopiero dzisiaj dotarło do mnie, że nie ważne ile wojen wygram nic nie zmieni porażek, które poniosłam. Na zawsze pozostanę winna, zwyczajnie pod moim domem pojawią się kiedyś wieńce i tabliczka pamiątkowa. Nic nie zmieniłam tym jak działałam. Zdołałam jedynie przykryć grzechy, a to nie oznacza ich zmycia. nigdy.

Silniejszy podmuch kieruje moje ciało bliżej skał, ale nie próbuję się ich złapać. Już nie ma odwrotu. Czas płynie leniwie, i jeśli jest za to odpowiedzialny jakiś Bóg to najwidoczniej próbuje dać mi odetchnąć przed śmiercią.

Już za późno, abym spłaciła dług. Mam więc tylko nadzieję, że gdy to ja ostatni raz zamknę oczy, to nikt o nim nie będzie pamiętać.

[ dzisiaj stał się on moim jedynym dziedzictwem ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro