Rozdział 10
-NIE ROZUMIESZ?! NIE URODZĘ CI DZIECKA! Jestem bezpłodna!- wykrzyczałam w końcu
-Co?
-Nie mogę zajść w ciążę...jestem be...
-Żartujesz sobie ze mnie prawda? Powiedź że żartujesz!!!
-Nie żartuję ja...
- Jesteś więc jeszcze bardziej bezużyteczna niż się tego spodziewałem!- warknął.
Zabolało.
-W takim zrazie mnie zostaw! Pozwól mi odejść, jeśli już wiesz, że niczego na mnie nie zyskasz- oburzyłam się
-Powinien tak zrobić. - westchnął - Zabierzcie ją na górę- rozkazał komuś po jego prawej stronie a ja właśnie w tym monecie zdałam sobie sprawę że cała nasza kłótnia odbyła się na widoku sporej ilości mieszkańców obecnego domu głównego. Boże jaki wstyd.
Uciekłam wzrokiem od każdego z obecnie zebranych i szybko udałam się w stronę schodów. Wbiegłam na górę śledzona przez dwóch mężczyzn. Z całego zamieszania całkowicie zapomniałam gdzie znajduję się mój pokój więc tylko zatrzymałam się sfrustrowana i czekałam.
-Luno?- usłyszałam za sobą męski głos
-Tak ? - odparłam rozkojarzona nie wiedząc gdzie się znajduje , dodatkowo ten korytarz nie przypomniał ani trochę tego który pamiętam z wcześniej
- To nie to piętro , piętro rodziny Alfy znajduje się na samej górze
- Boże macie tu jakąś windę ?- westchnęłam
- Mamy lecz aktualnie jest nie zdatna do użytku - fuknęłam zirytowana na tą wiadomość
- Dobra po prostu zaprowadźcie mnie do mojego pokoju...
...
Siedziałam w pokoju sama dobre kilka godzin , sfrustrowana miała ochotę wyjść z tego domu i pójść przed siebie nie zważając na konsekwencje. Jednakże wiedziałam że nie byłabym w stanie wystawić chociażby nogi z tego pomieszkanie nie będąc zauważona .
W akcie desperacji podeszłam do okna aby sprawdzić jak dużą wysokość dzieli mnie od ziemi jednak to co zobaczyłam wcale nie sprawiło że poczułam się lepiej . Było wysoko , strasznie wysoko .
Pokręciłam się jeszcze po pomieszczeniu po czym bezradna usiadłam na końcu łóżka i opadłam na nie plecami pozostawiając nogi dalej z niego zwisające . W myślach zwyzywałam wielkiego Alfę po czym do moich oczu napłynęły łzy . To nie jego wina że nie jestem w stanie dać mu dziecka , nigdy jakoś silnie nie odczuwałam potrzeby bycia matką jednak czułam się jeszcze bardziej bezużyteczna w tym miejscu . Jego słowa zabolały choć zarzekałam się iż wcale tak nie było. Wiedziałam że mnie nie chce , ja też go nie chciałam , jedyne o czym marzyłam to święty spokój i wolne życie ale gdy zobaczyłam zawód w jego oczach pomieszany z obrzydzeniem do mojej osoby poczułam ból .
Nawet nie zauważyłam jak skuliłam się na łóżku delikatnie popłakują do momentu którym moja głowa zaczęłam mnie przeokropne boleć . Czułam ciężar moich powiek i gdy tylko pozwoliłam im opaść na chwilę dłużej odpłynęłam w krainę Morfeusza...
POV: Nicholas
Stałem w progu pokoju ,obserwując ją, a w sercu czułem mieszankę emocji. Nie lubiłem jej, brzydziłem się nią ale jednocześnie widząc jej drobne ciało skulone na łóżku tak bezbronne coś mną ruszyło. Widziałem zaschnięte ślady płaczu na jej policzkach i wiedziałem że powstały one przez moje słowa . Słyszałem jak wyzywa mnie w myślach , zdawałem sobie sprawę że powiedziałem o kilka słów za dużo ale sam byłem rozdarty myślami co do tej relacji . Chciałem to poczuć , tą silną i cudowną więź jednak zdecydowanie nie pasowało mi to z kim los mnie związał . Chciałem wejść do pokoju i od razu zabrać ją na badania jednak nie mogłem tego zrobić gdyż bez jej pozwolenia nie mogłem przekroczyć progu pokoju Luny .
-Nicholasie?- głos dziadka wyrwał mnie z zamyślenia
-Tak ?
- Wszyscy w domu głównym plotkują na temat twojej mate
-Domyślam się
- Zdajesz sobie sprawę że musisz mieć potomstwo
- Wiem dziadku - warknąłem sfrustrowany - Myślisz że tego nie wiem ? Znam swoje obowiązki , znam obowiązki naszej pary . Myślisz że co mogę zrobić w tej sytuacji
- Znasz moje nastawienie do relacji mate jednak...
- Nie mów mi że powinienem zerwać więź - wplotłem palce w swoje włosy
- Jeśli to miałby być jedyny sposób na to abyś mógł w spokoju rządzić i spłodzić potomka uważam że mógłbyś znaleźć godną siebie partnerkę
- Ale nigdy już nie poczuje tak silnego uczucia jak więź mate
- To jest cudowne jednak można się przyzwyczaić do życia bez tego
- Mówisz z własnego doświadczenia? - prychnęłam - Żyjesz sam , nie szukasz nikogo a najlepsze swoje lata spędziłeś z swoją mate, może ja też tego pragnę ?
- Myślisz że spędzisz z nią najlepsze lata ? To człowiek , ona cię nie szanuje , nie pokocha cię i co najważniejsze nie da ci dziecka
- Skąd możesz to wiedzieć ? Może mnie pokocha , może poczuje tą więź mate , może będę miał szansę aby być z nią szczęśliwy - z moich ust wychodziły wszystkie kumulujące się we mnie myśli
- Może i tak będzie - westchną zrezygnowany - ale nigdy nie będziesz miał młodych...
- Wezmę ją do lekarza żeby to potwierdził - westchnąłem
- Dobrze wiesz że przed tym jak dokończysz proces parowania będzie ci dużo łatwiej ją odpuścić
- Wiem - krzyknąłem już kompletnie zdezorientowany tym co chciałbym zrobić - Zdaje sobie sprawę ale od tak dawna pragnąłem być ślepo zakochany , mieć to co wy wszyscy , czuć się oddany tej jednej wyjątkowej osobie , to nie moja wina że świat ze mną gra i dał mi mate człowieka , wiele Wilków ma ludzką mate , niektóre alfy także...
- Ale ty nie jesteś zwykłym Alfą! - warknął na mnie
- Możecie się tak nie drzeć - oboje tak wciągnięci rozmową nawet nie zauważyliśmy mojej przeznaczonej którą nasze krzyki musiały obudzić
- Nie mieszaj się w to dziecko
- Nie żebym chciała być nie miła proszę pana ale drzecie się przed moim pokojem dodatkowo rozmawiając o mnie, więc jeśli myśli pan że nie powinnam się mieszkać to proszę także nie mieszkać się w moje sprawy - odburknęła
- Twoje sprawy są teraz sprawami całego stada -warknął na nią dziadek
Poczułem wrogość w jego głosie i chciałem już sam wkroczyć do rozmowy czując wewnętrzną potrzebę ochrony swojej wybranki jednak zanim zdarzyłem to zrobić zobaczyłem jak dziewczyna wstaje z łóżka po czym wolnym krokiem mija bezpieczną granicę swojego pokoju i podchodzi do mojego dziadka na wyciągnięcie ręki , patrząc mu przez ten cały czas prosto w oczy .
- Myli się pan. Całe stado może i jest MOJĄ SPRAWĄ jednak moje sprawy nie są sprawami całego stada . Może i będę musiała im pomagać i się o nich troszczyć i nimi opiekować jednak nie pozwolę aby wchodzono mi na głowę i z butami w moje życie. - powiedziała to z taką pewnością siebie iż dostrzegłem że nawet mojego dziadka to zaskoczyło.
- Może jednak n...
___________________________
Nie wiem nawet co mogę powiedzieć . Dawno mnie tu nie było i nie wiem co będzie dalej z tą książką ale wiem że mimo wszystko nie ważne ile mi to zajmie postaram się ją skończyć ale teraz mam nadzieję że wybaczycie mi tak długą nieobecność i na nowo pokochacie tą historię .
Do następnego...😉❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro