Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział piętnasty

Po niecałych dwóch godzinach zbudzam się ze snu. Nadal czuję się kiepsko, więc wkładam słuchawki do uszu i postanawiam pójść na spacer, słuchając dobijających piosenek. Jest jeszcze wcześnie, a na niebie wcale nie ma gwiazd, ale zatęskniłam tak bardzo, że muszę iść w TO miejsce.

- Cześć Mike - mówię, kładąc się na wilgotnej trawie. - Tęsknię za tobą, a jednocześnie tak bardzo cię nienawidzę. Tyle razy mówiłeś, że jestem dla ciebie wszystkim, a później tak strasznie mnie skrzywdziłeś - wyrzucam mu.

- Przepraszam - słyszę w głowie. - Na prawdę przepraszam - zapiera mi dech, bo zdaję sobie sprawę, że głos jest prawdziwy-  Gdybym mógł cofnąć czas, zrobił bym wszystko, żeby to naprawić.

Zimny dreszcz przechodzi moje ciało. Teraz mam pewność, że to on. Odwracam głowę, a jego widok stawia mnie na równe nogi. Uchylam usta z zadziwienia i przez chwilę nie mogę nic powiedzieć. Mike usmiecha się smutno, a jego piękne, duże oczy świecą od łez. Nic się nie zmienił. Wygląda dokładnie tak, jak wtedy, gdy widziałam go poraz ostatni.

- Mike? - mówię tak cicho, że nie jestem pewna, czy powiedziałam to na głos.

Mam ochotę rzucić się na niego i już nigdy go nie puszczać. Wyobrażałam sobie ten moment setki razy, ale kiedy go ujrzałam wszytko wróciło. Radość miesza się z żalem. Chcę go przytulić i udusić jednocześnie. Tyle czasu wytrzymałam bez niego, tak długo leczyłam się z tej miłości, a nagle ma czelność znów pojawić się w moim życiu. Patrzy na mnie spojrzeniem pełnym współczucia, a gdy znów próbuję coś powiedzieć, podbiega do mnie i zamyka mnie w swoich ramionach.

- Tris! - słyszę wołanie i automatycznie otwieram oczy.

Cholerny sen sprawił, że moje ciało zalało się potem i nadawało się tylko pod prysznic. Serce bije mi jak oszalałe. On tam był. Widziałam go. Słyszałam jego delikatny głos i czułam ciepło w jego objęciach. To wszystko wydawało się taki realne.

- Tris, wchodzę za trzy, dwa... - ostrzega mama. Robiła tak zawsze, gdy nie byłam sama. A wszystko przez jedną żenującą sytuację, której nigdy nie przywołujemy.

***

- Długo będziemy sami? - zapytał Mike, muskając moje usta.

- Być może... - odruchowo zaczęłam bawić się sznurkiem od bluzy z napisem "I love my boyfriend" ( nie trudno zgadnąć od kogo ją dostałam)

- Być może... - powtórzył chłopak, przesuwając delikatnie swoją dłoń po moim udzie.

- Nie zapominaj, że nadal jestem na ciebie zła. - droczyłam się z nim.

Oboje wiedzieliśmy, że nie potrafię sie na niego gniewać. Czasem bałam się, że nawet kiedy mocno mnie skrzywdzi, ja wybaczę mu w przeciągu kilku chwil, lub zacznę szukać własnej winy. Z czasem obawiałam się również, że Mike wykorzysta moje dobre serce i miłość do niego i zacznie mnie wykorzystywać, wiedząc że mimo wszystko zostanę przy nim. Ale o tym poźniej...

- Może pozwolisz mi się przeprosić? - Nie czekając na odpowiedź, ukochany zaczął całować mnie po całym ciele, zaczynając od usta, kończąc na lini majtek, w między czasie pozbawiając mnie bluzy.

Byłam szczęśliwa, bo miałam go blisko. Miałam ochotę śmiać się ze szczęścia, kiedy pieścił moje ciało. Mimo tego, że nigdy wcześniej, nie uprawialiśmy seksu i byliśmy ze sobą dopiero kilka miesięcy, byłam pewna, że tego chcę. Bez zastanowienia daliśmy ponieś się chwili i po kilku minuatch namiętnych pocałunków i cudotwórczego dotyku, oboje byliśmy już w samej bieliźnie.

- Jesteś taka piękna - wyszeptał Mike, bawiąc się ramiączkiem stanika.

Mike leżał na mnie i wydawał się taki lekki. Czułam każdy element jego ciała, i było mi tak dobrze, chociaż najprzyjemniejsze uczucie miało dopiero nadejść.

- Jesteś pewna, że tego chcesz? - upewnił się, co jeszcze bardziej przekonało mnie do słuszności mojej decyzji.

- Tak - odpowiedziałam krótko, chociaż już po chwili miałam w głowie lepsze wersji odpowiedzi.

Mike ponownie całował moje ciało od góry do dołu. Kiedy przekroczył dolna granice brzuchu, zębami delikatnie chwycił za materiał moich majtek. Czułam się wspaniale i nie mogłam doczekać się momentu, który nadchodził.

- O Boże, przepraszam! - Mike niemal spadł z łóżka, gdy usłyszał głos mojej mamy. Kiedy spojrzałam na drzwi, zdążyła już zniknąć za nimi.

Dzięki mamo - pomyślałam.

- Co masz taką przejęta minę. Zawsze mogło być gorzej, gdyby weszła za trzy minuty - chłopak nie mógł wytrzymać ze śmiechu, a ja przez następny tydzień unikałam mamy, bojąc się niestosownych komentarzy.

***

- ...jeden, wchodzę! - Mama delikatnie uchyla drzwi, nie będąc pewna sytuacji, w której mnie zastanie.

- Jestem sama.

- Pokłóciliście się? - pyta pretensjonalnie, jakbym wyrządziła jej jakąś krzywdę.

- Nie. Wygoniłam go zanim do tego doszło - śmieję się mimowolnie.

- To na prawdę fajny chłopak, Beatrice. - wow, użyła mojego pełnego imienia.

- Ciekawe czy to samo powiedziałabyś, wiedząc, jak szybko jeździ samochodem, jaki bałagan ma w mieszkaniu i że chociaż nie chce się do tego przyznać, prawdopodobnie przeleciał połowę dziewczyn w tym mieście - na zakończenie dodaję sarkastyczny umieszek

Zawsze zależało mi na tym, żeby moi znajomi robili dobre wrażenie na mojej mamie. Jej zdanie było dla mnie mega ważne. W wypadku Tobiasa było wręcz przeciwnie. Nie chciałam, żeby robiła sobie nadzieję na coś, co może nie nadejść.

- Połowa miasta, to dość sporo. Kiedy on znalazł na to czas - usłyszałam z ust mamy i oboje wybuchnęłyśmy śmiechem.

- Okej, już mi lepiej - tym razem nie kłamię. Mama zawsze wie, jak poprawić mi humor, chociaż gdzieś z tyłu głowy, nadal myślę o moim śnie. - Kocham cię - całuję mamę w czoło i ruszam w kierunku drzwi, w międzyczasie rozczesując włosy.

- A ty dokąd? - pyta, jakby chciała udawać surową mamę, którą nigdy nie była.

- Będę późno, nie czekaj na mnie. - w podskokach wybiegam z pokoju.

Zbiegam na dół i przypominam sobie jak bardzo powinnam wejść pod prysznic. Obracam się na pięcie i wracam się do pokoju po świeżą bieliznę. Mózg podpowiada mi, żebym wybrała seksowne, koronkowe, czarne stringi i stanik w tym samym kolorze. A może to nie mózg.

- No co? - pytam mamę, widząc jej zdziwienie. - Każdy potrzebuje się czasem umyć.

- Cieszę się, kiedy się uśmiechasz. Ale twoje zmiany nastrojów mnie przerażają.

- Nawet nie pytaj, czy jestem w ciąży - strofuję ją, wiedząc, że właśnie to miała na myśli.

***

Pół godziny później stoję już przed drzwiami do mieszkania Tobiego. Po drodze, nie traciłam czasu i opowiedziałam Charlie przebieg całego dnia, łącznie z ciągle mieszającym mi w głowie snem.

- Masz chorobę dwubiegunową czy co? - usłyszałam przez telefon.

Lepsze to niż, ciąża.

- Tris? - Toby dziwi się na mój widok.

Chłopak stoi przede mną w samych bokserkach, co przyznaję, nawet mi się podoba.

- Nie spodziewałem się tu ciebie - odpiera zakłopotaniem.

- Poczułam się lepiej, pomyślałam, że się ucieszysz - mówię nerwowo. Widok jego nagiego torsu strasznie mnie onieśmiela.

- Jasne, że się cieszę. Po prostu, to nie jest najlepszy moment- chłopak zakłada rękę za głowę i nie rusza się z miejsca, jakby bał się, że wejdę do mieszkania.

W jednej chwili wszystko do mnie dociera. Był u mnie licząc na miły wieczór, odrzuciłam go, a on postanowił się pocieszyć, a teraz stoi zakłopotany w samych bokserkach, a ja napalam się na jego półnagie ciało, które chwilę temu dotykała dziewczyna, której imienia pewnie nie pamięta. Serce przyspiesza swój bieg, a ja czuję, że drżę z nerwów. Nie zastanawiam się, ani minuty dłużej i czym prędzej, idę w kierunku wyjścia powstrzymując się od łez.

Bądź silna Tris, nie płacz przez tego dupka.

Czego ja się w ogóle spodziewałam, że przeżyje cudowną historię miłosną z chłopakiem poznanym przed barem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro