Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudzisty siódmy

Smutek. Całą noc śnił mi się smutek. Nie widziałam obrazu, nie słyszałam dźwięku, czułam smutek. Kiedy się obudziłam, uczucie to stokrotnie się nasiliło.

Wyciągam dłoń i czuję leżącą obok mnie sylwetkę. Toby - myślę pełna nadziei. Szybko otwieram oczy i dociera do mnie, jak bardzo się myliłam. Spoglądam na Charlie i znów mam ochotę płakać. Przecież dawno tego nie robiłam...
Podnoszę się w poszukiwaniu telefonu. Robię to z taką pasją, że zbudzam przyjaciółkę. W chwili gdy znajduję komórkę, bezzastanowienia sprawdzam wiadomości. Ściska mnie w żołądku, kiedy orientuję się, że Toby nie próbował się ze mną skontaktować. Milion myśli przelatuje przez moją głowę. Wygrywa ta najsilniejsza - chcę znów spać. Mimo, że nawet w śnie czułam się źle, ta myśl wydaje mi się najbezpieczniejsza. Rzucam się gwałtownie na pozostałe tabletki, leżące na szafce nocnej od poprzedniego wieczora. Charlie widząc to, podnosi się szybko i uderza moją dłoń gwałtownym ruchem, przez co wysypuję środki nasenne.

- Tris! Co z tobą?! - krzyczy przyjaciółka, patrząc mi głęboko w oczy. - Wstań,  weź prysznic, pomaluj się i jedź do niego - radzi, podczas gdy ją wpatruję się w nasze wspólne zdjęcie na tapecie telefonu.

Kątem oka zauważam godzinę. Powinnam być w pracy już dłuższy czas, lecz nikt nawet mnie nie szuka. Czyżby Toby mnie wytłumaczył? Zastanawiam się, czy skłamał, że jestem chora, czy wręcz przeciwnie.  Może wyznał wszystkim prawdę i teraz każdy mnie nienawidzi? Mniejsza z tym, i tak nie mam zamiaru tam wracać.

Próbuję zgadnąć, o czym myśli Tobias. Chciałabym, żeby tęsknił za mną tak bardzo, jak ja za nim. A z drugiej strony marzę, aby jak najszybciej zapomniał o moim istnieniu. Zasługuje na kogoś, kto zasługuje na niego.

- Nie chcę - komentuję. - Nie zasługuję na niego. - Mam ochotę krzyczeć najgłośniej jak potrafię, ale ból gardła niepozwala mi nawet mówić głośniej niż zazwyczaj.

Charlie spogląda na mnie litościwie. Czuję się strasznie z myślą, że krzywdzę wszystkich dookoła, a moim najbliższym i tak jest mnie żal. Jestem jedną, wielką, chodzącą porażką.

- Cześć dziewczynki - wita nas mama, wchodząc radosnym krokiem do pokoju. Jej chęć zarażenia nas dobrym humorem mija, kiedy spogląda w moje oczy.

- Może pani uda się namówić Tris, aby spotkała się z Tobym - Charlie nadal nie ustępuje. Mama podchodzi do nas pewnym krokiem i siada na brzegu łóżka.

- Charlie ma rację. Zależy Ci na nim, walcz o niego! - wypowiada te słowa jak szyld reklamowy. "ZDROWE I PIĘKNE WŁOSY? TYLKO Z SZAMPONEM ZDROVIT!"

- To nie ma sensu. Boję się, że jeśli do niego pójdę on mi wybaczy - zaczynam tłumaczyć mój punkt widzenia.

- No chyba o to chodzi? - mówi pytająco przyjaciółka.

- Nie chcę, żeby był ze mną z litości. Nawet jeśli mi wybaczy, między nami nigdy nie będzie tak samo. Takich rzeczy się nie zapomina.

- Nie możesz myśleć tak pesymistycznie. Kochacie się - pociesza mnie mama.

- Każdy zasługuje na drugą szansę - dodaje Charlie. Skąd w tych kobietach taki optymizm?

- Chcę zacząć od nowa - informuję,  wyskakując pewnie z łóżka. - Tym razem tak naprawdę.

Nie cofnę czasu i nie pozwolę, aby przeszłość znów mnie dopadła.  Kocham Tobiasa i najmocniej w świecie chciałabym z nim być, ale nigdy nie wybaczę sobie tego, jak bardzo go zraniłam. Nie chcę, do końca życia widzieć w jego oczach żal.  Nie chcę być z kimś, kto już nigdy mi nie zaufa.

- Wyprowadzam się z wami - mówię pewnie. Myśl o przeprowadzce wpadła mi do głowy tak szybko, jak ją wypowiedziałam. Podobno spontaniczne decyzje są najlepsze.

- A co ze mną?! - Charlie pyta pretensjonalnie. Wiem, że tak na prawdę powstrzymuje się od śmiechu. Obie z mamą nie pierwszy raz patrzą na mnie tak, jakbym była niestabilna emocjonalnie. A może jestem?

- Będę cię odwiedzać - obiecuję. - Tutaj nigdy nie zapomnę o Mikeu. - spoglądam na mamę błagalnym wzrokiem. - O Tobym już w ogóle.

- Jasne, ale pod jednym warunkiem - mama wyciąga palec, jakby chciała mi nim pogrozić. Spoglądam na nią ze znakiem zapytania wymalowanym na czole. - Pójdziesz na terapię.

- I tak miałam taki zamiar - stwierdzam. - Sama nie potrafię już wytrzymać z własnymi myślami - dodaję, a kobiety wybuchają śmiechem. Ja również chichoczę, chociaż nie powiedziałam tego w formie żartu. Na prawdę mam siebie dość. 

- I skontaktujesz się z Tobym. Należy mu się chociaż jakieś pożegnanie - poucza mnie przyjaciółka. Wiem, że ma rację. Skrzywdziłam Tobiasa i jestem mu winna conajmniej przeprosiny. 

- Jeszcze nie teraz. Nie umiem spojrzeć mu w oczy. Poza tym on pewnie nawet nie chce mnie teraz widzieć. Sam stwiedził, że potrzebuje czasu.

- Zobaczysz, wrócicie do siebie.

- Mówi to Dana Owens, ta kobieta zawsze ma rację - stwierdza pewnie Charlie.

Chciałabym wierzyć, że Toby umiałby mi wybaczyć, ale nie mogę żyć z bezsensowną nadzieją. Już raz zniszczyłam swój związek przez tęsknotę za kimś, kto nie miał prawa wrócić. Czas poukładać wszystko na nowo. Tym razem bez Mike.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro