Ślicznotka (D&J)
Było późne, majowe popołudnie kiedy Dalia właśnie wychodziła z redakcji. Znowu musiała zostać dłużej, żeby skończyć artykuł, ale na odchodne oznajmiła szefowi, że jutro pracuje z domu. W dodatku przed chwilą dostała wiadomość od Jacka z prośbą, żeby zrobiła jakieś drobne zakupy. Nie było jej to na rękę, ale ostatecznie zaszła do Biedronki w drodze do domu.
Przechadzała się alejkami marketu i wrzucała do koszyka potrzebne rzeczy. W końcu dotarła do działu z alkoholami i wodzona na pokuszenie przeglądała półkę z winami.
– Dzień dobry, pani. – Usłyszała nagle po swojej prawej.
Kątem oka dojrzała, że ktoś stoi tuż obok niej. Obróciła twarz w stronę osobnika i przyglądała mu się chwilę z zastanowieniem. Ten niebieskooki, wysoki i przystojny blondyn kogoś jej przypominał, ale nie mogła skojarzyć kogo.
– Cześć, ślicznotko – powiedział mężczyzna i uśmiechnął się, a wtedy Dalia doznała olśnienia.
– Robert! – zawołała oszołomiona.
– Kopę lat, co, Dalia?
Dziewczyna odłożyła koszyk na podłogę i ochoczo uścisnęła mężczyznę, co równie chętnie odwzajemnił.
– Prawie dziesięć – odpowiedziała na jego poprzednie pytanie i odsunęła się na długość ramion. – Co u ciebie? – zapytała z autentycznym zaciekawieniem.
– Dużo się działo przez ten czas – rzucił krótko i podniósł prawa rękę, gdzie na serdecznym palcu lśniła złota obrączka.
– Ożeniłeś się? – zdziwiła się Dalia. – Dawno?
– Dwa lata temu.
– Masz dzieci?
– Jeszcze nie. Na razie nam się z tym nie spieszy. Wiesz, Dalia, teraz nie mam za bardzo czasu, ale może chciałabyś się spotkać któregoś dnia na kawkę, pogadać trochę?
– Właściwie, czemu nie? Bardzo chętnie.
– To może wymienimy się numerami i spiszemy albo zdzwonimy się jakoś na dniach? Miałbym czas w najbliższy piątek po południu lub w sobotę, co ty na to?
– Pewnie! – Dalia bardzo jasno wyraziła swój entuzjazm.
Wymienili się numerami, po czym Robert pożegnał się z nią i poszedł do kasy.
Dalia szybko dokończyła zakupy, udała się do kasy i migusiem wyleciała ze sklepu. Wyjęła z torebki telefon i wybrała numer do Mileny.
– Halo?
– Misty, słuchaj, ale akcja! – zawołała rozentuzjazmowana.
– Co się stało?
– Zgadnij kogo spotkałam w Biedrze.
– O matko, nie wiem – rzekła Milena po dłuższym zastanowieniu.
– Kogoś z dawnych lat – podpowiedziała Dalia. – Kogoś, kto miał dla mnie kiedyś ogromne znaczenie.
– Eee... Filip?
– Nie! Ale jesteś blisko.
– Chyba mi nie powiesz, że spotkałaś Roberta Bieleckiego?
– Bingo! – zawołała radośnie Dalia.
– O! – rzuciła Milena z zaskoczeniem. – Rozmawialiście?
– Króciutko, ale wymieniliśmy się numerami i może spotkamy się na kawkę, żeby sobie trochę pogadać. Misty... Ale z niego ciacho, o matko, wiek mu służy, naprawdę – zachwycała się Dalia.
– Jezu... Di... Serio? Przecież masz Jacka.
– No dobra, ale to nie oznacza, że nie mam prawa zachwycać się innymi przystojniakami.
– Swoim byłym – podkreśliła Milena.
– E tam, stare czasy, było, minęło. Ja mam chłopaka, a on ma żonę. Ale nie zmienia to faktu, że jest mega atrakcyjny.
– Serio chcesz się z nim spotkać?
– A czemu nie? – zdziwiła się Dalia.
– No... Bo po co spotykać się z byłym? A co na to Jacek?
– Nie wiem, bo jeszcze o niczym nie wie. Dopiero idę do domu.
– W sumie, to rób jak chcesz.
– Dobra, Misty, kończę, bo właśnie dochodzę do klatki. Paa! – Nie czekając na odpowiedź Dalia przerwała połączenie.
Otworzyła drzwi od klatki i pobiegła na trzecie piętro.
– Hej! – zawołała radośnie, wkraczając do salonu, zaraz po tym jak siatkę zostawiła w kuchni.
– Hej, diablico – przywitał się Jacek, objął Dalię w pasie i soczyście pocałował.
– Rozpakujesz zakupy, skarbie? Nie kupiłam dużo, bo trochę się wypłukałam z kasy ostatnio.
– Mogłaś napisać to bym ci coś pożyczył.
– Już i tak ci wiszę kilka stów – westchnęła Dalia.
– Konkretnie to pięć. Ale nie musisz ich oddawać. Moja propozycja z wspólnym kontem nadal jest aktualna – powiedział Jacek, wchodząc do kuchni
– Muszę i oddam. A z tym kontem to się wstrzymaj – oznajmiła Dalia, idąc za nim.
– Swoją drogą, zastanawia mnie na co ty wydajesz swój hajs, że ci go ciągle brakuje.
– Jak to na co? Na alkohol i narkotyki – zaśmiała się.
Wspólnie rozpakowywali skromne zakupy. Dalia już chciała powiedzieć mu o spotkaniu Roberta, ale zawahała się na chwilę, przypominając sobie rozmowę z Mileną.
– Jacek... – zaczęła.
– Hmm?
– Emm... Wiesz, spotkałam dziś w sklepie kogoś z dawnych lat i wymieniliśmy się numerami, żeby się umówić na spotkanie, pogadać, co tam się u nas działo przez ostatnie lata.
– Kogo spotkałaś? Koleżankę z podstawówki? – zainteresował się Jacek.
– Nie, Roberta.
– He? Jakiego Roberta?
– Noo... Roberta Bieleckiego. Mojego eks. Mówiłam ci o nim – powiedziała szybko Dalia.
Krzątała się przy blacie i czuła, ze Jacek intensywnie się w nią wpatruje.
– I chcesz mi powiedzieć, ze masz zamiar umówić się ze swoim byłym chłopakiem na ploteczki przy herbatce? – zapytał spokojnym tonem.
– No. Nie widziałam się z nim od naszego zerwania prawie dziesięć lat temu. Jestem ciekawa co u niego słychać. Chyba nie masz nic przeciwko, żebym się z nim spotkała?
– Nie, no coś ty. Absolutnie – rzekł ironicznie, jednak Dalia zdawała się nie wyczuwać tej ironii.
– Serio?
– No kurwa! Oczywiście, że mam. Nie będziesz się spotykała ze swoim byłym.
– Ale dlaczego?! – uniosła się. – Co w tym złego? On ma żonę, a ja mam ciebie. Chyba nie jesteś zazdrosny?
– Nie jestem zazdrosny. Po prostu uważam, że to głupie, bez sensu i strata czasu.
Dalia prychnęła.
– To mój czas i ze swoim czasem mogę robić co chcę. Nie rozumiem dlaczego tak cię boli, że poświęcę mu godzinę czy dwie.
– A jak ty byś się poczuła, jakbym ci oświadczył, że natknąłem się na swoja byłą i chcę się z nią umówić na spotkanie?
– Nie robiłabym z tego problemu. – Dalia wzruszyła ramionami. – W końcu to była, z którą już nic cię nie łączy. Jacek... – podeszła do niego i położyła dłonie na jego ramionach. – Robert to zamknięty temat. Od lat. Chcę się z nim spotkać czysto po koleżeńsku. Nie rób z tego dramy i okaż odrobinę zaufania, skarbie. Dobrze?
Jacek wpatrywał się w nią ze zmarszczonymi brwiami. Po chwili jednak westchnął głęboko i twarz mu się wygładziła.
– Okej – rzekł w końcu.
– Dziękuję – rzuciła i cmoknęła go w usta.
*
Dalia umówiła się z Robertem na sobotnie popołudnie w pobliskiej kawiarni. Właśnie szykowała się do wyjścia. Już ubrana wyszła z łazienki, przeszła do sypialni, gdzie stanęła przed dużym lustrem i zaczęła czesać swoje długie, czarne włosy.
– Chcesz iść tak ubrana? – zapytał Jacek z oburzeniem, stając w progu pokoju.
– No – rzekła swobodnie. – Coś nie tak?
Miała na sobie dopasowaną czarną bluzeczkę na ramiączkach i kolorową mini stylizowaną na ludową.
– Załóż spodnie i bardziej zabudowana bluzkę – powiedział stanowczo Jacek.
– Ochujałeś? – oburzyła się Dalia. – Na dworze jest ze trzydzieści stopni!
– Dwadzieścia cztery. Nie będziesz się tak ubierała dla tego zjeba.
– Przecież ja zawsze tak się ubieram. Do pracy i na zakupy też.
– Załóż. Spodnie – powtórzył powoli Jacek.
Dalia patrzyła na niego gniewnie i z oczu sypały jej się iskry.
– Naprawdę mi nie ufasz? Co ty sobie myślisz? Że spotykam się z nim, żeby mu wskoczyć na kutasa?
– Ufam ci, ale nie ufam temu typowi – odpowiedział spokojnie. – Przebierz się.
Dalia otworzyła usta, jakby chciała cos dodać, ale powstrzymała się i tylko mocno cisnęła szczotkę do włosów na łóżko.
– Dobrze, tato – warknęła i otworzyła szafę.
Wyjęła z niej granatowe jegginsy oraz zwykły biały T-shirt z nadrukiem i ostentacyjnie pokazała Jackowi.
– Approved – skinął.
*
Dalia, jak zwykle, dotarła na miejsce spotkania nieco spóźniona. Kiedy jednak znalazła się przed wejściem do kawiarni okazało się, ze Roberta jeszcze nie ma. Zerknęła w telefon, żeby skontrolować godzinę i przy okazji sprawdzić, czy nie ma od niego jakiejś wiadomości. Oczywiście, że była, z informacją, że spóźni się kilka minut.
Nie musiała jednak długo czekać, bo dosłownie minutę później pod kawiarnię zajechała czarna beemka i zatrzymała się na miejscu parkingowym kilka metrów od Dalii. Wysiadł z niej Robert w szpanerskich ray-banach na nosie i z szerokim uśmiechem pomachał Dalii.
– Hej, mam nadzieję, że nie czekasz długo – powiedział na powitanie i od razu bezceremonialnie cmoknął ją w policzek.
– Nie, właściwie też się trochę spóźniłam. Niezła fura.
– Dzięki. Mam w planach zmienić ją w tym roku na coś lepszego.
– Coś lepszego? – zdziwiła się dziewczyna. – Chyba nieźle ci się powodzi?
– Nie narzekam – uśmiechnął się. – Wejdziemy? – otworzył drzwi i gestem zaprosił Dalię do środka.
Zajęli stolik i sięgnęli po menu, a po chwili kelnerka przyjęła od nich zamówienie.
– Opowiadaj co u ciebie – rzuciła Dalia.
Nie musiała dwa razy powtarzać, bo Robert od razu ochoczo zabrał się za streszczanie jej ostatnich dziesięciu lat swojego życia. Dowiedziała się, że jego żona ma na imię Magda, jest znaną influencerką modową i od razu zaczął pokazywać jej zdjęcia na Instagramie. Wspomniał, że teść jest prezesem firmy spedycyjnej, w której również on sam pracuje na kierowniczym stanowisku. Nie omieszkał napomknąć, że ma ogromny dom w Puszczykowie (ich gosposia piecze pyszne ciasta), co roku jeździ na narty do Austrii, a w tym roku postanowili z żoną pojechać na Malediwy, żeby mogła zrobić trochę zdjęć w pięknym plenerze. Gadał dobrą godzinę tylko o sobie, na co Dalia jedynie odpowiadała półsłówkami, albo udawanymi zachwytami, bo z minuty na minutę czuła się jakby spotkali się tylko po to, żeby mogła dowiedzieć się, jak dobrze mu się powodzi.
– Ale gadamy ciągle o mnie. Lepiej powiedz co u ciebie? Czym się zajmujesz?
– Skończyłam dziennikarstwo i pracuję w redakcji „Princess", taki portal dla kobiet, gazetę papierową też wydajemy. Piszę głównie teksty o psychologii, bo się tym interesuję, prowadzę kącik porad i czasem przeprowadzam wywiady ze znanymi osobami.
– Aha, fajnie – przerwał jej Robert, zanim zdążyła opowiedzieć więcej. – Mówiłaś, że masz chłopaka. Długo jesteście razem? – zmienił temat.
– Pięć lat, ale znamy się dłużej.
– Mieszkacie razem?
– Tak.
– Gdzie dokładnie?
– Emm... Na Dębcu. Nie wiem czemu cię to tak...
– Starszy jest od ciebie? Czym się zajmuje? – przerwał jej Robert.
– Jest cztery lata starszy – odpowiedziała automatycznie. – Pracuje w IT.
– To pewnie dużo zarabia w tej branży, co? Programuje?
– Emm... Wiesz, może zostawmy Jacka w spokoju i pogadajmy o mnie – ucięła Dalia.
– Jak sobie życzysz, ślicznotko. Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje?
– Niestety nie na Malediwy, ale pewnie nad nasze morze...
Nagle rozdzwoniła się komórka Roberta i Dalia umilkła. Przeprosił ją, ale i tak odebrał telefon. Wdał się w dłuższą rozmowę, a Dalia poczuła się w tym momencie kompletnie nie na miejscu. Już miała ochotę wstać i wyjść, kiedy Robert pożegnał się ze swoim rozmówcą i odłożył telefon.
– Wiesz co, Robcio... Już trochę późno się zrobiło, muszę spadać, bo miałam jeszcze po drodze podjechać do siostry, wziąć coś od niej. Zbieram się.
– Och, szkoda, bo bardzo miło się rozmawiało – uśmiechnął się do niej i pogłaskał po dłoni, którą trzymała na blacie stolika. Cofnęła rękę i wstała od stolika.
– Dzięki za miłe spotkanie. Trzymaj się – rzuciła i już chciała zrobić krok w stronę drzwi, ale mężczyzna ją zatrzymał.
– Zaczekaj, odprowadzę cię – rzekł.
Rzucił na blat stolika banknot stuzłotowy i wyszedł z Dalią na zewnątrz.
– Może cię odwiozę? – zaproponował.
– Nie, dzięki. Pojadę tramwajem. Nie fatyguj się.
– Ale to żaden problem.
– Dziękuję, poradzę sobie. – Dalia chciała jak najszybciej uwolnić się od Roberta, bo czuła się już przytłoczona jego towarzystwem.
– W każdym razie cieszę się, że chciałaś się spotkać, ślicznotko. Było bardzo miło – przysunął się do niej bardzo blisko, objął w pasie i pochylił.
Dalia uskoczyła w ostatnim momencie, zanim Robert zdążył pocałować ją w usta.
– Co ty robisz? – zapytała z oburzeniem.
– Wiesz, mała... – rzekł niskim tonem. – Jakbyś kiedyś chciała spotkać się w innym kontekście to dzwoń.
– Ekhm... Słucham? Chyba żartujesz... – Obróciła się na piecie i natychmiast odeszła.
– Dalia! – zawołał za nią, ale nawet się nie odwróciła.
Idąc na przystanek czuła się jak głupia gówniara, bo Robert chyba właśnie tak ją potraktował, licząc na to, że jej zaimponuje, a ona będzie się nim zachwycała i da się zbałamucić jak jakaś naiwniara.
Kiedy dotarła do domu już nieco ochłonęła, ale i tak wymęczyło ją to spotkanie i czuła, że tylko zmarnowała czas.
– Hej, już jestem – oświadczyła, wchodząc do salonu.
Jacek siedział przy komputerze i stukał w klawiaturę.
– Hej, diablico. I jak było? – zapytał, spoglądając na Dalię.
Westchnęła i wzruszyła ramionami.
– Miałeś rację. Strata czasu. Gówno w złotym papierku.
– Ale chyba nie zachował się w stosunku do ciebie jakoś niewłaściwie? – zapytał podejrzliwie Jacek.
– Nie. – Dalia machnęła ręką. Darowała sobie uwagę o niedwuznacznej propozycji od Roberta, żeby niepotrzebnie nie denerwować Jacka. – To po prostu zapatrzony w siebie buc, który lubi się przechwalać.
– To znaczy, że więcej się z nim nie spotkasz?
– Możesz spać spokojnie. Jest coś do jedzenia?
– Zamówiłem pizzę, powinna być za piętnaście minut.
– Super. Przebiorę się – oznajmiła Dalia i zniknęła w sypialni.
***
D - 26 l.
J - 30 l.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro