Po zielonej trawce (D&J)
Było późne, sierpniowe popołudnie, kiedy Dalia siedziała sama w domu i czekała na Jacka. Liliana była u koleżanki i miała tam przenocować, a rodzice pojechali na krótki, kilkudniowy urlop, więc Dalia miała cały dom dla siebie, co najmniej do jutrzejszego popołudnia. Leżała w salonie na kanapie i przerzucała kanały w telewizorze, coraz bardziej się niecierpliwiąc, bo Jacek znowu się spóźniał i odnosiła wrażenie, że robi to specjalnie.
Już miała do niego dzwonić, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Niespiesznie wstała, poprawiła włosy i podeszła otworzyć.
- Cześć, diabełku - mruknął Jacek, nonszalancko opierając się o mur koło drzwi.
- Czy ty zawsze musisz się spóźniać?
- Zupełnie jak ty - uśmiechnął się. - Widzisz, ile nas łączy? - dodał i wszedł do środka.
Bezceremonialnie rozsiadł się, jakby był u siebie.
- To co robimy? - zapytał i poklepał miejsce obok, zachęcając Dalię, żeby usiadła.
Podeszła do kanapy i wyjęła coś z kieszeni swoich mikroskopijnych szortów. Pomachała Jackowi przed oczami małą torebeczką strunową.
- To zioło? - zdziwił się. - Skąd to masz?
- Twój brat mi załatwił - oznajmiła i rzuciła towar na stolik przed kanapą.
- Antek?
- Nie, Stachu - odparła ironicznie i usiadła obok. - Oczywiście, że Antek.
- Ale jak to? Tak po prostu dał ci gieta zioła, czy ile tam masz?
- Nie. Zapłaciłam za to.
- Pieniędzmi?
Dalia obrzuciła go takim spojrzeniem, jakby właśnie ją obraził.
- Nie. Zrobiłam mu loda - powiedziała poważnie.
Na widok miny Jacka parsknęła śmiechem.
- No kurwa, Jacek... Oczywiście, że mu zapłaciłam. Pieniędzmi - powiedziała i pokręciła głową z dezaprobatą. - Czy ty masz mnie za jakiegoś szona co się puszcza za dragi? Z twoim bratem, a moim szwagrem? Chryste...
- Nie. Po prostu... - nie wiedział co odpowiedzieć.
- To czemu pytasz, czy zapłaciłam pieniędzmi?
Jacek tylko wzruszył ramionami. Dalia sięgnęła do półeczki pod stolikiem i wyciągnęła stamtąd bletki, filtry, torebeczkę tytoniu, młynek i zapalniczkę.
- To też masz od niego? - zapytał Jacek.
- Tylko młynek. Dostałam w spadku. Resztę sama sobie kupiłam.
- Jeszcze mi pewnie powiesz, że zaraz sama blanta skręcisz?
- Of course. W tym też Antoni maczał palce, bo to on mnie nauczył.
- No nieźle... W takim razie pokaż co potrafisz.
Dalia wzięła się za robienie skręta i niebawem podała gotowego Jackowi.
- No, całkiem ładny - skomentował.
- To chodź, spalimy go w ogrodzie - rzekła, wstała z kanapy i skierowała się do drzwi prowadzących na ogród na tyłach domu.
Kiedy wyszli na dwór owiał ich przyjemny, letni wiaterek. Nie było upalnie, a wręcz idealnie, żeby posiedzieć na zewnątrz. Dalia zgarnęła koc leżący na plastikowym krześle, rozłożyła go na trawie i od razu na nim usiadła, a Jacek usiadł obok niej. Podała mu zapalniczkę, a on wsunął skręta do ust i odpalił. Zaciągnął się kilka razy i podał Dalii.
Kiedy spalili całego, oboje wyciągnęli się na kocu i w ciszy wpatrywali się w niewielkie chmury sunące po błękitnym niebie. Leżeli tak długo w bezruchu, aż w końcu Dalia obróciła się na bok i zarzuciła na Jacka jedną rękę i nogę. Zamknął oczy i bardzo powoli głaskał ją po udzie.
- Roksana - wypalił nagle bez kontekstu.
- Co? - zapytała Dalia, takim tonem jakby się dopiero obudziła.
- Tak miała na imię laska, która mnie rozprawiczyła.
Dalia podniosła się na łokciu i wpatrywała się w niego z rozbawieniem.
- Jezu, ale ci się z dupy przypomniało - stwierdziła i zaśmiała się.
- Nie wiem czemu... Pytałaś mnie o to kiedyś.
- No. Jak chcesz o tym opowiedzieć, to zamieniam się w słuch. Czuję, że to będzie mocna historia - oznajmiła Dalia i roześmiała się.
- Nie wiem, czy mocna. Raczej trochę... dziwna - zastanowił się Jacek.
- Omg, już mi się podoba. - Dalia dużo samozaparcia wkładała w to, żeby nie wybuchnąć śmiechem. - No to co tam z tą Roksaną?
Jacek głośno wypuścił powietrze.
- Jaaa... To było dwanaście lat temu... Też w sierpniu. Ona była Antka koleżanką z klasy.
- Ha! Mówiłam, że podebrałeś mu dziewczynę! - zawołała Dalia.
- Nie. Nie byli parą. Kumplowali się tylko. Bywała u nas na chacie, jak mieli jakieś projekty grupowe, czy jak Antek robił domówki. Wtedy... Już byli po zakończeniu liceum, te najdłuższe wakacje przed studiami. Antek zorganizował grilla i zaprosił paczkę znajomych. Starych akurat nie było, pojechali do Ustki i wzięli Stacha ze sobą. Ja czułem się już za stary żeby z nimi jeździć.
- Za stary? Ile miałeś lat? Z tego co pamiętam mówiłeś, ze czternaście.
- No tak - potwierdził. - Wolałem poimprezować ze starszym bratem i jego znajomymi.
- I skończyło się na tym, że cię starsza laska wyruchała - rzuciła Dalia i roześmiała się.
Jacek też się zaśmiał.
- No... Ale nie żałuję. Chociaż to było trochę dziwne. I odrobinę niezręczne, w sumie.
- Okej. To powiedz jak do tego doszło - ponaglała Dalia.
- Siedziałem z ekipą w ogrodzie do późna. Musiałem zadowolić się tylko jednym browarem, bo Antek pilnował, żebym nie pił więcej.
- Ale Roksany nie upilnował - wtrąciła Dalia i parsknęła śmiechem.
- Cicho, bo ci nie opowiem. No więc siedziałem z nimi dosyć długo, ale w końcu mi się znudziło i poszedłem do swojego pokoju. W ogóle jak tam byłem z nimi, to Roksi zdążyła się już mocno wstawić i rzucała w moja stronę różne... komentarze. Dwuznaczne. Takie bardzo bezpośrednie.
- O my gosh... A ona wiedziała ile masz lat?
- Mhm. Część ludzi była raczej zmieszana, ale mi w chuj imponowało, że Roksi do mnie zarywa. Fajnie mi się z nią gadało. No ale potem poszedłem do pokoju, a oni jeszcze się tam bawili. Jakieś pół godziny później usłyszałem, że ktoś kreci się na schodach. To była Roksana w towarzystwie innej koleżanki. Tamta miała odprowadzić Roksi do pokoju Antka, bo trochę się zmęczyła i chciała się położyć. Właściwie, to była nieźle najebana. Ta koleżanka zostawiła ją na schodach, bo Roksi stwierdziła, że sobie poradzi. Zauważyła, że stoję w drzwiach swojego pokoju i zapytała czy może wbić do mnie. No to pozwoliłem jej i rozwaliła się w moim łóżku.
- Ale chyba nie poszła spać? - dopytywała Dalia.
- Jakby poszła spać, to by do niczego nie doszło - skwitował Jacek. - Powiedziała, żebym się z nią położył.
- I skorzystałeś z okazji - dokończyła Dalia.
- Oczywiście. Najpierw tylko leżeliśmy, ale po chwili zaczęła się przytulać. Potem doszły pocałunki i macanki, a moment później już nie mieliśmy na sobie ubrań.
- Nieźle - skomentowała Dalia wyszczerzona od ucha do ucha.
- Powiedziała, że bez gumy nie opcji - kontynuował dalej Jacek. - A ja bardzo chciałem, żeby była opcja. Jak możesz się domyślać nie byłem w posiadaniu kondomów, więc wbiłem do pokoju Antka i zrobiłem mu Armagedon chyba we wszystkich szufladach, ale gumy w końcu znalazłem.
- I co? Nie pokapował się, że mu podprowadziłeś?
- Pytał później czego szukałem, więc coś zmyśliłem. Nie wiem czy zauważył, że mu zniknął jeden kondom, ale jeśli tak, to nic nie powiedział.
- No dobra, a co dalej z tą Roksaną?
- Próbowałem założyć gumę, ale tak średnio mi szło, więc Roksi chciała mi pomóc, ale była trochę pijana, było ciemno, także możesz sobie wyobrazić...
- Ahaha! - zaśmiała się Dalia. - Normalnie widzę tę scenę - zamknęła oczy i znów się zaśmiała.
- No i jak już udało się uporać z gumą, to to była w sumie szybka akcja.
- O jaaa... Pięć sekund?
- Może z dziesięć - odpowiedział Jacek po krótkim zastanowieniu.
- Masakra - rzekła Dalia z rozbawieniem. - Nie wiem czy bardziej współczuć tobie, czy Roksanie.
- Nikomu - rzucił Jacek, spoglądając na nią. - Mi było dobrze, a Roksi potem użyła mnie sobie w inny sposób.
- Nie wnikam, choć domyślam się jak - zachichotała Dalia.
- Także oboje byliśmy względnie zadowoleni.
- A potem nastał niezręczny poranek - podsunęła Dalia.
- Wcale nie aż tak niezręczny. - Jacek wzruszył ramionami. - Chociaż Roksi prosiła mnie, żebym nikomu o tym nie mówił. Wydaje mi się, że chodziło jej o mój wiek. To było jakieś pięć miesięcy przed moimi piętnastymi urodzinami, więc wiesz... Zresztą, nikomu o tym nie powiedziałem. Właściwie jesteś pierwszą osobą, z którą o tym rozmawiam.
- Wow, serio? - zapytała, a on przytaknął. - Ty to masz przygody, Jacek.
- Taa... - mruknął. - Weź mi nie mów... Stachu i Antek pewnie do dziś żyją w przekonaniu, że ruchałem naszą ciotkę.
- Że co robiłeś? - Dalia spojrzała na niego wielkimi oczami, po czym parsknęła śmiechem.
- No właśnie... - skwitował Jacek. - Alicja jest dalszą kuzynką naszej matki. Lubi mnie, a ja lubię ją. Jest po czterdziestce i niezły z niej milfik. I ci debile, moi bracia, uznali, że skoro spędzałem z nią dużo czasu, to zapewne regularnie ją ruchałem.
- Ej, ale ruchałeś ją? - zapytała Dalia z dziką ciekawością w głosie.
- A jak myślisz?
- Mam być szczera?
Jacek westchnął głośno.
- Ja nie wiem... Wy wszyscy macie mnie chyba za jakiegoś pojeba.
- No może trochę - zaśmiała się Dalia. - Ale za to jesteś najfajniejszym pojebem jakiego znam. I jedynym na jakiego zawsze mam ochotę. Najzabawniejszym, najprzystojniejszym, najinteligentniejszym i w ogóle wszystko naj.
- Gadaj, gdzie jest Dalia? Zeżarłaś ją?! - rzucił żartobliwie.
- A propos żarcia, to właśnie mi gastro wjeżdża.
- Noo... wciągnąłbym coś słodkiego.
- Jaceeeek - powiedziała Dalia przymilnym tonem. - A pójdziesz do kuchni? Tam na blacie są uszykowane łakocie.
Jacek spojrzał w stronę drzwi.
- Do kuchni jest z pięć kilometrów...
- Noooo iiiiidź - miauczała Dalia i trącała go w ramię. - Iiiidź.
Jacek najpierw podniósł się na łokciach, potem usiadł, a zanim wstał minęło kilka kolejnych sekund.
- Jakbym nie wrócił w ciągu pięciu minut to przyjdź, bo to będzie oznaczało, że siedzę na kanapie i sam wszystko wpierdalam.
- Wierzę w ciebie - mruknęła Dalia i wyciągnęła się na kocu.
Po minucie Jacek jednak wrócił i rzucił wszystkie słodycze na koc, a Dalia rzuciła się na słodycze.
- Wiesz jakich ludzi najbardziej kocham? - zapytała Jacka, odwijając papierek z batona.
- No jakich?
- Takich, którzy przynoszą mi słodycze na gastrofazę - wyjaśniła i wgryzła się w batona.
***
D - 22l. , J - 26 l.
*obrazek wygenerowany przez AI
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro