Gorączka przedślubna (M&S)
Misty otworzyła drzwi do pokoju Dalii i Jacka, rzuciła krótkie „cześć" do dziewczyn i zabezpieczoną w folię sukienkę zawiesiła na haczyku w przedsionku hotelowego pokoju.
– Jak nastrój? – zapytała ją Dalia, czesząc swoje długie czarne włosy, które przed chwilą Paula pieczołowicie prostowała.
– Lekki stresik, ale poza tym okej – westchnęła Misty i przysiadła na łóżku.
Zostały dwie godziny do ślubu. Dalia zaoferowała, że zrobi jej piękny, ślubny makijaż, a z racji, że była specjalistką od mejkapu, Misty postanowiła oddać się w jej ręce.
Siedziały teraz we trzy, ona, Dalia i Paula w pokoju w hotelu wynajętym dla gości, gdzie mieli nocować po weselu. Misty i Stachu mieli pokój tuż obok, ale teraz był okupowany przez męską część rodziny Ostrowskich, więc panna młoda ostatnie przygotowania miała odbyć tutaj, pod czujnym okiem swojej świadkowej.
– Siadaj tu. – Dalia wysunęła na środek pokoiku jedno z dwóch krzeseł i wskazała je Misty.
Dziewczyna posłusznie zajęła miejsce i poprawiła swoje sięgające ramion włosy w odcieniu ciemnego karmelu. Przeszło rok temu podjęła decyzję, że jednak zapuści trochę włosy, żeby na swoim ślubie prezentować się idealnie. Teraz, podkręcone w delikatne fale, układały się miękko wokół jej twarzy.
– Najpierw zrobię ci zajebistą maseczkę – rzekła Dalia, rozcinając foliowe opakowanie. – Będziesz miała po tym buzię jak pupcia niemowlaka. Sama korzystałam z niej jakiś czas temu i powiem ci, że efekt jest powalający. – Wydobyła z opakowania nasączoną płynem maskę i ostrożnie ułożyła ją na twarzy przyjaciółki.
– A masz tego więcej? – zapytała Paula.
– To ostatnia, niestety – westchnęła Dalia. – Te maseczki są cholernie drogie i rzadko je zamawiam, ale muszę przyznać, że są warte swojej ceny.
– Jak długo mam z tym siedzieć? – zapytała Misty, trochę niewyraźnie, starając się jak najmniej poruszać ustami.
– Piętnaście minut, skarbie. W tym czasie akurat zajmę się buźką Pauli.
Dalia sięgnęła po swoją ogromną kosmetyczkę i kuferek z kosmetykami do makijażu i z zapałem malowała twarz Pauliny.
– Dalia – odezwała się Misty po trzech minutach. – To normalne, że twarz mnie piecze?
– Możesz czuć mrowienie. To dobrze, to znaczy, że maseczka działa.
Misty na moment to uspokoiło, ale miała dziwne wrażenie, że z minuty na minutę pieczenie przybiera na sile. W dodatku cała twarz zaczynała ją powoli swędzieć. Czuła okropny dyskomfort i intensywnie mrugała oczami starając się rozgonić nabiegające do nich łzy. Kiedy myślała, że dłużej już nie wytrzyma i zaraz zerwie z twarzy tę maskę, podeszła do niej Dalia.
– Dobra, styka. Można ściągać – powiedziała i delikatnie zdjęła z twarzy Misty wilgotny materiał. – O, kurwa! – zawołała, a na jej twarzy malowało się przerażenie.
– Co jest? – zapytała Misty spanikowanym tonem i dotknęła dłońmi twarzy.
Tętno wyraźnie jej przyspieszyło, kiedy pod palcami poczuła na policzkach jakieś dziwne grudki.
– Rany boskie! – zawołała Paula, podszedłszy do dziewczyn.
– Co się stało?! – Misty zerwała się z krzesła. – Gdzie lusterko?!
Nie czekając na odpowiedź pobiegła do łazienki, a po sekundzie dziewczyny usłyszały dochodzący stamtąd wrzask. Jej twarz pokryta była gęstą, grudkowatą i wściekle czerwoną wysypką. Nos, policzki i czoło miała upstrzone w zlewające się ze sobą plamy.
– Co ty mi zrobiłaś?! – Wróciła do pokoju i obrzuciła Dalię morderczym spojrzeniem.
– Jezu, Misty! Chyba masz jakąś alergię! Przysięgam, że nie miałam pojęcia, że tak się może stać! Sama korzystałam z tej maseczki kilka tygodni temu i wszystko było okej – tłumaczyła się Dalia.
– Za dwie godziny wychodzę za mąż! Nie mogę tak wyglądać! – spanikowany głos Misty był o dobre dwa tony wyższy niż normalnie.
– Spokojnie, skarbie. – Dalia starała się zachować zimną krew. – Zaraz to zamaskujemy, nic nie będzie widać, a później pewnie samo zejdzie. Siadaj tu, zaraz cię tak umaluję, że nikt się nie zorientuje.
Misty próbowała się uspokoić i oddychając głęboko usiadła na krześle. Dalia wydobyła z kuferka wszystkie kryjące podkłady i sprawdzała, który najlepiej zakryje wysypkę.
– Dobra, gotowe – powiedziała po dwudziestu minutach, ale w jej głosie nie było słychać zwyczajowego entuzjazmu i dumy ze swojego dzieła.
Misty spojrzała w lustro.
– Chyba żartujesz! – wrzasnęła wściekła, przyglądając się swojemu odbiciu ze zmarszczonym czołem.
– Daj spokój, nie jest tak źle – powiedziała niepewnie Dalia.
– Jest tragicznie – skomentowała Paula. – Przecież ona wygląda jak Lion w białej czekoladzie. – Jej komentarz byłby nawet zabawny, gdyby nie powaga sytuacji.
– Mam na twarzy tonę szpachli, a te grudy i tak widać – jęknęła Misty, a w oczach już miała łzy.
Usiadła zrezygnowana na łóżku, ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się na cały głos.
– Jezu... Misty, przepraszam. – Dalia usiadła obok i objęła ją ramionami. – Nie miałam pojęcia, że to się tak skończy. Przepraszam, skarbie. – Sama była bliska łez.
– Słuchajcie, musimy to jakoś ogarnąć, bo nie zostało już dużo czasu – przypomniała im Paula. – Misty, zmyj tę szpachlę i zaraz pomyślimy.
Misty odepchnęła od siebie Dalię i poszła do łazienki. Kiedy wróciła, z już oczyszczoną buzią, wyglądała jak siedem nieszczęść. Nie dosyć, że od tarcia ręcznikiem wysypka stała się jeszcze bardziej widoczna to jej oczy były czerwone i spuchnięte od płaczu.
– Nie będzie żadnego ślubu – powiedziała Misty poważnie, pociągając nosem.
– Co?! – zawołały jednocześnie Dalia i Paulina.
– Ślub odwołany! – wrzasnęła i znowu wybuchła płaczem. Rzuciła się na łóżko i zakryła twarz narzutą.
– Misty, weź nie świruj – powiedziała stanowczo Dalia. – Dawaj, zaraz cię ogarniemy i będziesz wyglądać jak milion dolarów.
– Ślubu nie będzie! – wrzasnęła spod narzuty. – Idźcie stąd! – dodała groźnie, wychylając głowę spod okrycia.
– Misty, wiemy, że jesteś zestresowana, ale uspokój się, proszę. – Paula podeszła do niej i położyła jej rękę na plecach. – Oddychaj, będzie dobrze.
– Nie będzie! – zawyła Misty. – Wynocha! Nie ma ślubu! Zostawcie mnie!
Płakała głośno i nie chciała słuchać żadnych głosów rozsądku. Dalia i Paulina stały bezradne obok i nie bardzo wiedziały co robić.
– Dobra, idziemy po wsparcie – zdecydowała w końcu Dalia i wyciągnęła Paulę z pokoju.
Zapukała do drzwi pokoju obok, a po chwili otworzył jej Jacek.
– Co tam? – zapytał. – Stało się coś? – uniósł brwi, widząc grobowe miny dziewczyn.
Dalia pokręciła głową i minęła go w progu, wchodząc do pokoju.
– Czy jest na sali lekarz? – zapytała głośno.
Stachu i Antek momentalnie spojrzeli w jej stronę, obaj mieli już na sobie garnitury.
– Co się stało? – zapytał na luzie Stachu.
– Misty odjebało – wyjaśniła krótko Dalia. – Chce odwołać ślub.
– Co? – Wysoko uniósł brwi. – Dlaczego? – Jego ton wciąż był zaskakująco spokojny.
– Przez Dalię – dopowiedziała Paula i od razu kontynuowała wyjaśnienia. – Dalia zrobiła jej jakąś super duper maseczkę i okazało się, że Misty dostała ciężkiej reakcji alergicznej. Twarz ma całą w grudkowatych plamach. Dalia starała się jakoś to przykryć makijażem, ale wyszło jeszcze gorzej i teraz Misty leży i ryczy i oświadczyła, że ślubu nie będzie, więc musisz tam iść i ugasić pożar.
Stachu chwilę wpatrywał się w Paulę, przetrawiając jej słowa. Potem spojrzał na Dalię i zacisnął usta w cienką linię, kręcąc głową z dezaprobatą.
– No co?! – oburzyła się. – Skąd mogłam wiedzieć?
– Dobra, idę do niej – zdecydował Stachu i ruszył w stronę drzwi.
– Ale ślub się odbędzie, prawda? – zapytała za nim Dalia.
– Nie ma opcji, żeby się nie odbył – rzucił i wyszedł z pokoju.
Przeszedł kawałek korytarzem i nie pukając, otworzył sąsiednie drzwi.
– Mimi... – rzekł miękko, wchodząc do pokoju.
– Nie patrz na mnie! – zawołała Misty i sięgnęła po zwisający z krzesła ręcznik, po czym zasłoniła sobie nim twarz.
Leżała skulona na łóżku, więc Stachu podszedł bliżej i usiadł obok niej.
– Co to za akcja z tą maseczką? – zapytał, jednocześnie łapiąc Misty za ramiona i podniósł do pozycji siedzącej.
Nie opierała się, ale wciąż kurczowo trzymała ręcznik przy twarzy.
– Wyglądam okropnie, nie mogę iść tak do ślubuuu... – zawyła niewyraźnie.
Stachu złapał ją za ręce i próbował odsunąć je od jej twarzy wraz z ręcznikiem. Z początku się opierała, ale w końcu odpuściła. Przygryzała dolną wargę, żeby znowu nie wybuchnąć płaczem i nerwowo tarmosiła w dłoniach ręcznik. Stachu złapał w dłonie jej twarz i uniósł nieco w górę jej spuszczoną głowę.
– Kochanie... – zaczął. – Ślub za półtorej godziny – oznajmił stanowczo.
Przyglądał się jej twarzy, a ona spuściła wzrok, starając się uniknąć jego spojrzenia.
– Musimy przełożyć ten ślub – mruknęła.
– Nie. Ślub za półtorej godziny. Nic nie będziemy przekładać.
– Ale moja twarz...
– Z wysypką, spuchnięta czy zaczerwieniona, twoja twarz zawsze jest piękna. Nic tego nie zmieni i nic nie zepsuje nam dzisiejszego dnia, okej?
– Nie mogę tak pozować do zdjęć. Wyglądam paskudnie.
– Słaby argument, zdjęcia można wyretuszować – uśmiechnął się Stachu.
– Stasiu... Naprawdę... Ja nie mogę tak... Musimy to przełożyć...
– Możesz – odpowiedział i przeczesał dłonią jej włosy.
– Ale... – Stachu położył palec na jej ustach.
– Ćsiii... Nic nie mów. Przede wszystkim uspokój się. Oddychaj.
Misty trochę odpuściła i starała się jakoś zapanować nad swoimi rozdygotanymi nerwami.
– Zamknij oczy – powiedział Stachu.
Spojrzała na niego trochę zaskoczona, ale posłuchała. Zamknęła oczy i poczuła, że on delikatnie łapie ją za rękę, a po chwili usłyszała, że coś nuci. Brzmiało to dziwnie znajomo, a kiedy zaczął śpiewać od razu rozpoznała piosenkę. Uśmiechnęła się delikatnie, nie otwierając oczu i słuchała jego cudownego głosu, czując jak po klatce piersiowej rozchodzi jej się przyjemne ciepło. Przez chwilę pomyślała, że szkoda, że nie wziął ze sobą gitary, ale jego śpiew nawet bez muzyki był perfekcyjny i działał na nią niesamowicie kojąco.
Kiedy zaczął śpiewać refren rozsunęła powieki i trafiła wprost na wpatrujące się w nią piękne, ciemnobrązowe oczy.
"When I see your face
There's not a thing that I would change
'Cause you're amazing
Just the way you are
And when you smile
The whole world stops and stares for a while
'Cause girl, you're amazing
Just the way you are"
Stachu śpiewał dalej a ona powoli czuła, że już się uspokaja, że wszystko jest w porządku, że za chwilę wezmą ślub, że wszystko będzie piękne i idealne. Delikatnie ściskała jego dłoń i nie odrywała od niego wzroku aż do końca piosenki.
Kiedy zamilkł czuła, że coś ściska ją w gardle. Wzięła głębszy wdech i zamrugała kilka razy odganiając wzruszenie, które bardzo często łapało ją za serce, kiedy dla niej śpiewał.
– Już? Jest okej? – zapytał, głaskając ją po policzku.
– Jest okej – odpowiedziała cicho.
– Mnie też stresuje cały ten ślub – przyznał.
– W ogóle nie wyglądasz na zestresowanego. Zresztą, już ci kiedyś mówiłam, że dopóki nie powiesz, że się stresujesz to nie widać tego po tobie wcale. Zazdroszczę ci tego.
– To może jakiś szybki numerek na odstresowanie? – zaproponował Stachu, patrząc na Misty zmrużonymi oczami i szelmowskim uśmieszkiem, na co ona się roześmiała.
– Ej, ale nie możemy się bzykać przed ślubem – powiedziała, przybierając poważny ton.
– Hmm... – Stachu udawał, że nad czymś się zastanawia. – Ups... Chyba powinnaś mi to powiedzieć sześć lat temu – dodał równie poważnym tonem, ale dało się wyczuć nutkę ironii w jego tonie.
– I co? Zastosowałbyś się?
– A ty?
– No coś ty... – mruknęła, złapała go za kark i przyciągnęła do siebie, wyciskając na jego ustach soczystego całusa.
Stachu nie pozostał jej obojętny, bo z zapałem oddał i pogłębił pocałunek, napierając na nią tak, że była zmuszona się położyć. Po chwili przesunął usta na jej szyję, a rękę wsunął pod jej T-shirt, dotykając zachłannie jej ciała.
– Nie rozpędzaj się... – powiedziała Misty, gdy poczuła, że odpiął guzik jej spodni i właśnie rozsuwa rozporek. – Muszę się ogarnąć, nie mamy czasu – podniosła się na łokciach.
Stachu mruknął przeciągle, a minę miał taką, jakby Misty właśnie przerwała mu dobrą zabawę.
– No niech ci będzie – rzekł trochę zniecierpliwionym tonem. – Dokończymy w noc poślubną.
– Tak? A co będziemy robić? – zapytała kokieteryjnie.
– Wszystko czego pani sobie zażyczy – odpowiedział szeptem.
– To będzie długa lista życzeń – zaśmiała się.
– Do usług, aniołku – rzucił i znowu zaczął ją namiętnie całować, jednak przerwał tak samo niespodziewanie.
Podniósł się z łóżka i poprawił marynarkę.
– Dobra, jak zauważyłaś wcześniej, nie mamy za dużo czasu, więc wołam Dalię, żeby pomogła ci się ogarnąć i widzimy się za chwilę.
– Jeszcze tylko jeden buziak – powiedziała Misty prawie błagalnie.
Stachu pochylił się nad nią tak blisko, że ich usta prawie się zetknęły.
– Nabrałaś apetytu? – zapytał seksownym szeptem.
– Zawsze mam na ciebie apetyt – odpowiedziała i już chciała go objąć, ale odsunął się szybko. – Doprowadzasz mnie do obłędu – pokręciła głową z dezaprobatą.
– Do później, aniołku – puścił oczko, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
Misty w obłędnie cudownym nastroju siedziała po turecku na łóżku i maślanym wzrokiem gapiła się w drzwi, za którymi przed chwilą zniknął Stachu. Jakąś minutę później do pokoju weszły Dalia i Paulina.
– Nie wiem co on ci zrobił, ale podziałało – powiedziała z uśmiechem Dalia, widząc rozanieloną minę Misty.
Od razu podeszła do przyjaciółki i usiadła obok na łóżku, przypatrując się jej uważnie.
– Przepraszam, skarbie – rzekła poważnym tonem.
Misty odwróciła twarz w jej stronę, ale minę miała łagodną, cała wściekłość zdążyła z niej ulecieć.
– Luzik, Di. Nie mogłaś tego przewidzieć – powiedziała pogodnie.
– Boże, co za ulga! – westchnęła Dalia. – Byłam już gotowa na bolesną śmierć z twoich rąk – zażartowała.
– Niesamowite... – rzekła Paula, przysiadając na krześle. – Jeszcze piętnaście minut temu byłaś w histerii i chciałaś odwoływać ślub, ale przyszedł Stachu i zadziała się tu chyba jakaś magia.
– Czarodziej pomachał różdżką! – zawołała Dalia i wybuchła śmiechem, a Paula natychmiast jej zawtórowała.
– Wariatki – skwitowała Misty z uśmiechem. – Lepiej szybko się ogarnijmy, bo czasu coraz mniej.
– Jasne! Już się biorę do roboty! – Dalia znów była pełna zapału. – Będziesz obłędną panną młodą.
Misty uśmiechnęła się i oddała w ręce Dalii. I już nawet nie przejmowała się niespodziewaną wysypką, bo w końcu jakie to miało znaczenie?
***
M - 24 l.
S - 26 l.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro