Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ciasto (M&S)

Misty: „Hej, laski! Wpadacie do mnie dziś wieczorem uczcić moje urodzinki? ;)"

Dalia: „Mów o której, a będę :D"

Misty: „Osiemnasta. Będzie ciasto."

Paula: „To jak będzie ciasto, to ja też przyjdę :P"

Dalia: „Mis, a masz jakieś alko?"

Misty: „Nie, ale mogę kupić."

Dalia: „A to nie fatyguj się. Ciocia Dalcia przyniesie flakona :D"

Paula: „Ciocia Dalcia jak zwykle niezawodna XD"

Misty: „Oki, to widzimy się później, bo idę ciasto robić :P"

Misty odłożyła telefon, złapała z biurka karteczkę z przepisem i przeszła do kuchni. Nucąc pod nosem, wyciągała z lodówki oraz kuchennej szafki składniki potrzebne do wykonania ciasta i rozłożyła wszystko na blacie. Znów uważnie przestudiowała przepis na kruche ciasto z wiśniami i bezą, po czym powoli zaczęła wrzucać do miski składniki zgodnie z instrukcją.

Misty nie lubiła piec, bo wciąż pamiętała swoją porażkę sprzed pięciu lat, kiedy to chciała przygotować dla rodziców kruche ciasteczka, ale coś poszło nie tak i zamiast kruchych ciastek wyszły kamienne. Od tamtej pory w ogóle nie brała się za pieczenie. Lepiej było pójść do cukierni, niż tracić nerwy w kuchni.

Tym razem jednak postanowiła zażegnać złą passę i poprosiła mamę o jakiś prosty, sprawdzony przepis, żeby na swoje dwudzieste pierwsze urodziny ugościć Dalię i Paulę własnoręcznie wykonanym wypiekiem. Zawzięła się i zdecydowała, że porażka w tej kwestii absolutnie nie wchodzi w grę.

Właśnie ugniatała ciasto na obficie posypanym mąką blacie, kiedy drzwi wejściowe od mieszkania otworzyły się. W korytarzu pojawił się Stachu i od razu zerknął w stronę otwartej kuchni.

- Hej, Mimi. Co robisz?

Rzucił na podłogę swoją sportową torbę, zdjął buty i wszedł do pomieszczenia.

- Ciasto - odparła krótko, z trudem wyrabiając masę gęstą, jak twarda plastelina.

- Pierwszy raz widzę, żebyś coś piekła - stwierdził Stachu i podszedł do zlewu umyć ręce.

- Postanowiłam przerwać złą passę sprzed lat i poprosiłam mamę o jakiś prosty przepis. Wieczorem wpadną dziewczyny, a moje ciasto będzie tak zajebiste, że zjedzą do ostatniego okruszka - wysapała, siłując się z gęstą breją.

- Pomóc ci z tym? - Stachu stanął tuż za nią i złapał za kulę ciasta.

- Trochę ciężko się to ugniata. Chyba masło było za twarde.

- Ty byś mogła coś innego pougniatać - odparł poważnym tonem.

Misty parsknęła.

- Pragnę ci przypomnieć, że studiujesz fizjoterapię, a mnie ostatnio trochę bark boli. Ale wiem o czym pomyślałaś...

- Wcale o tym nie pomyślałam! - zawołała z rozbawieniem.

- Czyli wiesz o czym pomyślałem, że pomyślałaś, skoro zaprzeczasz.

- Wcale nie pomyślałam, o tym, o czym pomyślałeś, że pomyślałam.

- A właśnie, że pomyślałaś, o tym, o czym pomyślałem, że pomyślałaś.

- Przestań, bo mi zaraz mózg eksploduje - zaśmiała się Misty.

- A mi chyba coś innego.

- Stachu... - mruknęła.

- No co? - rzucił z udawanym oburzeniem. - Trochę się ostatnio przeforsowałem na siłce i mam zakwasy. Ja nie wiem, Misty, co ty znowu pomyślałaś.

- Ty tak specjalnie?

- No coś ty, ani trochę - rzucił ironicznie. - To ciasto chyba już jest okej, co? Coś jeszcze trzeba zrobić?

- Tak, mógłbyś utrzepać jajka na piankę? - Wskazała ruchem głowy miskę z wbitymi do niej białkami. - A ja w tym czasie rozłożę to ciasto na blaszce i poukładam wiśnie.

- Hm... - zastanowił się Stachu. - Wiesz, może trzepanie jajek zostawiłbym dla ciebie?

Ponownie użył tak poważnego tonu, że Misty nie mogła już wytrzymać i znów się roześmiała.

- Mógłbyś już przestać? - zapytała, starając się zapanować nad śmiechem, choć nie było to łatwe. - Czemu mi to robisz?

- Ale co? Przecież ja nic nie robię - odpowiedział tonem niewiniątka. - No chyba, że masz na myśli to - dodał, po czym obtoczył prawą dłoń w rozsypanej na blacie mące i niespodziewanie, z rozmachem klepnął Misty w pośladek przyodziany w czarne legginsy.

- Zwariowałeś?! - zawołała zaskoczona. Na pośladku został jej biały ślad po dłoni.

- To się nazywa sztuka współczesna - zaśmiał się Stachu.

- No weź! Teraz się muszę przebrać.

- A to poczekaj, bo to jeszcze nie koniec. - Znów zanurzył ręce w mące i tym razem złapał ją za biust, zostawiając na czarnym topie dwa białe odciski.

- Nooo!!! - pisnęła i próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale wciąż trzymane w rękach ciasto nie ułatwiało jej tego.

Stachu przycisnął ja do siebie i pocałował w skroń.

- Dobra, dosyć już tych wygłupów - oznajmił.

- No to trzep te jaja! - rzuciła despotycznie.

- Jejku, dobra, już! Co tak agresywnie? - uśmiechnął się i sięgnął po miskę i mikser.

Kiedy piana z białek była już ubita na sztywno, Stachu podał miskę Misty, ale zdążył jeszcze nabrać na palec odrobinę pianki i szybkim ruchem wytarł to w policzek dziewczyny.

- Masz coś na twarzy, kochanie - powiedział uprzejmym tonem.

- Zaraz ty też będziesz miał - warknęła i zanurzyła palce w piance.

- Ej, nie! - zawołał rozbawiony Stachu, łapiąc jej rękę i to, co nabrała na dłoń zgarnął z powrotem do miski. - Szkoda pianki. - Przysunął jej palce do swoich ust i oblizał je.

- Nie jedz surowego.

- Dlaczego? Po takiej ilości nic mi nie będzie.

- Jak chcesz. - Misty wzruszyła ramionami. - Jeszcze tylko rozsmaruję piankę, posypię kruszonką i mogę wstawiać ciasto do piekarnika.

- Ekstra, nie mogę się doczekać aż będę mógł spróbować.

Kilka minut później blacha wylądowała na ruszcie, a Misty zamknęła drzwiczki od piekarnika i zerknęła na godzinę.

- Dobra, to mamy pół godziny - zwróciła się do Stacha. - Masz jakieś plany?

- Oczywiście, że mam. I jesteś ich nieodłączną częścią - powiedział, mrużąc oczy.

- A, no tak, miałam ci bark rozmasować - rzuciła luźnym tonem.

- Bark to dopiero początek, Mimi.

- Coś jeszcze mam ci rozmasować? - zapytała kokieteryjnie.

- Jeszcze pytasz? - odparł z rozbawieniem i przyciągnął ją do siebie. Posadził ją na blacie, stanął miedzy jej nogami i ujął w dłonie jej twarz, a następnie złożył na jej ustach namiętny pocałunek.

Misty objęła nogami jego biodra i oddawała pocałunki z coraz większym zapałem.

- Tylko najpierw musimy zdjąć z ciebie te brudne ciuchy - mruknął Stachu, oderwawszy się od niej i próbował zdjąć z Misty top, ale go powstrzymała.

- No co ty... Dominika jest w swoim pokoju, może tu wejść w każdej chwili i nas zobaczyć.

- Jak nas zobaczy to się odwróci i wyjdzie. - Stachu wzruszył ramionami.

- Gorzej jak będzie chciała się przyłączyć.

- Gorzej? Myślałem, że tylko na to czekasz - znacząco poruszył brwiami.

- Weź... - wywróciła oczami i odsunęła go od siebie, po czym zsunęła się z blatu. - Chodź do pokoju, moje biedactwo, to się tobą zajmę - dodała, złapała go z rękę i pociągnęła za sobą.

Godzinę później...

Misty leżała w łóżku, wtulona w Stacha, opierając głowę o jego klatkę piersiowa. Leniwym ruchem ręki głaskała go po szyi, a on bawił się jej włosami. W nogach łóżka leżała zmiętoszona kołdra, a jedna poduszka na podłodze. Nagle Stachu zaczął pociągać nosem.

- Co tak śmierdzi spalenizną? - zapytał.

Misty zaciągnęła się głęboko powietrzem i nagle zerwała się jak oparzona.

- Ciasto! Zapomniałam!

Wyskoczyła z łóżka, podbiegła do drzwi i już chciała łapać za klamkę, kiedy zdała sobie sprawę, że jest kompletnie naga. Szybko sięgnęła koszulkę Stacha i wciągnęła na siebie, po czym wybiegła z pokoju i wpadła do kuchni. Otworzyła piekarnik, z którego buchnął kłąb szarego dymu. Natychmiast odsunęła się od niego, rozmachując ręką duszącą chmurę, a po sekundzie uruchomił się alarm przeciwpożarowy umieszczony nad drzwiami do kuchni. Irytujący pisk rozniósł się po całym mieszkaniu.

- Pali się?! - Do kuchni wpadła Dominika z paniką wymalowaną na twarzy.

- Moje ciasto... - jęknęła Misty, zakładając rękawice kuchenne, żeby wyjąć nieszczęsny wypiek z pieca.

Po kilku sekundach w kuchni pojawił się Stachu i wyłączył alarm.

- Otwórz okno, Domi - zwrócił się do współlokatorki.

Zrobiła o co prosił, a w międzyczasie Misty postawiła na kuchence blachę ze zwęglonym ciastem. Minę miała zrozpaczoną.

- Kurwa mać... - syknęła przez zaciśnięte zęby.

- Nie ustawiłaś timera w piekarniku? - Stachu podszedł do niej i rzucił okiem na blachę.

- Myślałam, że będę pamiętać - mruknęła.

- Kompletny węgiel. Na grilla się nadaje - skomentowała Domi, na co Misty obrzuciła ją rozjuszonym spojrzeniem.

- Sorki, Mimi, czuję się współwinny, bo przeze mnie nie pilnowałaś czasu.

Dziewczyna westchnęła głośno.

- Chciałam dobrze, wyszło jak zawsze. Jak wystygnie to muszę to zeskrobać z blachy.

- To może skoczę do cukierni po jakieś ciasto? Skoro zaprosiłaś dziewczyny na ciasto to warto coś mieć - zaproponował Stachu.

- Kupiłbyś kawałek sernika i placek jogurtowy?

- Jasne, już się zbieram.

- Dzięki, Stasiu.

Stachu poszedł do pokoju, a Misty wciąż tkwiła w kuchni i z rozpaczą w oczach wpatrywała się w spalone ciasto.

- Nie ma co płakać nad spalonym ciastem - powiedziała Dominika, nadal stojąc obok. Sprawiała wrażenie, jakby powstrzymywała się przed wybuchnięciem śmiechem.

- Tu się dzieje dramat ludzki, a ty się nabijasz - warknęła Misty.

- Nie przejmuj się, Milena. Za którymś razem się uda. - Domi klepnęła ją w ramię i wyszła z kuchni.

Misty zostawiła już to nieszczęsne ciasto i też wróciła do swojego pokoju. Stachu zdążył się ubrać i właśnie wychodził, gdy sięgnęła po telefon.

Misty: „Sorry, laski, ale ciasto nie wyszło. Będzie kupne."

Dalia: „Też dobrze. Przynajmniej się nie potrujemy XD"

Misty: „Ej, jesteś wredna."

Dalia: „Amerykę odkryłaś XD"

Paula: „A co się stało? Może da się jakoś odratować?"

Misty: „Węgiel się stał. Tutaj już nie ma nic do ratowania ;( "

Paula: „Nie przejmuj się, Mis. Następnym razem ustaw timer ;)"

Dalia: „Ucz się na własnych błędach, kurczaku XD"

Misty: „Dzięki ciotki dobra rada XD Widzimy się później :*"

***

grafika wygenerowana przez AI

M - 21 l.
S - 23 l.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro