Ciasto (M&S)
Misty: „Hej, laski! Wpadacie do mnie dziś wieczorem uczcić moje urodzinki? ;)"
Dalia: „Mów o której, a będę :D"
Misty: „Osiemnasta. Będzie ciasto."
Paula: „To jak będzie ciasto, to ja też przyjdę :P"
Dalia: „Mis, a masz jakieś alko?"
Misty: „Nie, ale mogę kupić."
Dalia: „A to nie fatyguj się. Ciocia Dalcia przyniesie flakona :D"
Paula: „Ciocia Dalcia jak zwykle niezawodna XD"
Misty: „Oki, to widzimy się później, bo idę ciasto robić :P"
Misty odłożyła telefon, złapała z biurka karteczkę z przepisem i przeszła do kuchni. Nucąc pod nosem, wyciągała z lodówki oraz kuchennej szafki składniki potrzebne do wykonania ciasta i rozłożyła wszystko na blacie. Znów uważnie przestudiowała przepis na kruche ciasto z wiśniami i bezą, po czym powoli zaczęła wrzucać do miski składniki zgodnie z instrukcją.
Misty nie lubiła piec, bo wciąż pamiętała swoją porażkę sprzed pięciu lat, kiedy to chciała przygotować dla rodziców kruche ciasteczka, ale coś poszło nie tak i zamiast kruchych ciastek wyszły kamienne. Od tamtej pory w ogóle nie brała się za pieczenie. Lepiej było pójść do cukierni, niż tracić nerwy w kuchni.
Tym razem jednak postanowiła zażegnać złą passę i poprosiła mamę o jakiś prosty, sprawdzony przepis, żeby na swoje dwudzieste pierwsze urodziny ugościć Dalię i Paulę własnoręcznie wykonanym wypiekiem. Zawzięła się i zdecydowała, że porażka w tej kwestii absolutnie nie wchodzi w grę.
Właśnie ugniatała ciasto na obficie posypanym mąką blacie, kiedy drzwi wejściowe od mieszkania otworzyły się. W korytarzu pojawił się Stachu i od razu zerknął w stronę otwartej kuchni.
- Hej, Mimi. Co robisz?
Rzucił na podłogę swoją sportową torbę, zdjął buty i wszedł do pomieszczenia.
- Ciasto - odparła krótko, z trudem wyrabiając masę gęstą, jak twarda plastelina.
- Pierwszy raz widzę, żebyś coś piekła - stwierdził Stachu i podszedł do zlewu umyć ręce.
- Postanowiłam przerwać złą passę sprzed lat i poprosiłam mamę o jakiś prosty przepis. Wieczorem wpadną dziewczyny, a moje ciasto będzie tak zajebiste, że zjedzą do ostatniego okruszka - wysapała, siłując się z gęstą breją.
- Pomóc ci z tym? - Stachu stanął tuż za nią i złapał za kulę ciasta.
- Trochę ciężko się to ugniata. Chyba masło było za twarde.
- Ty byś mogła coś innego pougniatać - odparł poważnym tonem.
Misty parsknęła.
- Pragnę ci przypomnieć, że studiujesz fizjoterapię, a mnie ostatnio trochę bark boli. Ale wiem o czym pomyślałaś...
- Wcale o tym nie pomyślałam! - zawołała z rozbawieniem.
- Czyli wiesz o czym pomyślałem, że pomyślałaś, skoro zaprzeczasz.
- Wcale nie pomyślałam, o tym, o czym pomyślałeś, że pomyślałam.
- A właśnie, że pomyślałaś, o tym, o czym pomyślałem, że pomyślałaś.
- Przestań, bo mi zaraz mózg eksploduje - zaśmiała się Misty.
- A mi chyba coś innego.
- Stachu... - mruknęła.
- No co? - rzucił z udawanym oburzeniem. - Trochę się ostatnio przeforsowałem na siłce i mam zakwasy. Ja nie wiem, Misty, co ty znowu pomyślałaś.
- Ty tak specjalnie?
- No coś ty, ani trochę - rzucił ironicznie. - To ciasto chyba już jest okej, co? Coś jeszcze trzeba zrobić?
- Tak, mógłbyś utrzepać jajka na piankę? - Wskazała ruchem głowy miskę z wbitymi do niej białkami. - A ja w tym czasie rozłożę to ciasto na blaszce i poukładam wiśnie.
- Hm... - zastanowił się Stachu. - Wiesz, może trzepanie jajek zostawiłbym dla ciebie?
Ponownie użył tak poważnego tonu, że Misty nie mogła już wytrzymać i znów się roześmiała.
- Mógłbyś już przestać? - zapytała, starając się zapanować nad śmiechem, choć nie było to łatwe. - Czemu mi to robisz?
- Ale co? Przecież ja nic nie robię - odpowiedział tonem niewiniątka. - No chyba, że masz na myśli to - dodał, po czym obtoczył prawą dłoń w rozsypanej na blacie mące i niespodziewanie, z rozmachem klepnął Misty w pośladek przyodziany w czarne legginsy.
- Zwariowałeś?! - zawołała zaskoczona. Na pośladku został jej biały ślad po dłoni.
- To się nazywa sztuka współczesna - zaśmiał się Stachu.
- No weź! Teraz się muszę przebrać.
- A to poczekaj, bo to jeszcze nie koniec. - Znów zanurzył ręce w mące i tym razem złapał ją za biust, zostawiając na czarnym topie dwa białe odciski.
- Nooo!!! - pisnęła i próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale wciąż trzymane w rękach ciasto nie ułatwiało jej tego.
Stachu przycisnął ja do siebie i pocałował w skroń.
- Dobra, dosyć już tych wygłupów - oznajmił.
- No to trzep te jaja! - rzuciła despotycznie.
- Jejku, dobra, już! Co tak agresywnie? - uśmiechnął się i sięgnął po miskę i mikser.
Kiedy piana z białek była już ubita na sztywno, Stachu podał miskę Misty, ale zdążył jeszcze nabrać na palec odrobinę pianki i szybkim ruchem wytarł to w policzek dziewczyny.
- Masz coś na twarzy, kochanie - powiedział uprzejmym tonem.
- Zaraz ty też będziesz miał - warknęła i zanurzyła palce w piance.
- Ej, nie! - zawołał rozbawiony Stachu, łapiąc jej rękę i to, co nabrała na dłoń zgarnął z powrotem do miski. - Szkoda pianki. - Przysunął jej palce do swoich ust i oblizał je.
- Nie jedz surowego.
- Dlaczego? Po takiej ilości nic mi nie będzie.
- Jak chcesz. - Misty wzruszyła ramionami. - Jeszcze tylko rozsmaruję piankę, posypię kruszonką i mogę wstawiać ciasto do piekarnika.
- Ekstra, nie mogę się doczekać aż będę mógł spróbować.
Kilka minut później blacha wylądowała na ruszcie, a Misty zamknęła drzwiczki od piekarnika i zerknęła na godzinę.
- Dobra, to mamy pół godziny - zwróciła się do Stacha. - Masz jakieś plany?
- Oczywiście, że mam. I jesteś ich nieodłączną częścią - powiedział, mrużąc oczy.
- A, no tak, miałam ci bark rozmasować - rzuciła luźnym tonem.
- Bark to dopiero początek, Mimi.
- Coś jeszcze mam ci rozmasować? - zapytała kokieteryjnie.
- Jeszcze pytasz? - odparł z rozbawieniem i przyciągnął ją do siebie. Posadził ją na blacie, stanął miedzy jej nogami i ujął w dłonie jej twarz, a następnie złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
Misty objęła nogami jego biodra i oddawała pocałunki z coraz większym zapałem.
- Tylko najpierw musimy zdjąć z ciebie te brudne ciuchy - mruknął Stachu, oderwawszy się od niej i próbował zdjąć z Misty top, ale go powstrzymała.
- No co ty... Dominika jest w swoim pokoju, może tu wejść w każdej chwili i nas zobaczyć.
- Jak nas zobaczy to się odwróci i wyjdzie. - Stachu wzruszył ramionami.
- Gorzej jak będzie chciała się przyłączyć.
- Gorzej? Myślałem, że tylko na to czekasz - znacząco poruszył brwiami.
- Weź... - wywróciła oczami i odsunęła go od siebie, po czym zsunęła się z blatu. - Chodź do pokoju, moje biedactwo, to się tobą zajmę - dodała, złapała go z rękę i pociągnęła za sobą.
Godzinę później...
Misty leżała w łóżku, wtulona w Stacha, opierając głowę o jego klatkę piersiowa. Leniwym ruchem ręki głaskała go po szyi, a on bawił się jej włosami. W nogach łóżka leżała zmiętoszona kołdra, a jedna poduszka na podłodze. Nagle Stachu zaczął pociągać nosem.
- Co tak śmierdzi spalenizną? - zapytał.
Misty zaciągnęła się głęboko powietrzem i nagle zerwała się jak oparzona.
- Ciasto! Zapomniałam!
Wyskoczyła z łóżka, podbiegła do drzwi i już chciała łapać za klamkę, kiedy zdała sobie sprawę, że jest kompletnie naga. Szybko sięgnęła koszulkę Stacha i wciągnęła na siebie, po czym wybiegła z pokoju i wpadła do kuchni. Otworzyła piekarnik, z którego buchnął kłąb szarego dymu. Natychmiast odsunęła się od niego, rozmachując ręką duszącą chmurę, a po sekundzie uruchomił się alarm przeciwpożarowy umieszczony nad drzwiami do kuchni. Irytujący pisk rozniósł się po całym mieszkaniu.
- Pali się?! - Do kuchni wpadła Dominika z paniką wymalowaną na twarzy.
- Moje ciasto... - jęknęła Misty, zakładając rękawice kuchenne, żeby wyjąć nieszczęsny wypiek z pieca.
Po kilku sekundach w kuchni pojawił się Stachu i wyłączył alarm.
- Otwórz okno, Domi - zwrócił się do współlokatorki.
Zrobiła o co prosił, a w międzyczasie Misty postawiła na kuchence blachę ze zwęglonym ciastem. Minę miała zrozpaczoną.
- Kurwa mać... - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Nie ustawiłaś timera w piekarniku? - Stachu podszedł do niej i rzucił okiem na blachę.
- Myślałam, że będę pamiętać - mruknęła.
- Kompletny węgiel. Na grilla się nadaje - skomentowała Domi, na co Misty obrzuciła ją rozjuszonym spojrzeniem.
- Sorki, Mimi, czuję się współwinny, bo przeze mnie nie pilnowałaś czasu.
Dziewczyna westchnęła głośno.
- Chciałam dobrze, wyszło jak zawsze. Jak wystygnie to muszę to zeskrobać z blachy.
- To może skoczę do cukierni po jakieś ciasto? Skoro zaprosiłaś dziewczyny na ciasto to warto coś mieć - zaproponował Stachu.
- Kupiłbyś kawałek sernika i placek jogurtowy?
- Jasne, już się zbieram.
- Dzięki, Stasiu.
Stachu poszedł do pokoju, a Misty wciąż tkwiła w kuchni i z rozpaczą w oczach wpatrywała się w spalone ciasto.
- Nie ma co płakać nad spalonym ciastem - powiedziała Dominika, nadal stojąc obok. Sprawiała wrażenie, jakby powstrzymywała się przed wybuchnięciem śmiechem.
- Tu się dzieje dramat ludzki, a ty się nabijasz - warknęła Misty.
- Nie przejmuj się, Milena. Za którymś razem się uda. - Domi klepnęła ją w ramię i wyszła z kuchni.
Misty zostawiła już to nieszczęsne ciasto i też wróciła do swojego pokoju. Stachu zdążył się ubrać i właśnie wychodził, gdy sięgnęła po telefon.
Misty: „Sorry, laski, ale ciasto nie wyszło. Będzie kupne."
Dalia: „Też dobrze. Przynajmniej się nie potrujemy XD"
Misty: „Ej, jesteś wredna."
Dalia: „Amerykę odkryłaś XD"
Paula: „A co się stało? Może da się jakoś odratować?"
Misty: „Węgiel się stał. Tutaj już nie ma nic do ratowania ;( "
Paula: „Nie przejmuj się, Mis. Następnym razem ustaw timer ;)"
Dalia: „Ucz się na własnych błędach, kurczaku XD"
Misty: „Dzięki ciotki dobra rada XD Widzimy się później :*"
***
grafika wygenerowana przez AI
M - 21 l.
S - 23 l.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro