Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

NASZE MAŁE ŚWIĘTO

PIERWSZE I OSTATNIE SPOTKANIE

14 luty 2000 r.
Paryż, Francja

Pov. Juliette

      Jedząc swoje śniadanie przeglądałam media społecznościowe. Wiele osób wstawiała różne posty dotyczące dzisiejszego święta. A mianowicie święta zakochanych, tak zwane przez wiele ludzi walentynki.

      Wiele influenserów publikowało na swoich kontach historie związane z tym dniem. Były to na prawdę piękne wzruszające miłosne historię, godne wyreżyserowania filmu lub napisania książki.

     Ja sama nie miałam czym się pochwalić. Miałam w swoim życiu tylko jednego chłopaka, w dodatku były to dość dawne czasy liceum. Miałam wtedy tylko siedemnaście lat, teraz jednak mam już dwadzieścia siedem lat.

      Znacie pewnie sytuacje gdzie jesteś już bliżej trzydziestki niż dwudziestki i cała rodzica jest przeciwko tobie i próbuje cię przekonać do znalezienia faceta? Ja właśnie jestem w takiej sytuacji. Moi rodzice, a przede wszystkim mama nie może przeboleć że mam tyle lat a nie mam jeszcze męża i co najmniej pierwszego dziecka. Ona w tym wieku to była kilka lat po ślubie i z drugim dzieckiem w drodze.

      No cóż mamo muszę cię rozczarować. Żądni faceci nie zwracają na mnie uwagi więc za szybko nie doczekasz się zięcia i wnuków. Najgorsze jest to że jestem tą starsza z ich dzieci i to mnie jako pierwszą męczą tym, a nie moich braci, którzy są już w kilku letnich związkach i mogliby się oświadczyć swoim kobietą.

     Pomimo tego jak wygląda moja sfera uczuciowa, dalej uwielbiam to święto. Widok tych wszystkich zakochanym par, które można spotkać na co dzień ale w tym szczególnym dniu jest to bardziej zauważalne, jest na prawdę uroczym widokiem.

     Spoglądanie na szczęśliwą kochającą się parę jest z jednej strony dość bolesne, ponieważ sama nie mam osoby którą bym mogła darzyć miłością, ani by ktoś mnie kochał, zaś z drugiej strony widok zakochanych daje nadzieję, że to wspaniałe uczucie dalej istnieje na tym świecie. Może i ja w przyszłości będę mieć szansę na to by zaznać jej odrobiny.

     Nie ma co się w tej chwili rozczulać nad tym. Trzeba się skupić chwilowo na tym, że muszę udać się do swojej pracy, wykonać to co trzeba a później przejść się najpiękniejszymi ulicami Paryża i doznać tej unoszącej się w powietrzu miłości.

      Oczywiście znając moje szczęście, którego za grosz nie posiadam w swoim żywocie, musiało się coś stać w mojej drodze do pracy.

       Najpierw mój samochód nie chciał ze mną współpracować. Odmawiał posłuszeństwa i nie chciał odpalić. Nie ważne jak bardzo prosiłam, nie chciał się zlitować nad moim marnym tyłkiem.

      No coś musiałam się wybrać na piechotę. Do biura architektonicznego w którym pracowałam był może kilometr, lub trochę więcej, więc nie jest tak źle a spacer z rana dobrze mi zrobi.

      I tak z dobrym humorem ruszyłam w drogę. Mieszkańcy miasta na prawdę się postarali i wykonali kawał dobrej roboty. Na podwórkach były wywieszone różne dekoracje odnoszące się do dzisiejszego święta lub powieszone plakaty. Na prawdę pięknie to wyglądało. Nawet skrzynki na listy były przyozdobione. Pewnie nie jedna osobie zostaną wręczone walentynki.

     Takie małe gęsty a znaczą tak wiele. Kto by pomyślał że zwykły kawałek papieru z jakimś pięknym wierszem lub wyznaniem miłości może sprawić drugiej osobie wiele radości. Wiele ludzi zapomniało już jak to jest się cieszyć na co dzień małymi rzeczami i to właśnie takie drobne święta przypominają nam o tej radości.

     Tak jak inni mają szczęście w ten dzień. Tak ja jednak byłam wyjątkiem i nie dopisało mi szczęście. Przed samym biurem jakiś mężczyzna wpadł we mnie. Na nieszczęście niósł dwie kawy, które wylądowały na mojej koszuli. I tak zostałam z brązową plama6na białym materiale. Dobrze że w swoim gabinecie miałam awaryjnie jedną koszule w zapasie.

      Że nie zapiełam kurtki, jest ona czarna, więc plama nie byłaby aż tak widoczna i łatwiej byłoby ją sprać z tego śliskiego materiału niż z białej bawełnianej koszuli. Eh...  po prostu trzeba mieć szczęście, a tobie Juliette widocznie go zabrakło.

Co może być gorsze od plamy po kawie? Nie złapanie równowagi w momencie zderzenia z mężczyzną i przewrócenie się na chodnik. Zanim wstałam na równe nogi, podszedł do mnie facet.

- Dzień dobry, pomogę Pani wstać.

     Uśmiechnęłam się do mężczyzny na jego słowa i podałam mu dłoń, którą złapał i pomógł mi się podnieść. Podziękowałam mu i gdy chciałam odejść i ruszyć do budynku firmy, mężczyzna zaczął rozmowę.

- W zamian za pomoc w podniesieniu Pani z tego brudnego chodnika proponuje jako zadośćuczynienie, udanie się ze mną na kawę i ciasto.

- Teraz muszę iść do pracy, a muszę się pospieszyć żeby ogarnąć ten bałagan co mam na sobie – wskazałam ręką na plamę. – Ale po skończonej pracy chętnie się wybiorę z Panem na kawę.

- Może skończmy z tym Pan, Pani. Jestem Dylan.

- Juliette.

- Czy mógłbym poprosić piękną kobietę o tak pięknym imieniu o podaje swojego numeru telefonu w celu późniejszego omówienia szczegółów naszego spotkania?

- Oczywiście.

    Dylan podał mi swoje urządzenie a ja wpisałam swój numer do jego listy kontaktów. Pożegnaliśmy się szybko, ponieważ spieszyliśmy się oboje do pracy. Zobaczymy czy to spotkanie dojdzie do skutku, czy jednak się rozmyśli.


***


     Jakieś dwie godziny później wybiła dziesiąta. Szef kazał wszystkim wstawić się do maksymalnie 10.15 w Sali konferencyjnej. To właśnie teraz ma przedstawić nam nowego prezesa oraz jego zastępcę. Ma się odbyć również oficjalne przekazanie im ich nowych stanowisk. Udałam się do wskazanego pomieszczenia.

     Stanęłam z boku razem z moją przyjaciółką Alice. Poznałam ją już pierwszego dnia mojej pracy. Została ona wyznaczona na osobę która miała mnie wdrążyć w pracę firmy. Tak się złożyło że mamy dość podobne charaktery i zaczęliśmy się przyjaźnić.

     Do środka weszło trzech mężczyzn. Pierwszym z nich był Nasz szef, drugim jego starszy syn Mauricio. Na widok trzeciego zaniemówiłam. To był Dylan, ten sam facet co pomógł mi na tym chodniku i z którym byłam umówiona na kawę.

- Dzień dobry, przepraszam was za odciągnięciem id waszych obowiązków. Jak dobrze wiecie to dzisiaj jest ten długo wyczekiwany dzień, kiedy w końcu przechodzę na emeryturę. Moje stanowisko zajmie mój starszy syn Mauricio Clark, a jego zastępcą będzie mój siostrzeniec Dylan Farrow. Liczę że wasza współpraca przyniesie wiele dobrego dla firmy oraz że uda wam się odnieść wiele sukcesów. Powierzam wam w wasze ręce moje dzieło, które stworzyłem wraz z tymi wszystkimi ludźmi. Życzę wam dnia pełnego miłości z okazji dzisiejszego święta zakochanych oraz by ta miłość nie tylko gościła dzisiejszego dnia ale też przez całe wasze życie. A tym którzy jeszcze nie znaleźli swoich drugich połówek życzę by miłość zagościła w waszych sercach i wypełniła wasze życie. Możecie wracać do swoich zajęć.

      Każdy z pracowników zaczął się rozchodzić do swoich gabinetów. A ja z Alice podążyliśmy zaraz za nimi. Jednak zanim udało mi się opuścić pomieszczenie podszedł do mnie Dylan.

- Mam nadzieję, że nasza kawa dalej jest aktualna?

- Oczywiście, że tak. Chociaż nie wiem czy powinniśmy się spotykać skoro jesteś na dużo wyższym stanowisku niż ja.

- O to się nie martw kochana. Chociaż wolałbym, żeby to nie była tylko zwykła kawa. Juliette zostaniesz moją walentynką i wybierzesz się ze mną na randkę?

- Oczywiście że tak Dylan.


Teraźniejszość

14 luty 2024 r.

- Dzień dobry mój kochany. Dzisiaj mija dwadzieścia cztery lata jak si poznaliśmy. Kto by pomyślał że z pozoru zwykły dzień może przynieść nam tyle wspólnych szczęśliwych w miłości lat. Dwadzieścia dwa lata temu oświadczyłeś mi się również w walentynki. Kto by się tego spodziewał? Trochę oklepane zagranie, oświadczenie się w dniu zakochanych, ale najważniejsze, jest to że byłeś we mnie zakochany na tyle mocno by czuć chęć związania się właśnie ze mną. Kobietą poznaną przez przypadek na chodniku.  Potem trzy łata później wzięliśmy ślub. Ja chciałam by odbył się on w cieplejszej porze roku, ale ty się uparłeś kochanie by pobrać się właśnie w walentynki. Jak to zawsze mówiłeś jest to nasze święto i nie chciałeś wziąć ślubu w innym dniu niż właśnie w tym. Nigdy ci nie przyznałam racji, ale to na prawdę było nasze małe wyjątkowe święto, nie tylko dlatego, że wyda w tym dniu święto zakochanych. To wtedy się poznaliśmy i nasza miłość zaczęła rozkwitać z każdym dniem coraz mocniej. Ten dzień był nasz, pierwsze spotkanie, pierwsza randka, pierwszy pocałunek, pierwsze oświadczyny, ślub, nawet nasz syn przyszedł tego dnia na świat, mimo że było o dwa tygodnie przed porodem. Kiedyś nawet przyszło mi do głowy że ten dzień jest zarezerwowany tylko dla nas. Wszystkie najważniejsze wydarzenia naszego wspólnego życia odbywały się właśnie dziś 14 lutego. Co mam ci jeszcze powiedzieć kochanie? Tak dawno się nie widzieliśmy. To już ponad trzy lata jak ciebie z nami tutaj nie ma. Nasz syn gdyby nie to że jest z wyglądu podobny do mnie, to staje się twoją całkowitą kopią. Brakuje tylko żebyście wyglądało jak dwie krople wody. Dzisiaj kończy już swoje 23 urodziny. Rozumiesz to? Nasz mały cud już jest dorosły. Ale poszedł w ślady swojego ojca i również w tym dniu chce poprosić swoją ukochaną o rękę. Gdy po twojej śmierci odpowiedziałam mu naszą historię był totalnie zauroczony naszą miłością. Sam powiedział że też by chciała stworzyć tak piękną więź jak ta nasza. Szkoda że cię nie ma z nami. Tak bardzo chciałabym cię zobaczyć, przytulić, usłyszeć twój głos, pocałować. Ale no cóż ten straszny wypadek odebrał mi ciebie. Muszę jakoś żyć z tym że już więcej cię nie zobaczę. Ale muszę dać sobie radę dla naszego syna. Ktoś musi go naprowadzać na dobrą drogę gdy robi jakieś głupoty tak jak jego ojciec. Muszę już powoli się zbierać mój najdroższy. Nasz syn chce oświadczyć się Walerii na kolacji. Mam mu pomóc się przygotować do tak ważnej chwili w jego życiu. Już odkąd tylko kupił pierścionek cały czas świruje i stres go bierze. Ciekawe czy z tobą było tak samo. Nigdy mi się nie chciałeś przyznać do tego. No dobrze kochanie przyjdę do ciebie jutro by ci przekazać wesołą nowinę z dzisiejszego wieczoru. Jestem taka szczęśliwa z tego powodu, ale też zawiedziona że nie będzie cię przy nim. Do zobaczenia jutro skarbie.


Ich miłość może i była najpiękniejszym uczuciem, lecz nie należała ona do najłatwiejszych. Na ich drodze życie stawiało wiele kłód pod ich nogami. Jednak uczucie ich łączące stawiło temu wszystkiemu czoła i udało im się pokonać wszystkie przeciwności losu. Przypadkowe spotkanie przerodziło się w miłość, a ona dała im wiele tych szczęśliwych jak i smutnych chwil w życiu. Kłótnie, rozstania i ponowne powroty do siebie.

Dzień 10 października 2020 roku niestety przyniosł źle wieści. Dylan Farrow,.który wybrał się na miejsce budowy swojego największego projektu przyniósł kres jego życia. Niedopilnowanie inżynierów i inspektorów budowlanych sprawiło, żedoszlo do zwalenia budynku, w którym znajdował się mężczyzna.

Dnia 15 lutego 2024 roku małżeństwo mogło znów spotkać się ze sobą. Tego dnia odeszła Juliette Farrow. W końcu mogła zobaczyć się ze swoim ukochanym, którego straciła w tym tragicznym wypadku.

Ostatnie spotkanie na cmentarzu, przy grobie mężczyzny przerodziło się w pierwsze spotkanie po latach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro