Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nasze ciało

    






     Siedzenie na lekcji fizyki nie sprawiało mi już żadnej przyjemności odkąd pani Donavar poszła na urlop macierzyński. Zastąpił ją jakiś podstarzały facet mający na nosie ogromne okulary z grubymi szkłami przez co jego ślepia powiększały się trzykrotnie. Gdyby je zdjął to pewnie wyglądałby jak skośnooki.

     Mężczyzna chodził po sali między środkowym rzędem ławek przez co nie mogłam pisać smsów z moją przyjaciółką z równoległej klasy. Facet o siwych pasemkach na czarnych włosach krążył z książką w kółko i czytał nam o prawach Newtona. Od czasu do czasu krzyżował on swoje ręce na klatce piersiowej i dopowiadał jakieś informacje z własnej głowy. Postawa godna oklasków i patent na to jak zanudzić poszkodowaną Megan Christensen oraz pozostałych dwudziestu pięciu uczniów będących w sali.

     Moim zajęciem stała się zabawa ołówkiem, a mianowicie uderzanie nim o blat szkolnej ławki końcówką zakończoną startą, niegdyś różową gumką. Przestałam się jednak na tym skupiać dość szybko, a swoje spojrzenie skupiłam na zegarze, który zawieszony był nad tablicą.

     Do końca lekcji pozostało pięć minut, a mnie już szlag jasny trafiał, ponieważ musiałam pilnie porozmawiać z Lucy. Ona miała o wiele prostsze zadanie. Miała wf i siedziała całe czterdzieści pięć minut na ławce. Dziewczyna, która ma okres na każdej lekcji wychowywania fizycznego, a w rzeczywistości jej miesiączka się spóźniała. Alex - jej chłopak, trzęsie portkami, że zostanie niedługo ojcem. W sumie mu się nie dziwię, zrobić sobie dzieciaka przed osiemnastką to słaba wizja przyszłości, ale tak też się zdarza.

     W sumie to zazdrościłam Lucy, że miała już swój pierwszy raz za sobą. Podobno to boli, leci krew i dziewczyna czuje się niezbyt komfortowo, lecz kolejne intymne sytuacje wyglądają o wiele lepiej. Ja jeszcze nigdy nie spałam z chłopakiem, lecz mam nadzieję, że to się zmieni, gdy poznam na imprezie jakiegoś faceta. Za tydzień planuje to zrobić, z byle kim, aby tylko odkuć się na moim byłym chłopaku, który mnie zdradził. Wiem, że to zrobił, bo sam mi o tym powiedział, ale bał się przyznać, z którą gówniarą. Jak się tylko tego dowiem to małolata nie będzie miała prostego życia w tej szkole. Pewnie odsłoniła nieco ciała i Josh się nie mógł oprzeć. Na nim też się zemszczę, w końcu w klubie będzie się odbywała osiemnastka naszego wspólnego kumpla. To jasne, że oboje tam będziemy. Ja, on i wiele innych osób oraz mnóstwo kandydatów, z którymi mogę pójść do łóżka, na schody, do kibla, wszystko jedno. Dopada mnie cholerna frustracja z tego powodu, że wszyscy moi znajomi już to robili, a tylko ja byłam dziewicą.

     Dzwonek na długą przerwę w końcu zadzwonił. Chwyciłam za pasek od swojej czarnej torebki i wyszłam z sali wraz z tabunem innych osób. Chłopcy jak zwykle okazali się być dżentelmenami i wyszli jako piersi na dwór zapalić, a druga część pobiegła jak dzieci do sklepiku kupić jakieś niezdrowe żarcie.

    Wyszłam z sali i spojrzałam na miejsce obok automatu. Na ławce czekała już na mnie Lucy i gdy tylko mnie zobaczyła wstała z miejsca, aby razem pójść na dwór zapalić.

     Dym, który zaczęłam wdychać był lekarstwem na wszystkie moje troski. Za chwilę czeka mnie lekcja historii i ta stara pizda znów będzie jęczeć, że nie może wytrzymać tym jak śmierdzi połowa uczniów w sali. Tak już bywa. Każdy lubi sobie zajarać, choć co poniektórzy w kiblu woleli zapalić ziółko, aby wytrzymać jakoś w tej paskudnej budzie.

— I jak? Dowiedziałaś się, z którą mnie zdradził mój były? — zapytałam jasnowłosą Lucy, która jak zawsze miała splecione włosy w warkocz.

— Kojarzysz Elen? Tą z drugiej C?

— To z tą pryszczatą małpą?!

— Megan wyluzuj, nie z nią. Jej to nawet nikt by patykiem nie dotknął. Chodzi mi o jej koleżankę Clary.

— Ta pospolita z robionymi ustami?

— Dokładnie tak.

— Przecież ona wygląda jak lalka Barbie. Nosi bieliznę wyszczuplającą pod tymi spodniami z wysokim stanem.

— Widać facetowi do szczęścia dużo nie potrzebne.

— Nie wiedziałam, że Josh to taki palant.

— Nikt się tego nie spodziewał. Nawet Jackson nie mógł uwierzyć w to, że zerwaliście.

     Jackson to właśnie nasz wspólny znajomy, który jako pierwszy z klasy skończy osiemnaście lat. Nie ma to jak mieć urodziny w lutym gdzie ja na swoje będę czekała aż do listopada.

— Nie mógł uwierzyć, a mimo to nadal są kumplami. Myślałam, że będzie trzymał moją stronę.

— Nie możesz być na niego zła — Lucy zaciągnęła się papierosem. — Oni znają się od dziecka.

— I co z tego?

     Lucy wzruszyła ramionami i rzuciła peta na ziemię. Widziałam, że nie podobał jej się kierunek naszej rozmowy, bo zaczęło mi odbijać. Chyba jednak miałam prawo do tego? W końcu mój chłopak tak po prostu ze mną zerwał z dnia na dzień i zdradzał od jakiegoś czasu.

     Włożyłam papierosa ponownie do swoich ust i spojrzałam przed siebie. Ze szkoły właśnie wychodziła klasa 2 C, a także laska, którą powinnam ukatrupić na miejscu. Szła ona w swoim płaszczyku i białej czapce nałożonej na długie, proste, blond włosy. Różniłyśmy się dosłownie wszystkim. Ona miała jasne, niebieskie oczy, w moich natomiast każdy mógł podziwiać ciemność w brązowych tęczówkach. Mrok podkreślały także czarne kreski zrobione eyelinerem i czarny tusz do rzęs. Włosy także przefarbowałam na ciemny odcień, a naturalnie miałam jakiś dziwny odcień blondu. Nie pasował on do mnie, dlatego zdecydowałam się na zmiany.

     Mój papieros wylądował tuż obok tego Lucy. Nie zwracając uwagi na tłum jaki zebrał się przed szkołą, podeszłam do młodszej od siebie dziewczyny i stanęłam tuż przed nią. Jasnowłosa uniosła swoje domalowane brwi i patrzyła na mnie jak na idiotkę.

— Zejdź mi z drogi, dziwaku — powiedziała z wyrzutem i chciała mnie wyminąć, jednak ja jej na to kompletnie nie pozwoliłam, co przykuło uwagę kilku osób.

— Nigdzie nie pójdziesz — odparłam przez zaciśnięte zęby, łapiąc tą plastikową lalę za ramię.

— Odwal się — warknęła.

— Dobrze wam było razem? — spytałam, czując jak napinałam każdy swój mięsień.

     Clary uśmiechnęła się triumfalnie i zbliżyła się do mojego ucha.

— Josh raczej nie ma porównania, bo ciebie nawet nie chciał dotknąć — szepnęła i wtedy nie wytrzymałam.

— Ty szmato! — krzyknęłam, szarpiąc młodszą za rękę w tył.

     Jej prowokujący uśmieszek zniknął, gdy straciła równowagę i wylądowała na mokrym śniegu. Dziewczyna podparła się rękami o ziemię i spojrzała na mnie dalej nie potrafiąc trzymać języka za zębami.

— Odbiło ci? Czy ty jesteś nienormalna?!

     Lucy podbiegła do mnie i chwyciła mnie za rękę próbując odciągnąć mnie od tej larwy.

— Nie warto, Megan — przyjaciółka zaczęła mnie przekonywać, że to nie był dobry pomysł. — Nie musisz sobie robić problemów. Pamiętaj, że jeszcze jeden taki wyskok i cię wyrzucą ze szkoły.

     Lucy miała rację. Kiedyś miałam także nieprzyjemną sytuację z jedną dziewczyną z mojej klasy. Finalnie tamta wariatka przeniosła się do innej szkoły za to, że pobiłam ją w szatni. Nic nie dzieje się przecież bez powodu, ale przecież to napastnik zawsze ma najbardziej przerąbane, nieważne czy jego cel na to zasłużył czy też nie.

     Patrzyłam w oczy Clary i widziałam w nich tylko to jaka była żałosna. Lucy miała całkowitą rację. Jeśli Josh naprawdę wolał być z kimś takim to proszę bardzo. Droga wolna. Swój cel osiągnęłam. Ta małolata na pewno będzie mnie teraz omijać szerokim łukiem na szkolnych korytarzach, a jeśli spróbuję się rzucać, bądź mnie prowokować, to jej się to uda, a ja nie będę miała żadnej litości.

     Na odchodne splunęłam na siedzącą na śniegu dziewczynę. Wydzielina trafiła ją prosto w twarz, na co blondynka zaczęła bluzgać i ocierać się jak jakaś wariatka.

     W taki sposób zwieńczyłam koniec przerwy obiadowej, na której jak codzień nakarmiłam się dymem papierosowym, a dziś na deser było także zrobienie pośmiewiska z tej szmaty.

• nasze • ciało •

     Otworzyłam drzwi, lecz zanim weszłam do domu wytarłam jeszcze buty ze śniegu, który zaczynał już topnieć. Nienawidziłam takiej pogody, bo wiedziałam, że już niedługo zacznie się wiosną, czyli najbardziej nielubiana przeze mnie pora roku. Wszystkie insekty i robale budziły się do życia, pogoda zwykle była pojebana, a mój nastrój w ogóle się wtedy nie poprawiał.

     Weszłam do ganku i zauważyłam już na wstępie, że coś było nie tak. Stały tutaj dwie pary butów, które oznaczały, że mieliśmy gości. Uniosłam swoje powieki wyżej i westchnęłam głośno, ponieważ nie chciałam nikogo dziś oglądać.

— O! Megan już wróciła.

      Wspaniale.

— Chodź zobaczyć kto nas odwiedził! — krzyknęła mama, a ja przecież doskonale wiedziałam, że tymi osobami była moja starsza siostra, a także jej mąż.

     Z ogromną niechęcią weszłam do salonu, w którym domownicy, a także i goście byli już po sytym posiłku. Mama przyszykowała ostrygi, a także makaron z grzybami, czyli coś czego nieznoszę. Jak ona dobrze mnie zna.

— Cześć Megan — jako pierwszy odezwał się Lucas, czyli mąż mojej idealnej siostry.

— Źle się czuję, idę do siebie — powiedziałam z grymasem na twarzy.

— Dokąd to? Chodź zobaczyć jakie zdjęcia zrobiła Evelyn i Lucas, gdy byli na urlopie w Grecji.

— Nie obchodzą mnie żadne ich zdjęcia — burknęłam, co oczywiście odbiło się na mnie w negatywny sposób.

— Jak ty się odzywasz? — do rozmowy włączył się ojciec. — Masz przeprosić.

— Nie mam za co. Ogladajcie sobie zdjęcia z Grecji, Afryki, Afganistanu. Skąd tam chcecie — machnęłam ręką i powolnym krokiem ruszyłam w stronę schodów.

     Zaczęłam wchodzić po nich na piętro. Chciałam jak najszybciej zamknąć się w swoim pokoju i przestać myśleć o tych zakochanych gołąbkach, którzy podróżowali sobie po świecie. Siostra miała więcej farta niż rozumu. Trafił jej się bogaty mężulek, którym rodzice byli zachwyceni. Wspaniała rodzinka, więc po co ja im jeszcze byłam tam potrzebna? Do tego, aby mieli porównanie? Idealne życie do chujowego? Nie będę w roli dziewczyny, której będą gadać o tym, że musi robić TO, zachowywać się TAK, mówić TAMTO, aby w jakikolwiek sposób załapać się do normalnego systemu życia. Egzystowałam według własnych zasad. Paliłam, chodziłam na imprezy, klub stał się moim drugim domem i nikomu nic do tego.

     Zamknęłam się w swoim pokoju, nałożyłam na uszy duże czerwone słuchawki i puściłam kawałek Halsey - Control. Muzyka była tym elementem w moim życiu, który pozwalał mi, choć na chwilę odciąć się od tego parszywego, nudnego świata.

     Położyłam się na jednoosobowym łóżku, zarzucając z niego zeszyty, w których rano rysowałam jakieś kreski. Sama nie byłam w stanie stwierdzić co artysta miał na myśli. Ile tacy malarze musieli ćpać, aby stworzyć takie porąbana abstrakcje? Wolę tego nie wiedzieć.

     Splotłam ze sobą swoje palce i przymknęłam na chwilę oczy, aby skupić się na kolejnym kawałku jaki właśnie rozbrzmiewał w słuchawkach. Mowa tutaj o Daughter - Home.


     Muzyka grała jednak zbyt cicho, bo usłyszałam śmiech czterech osób, którzy zapewne śmiali się z kolejnego, idiotycznego żartu mojej siostry. Ze złością, zaczęłam naciskać na guzik z boku mojego telefonu tak, że ledwo zdołałam już słyszeć własne myśli.

     Lecz to trwało jedynie krótką chwilę...

     Znów zaczęłam sobie przypominać sytuacje, w których byłam gorsza, porównywana do siostry. Ojciec ciągle zwracał mi uwagę i wytykał mnie palcami. Czemu nie jestem taka jak ona? No nie wiem?! Może dlatego, że jestem inną osobą! Czy naprawdę nikt nie mógł tego zrozumieć!

     Byłam wściekła, ze swojej nieobliczalnej natury mogło kiedyś wyniknąć coś złego, ponieważ nie raz wyobrażałam sobie jak rozbijałam butelkę po winie, a później w nocy zabijałam całą swoją rodzinę. Nieznosiłam ich! Przecież ja kiedyś robiłam wszystko, dosłownie wszystko, aby być kimś!

       Moja nadzieja umarła. Jakiś głos w mojej głowie podpowiadał mi wtedy, że nie warto starać się dla osób, którzy nigdy tego nie dostrzegą. To prawda. Przestałam się liczyć z czyimś zdaniem, dbać o wygląd grzecznej dziewczynki i pilnej uczennicy. Nie widziałam w tym żadnego sensu, a życie jakie prowadziłam teraz było o niebo lepsze. Alkohol lubiłam, papierosy także, a imprezy tylko dopełniały moje szczęście.

     Chciałam sięgnąć po torbę, ale widząc ją, leżącą zbyt daleko od mojego łóżka nie chciało mi się po nią pójść te dwa kroki. Jeszcze musiałam liczyć się z powrotem na zagrzane łóżko. To już cztery kroki. Tylko do cholerny, palić mi się chciało, ale jak matka znów wyczuje ode mnie papierosy to znów będę miała przejebane, a ojciec po raz kolejny mógłby mnie uderzyć w twarz. Zrobił to dwukrotnie, a ja już nie mogłam spojrzeć na niego nigdy jako na dobrego rodziciela. Nikt nie powinien bić własnego dziecka.

      Nikt.

      Nie chcąc dopuścić się do zbędnych, bolesnych myśli postanowiłam zamknąć oczy i odpłynąć do krainy snów. Tylko w niej będę bezpieczna, z dala od tej całej patologii, no chyba, że trafi mi się koszmar to wtedy będę więźniem we własnym umyśle.

     Przechyliłam swoją głowę na prawy bok i próbowałam zrelaksować. Muzyka ciągle głośno grała w słuchawkach, co kompletnie nie przeszkadzało mi w zaśnięciu. Nawet potrafiłam się uczyć przy głośnych kawałkach. Cisza była dla mnie najgorszą możliwą opcją.

     Leżałam dalej w takiej pozycji i nagle poczułam przypływ niespodziewanego chłodu. Wzdrygnęłam się, ale zmęczenie i natura mojego lenistwa nie pozwalało mi na to, abym weszła pod kołdrę, na której się znajdowałam.

     Swoje dłonie złączyłam ze sobą kurczowo i próbowałam nie myśleć także o zimnie. Czułam natomiast jak mały palec u mojej prawej dłoni uniósł się mimowolnie. Pewnie był to jakiś rodzaj odrętwienia, ponieważ w ogóle go nie czułam. Opadł on nagle na zewnętrzną część mojej lewej dłoni dość mocno. Ciarki przeszły po całym moim ciele, ale tak jak poprzednim razem nie chciało mi się wejść pod kołdrę.

     Przekręciłam się jedynie na lewy bok, a gdy zaczęłam ziewać przyłożyłam do ust prawą dłoń. I w sumie zostałam już w takiej pozycji. Kciuk znajdował się przy moich ustach, lewa ręka była pod głową, nogi zgięłam w kolanach i miałam ochotę już zasnąć na dobre. Odpocząć. Zmarszczyłam swoje brwi, ponieważ to odrętwienie mi na to nie pozwalało. Tym razem to mój kciuk gładził dolną wargę podrażnioną przez zimne powietrze. Uchyliłam nieco usta, by dać mu większe pole do popisu.

     Czy ja już śniłam? To mi wygląda na sen.

     Do gry włączył się ponownie mały palec u ręki i delikatnie dotykał on mojego policzka. Wypuściłam ciepłe powietrze z ust, bo ten dotyk zaczynał mi sprawiać przyjemność. Jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało to podobało mi się to. Naprawdę podobało.

     Mój oddech przyspieszył, a na twarz wkradł się skromny uśmiech, gdy poczułam jak cała dłoń wplotła mi się we włosy, a usta stykały się z wewnętrzną częścią przedramienia. To było ekscytujące czując własną bliskość, własne ciało, które pozwalało mi na takie doznania. Czułam się kochana, aż do momentu, w którym poczułam jak dłoń zacisnęła się na moich włosach i mocno je szarpnęła.

     Poczułam ból, otworzyłam natychmiast oczy, zarzuciłam ze swojej głowy słuchawki. Wybudziłam się z tego psychicznego snu i upadłam na podłogę, lądując boleśnie na kolanach. Oparłam swoje czoło na miękkim materacu i ciągle nie mogłam odzyskać czucia w prawej ręce. To nie była już tylko dłoń. Zerknęłam na swoją zaciśniętą dłoń, w której ujrzałam kilka wyrwanych włosów z własnej głowy.

• nasze • ciało •

     Nadszedł dzień imprezy. Oczywiście rodzicom powiedziałam, że idę spać do Lucy i jak zwykle uwierzyli mi w tę bajeczkę. Długo zastanawiałam się nad sytuacją jaka zaistniała w moim pokoju parę dni temu, ale to musiał być zwykły, realistyczny sen, ponieważ nic podobnego już się nie wydarzyło.

     Będąc w pokoju przyjaciółki wyjęłam z torebki sukienkę, w którą miałam zamiar się ubrać. Pokazałam ją Lucy, a dziewczyna się uśmiechnęła szeroko i poruszyła sugestywnie swoimi brwiami.

— Na pewno kogoś dziś wyrwiesz — wyznała, a ja uniosłam swoje kąciki ust.

      Naciągnęłam na siebie obcisłą, granatową sukienkę z cekinami na piersiach, a potem zabrałam się za makijaż. Oczywiście miał on elementy czerni, bo jakby inaczej mogło być? Czerwona szminka dodała stylizacji charakteru, a pofalowane włosy pasowały do mojej lekko zaokrąglonej twarzy.

     Mama Lucy życzyła nam udanej imprezy, na którą mogłyśmy wreszcie pójść. Chciałabym mieć taką rodzicielkę. Pani Logan była wyrozumiała, miła, szalona, ponieważ dziś poznałam jej już trzeciego chłopaka w ciągu ostatnich dwóch lat. Korzystała z życia i nie przejmowała się tym, co sobie pomyślą o niej inni. Też chciałabym być taka w przyszłości.

     Impreza zaczęła się bardzo dobrze, bowiem nasz osiemnastolatek wszedł na stół i oblał wszystkich na wstępie szampanem. Oczywiście niektóre laski miały z tym problem, a mi się w sumie spodobało to, że kropelki lepiącego się napoju znajdowały się na moich piersiach i lądowały pod materiałem sukienki. Jackson oczywiście skupił tam swój wzrok, a gdy to zauważyłam, znajomy Josha od lat piaskownicy zarumienił się jak nigdy.

     Uśmiechnęłam się do niego, ale nie miałam czasu, aby zajmować się kimś takim. Wyszłam na parkiet sama, mijając pijanego Alexa oraz Lucy, którzy całowali się na środku pomieszczenia. Mogli przecież pójść gdzieś do hotelu i tam się zabawić. Blokowali oni tylko miejsce.

      Uniosłam swoje ręce w górę przez co sukienka się nieco zsunęłaz moich piersi, a na dole podwinęła. Samotna dziewczyna szukająca jakiegoś przystojnego faceta - taką wersją siebie byłam dzisiejszej nocy. Zaczęłam tańczyć z niższym od siebie chłopakiem, który wyglądał mi na góra piętnaście lat. Spławiłam go jak najszybciej, lecz kolejny gość także nie spełniał moich standardów. Bawiłam się z nim tylko dlatego, że był wysoki i powodem było także to, że mój były z zazdrością patrzył na naszą dwójkę. Spoglądałam na niego z uśmiechem na twarzy, ponieważ wiedziałam, że żałował. Wybrał pustą, nic nie znaczącą szmatę zamiast mnie. Byłam o wiele bardziej seksowna, bardziej atrakcyjna i śmiała. Zaczęłam ocierać się tyłem o nieznajomego i to wywołało W Joshu taką złość, że opuścił imprezę, a skoro on już na mnie nie patrzył to ja nie musiałam spełniać marzeń tego typka, z którym tańczyłam.

     Zeszłam z parkietu i podeszłam do baru, aby się czegoś napić. Zaschło mi w gardle, a także byłam nieco załamana z tego powodu, że nie mogłam sobie nikogo znaleźć nawet na marne pięć minut. Podparłam swoją głowę na dłoni i zaczęłam upijać drinka, którego podsunął mi po chwili barman.

— A ty kochana czemu tutaj, a nie na parkiecie? — chłopak położył dłoń na moim biodrze, a ja po głosie poznałam, że był to dzisiejszy jubilat.

— Przyszłam trochę odpocząć — powiedziałam, lustrując go wzrokiem.

     Dostrzegłam w jego oczach to, że Jackson był już trochę wstawiony. Cóż, w sumie musiał wypić trzy szybkie na początku imprezy urodzinowej, więc się nie dziwię, że to lekko uderzyło mu do głowy.

— Ślicznie wyglądasz — wyznał, spoglądając na moje piersi, a dopiero później jego wzrok dotarł do oczu.

— Dziękuję — podziękowałam i zaczęłam się zastanawiać czy stracenia dziewictwa z najlepszym przyjacielem byłego chłopaka nie byłoby lepsze od przypadkowego gościa. Złapałam delikatnie za jego koszule i spytałam. — Podobam ci się?

     Jackson chwycił mnie za podbródek, a ja złączyłam swoje nogi czując, że mogłoby z tego coś wyjść.

— Podobasz mi się już od jakiegoś czasu. Przeszkodą był tylko Josh — odparł, zbliżając się do moich ust.

— Jego już nie ma, więc... — zagryzłam dolną wargę. — Nic nie stoi już na naszej drodze — zauważyłam i wtedy pocałowaliśmy się.

     Pocałunek nie był długi, ale w obojgu z nas wzbudził chęci na więcej. Chłopak nachylił się do mojego ucha i złożył mi propozycje.

— Chodźmy na górę. Mam wynajęty jeden pokój.

     Na mojej twarzy pojawił się najszczerszy uśmiech tego wieczoru i chwyciłam go za dłoń idąc w stronę schodów. Jackson szedł za mną jak piesek na smyczy słuchający się swojej pani. To mi się podobało w tym momencie. Nigdy nie myślałam o nim pod innym kątem niż jako przyjaciel, ale w sumie... Partnerem też mógłby być niezłym. Wysoki, blondyn, styl też miał całkiem w porządku, w klasie był lubiany, choć niekiedy zachowywał się jak błazen.

     Jackson przepuścił mnie w drzwiach, a gdy je zamknął to od razu zaczął się do mnie dobierać. Chwycił mnie za pośladki, a ja odwróciłam głowę w bok by poczuć na swoich ustach jego łapczywe pocałunki. O tak. Tego właśnie w tej chwili chciałam. Dzisiejszej nocy wreszcie doznam tego uczucia i będę mogła z podniesioną głową kroczyć po szkolnym korytarzu. Już nie będę dziewicą. Nie chcę być.

     Odwróciłam się do chłopaka, który przywarł mnie do ściany. Moje ręce uniósł w górę i zaczął je trzymać nad moją głową. Taka pozycja była świetna, ponieważ czułam jego pocałunki na swojej szyi, a także to jak drugą ręką uniósł moją sukienkę i zaczął zdejmować ze mnie koronkowe majtki. Zsunął je aż do ziemi, a potem poczułam jego usta na piersiach, zaciskał swoją dłoń na jednej z nich, by po chwili znów znaleźć się nieco niżej. Wplotłam swoje dłonie w jego blond włosy i poczułam jak zaczął bawić się językiem przy moim kroku. To uczucie było tak intensywne, upojne, lecz chciałam jeszcze więcej, nie pragnęłam takiej gry wstępnej.

     Nagle jednak straciłam czucie w prawe ręce. Uniosłam swoje brwi, ale nadal oddychałam ciężko, ponieważ to jak chłopak wsuwał we mnie swój język było nie do opisania. Moja kończyna opadła wzdłuż mojego ciała. Wisiała tak bezwładnie, lecz po chwili chwyciła za stojący na szafie wazon. Krzyknęłam głośno, Jackson uklęknął przy mnie, a ja... A raczej moja ręka... Ona z całej siły uderzyła chłopaka w głowę. Osiemnastolatek upadł na podłogę, a ja przyłożyłam lewą rękę do swoich ust podczas, gdy prawa...

     Spojrzałam w jej kierunku z przerażeniem. Dłoń skierowana była w stronę leżącego chłopaka, który krwawił, lecz na pewno nic poważniejszego mu się nie stało. Żył. Tego byłam pewna. Spoglądałam na palce, które... Tak jakby patrzyły na Jacksona. Nie wiem jak to było możliwe, ale po chwili dłoń przekręciła się w moim kierunku, a ja usłyszałam niewyraźny głos :

     ... aku

     Zmarszczyłam swoje brwi i ciągle wpatrzona byłam jak zahipnotyzowana w swoją dłoń.

      Ghaku.

      Tym razem głos był wyraźny, a ja poznałam coś... Co miało na imię zupełnie inaczej niż wszystko inne.

• nasze • ciało •

       Po incydencie z Jacksonem zeszłam na dół i szybko dopiłam swojego drinka by się rozluźnić i wrócić do zabawy. Nie mogłam się zbytnio na niej skupić ze względu na to, że ciągle słyszałam głos, który do mnie mówił bezustannie. Powtarzał tylko jedno słowo.

      Ghaku.

      Po jakimś czasie jubilat wrócił do zabawy i tak szczerze nie pamiętam co się wydarzyło. Miał rozciętą głowę, ale śmiał się sam z siebie, że upadł po pijaku. Wygląda na to, że naprawdę nie był świadomy tego, co się wydarzyło, a na moje szczęście ludzie nie widzieli nas razem. Mogłam zatem spokojnie spać i nie przejmować się tym, że ktoś oskarży mnie o atak na przyjacielu.

     Z imprezy wyszłam o trzeciej nad ranem. Wróciłam od razu do swojego domu nie bacząc na to, że rodzice mogliby mnie zobaczyć. Pijana, w imprezowej sukience, z mocnym makijażem i zagubionymi majtkami. Kiepski obraz córki, ale taka była rzeczywistość.

     Poszłam od razu do swojego pokoju i gdy tylko przekręciłam klucz w zamku poczułam jak moja prawa ręka zaczęła gładzić mój policzek. W tym momencie towarzyszył mi tylko strach. Nic więcej. Nie miałam pojęcia, co się działo z moim ciałem. Czego ode mnie chciało? Czy głos, który do mnie przemawiał należał do niego?

— Kim jesteś? — spytałam drżącym głosem, przełykając lepką wydzielinę w swoich ustach. Do oczu napłynęły łzy, a moja ręka bezustannie gładziła policzek.

      Odpowiedź mogła być tylko jedna.

      Ghaku.

Czego ode mnie chcesz?

      Ghaku.

      Bałam się. Naprawdę się bałam, a sądziłam, że jestem osobą pozbawioną takiego uczucia. Byłam w błędzie do czego się przyznaje tu i teraz. Tylko nie byłam w stanie stwierdzić czy bałam się tajemniczego Ghaku, czy samej siebie? Przecież dotykałam się sama, ale ja nie miałam kontroli nad tą częścią ciała... O co tutaj chodzi?

      Zacisnęłam swoje powieki mając nadzieję, że ten koszmar się wreszcie skończy. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, ale nic się innego nie zmieniło. On był tutaj ze mną. Cały czas. Nie odstępował mnie na krok.

— Czy... Ghaku. To twoje imię? — postanowiłam dalej brnąć w tym szaleństwie i mówić sama do siebie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi od tej istoty.

      Nagle prawa ręka uniosła się w górę, po raz kolejny bez mojej pomocy i złapała mnie dłonią za podbródek. Drżałam, bałam się tego, że coś mi zrobi, natomiast on jedynie pociągnął mnie lekko w dół, a potem w górę, co było... Odpowiedzią.

— Kim jesteś? — rzuciłam bez żadnego zastanowienia.

      Ghaku.

      Znów usłyszałam ten syczący, mroźny, gardłowy ton głosu, który ciągle się powtarzał. Zrozumiałam w tamtej chwili, że on potrafił tylko pokazać mi dwie odpowiedzi : tak oraz nie.

      Przełknęłam ślinę po raz kolejny i odważyłam się zadać kolejne pytanie :

— Czy powinnam się ciebie bać?

      Dłoń ciągle spoczywała na mojej twarzy i tym razem delikatnie zacisnęła się na moich policzkach przez co stworzyłam uroczy dziubek. Spojrzałam przed siebie i widząc jak idiotycznie to wygląda to nawet się uśmiechnęłam, a swój uśmiech poszerzyłam, gdy ręka zaczęła obracać moją głowę na boki mówiąc krótkie nie.

      Co prawda nie dowiedziałam się kim jest ta tajemnicza moc, czego ode mnie chciała, ale ulżyło mi, gdy w swój dziwny, a zarazem jedyny sposób upewniła mnie w tym, że jestem bezpieczna w jego obecności.

— Uratowałeś mnie przed Jacksonem?

      Ghaku potwierdził moje słowa, a ja poczułam jak kamień spadł mi z serca. W sumie dobrze się stało.

— Cieszę się, że mi pomogłeś — szepnęłam, rumieniąc się na twarzy, co było do mnie kompletnie nie podobne. — Pewnie później bym żałowała, że to zrobiłam.

      Ghaku.

      Moja prawa ręka opadła na kolano, gdy usiadłam na łóżku i istota pomachała do mnie jedynie palcem wskazującym, mówiąc tak.

— Dziękuję — powiedziałam krótko. — Położę się już spać — dodałam, a Ghaku to zrozumiał.

      On wiedział wszystko.


• nasze • ciało •

      Wstałam o godzinie 12:35. Byłam bardzo zmęczona po nocy, która miała w sobie tyle niecodziennych sytuacji. Usiadłam szybko na łóżku i uśmiechnęłam się spoglądając szybko na swoją prawą rękę.

— Ghaku? Jesteś tutaj? — szepnęłam, aby nikt nie powołany tego nie usłyszał.

      Ghaku mi odpowiedział poruszając moim palcem, ale... Nie zrobił tego w prawej ręce, lecz w lewej.

— O ty spryciarzu — uśmiechnęłam się po czym zeszłam na dół, aby zjeść obiad.

      W kuchni zastałam moją mamę, która stała przy garnkach i zaczęła gotować obiad. Jak nigdy powitałam ją z uśmiechem na ustach i zapytałam o to, co będzie do jedzenia. Rodzicielka nie raczyła mi odpowiedzieć, a ja zajrzałam do środka.

— Łeee, przecież wiesz, że nie lubię tej zupy z pieczarek. Ogólnie nie lubię grzybów.

— Jak ci coś jeszcze nie pasuje to proszę sama sobie ugotować.

— Co cię dziś ugryzło, co? — mój nastrój zmienił się w jednym momencie, a ja poczułam jak Ghaku zacisnął moją pięść.

      Chwyciłam drugą dłonią za prawą i pokiwałam głową na boki, aby nie robił niczego głupiego. Na całe szczęście mnie posłuchał. To w sumie było urocze, że mnie bronił, ale nie zawsze musiał używać siły.

— Miałaś być wczoraj u Lucy, a jak zadzwoniłam do jej matki to się okazało, że poszłyście na jakąś imprezę do klubu — mama z impetem położyła łyżkę na blacie.

— Tata wie? — spytałam, obawiając się jego reakcji na moje kłamstwo.

— Nie wie i nie chce mu o tym mówić.

— Lepiej nie mów, bo się zdenerwuje.

— Jak ty możesz się tak bezczelnie do nas odzywać? — spytała, a ja miałam wrażenie, że nie utrzyma Ghaku. — I co ty w ogóle wyprawiasz?

     Matka popatrzyła na mnie zdziwiona widząc jak jej córka siłowała się z własną ręką i zginała jak poparzona. W pewnej chwili tajemnicza istota przestała to robić i spojrzałam w oczy rodzicielki będąc zażenowana.

— A jak ty możesz traktować mnie gorzej niż Evelyn?

     Mama złapała się za serce i oczywiście zaczęła wypierać, że wcale nie faworyzowała żadnej z nas.

— Kocham was tak samo.

— To traktuj nas tak samo! — uniosłam swój ton i wróciłam do swojego pokoju nie jedząc niczego.

     Mój krzyk usłyszał tata, którego na szczęście nie zobaczyłam już. Słyszałam, że znów miał do mnie pretensje, ale miałam to kompletnie gdzieś. Dla niego istniała tylko Evelyn i Lucas, z którym mógł porozmawiać o wszystkim co dotyczyło jednośladów.

      Siedziałam w swoim pokoju przez kolejne dwie godziny. Po tym czasie usłyszałam jak mama podeszła do moich drzwi i zaczęła mówić :

— Evelyn zaprasza nas do siebie do mieszkania. Pojedziesz z nami?

— Nie — odpowiedziałam szybko i bez żadnych wątpliwości. — Jedźcie sobie sami — dodałam i po paru chwilach usłyszałam jak mama zaczęła schodzić po schodach.

      Rodzice pojechali do swojej starszej córki, a ja zostałam w domu, lecz na pewno nie byłam sama.

      Położyłam prawą nogę na podłodze i poczułam, że ona także już częściowo nie należała do mnie. Od stopy aż do kolana miał nad nią władze Ghaku natomiast ja tylko w udzie.

— Ghaku uważaj! — krzyknęłam, śmiejąc się przy tym i straciłam równowagę.

      Leżałam na podłodze wyłożonej jasnymi panelami i poczułam jak jedna z moim dłonie była na mojej piersi, a druga zbliżyła się do moich ust. Prawa dłoń przyłożyła się do moich warg, a ja czując te motylki w brzuchu musnęłam ją delikatnie. Tajemniczej istocie się to spodobało, zdecydowanie. Ghaku napierał na mnie, a ja pogłębiałam pocałunki, czując jak on - za pomocą mojej lewej dłoni zaciskał się na mojej piersi. W pewnej chwili przerwałam tę grę i spojrzałam na prawą dłoń, która uniosła się nade mną.

— Nic jeszcze nie jadłam. Jestem głodna — wyznałam, a potem usłyszałam jak zaburczało mi w brzuchu.

      Ghaku zsunął lewą dłoń na z piersi aż do mojego pępka i tak jakby zaczął się wsłuchiwać w zapewne nieznany mu dźwięk. Zaśmiałam się, a gdy mrugnęłam wydarzyło się coś dziwnego. Miałam wrażenie jakbym... Zobaczyła jakąś istotę, która była cała czarna, a jej skóra... Ociekała czarną mazią. Potrząsnęłam swoją głowę i uznałam, że to na pewno było tylko głupie przywidzenie.

     Ghaku nagle uniósł mnie na równe nogi i zaczęłam iść przed siebie, lecz w ogóle nie czułem tego, że to ja się poruszałam. Zeszliśmy na dół do kuchni i mój późny obiad zaczął przygotowywać się tak naprawdę sam. Ghaku zaczął wyjmować z szafek moje ulubione przyprawy i składniki. Miałam wrażenie, że tylko oczy należały do mnie, a każda inna część ciała była tylko jego.

      Po czterdziestu minutach danie było gotowe. Makaron z krewetkami, do tego białe wino, świece na stole, lecz Ghaku coś nie pasowało. Widziałam jak za pomocą moich rąk przyjrzał mi się dokładnie i chyba nie odpowiadała mu moja piżama.

— Chcesz, żebym się przebrała? — zapytałam.

      Ghaku.

— Czy to... randka? — to pytanie zadałam będąc bardziek nieśmiała.

      On pokiwał palcem wskazującym i ja, tym razem ja zaczęłam iść do górę. Zanim jednak weszłam do swojego pokoju kazałam mu mnie zostawić.

— Masz nie podglądać. To będzie niespodzianka — wyznałam i zaczęłam podekscytowana szukać jakiejś ładnej sukienki.

— Jest! — powiedziałam, zdejmując z wieszaka bladoróżową sukienkę.

       Położyłam ją na łóżku i wyjrzałam przez okno. Na dworze było już ciemno, a ja właśnie szykowałam się do romantycznej kolacji przy świecach. Z czymś... Co na pewno nie było nikomu innemu znane.

      Zsunęłam ze swoich bioder czarne majtki i odpięłam także stanik, aby sukienka prezentowała się jak najlepiej. Była ona zawiązana na karku z aplikacjami na cienkich ramiączkach. Kreacja odsłaniała moje plecy, a także nieco moje żebra. Dekolt też miała pokaźny, ale nie wulgarny. Dołączyłam do niej czarne buty na wysokim obcasie i wreszcie mogłam zejść na dół. Spojrzałam na stolik, na którym wcześniej Ghaku podał mi danie jakie przyrządził i zaczęłam jeść.

      Podczas kolacji on zaczął ocierać jedną moją nogą o drugą, co sprawiało, że naprawdę czułam się wyjątkowo. Zagarnęłam włosy za ucho biorąc ostatni kęs pysznych krewetek, a gdy odłożyłam widelec Ghaku chciał, abyśmy wrócili do mojego pokoju. Zgasiłam światło na dole i poczułam chłód jednak bliskość istoty emanowała ciepłem, co sprawiło, że nie musiałam się niczego obawiać.

      W pokoju Ghaku znów przejął kontrolę nad jedną moją ręką, a także i nad nogami, tym razem całymi. Podszedł on do biurka i chwycił za zapalniczkę, aby odpalić świeczkę zapachową, którą kupiłam kiedyś po to, aby mama nie wyczuwała dymu papierosów.

      Po chwili Ghaku kazał usiąść mi na łóżku i zaczął obejmować moja twarz, a ja widziałam przed sobą tylko własne łokcie. Spuściłam swój wzrok będąc lekko zawiedziona, że Ghaku był tylko głosem, a nie czymś na wzór człowieka, którego mogłabym dotknąć. Tajemnicza istota jednak uniosła mój podbródek i to sprawiło, że zdołała lekko się uśmiechnąć rozpoczynając także czułe pocałunki jakie składałam na własnej dłoni.

     Początkowo leżałam na plecach jednak moja chęć kontaktu seksualnego sprawiła, że uklęknęłam nad materacem i położyłam pod sobą kilka poduszek, aby czuć... Czuć, że nie kochałam się z powietrzem. To irracjonalne, dziwne, szalone, ale ja go czułam! Ghaku tutaj jest ze mną! Pragnie mnie! A ja jego!

      Położyłam rękę na poduszce i zaczęłam ją całować tak jakby to była ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu. Ghaku natomiast wsunął moją drugą dłoń pod lekki materiał sukienki i zaczął zaciskać moją pierś, a potem palcami drażnił moje sutki. Wzdychałam lekko i nagle Ghaku odsunął mnie od siebie, a ja poczułam jak za pomocą moich dłoni zaczął mnie dotykać. Moje piersi stały się jego ulubionym punktem, lecz było mu mało, mi także...

— Czy ty... Byłeś zazdrosny o Jacksona ? — spytałam, nie otwierając oczu tylko czując jak potwierdza on moją tezę.

      Uśmiechnęłam się i znów zacząłem całować dłoń, której palce wdzierały się do moich ust. To było coś w rodzaju pocałunku z języczkiem? Chyba tak możnaby było to nazwać.

       Ghaku drugą dłonią zaczął szarpać się z paskiem, który miałam związany na karku i musiał użyć także drugiej dłoni. Na szczęście odwiązał go szybko, a materiał zsunął się do moich bioder.

       Siedziałam na łóżku prawie naga, w lekkim rozkroku i czułam jak Ghaku zbliżał się do mojej łechtaczki. Rozszerzyłam swoje nogi bardziej, ale jak się okazało to nie było moją zasługą tylko jego. Wsunął się on we mnie gwałtownie, a ja aż krzyknęłam czując ból, lecz zaraz po nim pojawiła się upragniona przyjemność. Zacisnęłam swoje wargi i mając wciąż zamknięte oczy próbowałam sobie wyobrazić kogoś kto by przypominał człowieka. Niestety umysł płatał mi figle i pokazywał mi jedynie tą czarną postać. Zaczęłam poruszać swoimi biodrami, nabijać się na własne palce i uprawiać seks... Nie wiem czy to dobrze, ale... Czułam się spełniona. Nie było mi wstyd, nie czułam się głupio, nie myślałam nad tym jak mogło to wyglądać z boku. Ja byłam tutaj z nim. Byłam z Ghaku.

      Otworzyłam swoje usta, gdy poczułam jak on przejmował po centymetrze nade mną kontrolę. Oddawałam mu się bez żadnego oporu, niech robi ze mną co tylko zechce. Ufam mu. Moje piersi poruszały się w rytm mojego... Nie. Naszego ciała. Ghaku od czasu do czasu w stosownej chwili łapał za moje piersi używając lewej ręki. Prawa była w moim wnętrzu, byłam mokra i spocona, a także głodna kolejnych doznań.

      Ghaku zmienił naszą pozycje. Ułożył mnie na plecach, a potem szybko moja prawa dłoń wróciła na miejsce. Podwinął on materiał sukienki, a moje obcasy wbijały się w materac. Ciało wariowało od tych wszystkich przyjemności, palce lewej dłoni lizałam i dosłownie wpychałam do swoich ust. Ghaku robił to coraz mocniej, wsuwał się głębiej, a ja unosiłam swoje biodra tylko po to, aby dał mi więcej szczęścia. Całowałam go, pragnęłam i... Słyszałam.

        Ghaku.

Ghaku — szepnęłam, czując moment, w którym zaraz powinnam dojść.

         Moje usta były na wpół otwarte, kręgosłup przechodziły dreszcze, umysł wariował, a ja w końcu wijąc się na łóżku poznałam to uczucie, które przepełniło mnie szczęściem.

        Opadłam z sił, a Ghaku splótł ze sobą nasze dłonie. Jedna należała do mnie, a druga do niego. Patrzyłam na to jak gładził kciukiem moją skórę i nie wiedząc kiedy zasnęłam w bladoróżowej sukience i czarnych obcasach.

• nasze • ciało •

      Obudziłam się o poranku i pierwsze co to spojrzałam na swój strój. Sukienka zsunięta do bioder, a także czarne obcasy. Położyłam głowę na poduszce, bo to co wydarzyło się wczoraj nie było snem tylko prawdą. Otworzyłam swoje oczy, a na swoim policzku poczułam jakąś ciecz. Zmarszczyłam brwi i dotknęłam jej, chcąc sprawdzić co to. Na wewnętrznej części palców ujrzałam krew co mnie trochę zmartwiło, ale skoro to był mój pierwszy raz to... Błona dziewicza została przerwana.

      Zakryłam swoje piersi, zakładając sukienkę tak jak należy i zaczęłam szeptać :

— Ghaku? Ghaku gdzie jesteś?

      Tym razem nie poczułam już niczego, a moje ciało zdawało się należeć tylko do mnie. Spojrzałam na zakrwawione prześcieradło i po chwili zeszłam z łóżka. Popatrzyłam także na swoją drugą dłoń. Ona także była cała we krwi. Moje źrenice się rozszerzyły, bo czerwonej cieczy było zdecydowanie zbyt wiele. Moje dłonie drżały, a ja postanowiłam zejść na dół. Szłam ostrożnie, schodek po schodku, jednak w pewnej chwili straciłam kontrolę nad dolnymi kończynami i upadłam z połowy schodów na sam dół...

      To co tam zobaczyłam przeraziło mnie jak nigdy.

      Uniosłam swoją głowę i jak się okazało leżałam poobijana tuż obok martwego ciała własnego ojca. Nieco przykrości mężczyzna miał obróconą głowę na bok i otwarte oczy. W jego ciało wbity był nóż kuchenny... Ten sam, który Ghaku zrobił mi wczorajszą kolacje.

       Przyłożyłam dłonie do ust, aby nie wydać z siebie przeraźliwego krzyku i przeczołgałam się do tyłu. Usiadłam na podłodze, a gdy podniosła swój wzrok zobaczyłam matkę... Była cała we krwi... Jej ciało było poparzone miejscami...

       To dlatego tam obok niej leżał ten garnek? Ktoś wylał na nią wrzątek?

— Co tu się dzieje?! — krzyknęłam przeraźliwie i skuliłam się na podłodze. Złapałam się za głowę z całych sił i próbowałam wmówić sobie, że to tylko sen! Cholerny, straszny sen!

      Nie miałam odwagi, aby ponownie spojrzeć na zmasakrowane ciała rodziców. Nie chciałam tego robić...

— Ghaku? Proszę, Ghaku, przyjdź do mnie. Błagam cię... Tylko ty mi zostałeś — zaczęłam majaczyć, choć mój umysł mi podpowiadał, że to on to zrobił.

      Gdy zasnęłam to Ghaku musiał przejąć nade mną kontrolę i ich...

      Nagle poczułam jak tajemnicza postać znów mnie zaczęłam głaskać po policzku. Tym razem nie odczuwałam już przyjemności, a jedynie... Przerażenie.

— Czy... To ty im to zrobiłeś Ghaku?

      Drżącym głosem zadałam mu to pytanie, a on podniósł mnie na równe nogi i tym razem poruszył także moimi oczami. Kazał mi spoglądać na ciało ojca oraz matki. Nóż w klatce piersiowej taty... Oblana wrzątkiem mama, siedząca z rozbitą głową przy wyspie... Bałam się jego odpowiedzi, a Ghaku wskazał palcem wskazującym...

      Na mnie...

      Moje ciało drżało, lecz tylko przez chwilę, ponieważ później już nic nie mogłam zrobić. Ghaku pewnie przejął kontrolę nad każdą moją kończyną i pewnie ruszył w stronę pokoju rodziców. Zaczął on wyrzucać z szafy różne ciuchy aż w końcu znalazł to czego chciał, czyli krawat ojca. Mi pozostało tylko obserwować. Sprawił, że panował nad moim ciałem, ale umysł pozostawił świadomy i z bólem serca spoglądałam na to jak podsunął krzesło pod okno. Stanął na nim i zaczął przywiązywać krawat do karnisza. Zaczynałam się przyglądać także jak wkładał on związaną pętlę na moją szyję.

— Ghaku, nie rób tego — poprosiłam, lecz było już za późno.

      Ghaku.

      Tajemnicza istota odsunęła krzesło, a nasze ciało zawisnęło nad podłogą na tle balkonowego okna.




***

Dziękuję za przeczytanie tego one shota, który jest w sumie moją pierwszą pracą będącą w tym gatunku. Nie wiem czy mi się udało napisać horror czy bardziej psychologię, ale jestem nawet zadowolona, hah.

Co Wy myślicie o pracy 'Nasze Ciało'?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro