4. Szklany most
Kang Dae-ho
Światła zapaliły się nagle, oślepiając nas. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech, gdy naszym oczom ukazał się kolejny koszmar.
Most.
Długi, cienki most, zawieszony nad przepaścią.
Na pierwszy rzut oka wyglądał solidnie, ale każdy, kto widział poprzednią edycję tej gry, wiedział, co się za tym kryło. Każdy panel był wykonany ze szkła - jedno było hartowane i mogło nas utrzymać, drugie było zwykłe i roztrzaskałoby się pod naszym ciężarem.
Jeden błąd oznaczał śmierć.
Czułem, jak moje serce bije w piersi jak oszalałe. Bae stał tuż obok mnie.
Spojrzałem na niego. Żył.
Nie zamierzałem go stracić.
Zasady gry
Na wielkim ekranie zapalił się komunikat:
> Każdy gracz musi przedostać się na drugą stronę, skacząc po panelach. Czas na ukończenie gry: 16 minut.
Przełknąłem ślinę.
Obok mnie Gi-hun, Jun-hee i In-ho również milczeli, wpatrując się w szklany most.
Nikt nie chciał być pierwszym.
Pierwsze kroki
- Ruszajcie się! - Strażnicy unieśli broń, zmuszając nas do działania.
Pierwszy gracz, mężczyzna o nerwowym spojrzeniu, nie miał wyjścia. Zrobił pierwszy krok.
Szkło wytrzymało.
Westchnął z ulgą i przesunął się na kolejny panel.
Trzask.
Nawet nie zdążył krzyknąć, gdy w jednej chwili spadł w przepaść.
Ludzie wciągnęli powietrze.
To zaczęło się naprawdę.
Chaos
Gracze nie mieli wyboru - jeden po drugim stawiali kroki, próbując znaleźć bezpieczną ścieżkę. Jedni mieli szczęście, inni spadali, krzycząc w panice.
- Do cholery - warknął Gi-hun. - Jeśli będziemy czekać, czas się skończy!
Nikt nie odpowiedział.
Bae nagle ruszył do przodu.
- Co ty robisz?! - złapałem go za nadgarstek.
Spojrzał mi w oczy.
- Jeśli nie znajdziemy ścieżki, wszyscy zginiemy.
Patrzyłem na niego przez chwilę.
A potem puściłem.
Wiedziałem, że jest silniejszy, niż wszyscy myśleli.
Ostatnia ścieżka
Zostało nas pięciu.
Bae, ja, Gi-hun, Jun-hee i In-ho.
Przed nami było już tylko kilka paneli. Tylko jedna właściwa droga.
Czas się kończył.
- Ja pójdę - powiedział Bae.
Serce mi stanęło.
- Nie.
- Dae-ho... - Uśmiechnął się. - Wiesz, że jestem szybszy.
Nie mogłem się z nim kłócić. Był najlepszym graczem w tej pieprzonej grze.
Wziął głęboki oddech i spojrzał na szkło przed sobą.
Wszyscy wstrzymaliśmy oddech.
Jeden skok.
Wytrzymało.
Drugi skok.
Pęknięcie.
Bae poleciał w dół.
- NIE! - Rzuciłem się do przodu, ale Jun-hee złapała mnie za ramię.
Chwila ciszy.
Ale potem...
Bae wisiał, trzymając się za krawędź panelu. Nie spadł.
Serce waliło mi tak mocno, że myślałem, że eksploduje.
Podbiegłem i złapałem go za ręce.
- Nie puszczę cię.
Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Wiem.
Wciągnąłem go na platformę.
Zostały dwa panele.
Spojrzeliśmy na In-ho.
Lider uśmiechnął się lekko.
I postawił stopę na właściwym.
Dotarliśmy na drugą stronę.
Most wybuchł za nami. Zostaliśmy tylko my.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro