Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI


Blask fleszy otulał jej sylwetkę chłodnym blaskiem. Wnikał w każde zagłębienie, w każdą zmarszczkę wieczorowej sukni, która w jasnym świetle wydawała się pokryta diamentami. Zimna pustka na jej twarzy wyrażała przerażający profesjonalizm, który mimo bezpłóciowości przyciągał tłumy. Modeling był jednak pełen paradoksów, podwójnych standardów i nieosiągalnego dla wielu kanonu piękna. Rządził się swoimi prawami, którymi trzeba było nasiąknąć, aby je zrozumieć.

- Koniec na dziś! - krzyknął mężczyzna w artystycznym garniturze. Na szyi zamiast krawatu miał owinięty wzorzysty szalik.

Był podziębiony, w jego głosie wyraźnie słychać było nieprzyjemną chrypę. Mimo złego samopoczucia musiał jednak zjawić się w pracy. Gdyby się w niej nie pojawił, kilkanaście sesji zostałoby odwołanych, a to pociągnęłoby za sobą straty pieniężne. Wszystko było skomplikowanym mechanizmem złożonym z wielu ludzi, nikt nie mógł się wyłamać.

- Będziesz mogła zjawić się jutro wcześniej, Takada? - zapytał, dopadając w końcu brunetki. Kobieta stawiała małe, wyćwiczone kroki, jednak szła tak prędko, że czasem można było odnieść wrażenie, że przed czymś ucieka.

- Wcześniej, czyli o której? Wiesz, że w przyszłym tygodniu zaczynają się zajęcia na uczelni. - wyjęła z torebki małe lusterko i przejrzała się w nim, kciukiem przecierając fragment rozmazanej szminki.

Już dawno temu nauczyła się czystej perfekcji, idealności w każdym calu. Wymagała tego od niej nie tylko praca, ale i życie, w którym brak błędów tworzył bezpieczną przestrzeń. Jeśli nie posiada się problemów, nie trzeba ich rozwiązywać ani obawiać się porażki. To nie tyle wygodne, co konieczne, jeśli żyje się w lęku przed komplikacjami. Tym bardziej ironiczne było to, na co zdecydowała się całkiem niedawno.

- Możemy przełożyć sesję na dwie godziny wcześniej? To bardzo wcześnie, jednak mam opóźnienie z jednym modelem i chciałbym to jutro nadrobić. - złożył ręce jak do modlitwy, robiąc przy tym minę nieszczęśnika. Kto wie, być może po to, aby Takada poczuła, że ten faktycznie jest niewinny i to po prostu cały świat się nad nim znęca.

Kobieta była już jednak odporna na takie zagrywki. Nim odpowiedziała, wyjęła z torebki mały planer i przejrzała scenariusz na jutro. Jako modelka musiała być dość elastyczna, jednak plan dnia wpisywał się w perfekcję i spokój, jaki dzięki niemu czuła. Wiedziała, że starczy jej na wszystko czasu i nie wydarzy się nic niespodziewanego. Tak przynajmniej tłumaczyła sobie ścisłe trzymanie się ustaleń.

- Myślę, że znajdę dla ciebie czas tak wcześnie rano. Chciałabym jednak w zamian w sobotę wyjść dwie godziny wcześniej.

Nie ułożyła jeszcze planu na sobotę, więc negocjowała wolne chwile. Ostatnio miała mało czasu, a zasoby z uwagi na studia miały się jeszcze bardziej uszczuplić. Tymczasem trafiała jej się idealna okazja, aby zyskać godzinę dla kosmetyczki. Wiedziała, że piękno jest ważne i warte pielęgnowania, jednak przy tym ulotne. Jako modelka nie mogła pozwolić sobie na zaniedbanie. Nie mogła sobie na to pozwolić jako człowiek.

- Dobrze, pogadam z górą. Będzie to też jednak zależało od ciebie, musimy wyrobić się z jedną sesją do poniedziałku, w piątek chcą już wydać kolejną gazetę z artykułem o tobie. - stanął z nią przy damskiej szatni, gdzie kończyła się ich współpraca na dziś. Potem kobieta przebierze się z odświętnego stroju i opuści budynek, znów będąc jedynie zwykłą obywatelką Japonii. Nie będzie lśnić w tłumie i nikt nie będzie koncentrował na niej uwagi. - Dziękuję za dzisiaj, postaram się zaraz przejrzeć zdjęcia i wysłać ci prędko najlepsze. Do jutra, Takada. Wyśpij się, będziemy mieć pracowity dzień.

***

Zanurzając się w wannie wypełnionej ciepłą wodą, czuła spokój i satysfakcję. Wiedziała, że spędziła dzień, którym zasłużyła na relaks. Idealnie wypełniła obowiązki służbowe i udało jej się zakupić wszystkie materiały potrzebne na studia. Do tego była zadowolona z udanego łupu odzieżowego w postaci bardzo kobiecych, eleganckich, garniturowych spodni, w których będzie mogła pokazać się na rozpoczęciu roku. Jedyne co zakłócało jej spokój to komórka. Co chwilę sprawdzała telefon i upewniała się, że jest odciszony. To nie pozwalało jej na pełne cieszenie się kąpielą, nim woda nie zrobiła się letnia. Z żalem wtedy opuściła wannę i otulając się ręcznikiem, stanęła przed lustrem wiszącym nad umywalką. Prostokątne zwierciadło pokazało jej wszystko bez cienia kłamstw czy filtrów.

W odbiciu ujrzała młodą, ale bardzo zmęczoną kobietę. Jej twarz wydała się obca, w końcu bez makijażu kryjącego wszystkie niedoskonałości. Bez szminki, która ładnie uwydatniała i powiększała usta. Bez cieni do powiek, które nadawały jej oczom tą fałszywą, żywiołową iskierkę. Jej włosy także były boleśnie zwyczajne, a wręcz brzydkie. Opadały niechlujnie na ramiona, dwa kosmyki przez wilgoć przylepiły się do czoła. Bez ułożenia przypominały niechlujną pracę pięciolatka. Niżej było jeszcze ''gorzej''. Gdy miękki ręcznik opadł na podłogę, oczom Takady ukazała się figura przez większość uważana za godną pozazdroszczenia. Zachowane były proporcje, w każdym miejscu była taka, jak ''powinna''. Mimo to patrzyła w lustro w niepewnością, oglądając raz jeden bok, a raz drugi. Przez chwilę zatrzymywała wzrok na każdym załamaniu, na każdej drobnej fałdce tłuszczu, na ładnych, zaskakująco symetrycznych piersiach, które jednak wydały jej się niewystarczające. Sunęła dłońmi po swojej miękkiej, zadbanej różnymi zabiegami skórze i wydawała się zastanawiać, czy to na pewno jej ciało, w którym przecież spędziła całe życie.

Jej obserwacje przerwał telefon. Sygnał wiadomości wybudził ją z pewnego transu i zmusił do tego, aby chwycić urządzenie w dłoń i zapomnieć o swoim odbiciu. To, co przyszło jednak w pliku załączonym do wiadomości, nie było wiele lepsze. Teraz skupiała się na szeregu wykonanych profesjonalnie fotografii. Na jednej z nich stała oparta w starannie ułożonej pozie i z kieliszkiem szampana w ręce zadziornie spoglądała w obiektyw. Na innym siedziała wśród pustych kieliszków, wydając się załamana obecnym stanem, czyli życiem bez szampana pewnej drogiej marki. Na jeszcze innym z pasją przyciskała do piersi butelkę wykwintnego trunku, a wyraz jej twarzy wprost mówił, że to najważniejsza rzecz w jej życiu. Z pewnością zdjęcia nadadzą się do reklamy ekskluzywnego alkoholu, jak zawsze wykonane z czułością i starannością prawdziwego pasjonata fotografii. Nie wiedziała jednak, czy dla niej okażą się wystarczająco dobre.

Miała świadomość, że zdjęcia bez względu na wszystko powędrują do zleceniodawcy, jednak zaczęła je uważnie przeglądać. Znów szukała mankamentów, które rzuciły jej się w oczy dość szybko. Pozy, które wcześniej wydały się dobre, stały się fatalne. Noga przesunięta o zaledwie kilka centymetrów mogła wyglądać lepiej. A może i nie mogła? A może zawsze będzie wyglądać tak samo niekorzystnie?

''Są świetne! 😍''

Odpisała entuzjastycznie, po czym odłożyła telefon i otuliła się szlafrokiem, który uchronił ją przed zimnem po opuszczeniu łazienki. Jedynie jej bose stopy odczuwały na dobre, czym jest chłód, który wydał się jednak w pewien sposób miły, orzeźwiający. Telefon spoczywający w kieszeni szlafroka, obowiązkowo w zasięgu ręki, milczał. Zapewne fotograf zajął się już czymś innym i odpisze jej wieczorem, być może będzie chełpił się aprobatą dopiero jutro rano. Mimo to urządzenie po chwili znów wydało dźwięk, tym razem połączenia. Na twarzy brunetki pojawił się cień zadowolenia, gdy odebrała od znajomego numeru.

- Cześć, co u ciebie słychać? Dość dawno się nie odzywałeś. - powiedziała po naciśnięciu zielonej słuchawki, jednocześnie wstawiając wodę na herbatę.

Czuła, jak tli się w niej iskierka entuzjazmu, nagły przypływ energii. Miała ochotę tańczyć, a może i śpiewać, jeśli rozmowa będzie na tyle udana. Straciła już nadzieję na kontakt, który nie nadchodził długo, więc ten telefon był bezcenny.

- Hej, słuchaj... Dzwonię w pewnej niezbyt miłej sprawie. - powiedział cicho, nieco stłumionym pomrukiem. Ten głos był głosem kogoś, kto chce przekazać coś niemiłego, na co jednak wcale nie ma ochoty.

- Och, coś się stało? Wszystko u ciebie dobrze? - zapytała, nawet jeśli w głębi duszy domyślała się, o co chodzi. Mimo to by była spokojna. Dalej tliła się w niej pewna nadzieja, o dziwo wciąż żywa mimo tylu niepowodzeń.

- Tak, tak, u mnie wszystko dobrze. Nie chodzi o mnie. Wiesz, w ostatnim czasie byłem dość zapracowany, dlatego tyle się nie odzywałem. Ale przy tym miałem dużo czasu, aby to wszystko przemyśleć. - w jego wypowiedź wkradła się chwila dramatycznej ciszy, przez którą Kiyomi wstrzymała oddech, a wraz z nim wszystko to, co przy okazji robiła. Przez to jeszcze dokładniej doszły do niej słowa rozmówcy. - Wtedy, jak się spotkaliśmy, było fajnie. Naprawdę. Ale chyba nie chciałbym, abyśmy znów się spotykali. Nie chciałbym robić ci nadziei. Na ostatnim spotkaniu nie poczułem, aby zaiskrzyło. No i jesteś taka zorganizowana... No wiesz, to dobrze, ale nie jestem pewien, czy chciałbym tak poukładanego życia. Wolę spontanicznością, do jakiej ty nie potrafisz się przekonać. Dlatego przepraszam, ale... Nic z tego nie będzie.

''Nic z tego nie będzie'' istniało w słowniku Takady jako fraza podkreślona na czerwono. O dziwo jednak nie z powodu tego, że sama często jej używała, a dlatego, że słyszała to setki razy od innych ludzi. Setki razy też odpowiadała, a jednak za każdym razem wydawało się to tak samo ciężkie. Na chwilę głos grzązł jej w gardle, a potem wypowiadała słowa, które na zawsze oznaczały koniec. Zerwanie z kimś jakiejkolwiek relacji nie oznaczało końca świata, ale było jak wrażenie, że znów coś się zawaliło. Że nie walił się świat, ale my wewnętrznie i nikt nie chciał poskładać nas na nowo. Szczególnie wtedy, gdy jednym z pretekstów była zbytnia organizacja przez nią czasu. Wiadomo w końcu, że każdy chce szaleć i żyć słowem ''teraz'', a nie ''kiedyś''. Kto wie, być może ona w tym ''kiedyś'' miała po prostu pozostać sama.

- Rozumiem. - rzekła w końcu krótko, co oficjalnie uwalniało ich od tego, co dla mężczyzny było obowiązkiem, a dla niej pewną szansą na wymarzone życie. Zapewne niezbyt dobrym było, że wymarzone życie dla niej sprowadzało się do czyjejś sympatii, jednak wśród ogromnych ambicji i niezależności marzyła o tym, żeby mieć przy swoim boku kogoś wyjątkowego. - Dziękuję za informację.

- Taaa, nie ma sprawy. To... Cześć. - po chwili rozległ się głuchy dźwięk zakończonego połączenia, jak i pewnego etapu w życiu. Jednego z wielu takich drobnych etapów.

Kobieta odsunęła telefon od ucha i wypełniła drobną, znaną już na pamięć procedurę. Najpierw wykasowała rozmowę, potem numer, potem chat z portalu randkowego, a na koniec te kilka samotnych zdjęć, wspólnych lub razem. Wydawać by się mogło, że po mężczyźnie nie pozostał już ślad. Jej życie ponownie było czyste, zorganizowane i uporządkowane, ten krótki fragment rzeczywistości przestał po prostu istnieć. Zapewne, gdyby myślała nad tym więcej, oszalałaby i straciła na swoim profesjonaliźmie, który jako jedyny obecnie trzymał ją usilnie przy życiu. Była zakochana przede wszystkim w ambicji i postępie, przez co trzymała się silnie w momencie, w którym większość by się załamała. W końcu nie bez powodu mówi się, że ludzie mają określoną ilość razy, w których przeżywają i podnoszą się z upadku. Potem zazwyczaj jest im już naprawdę ciężko.

- Jest już tak późno... - westchnęła po zobaczeniu godziny w telefonie i zgarniając za ucho kosmyk wilgotnych wciąż włosów, obejrzała terminarz zawieszony na lodówce.

Jeśli się wysili, powinna wyrobić się zgodnie z planem. Wszystko będzie tak, jak należy. Będzie bezpiecznie.


Witam moje jelonki! Jak już mogliście się zorientować, uwielbiam dzielić się opinią na temat postaci, które zaczynają stopniowo pojawiać się w fabule. W przypadku Takady nie zamierzam robić wyjątku. Jeśli mam być szczera, nie przepadam za tą bohaterką. Według mnie była zbyt mało rozwinięta, z możliwości bycia silną babką została zdegradowana do chorągiewki na wietrze, skłaniającą się w stronę należytą dla fabuły (czyli, jakby nie patrzeć, do Lighta). I to do tego była dość mściwą, momentami wredną chorągiewką. Szczerze mówiąc nie jara mnie perspektywa rozbudowy jej postaci, ale uczynię to i postaram się stworzyć jej dobrą historię, przez którą jest jaka jest. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro