Rozdział V
Widok uniwersytetu zrobił na mnie niemałe wrażenie. Co prawda nie przypominał jednego z tych nowoczesnych ośrodków nauki, do tego był w słabej okolicy. Wydawało mi się jednak, że to przez stary wygląd był taki przyjemny do podziwiania. Uczniowie tłoczący się przed wejściem gawędzili wesoło, spoglądali tęsknie na swoich przyjaciół-byłych, jak i obecnych. Na swoje skryte sympatie przemykające przypadkowo obok. Poczułem ten klimat studiowania, na którym ja sam nie skupiałem się po dostaniu na uczelnię. W końcu miałem wtedy znacznie ważniejsze sprawy na głowie niż typowo studenckie życie.
- Cześć, szukam Misy Amane. - zaczepiłem jedną z dziewczyn, która nawinęła mi się jako pierwsza. Gawędziła wesoło z koleżanką, jednak bez urazy skupiła się na mnie. - Jest w trzeciej grupie jednej z drugich klas. Niestety nie pamiętam na jakim kierunku.
- Misa Amane. - powtórzyła po mnie i zastanawiając się, przyłożyła palec do ust. Czekałem spokojnie, aż znów się odezwie, napastowany wzrokiem jej ciekawskiej koleżanki. - Niestety nie powiem dokładnie, gdzie możesz ją znaleźć, ale nazwisko kojarzę.
- Nie jest zbyt popularna. Ale ja też mniej więcej wiem, o kogo chodzi. Dzisiaj chyba nie ma jej na uniwersytecie, choć możliwe, że ma na później. - odezwała się towarzyszka mojej informatorki. - My jej nie znamy... Ale wiesz... Może on powie ci więcej.
Ściszyła głos, jakby zdradzała mi pewien wstydliwy sekret. Wskazała przy tym palcem stojącego niedaleko chłopaka. Skryty w cieniu nie prezentował zbyt wiele, szczególnie czarnym ubiorem zlewającym się z otoczeniem. Nie wiem czemu, ale poczułem, że nie jest kimś, z kim chciałbym się zadawać. Mimo to podziękowałem dziewczynom i podszedłem do niepokojącego studenta.
- Cześć, szukam Misy Amane. - powiedziałem, tym razem już bez szczegółów co do roku, na jakim znajduje się blondynka, ani w jakiej grupie jest. Skoro tamta dwójka mnie do niego odesłała, to wyszedłem z założenia, że chłopak zna moją byłą dziewczynę.
- Misa Amane... - powtórzył tak, jakby papugował moją informatorkę.
W jego przypadku powtórzenie nie oznaczało jednak jedynie zamyślenia, a bardziej poskładanie myśli do kupy. Całym sobą czułem, jak rozlazły i zdegradowany jest jego umysł. Błądził po jego zakamarkach i nie wyglądał przy tym dobrze. Miałem wrażenie, że jest pod wpływem jakichś substancji, jednak mógł mieć po prostu taki styl bycia. Świadczyć to mogło także o niewyspaniu. Chroniczny brak snu był dolegliwością, na którą chorował prawie każdy student.
- Misa Amane. - potwierdziłem, gdy ten zwlekał z odpowiedzią. - Blondynka, mniej więcej metr pięćdziesiąt wzrostu. Niebieskie oczy, ubiera się w krótkie spódniczki.
Sądziłem, że jedynie wygłupię się tym opisem, jednak o dziwo pobudził on pamięć mojego rozmówcy. Widziałem to w jego oczach, w których pojawił się wesoły błysk. Wyraz jego twarzy jednak nie zmienił się, dalej był smutny i senny.
- Misa Amane... Mieszka niedaleko, dzisiaj jej nie będzie. Ale... Kto pyta? - zerknął na mnie podejrzliwie. Najwyraźniej wraz ze wspomnieniami o koleżance pojawiła się w nim czujność.
- Jestem jej przyjacielem. Normalnie rozmawiamy codziennie, ale dzisiaj nie odebrała ode mnie telefonu, na wiadomości też nie odpisuje. Nawet nie chce ich odczytać. Do tego ma jej dzisiaj nie być na uniwersytecie... Przecież mogło stać się coś złego! - udałem przejęcie. Udawanie to jedna z wielu rzeczy, którą przez te kilka lat doprowadziłem do perfekcji.
Chłopak przez krótką chwilę przyglądał mi się badawczo, po czym westchnął, zerkając na zegarek na swoim nadgarstku. Zapewne zbliżała się pora jego zajęć. Nie wiem, czy zdrowie i życie jego koleżanki nie było dla niego jednak aż tak ważne, czy może nie miał czasu i siły się ze mną użerać, ale wzruszając ramionami, powiedział:
- Dobrze, podam ci adres.
***
Kamienica, do jakiej się udałem, była równie stara, co budynek uniwersytetu, jednak nie zrobiła na mnie już takiego wrażenia. Okolica była jeszcze bardziej nieciekawa, do tego tutaj zamiast eleganckich cegieł widać było jedynie odpadający miejscami tynk. Klatka schodowa nie wyglądała wcale lepiej. Na szarych ścianach widniało niedbałe graffiti, w powietrzu unosił się zapach papierosów. Ktoś na drugim piętrze wystawił stary fotel, tak, jakby miał zamiar na nim siedzieć. I może przesiadywał? Choć nie wiedziałem, kto chciałby relaksować się w takich warunkach.
Tak nagły przeskok standardu był dla mnie szokiem. Co prawda nie pochodziłem z bardzo bogatego środowiska, ale mieszkałem w ładnej dzielnicy i zadbanym domu, który wokół otaczały równie ładne posesje. Moje liceum także było bardzo przyzwoite, jak to przystało na mój poziom nauki. Gdzieś tam w zalążku świadomości wiedziałem, że istnieją też tak biedne dzielnice, jednak nie pamiętam, kiedy ostatni raz w takiej byłem. I nie przypuszczałbym, że Misa zamieszkuje jedną z nich. Nie wyszło jej z modelingiem?
- Witam, jestem przyjacielem Misy Amane. Mieszka tutaj? - zapytałem, gdy drzwi w które zapukałem, otworzyła mi obca dziewczyna. - Jestem jej przyjacielem, chciałbym się z nią zobaczyć.
- Mieszka. - potwierdziła krótko, opierając się o framugę. - A ciebie widzę pierwszy raz na oczy. Na pewno jesteś jej przyjacielem?
- Tak, znamy się od dziecka. Misa mogła o mnie nie wspominać, ponieważ łapiemy kontakt sporadycznie. Chciałem nieco trwalej odświeżyć tę więź.
Znów kłamałem i znów wychodziło mi to dobrze, ponieważ po oględzinach od góry do dołu mogłem w końcu wejść do mieszkania. Był to sukces. Wszystko szło zaskakująco łatwo. Nie wiedziałem, czy to ja mam taki dar przekonywania, czy może nastolatka (przynajmniej wyglądała bardzo młodo) wiedziała, że nie ma tu nic, co mógłbym ukraść. O własne życie być może też się nie martwiła.
- Więc... Gdzie jest Misa? - zapytałem, gdy prowadziła mnie w głąb małego mieszkanka.
Nie wyglądało lepiej niż reszta budynku. Ściany w mało modnym kolorze, stare żyrandole, podłoga wytarta od setek kroków, przesunięć krzesła, przestawień kanapy, która zamiast na jednej z nóżek, stała na książkach. Było tutaj jednak bardzo czysto. Przynajmniej na tyle, na ile pozwalały możliwości dwóch młodych dziewczyn bez dużych oszczędności. Firanki były białe, blaty w kuchni ogarnięte, podłoga zamieciona. W powietrzu unosił się zapach środków czystości i woń papierosów. Nie była jednak świeża, to chyba po prostu zapach byłego właściciela, który wsiąknął w meble i ściany.
- Misa wyszła. W sumie ostatnio dość często wychodzi, nie mówi nawet gdzie. Wiem tylko, że nie idzie na wykłady. - powiedziała jej roztrzepana, jak się domyślałem, współlokatorka.
Gdy usiadłem na kanapie, ta od razu usadowiła się w fotelu naprzeciwko, zaczesując za ucho kilka kosmyków krótkich, czarnych włosów. Ona co prawda nie była tak atrakcyjna, jak Misa, jednak dalej nadawałaby się na mniej wymagające sesje zdjęciowe. Czyżby dwie początkujące modelki w jednym mieszkaniu? Ale coś musiało chyba jednak nie wyjść, skoro mieszkają w takich warunkach.
- Często opuszcza wykłady?
- Jako jej przyjaciel chyba powinieneś to wiedzieć, prawda? - zapytała, ni to oskarżycielsko, ni ze zniecierpliwieniem. - Niezły z ciebie przyjaciel, skoro nie wiesz nawet, jak mniej więcej obecnie wygląda jej życie.
- Racja, proszę mi wybaczyć. - uśmiechnąłem się przepraszająco. - Misa... No cóż, nie dzieli się ze mną ostatnio zbyt wieloma rzeczami. Dlatego przyszedłem tutaj osobiście. Chciałbym znów odzyskać jej zaufanie.
- Jestem przeświadczona o tym, że skoro chcesz odzyskiwać jej zaufanie, to na pewno powie ci, co u niej, gdy dojdziecie już do tego etapu. Ja nie jestem upoważniona do mówienia, co robi. Nie mam nawet pewności, że mówisz prawdę i jesteś tym, za kogo się podajesz. - ponownie włączyła ostrożny tryb. Jest strasznie uparta. Ale nie ma oporu, którego nie da się stłamsić.
- Znam się z Misą od dziecka. Przeżyliśmy naprawdę wiele. Jest ode mnie starsza. Pamiętam, jak w wieku siedmiu lat była wyższa, a ja potem urosłem na tyle, że ją przegoniłem. Często bawiliśmy się w moim ogrodzie, regularnie też razem wychodziliśmy na spacery. Masz jakiegoś przyjaciela z dzieciństwa? Nawet jeśli nie masz, to zapewne masz świadomość, jak cudowna jest to więź. Dorastałem wraz z nią i nie mam nikogo innego, kto dzieliłby ze mną tyle wspomnień z dzieciństwa. - zacząłem wesoło nawijać, wymyślając rzeczy, jakie nigdy nie miały miejsca.
Nie wiedziałem, ile Misa miała wzrostu w wieku siedmiu lat i nie pamiętałem, ile wtedy miałem ja. Nigdy nie bawiłem się z nikim w ogrodzie, szczególnie z Misą. Na spacery także z nią nie chodziłem. Mimo to wymyślanie tych wszystkich chwil poszło mi łatwo. W końcu wiadomo, że ludzi najłatwiej chwycić na ckliwe historie rodem z filmów. Kto wie, być może przypominają sobie, jak sami przeżywali podobne momenty, lub słysząc o rzeczach, o jakich zawsze marzyli, chcą przyłożyć rękę do czyjegoś szczęścia.
- A potem tak po prostu zaczęliśmy tracić kontakt. Nie wiem czemu, chyba tak po prostu miało być. Ale nie godzę się z tym! Chciałbym ją odzyskać...
Starałem się nie palnąć niczego głupiego. Znałem mniej więcej życiorys Misy z tamtego życia. Obecnie jednak wiele się zmieniło, a wraz z tym pewne istotne fakty. Nie wiedziałem, jak dobrze Misę zna jej współlokatorka, i czy jeśli wymyślę jakąś nieistniejącą wyprowadzkę, nie zburzę swojej wiarygodności. Chyba jednak okazałem się wreszcie godny zaufania, ponieważ ta odetchnęła, mając w oczach zrezygnowanie, ale i pewną ufność.
- Przykro mi, że waszą znajomość spotkało coś takiego...
- Ależ nie szkodzi, nic straconego. - zapewniłem prędko, eksponując spokojny uśmiech. - Na pewno ją odzyskam. Jednak potrzebowałbym dobrego gruntu do działania. No wiesz, chciałbym zacząć już z pewną wiedzą na jej temat, jaką mógłbym poszerzać. I być może pomóc jej w paru kwestiach.
- No cóż... Misa ostatnio znowu jest niemrawa. Ponownie zaczęła opuszczać zajęcia, choć w miarę się trzymała. Nie zdała jednego roku akademickiego. I nie wiem w sumie, czemu studiuje. Widać, że nie ma do tego póki co głowy. Ale cóż, nie zabronię jej. Ona twierdzi, że pracuje na lepszą przyszłość i cieszę się z tego, ale nie powinna tego robić teraz. Po tej tragedii... Ona ma jakiś zaburzony obraz rzeczywistości. Nie wiem, co robić. Z jednej strony rozumiem jej parcie na lepsze życie, z drugiej ona nie do końca jeszcze wyszła z poprzedniego.
Tragedii... Czyżby chodziło o śmierć rodziców? Ale przecież Misa po ich śmierci nie stoczyła się do tego stopnia. Być może jednak tym razem była wrażliwsza? Posunęła się o krok za daleko lub postawiła go źle i spadła w przepaść? Niestosowne jest teraz pytać o to jej koleżankę. W końcu jako przyjaciel z dzieciństwa Misy powinienem wiedzieć o czymś tak ważnym.
- Szuka u kogoś pomocy? - zadałem dość neutralne pytanie.
Nie mogłem zapytać ani o traumę, ani o to, czy takie stany zdarzały się już wcześniej. Wszystko mogło budzić podejrzliwość brunetki. Pozostała mi już chyba tylko ta bezpieczna sfera pytań, które sprawiały wrażenie ważnych, ale nie pozyskiwały zbyt wielu informacji. Reszty najwyraźniej muszę się dowiedzieć u źródła, o ile Misa okaże się komunikatywna. Równie dobrze może wywalić mnie z mieszkania, oskarżając o stalking lub prześladowanie. Nie wiedziałem, co zrobi. Miałem się tego jednak dowiedzieć wcześniej, niż podejrzewałem.
W trakcie naszej rozmowy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych, a następnie zamykanych drzwi. Potem równie charakterystyczne odwieszanie kurtki i zsuwanie ze stóp butów-znając Misę, jednych z tych ciężkich i na obcasie. Następnie do moich uszu doszły jej ciche, ale szybkie kroki. Nim się obejrzałem, wparowała do pomieszczenia, przez co mogłem zobaczyć ją w całej okazałości. Nie przypominała jednak Misy, jaką znałem. Przede wszystkim jej ubranie było proste i mało dziewczęce. Luźne, dżinsowe spodnie i lekko rozciągnięta, czarna koszulka na krótki rękaw. Do tego włosy, które zamiast luźno spływać, okalając jej twarzy, były podniesione do góry i związane w luźny kucyk. Jedyną biżuterią, jaką u niej dostrzegłem była para srebrnych kolczyków w kształcie krzyży, które przez związane włosy były lepiej widoczne.
Nie mam pojęcia, czy Misa, którą znam, w takim stanie położyłaby się spać, a co dopiero wyszła do ludzi. No, chyba że w swoim najgorszym koszmarze.
Na jej nieumalowanej twarzy dostrzegłem zmęczenie i zniecierpliwienie, chyba jedynie sam stwórca wie, na kogo. Ta twarz bardzo przypominała mi twarz chłopaka, od którego wziąłem adres. Chyba teraz zrozumiałem, dlaczego się znali. Plus był taki, że u Misy widać było jednak jeszcze coś z tlącego się we wnętrzu życia, nawet jeśli jej źrenice wydawały się nieco wyblakłe od momentu, gdy widziałem je po raz ostatni.
''Misa... Takada... Gdzie jesteście?''
Misa tu była, ale nie czułem ulgi z tego powodu. Czeka mnie jedna z najdelikatniejszych operacji od czasu dostania drugiej szansy.
Witam moje jelonki! No i mamy Misę, chociaż nie w pełnej krasie. Szykuję dla was dobrą historię jej ''nowego'' życia do której, mam nadzieję, podejdziecie równie optymistycznie co ja. Chciałabym zrobić jej niezłą mieszankę pewnych cech, ale w tym wszystkim zachować tą rozbrajającą niewinność i wiarę w księcia na białym koniu. Będzie to niezły eksperyment, jednak żywię nadzieję, że udany. Z resztą sami ocenicie :P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro