Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX


- Noce w Japonii bywają dość chłodne. - mruknął, wpatrując się zaspanym wzrokiem w równie senne miasto. - Zapomniałem już jak bardzo.

Wydawało się, że tej nocy miasto jest nie tylko chłodne, ale i zaspałe tak bardzo, jak wzrok detektywa. Tak naprawdę jednak życie wciąż tliło się we wnętrzach aut pędzących ulicą w nierównych rzędach. Odbijało się w oknach błyszczących światłami o różnej barwie i natężeniu. Życie tętniące w Tokio nigdy nie dawało sobie chwili na odpoczynek.

- Istotnie jest dość zimno, szczególnie dzisiaj. To najzimniejsza noc w tym miesiącu. - przyznał staruszek o poczciwym, ale zmęczonym wyrazie twarzy.

Spod przymrużonych powiek obserwował on swojego podopiecznego, który wydawał się z dziecięcą fascynacją wpatrywać w widoki za szklaną taflą. Mimo wspomnienia o chłodzie pozostawał w białej koszulce i przydużych dżinsach, które po części zakrywały jego bose stopy. Sprawiał wrażenie widma, która zeszło na ziemię jedynie na chwilę, aby obejrzeć znajome kąty. W przypadku genialnego detektywa nie było to bardzo mijające się z prawdą, rzadko wychodził gdzieś dalej. A nawet jeśli gdzieś był, to jak wspomniane wcześniej widmo pojawiał się i prędko znikał. Obecnie też stale się przemieszczał, jednak samo pozostawanie wystawionym tak długo na zewnętrzny świat było niezwykłe.

- Miejmy nadzieję, że za pewien czas zrobi się cieplej. W zimnie ludzie łatwiej chorują, a my mamy okrojony zespół. Choć i tak kilku ludzi to lepiej, niż sobie wyobrażałem. Niż mogłem marzyć. - usiadł przed jednym z wielu laptopów, które były porozstawiane po całym pokoju w mniejszej lub większej odległości.

Wraz z przemieszczeniem ich dwójki trzeba było przenosić także cały sprzęt. Przez pewien krótki czas błądzili wśród kabli i ekranów, które po kilku dniach pakowali i przenosili gdzieś indziej. O dziwo L wydawał się odnajdywać wśród tego rozgardiaszu i dobrze przystosował się do stałych przenosin. Od początku śledztwa był jednak bardziej w swoim świecie niż poza nim. Nic w tym jednak dziwnego, dostał prawdziwą zagadkę. Nie, żeby wcześniejsze nie były prawdziwe. Po prostu ten jeden jedyny raz był w kropce przez tak długi czas, że zmuszony był na wyjście ze śledztwem do świata.

- Masz rację. To niezwykłe, że tylu ludzi ryzykuje swoje życia w imię sprawy. - zgodził się staruszek, nie spuszczając wzroku z bruneta.

Ryuzaki usiadł na gustownym fotelu i garbiąc się, zgarnął na kolana jednego z laptopów. Elektronika od zawsze była jego przyjacielem, który pozwalał na sprawne kontaktowanie się z osobami uczestniczącymi w dochodzeniu. Dla wielu była przekleństwem obecnych czasów, ale dla ludzi takich jak L stanowiła ważną część życia.

- Myślę, że nie są do końca świadomi zagrożenia. No, może oprócz szefa komendy. Być może dla reszty był to akt solidarności z przełożonym... Albo głupota... - mówiąc to, mimowolnie pomyślał o Matsudzie i wraz z tym się skrzywił. Sama wspominka o nim potrafiła zepsuć humor. Nie, żeby w obecnej sytuacji mógł być on dobry. - Bez względu na wszystko mamy oddany zespół. Kira i tak prawdopodobnie będzie mieć na celu przede wszystkim mnie, więc mogą czuć się względnie bezpiecznie. Ale nigdy nie wiadomo, wiele razy zachował się inaczej, niż bym chciał...

Otworzył notkę w komputerze i przejrzał informacje, jedne z wielu jakie miał szczegółowo posegregowane. Nie przeszkadzał mu nieład, jednak pliki stanowiły wyjątek od reguły. Denerwowało go, gdy w trakcie poszukiwań danych gubił myśl, przez którą zaczął drążyć temat.

- Watari, mógłbyś proszę zrobić mi herbaty...?

Nie trzeba było długo czekać, aż staruszek zniknie w kuchennej części ich pokoju. Obecnie przynosił Ryuzakiemu głównie słodycze i coś ciepłego do picia, nie działali w żaden radykalny sposób. Wygląda na to, że zarówno oni, jak i ich współpracownicy wyczerpali póki co temat Kiry i muszą bazować na tym, co udało im się zdobyć do dziś.

- Wiesz, za niedługo chyba trzeba będzie zacząć działać. - oznajmił, gdy dostał w końcu swoją herbatę. Wraz z tym zaczął mozolne wrzucanie do filiżanki kolejnych kostek cukru, przez co z czasem napar stawał się praktycznie rozpuszczonymi, białymi drobinkami. - Kira na razie milczy, ale nie szkodzi. Mamy już nieco tropów, których grzech nie wykorzystać. Na pewno chciałbym lepiej skontrolować kilka rzeczy... Osób.

- Kto jest podejrzany? - Watari miał szczegółowy dostęp do akt i najczęściej był pierwszym słuchaczem każdej nowej teorii, jednak nie miał nic przeciwko temu, aby L powtarzał mu dobrze znane fakty.

Nocami takimi jak te on słuchał, a Ryuzaki mówił. To zawsze były formalne rozmowy będące jedynie wymianą spostrzeżeń i faktów, ale być może to dzięki temu ten aspołeczny geniusz do cna nie zdziczał. Co prawda mocno kulały jego maniery i podstawowe zasady integracji z ludźmi, jednak nie zamknął się jeszcze zupełnie w sobie, co było pewnym sukcesem.

- Tak... Sporo osób. To znaczy, sporo miałem na oku. Potem zacząłem je jednak po kolei eliminować i w ten sposób uzyskałem... - wymruczał, zaczynając przewalać papiery na stole. Udało mu się po chwili wyciągnąć kilka kartek, które spięte zszywaczem były małym kompedium wiedzy na temat obiecującego licealisty. - Syn Soichciro Yagamiego, Light Yagami. Co prawda dalej chodzi do szkoły i jego obserwacja nic nie wykazała, jednak moja intuicja mówi co innego.

- Wiem, że masz dobrą intuicję popartą doświadczeniem, ale to może zbyt mało? Jak sam stwierdziłeś, obserwacja nic nie wykazała. Nie wiem, czy jest sens marnować czas na siedemnastolatka, który po prostu przygotowuje się do egzaminów. - zaczął łagodnie, jednak w zamian został obdarzony niechętnym, a wręcz oskarżycielskim spojrzeniem.

- Mam świadomość, że obserwacja nic nie wykazała, ale to nie daje stuprocentowej pewności co do niewinności danej jednostki. A młodszy Yagami... Z nim jest coś nie tak... Coś bardzo mocno nie tak. - powiedział cicho, bardziej do siebie, niż do rozmówcy. Potem jednak potrząsnął głową i skierował wzrok na zdjęcie towarzyszące notatkom. Sprawiał wrażenie, jakby widział je po raz pierwszy.

- Dlaczego uważasz, że coś jest z nim nie tak? Fakt, jest dość inteligentny jak na swój wiek, jednak oprócz tego nie odnotowano w związku z nim żadnych anomalii. - Watari był cierpliwy, nawet jeśli martwił się o swojego podopiecznego.

Nie uważał, aby ten na siłę zaczął szukać winnych, ponieważ działali oni w myśl zasady, że sprawiedliwość jest ponad wszystko inne. L zaczynał jednak nieśpiesznie popadać w desperację. Co prawda nie ograniczał ich czas, pieniądze ani znajomości, których mieli sporo, jednak każdy błędny trop ukrócał te cenne zasoby. Wiele osób zapewne mogłoby być Kirą, w końcu region, w którym podobno miał przebywać morderca, był spory, a przecież do teraz nie mieli pewności, że to tam znajduje się ich cel. Jedyne co mieli to tych kilka osób, które po dogłębnym sprawdzeniu okazały się niewinne. Tak przynajmniej brzmiała oficjalna wersja, ponieważ zdjęcie syna szefa policji wciąż było przyczepione do akt i wydawało się groźnie zerkać na mężczyznę w podeszłym wieku. Było niczym zły omen, być może klątwa, która za niedługo zawiśnie nad śledztwem.

- Jest niezwykle mądry, to najlepszy uczeń w Japonii. A ruchy Kiry do teraz były bardzo przemyślane, nawet jeśli momentami impulsywne, co pozwoliło nam dojść aż tutaj. I to szybciej, niż podejrzewałem. Nie to jest jednak najważniejsze, przecież jest sporo bystrych dzieciaków, tyle że nie wszystkie zdobywają wyróżnienia. Podejrzewając Lighta, myślę bardziej o tym, że jest synem Soichiro Yagamiego. Zapewne wielu ludzi powiedziałoby, że to tym bardziej go wyklucza. W końcu kto chciałby działać pod okiem osoby, która go ściga? Do tego zapewne ktoś wychowywany przez policjanta nie posunąłby się do morderstwa. Ja jednak sądzę, że mogło to podziałać nieco inaczej. Wiadomo w końcu, że Kira ma bardzo silne poczucie sprawiedliwości. Sprawia wrażenie kogoś, kto dla sprawy jest gotów poświęcić samego siebie.

- Więc sugerujesz, że młody Yagami z uwagi na wychowanie mógł pokusić się o zostanie Kirą? - to pytanie było czysto retoryczne, jednak przy Ryuzakim głównie takie miały sens. Skłaniały do lepszego rozwinięcia danej myśli.

- Tak. Dokładnie tak. Wychowanie, inteligencja... I dostęp do informacji z pierwszej ręki. Wiem, że Soichiro na pewno nie udzielił mu ich z własnej woli, ma żelazne zasady, jeśli chodzi o pracę. Ale mam świadomość, że przechowuje je u siebie w komputerze, w komórce, być może w szufladzie zamykanej na kluczyk. Na pewno w miejscu, do którego osoba z jego najbliższego otoczenia mogłaby się dostać. Dla Lighta włamanie się do urządzeń elektronicznych nie powinno być dużym problemem. Jeśli jest Kirą... Obecnie może bezkarnie żerować na danych, jakie pozyskaliśmy.

- Faktycznie twoje przypuszczenia mają sens, nawet jeśli obserwacja nie wykazała nic szczególnego. Wiem przy tym, że podejrzenia nie znikną, dopóki poważniej nie zbadasz sprawy. Co więc postanowiłeś?

Po tym pytaniu nastąpiła cisza, która być może nie była błoga, ale dość przyjemna. Tak różniła się od dnia, podczas którego wiele osób krzątało się po hotelowym korytarzu, a zza okna słychać było klaksony samochodów wraz z poirytowanymi kierowcami w środku. Czasem można było odnieść wrażenie, że w nocy czas się zatrzymuje, przede wszystkim dla ich dwójki. Zdecydowanie przydałoby im się odzyskać trochę czasu, na pewno w obecnych okolicznościach, kiedy mają prześwietlić prawdopodobnie niewinnego człowieka. I to po raz drugi.

- Sprawdziłem kilka rzeczy w wolnej chwili. - rzekł powoli, zamykając wieko laptopa, którego następnie odłożył na stolik. - Nie jest to zbyt bezpieczne, szczególnie jeśli młodszy Yagami okaże się Kirą, ale pojawię się bezpośrednio w jego otoczeniu. Załatwiłem już sobie nawet na to dogodne okoliczności.

Jak zawsze był przygotowany, nie czekając na opinię nikogo. Co prawda nieraz można było odnieść wrażenie, że jest niczym dziecko, które jakimś cudem dostało się w skórę dorosłego, jednak w rzeczywistości był dość samodzielny i... Rzadko kiedy prosił kogoś o zdanie lub pozwolenie. Być może był to kolejny powód, dlaczego ludzie nie darzyli go sympatią. Liczył się on co najwyżej z opinią Watariego, jednak w pewnych wyjątkowych sytuacjach nawet ona traciła na wartości.

- W takim razie chyba nie mogę cię powstrzymywać, Ryuzaki. - powiedział ze spokojem, nawet jeśli wewnętrznie nie cieszyła go wizja tego, że miałby wypuścić L'a do ludzi.

Wiedział, że sobie poradzi, bo minęło trochę czasu od momentu, gdy zajął się nim, jak ten był dzieckiem. Dalej jednak pozostawał niepokój. Szczególnie w obecnej sytuacji, która wciąż była świeża. Detektyw pełnił w niej niezwykle ważną rolę, Kira na pewno czekał na jego koniec. A teraz Ryuzaki miał wystawić się jeszcze bardziej na światło dzienne, nawet jeśli na swoich zasadach, które wyjawi towarzyszowi bliżej tego szczególnego dnia.

- Watari? - zapytał cicho, widząc ciężki do odczytania wyraz na znajomej, pokrytej zmarszczkami twarzy. Przysiągłby, że ujrzał cień niepokoju, jednak nie dałby sobie za to uciąć ręki. To od staruszka dobrze uczył się obojętności. - Wystąpię pod moim pseudonimem. Jeśli dotychczasowe informacje się nie zmieniły, Kira nie będzie mógł mnie zabić bez znajomości mojego imienia i nazwiska. Do tego na razie moje podejrzenie co do Lighta to jedynie kilka procent, nic wiążącego. Potraktujmy to jako formalność, aby z czystym sumieniem pójść naprzód.

Te słowa miały stanowić otuchę, której L nie umiał przekazywać inaczej, niż przez suche fakty. Znał ryzyko, ale był spokojny i to nie tylko dlatego, że pogodził się już dawno z tym, że w losowym momencie może umrzeć. Spokój dawał mu fakt, że nawet Kira posiadający nieznaną, nieobliczalną moc działał według pewnych reguł. Nie mógł zabić przez sam głos ani przez ujrzenie twarzy. Potrzebował imienia i nazwiska, którego nie uzyska ani od niego, ani od Watariego, ani z akt, które liźnięte przez ogniste języki spłonęły na oczach młodego jeszcze L'a. Wraz z byciem w Wammy's House przestała istnieć tożsamość z ''zewnętrznego świata''.

- Wiem o tym. Wypełnimy jedynie formalność. - zdobył się na lekki uśmiech, który był dla obu niczym zapewnienie, że to nic takiego.

Ryuzaki wierzył w reguły bardziej niż w sprawiedliwość, choć obie te rzeczy kochał równie żarliwie. Wiedział, że bardzo często życie jest niczym szachy, podczas których korzystanie z reguł łatwo może prowadzić do obalenia drugiej strony. W porównaniu do szachów jednak, praca detektywa, a w szczególności śledztwo w sprawie Kiry, nie uznawało czegoś takiego, jak żelazność reguł. Te mogły się zmieniać, ale póki zachowywały pewien stały wzór, można było je wykorzystać.

- Dokładnie tak. - potwierdził lekkim skinieniem głowy i po chwili podał mężczyźnie filiżankę, z której nie wiadomo kiedy zniknął cały aromatyczny napar. - Zrobisz jeszcze, proszę?

Gdy Watari odebrał naczynie z chłodnych dłoni swojego podopiecznego, jasnym było, że rozmowa póki co została zakończona.


Witam moje jelonki! Nie przepadam za L'em. Choć może trafniej będzie powiedzieć, że go nie uwielbiam. Od zawsze przy każdym rp wcielałam się w Lighta, to jego postać przestudiowałam i stworzyłam na nowo w swoim pisarstwie. W skórze Ryuzakiego czuję się jeszcze mało pewnie, ale niezwykle cieszy mnie, gdy mogę ukazać coś z jego perspektywy lub ujrzeć jego postać z perspektywy Lighta. Nawet jeśli nie on był moim faworytem, cholernie szanuję go jako postać i kogoś, dzięki komu Death Note jest, jaki jest-fascynujący i pełen emocji. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro