Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV


Misa od dawna była częścią mojego życia, jednak na co dzień o niej nie myślałem. Przestałem się nią interesować w momencie, w którym doszło do mnie, że ta nic nie pamięta, jest tak samo nierozgarnięta i do tego nie zachwyciła jakiegoś shinigami na tyle, aby ten zjawił się u niej z notesem. Co prawda wydawała się nieco bystrzejsza niż w poprzednim życiu, jednak nie straciła nic ze słodkiej naiwności i wiary. Nie wiem dokładnie, czy w miłość, czy świat, ale z pewnością była pełna werwy i chęci do zmiany swojego losu. Nie wiem jednak, czy znalezienia bogatego, dobrego męża na pewno było dobrym sposobem na zmianę.

- Według mnie powinnaś spróbować w modelingu. Nie masz nic do stracenia, a na moje oko się nadajesz. - próbowałem delikatnie skłonić ją do pójścia w tym kierunku.

Nie wydawało mi się, aby ze swoim wykształceniem, a raczej jego brakiem, mogła ubiegać się o inne prace. Co prawda ktoś musiał sprzątać w korporacjach i zamiatać ulice, jednak były z tego marne grosze, a do tego wiedziałem, że do takiej pracy swojej byłej dziewczyny nie zagonię. Miałem nadzieję, że gdyby wstąpiła w modeling, nie tylko by dorobiła, ale postarała się nieco ogarnąć. Ostatnie miesiące uświadomiły mi, jak źle z nią było. Nie znałem jeszcze dokładnie przyczyny jej nieodpowiedzialnego zachowania, jednak wiedziałem, że ta obraca się w nieciekawych kręgach. Poczułem się w obowiązku, aby ją choć trochę z tego wyciągnąć.

- Nieee, kto mnie będzie chciał w modelingu. - machnęła lekceważąco ręką. - Nie mam doświadczenia, do tego nie jestem raczej taka ładna. No i... - zniżyła głos do szeptu. - Podobno modelki są wykorzystywane przez tych typów z góry, co pociągają za sznurki.

- Jestem pewien, że nie wydarzy ci się z tytułu bycia modelką żadna krzywda. - powiedziałem spokojnie. Nie siedziałem w tych kręgach na tyle dobrze, aby wiedzieć, co robią ''ci z góry'', jednak miałem pewność, że wykorzystywanie nie jest standardem. Misa z poprzedniego życia na pewno byłaby niezwykle poruszona i od razu poinformowała mnie o tak okrutnej formie ''zdrady''. - Idź na przesłuchanie do jakiejś reklamy czekoladek czy innego walentynkowego nonsensu i spróbuj, możesz wyjść na plus, ewentualnie na zero.

- Chciałbyś mnie zobaczyć w reklamie jakiegoś walentynkowego nonsensu? - zapytała urzeczona, a ja nie wiedziałem, o jaki dokładnie nonsens jej chodzi. I chyba nie chciałem wiedzieć, bo znając życie pomyślała o czymś innym, niż wino czy wspomniane wcześniej czekoladki.

- Tak mi to luźno wpadło do głowy, to jedynie propozycja. Według mnie pasowałabyś do tego typu zdjęć czy spotów. Ale możesz wybrać cokolwiek innego chcesz. Po prostu spróbuj. - oparłem głowę na dłoni, praktycznie leżąc na biurku.

Dziewczyna siedziała na łóżku, podczas gdy przy moim boku stał grający niezmiennie telewizor. Nic dziwnego, że po chwili skierowała na niego wzrok. Był zaraz obok mojej osoby, rzucał się w oczy, szczególnie stale uruchomiony.

- Dlaczego telewizor jest cały czas na chodzie? Nie wyłączasz go nawet wtedy, gdy do ciebie przychodzę.

- Lubię oglądać telewizję. Szczególnie wiadomości. Oglądałaś kiedyś wiadomości, Misa? Są bardzo interesujące.

- Mój ojciec oglądał. Mówił, że zazwyczaj oglądają je jedynie politycy i ludzie w kryzysie wieku średniego.

Na jej słowa skryłem w dłoni lekko rozbawiony uśmiech. Daleko mi było do kryzysu wieku średniego, ale jej ojciec mógł mieć trochę racji. Pocieszałem się myślą, że dla mnie liczy się coś więcej niż jedynie zwykłe fakty ze świata. Cały czas czekałem na to, co poczynać będzie Kira. Co prawda ta największa afera z L.Taylorem już była, jednak nie przeszkadzało mi dalsze śledzenie mediów. Szczególnie że już przyzwyczaiłem się do przyjemnego szumu rozmów reporterów.

- Twój ojciec był w kryzysie wieku średniego?

- Byłam zbyt młoda, żeby zapytać. Być może chciał startować na polityka. - wzruszyła ramionami. - Przynajmniej nie był takim fanatykiem wiadomości jak ty.

- Czekam na... Bardzo ważne informacje. - odpowiedziałem niechętnie i lekko tajemniczo.

Kolejne pytania blondynki uprzedziło ciche pukanie do drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł Shun niosący talerz z ciastkami. Moja matka niezwykle dbała o komfort Misy, gdy u nas była, dokarmiając ją i nieraz gawędząc z nią wesoło, nim nie poszliśmy na górę. Aż nie miałem serca mówić jej, że niestety, ale nie będzie niczyją teściową.

- Proszę. - mruknął chłopiec, podsuwając Misie pod nos talerz ze słodkościami.

- Dziękuję. - z wdzięcznym, lekko rozczulonym uśmiechem wzięła ciasteczko, po czym maluch podszedł do mnie i postąpił tak samo, jak z blondynką.

- To twoja dziewczyna? - zapytał konspiracyjnym szeptem, gdy brałem ciastko. Szept ten nie był jednak zbyt dyskretny.

- Mówiłem ci już, że mam dziewczyny. Na pewno nie jest nią Misa. - odrzekłem z cierpliwością, która jednak powoli mi się kończyła. No co za dziecko...

- Kto wie, być może to tylko kwestia czasu. - zachichotała, najwyraźniej dobrze się bawiąc.

- Misa, nie nakręcaj go! - fuknąłem na nią i zakryłem Shunowi uszy, wiedząc, że dzieci łapią takie informacje szybko i ten będzie mnie potem męczył. Niestety w tej kwestii potrafiła być z niego kanalia.

- A więc jednak to twoja dziewczyna. Powiem mamie. - zagroził, jakbym był dzieciakiem bez życia uczuciowego i wyjawienie rodzicom prawdy o moim związku było straszliwą wizją.

Zapewne takie kłamstwo nie zmieniłoby wiele. Byłoby jednak niezręczne, gdybym przestał się z jakiegoś powodu kolegować z Misą lub jakby... Umarła. Co prawda sam usilnie trzymałem się życia i wiedziałem, że zrobię wszystko, aby osoby z mojego otoczenia także żyły jak najdłużej, jednak... Obecnie sytuacja była tak niestabilna, że omyłkowo mogłem wciągnąć Misę w śledztwo i wbrew woli spisać na straty.

- Nic jej nie... - zacząłem, jednak wtedy telewizor zacharczał cicho, obraz zmienił się na migoczące kropki czerni i bieli, a po chwili przeskoczył na prosty kadr.

Był on biały, z jedynie czterema czarnymi literami pośrodku, napisanymi w charakterystyczny sposób. Wraz z ich ujrzeniem znów zaczął towarzyszyć mi ból głowy, ale i ciężka do opisania obawa. Powtarzał się schemat z dawnych czasów. Kira postanowił się odezwać, ogłaszając swoją obecność na szeroką skalę. A może nie ten prawdziwy Kira, tylko ten drugi? Czy mieliśmy już dwójkę zbawicieli? Czy naprawdę przez cały ten czas sprawy zaszły już tak daleko?

- Moi drodzy... - z telewizora odezwał się chrapliwy, zmieniony przez syntezator głos. - ''Kira''... Z pewnością dobrze wiecie, kim jestem. Zdaję sobie sprawę z tego, jak ogromną popularność, ale i poparcie zdobyłem. Jestem waszym zbawicielem. Waszym Bogiem. Dobrze wiecie, co czynię, i wiedzcie też, że wymaga to ode mnie ogromnego poświęcenia. Dzień i noc dbam o to, abyście wy, mieszkańcy całego świata a w szczególności Japończycy, mogli czuć się bezpiecznie...

- Shun, idź pomóż mamie. - poprosiłem chłopca, który mrużył oczy, odczytując napis na ekranie.

Co prawda potrafił czytać już nieźle, jednak te literki były nieco inne i samo słowo było przez niego niespotykane. Mimo bycia dzieckiem policjanta, jego młody umysł uchronił się od całej tej afery z Kirą w roli głównej. Co prawda czasem przebąkiwano coś w domu na ten temat i młody na pewno nasłuchał się też od kolegów w szkole, jednak nie miał pełnego obrazu sytuacji.

- Ale chcę posłuchać... - bąknął, patrząc na mnie jak na człowieka, który odbiera mu w życiu całą zabawę.

- Idź do siebie albo do mamy. Nie każ mi się powtarzać. - odrzekłem twardo, na co ten niechętnie zgarnął talerz z ciastkami i wymaszerował z pokoju.

Ja tymczasem wziąłem pilot i wzmocniłem dźwięk, wraz z Misą wpatrując się w ekran. Ponownie byliśmy w sytuacji, w której ja wiedziałem wszystko, a ona nie wiedziała nic. Mimo to wydawaliśmy znajdować się w podobnym położeniu-tak samo ciekawi, zmartwieni i niepewni tego, co może się zaraz wydarzyć. Kira tymczasem mówił dalej.

- ... Chciałbym gorąco podziękować wszystkim tym, którzy mnie wspierają i jednocześnie zbesztać działania policji. Jak zapewne wiecie, obecnie trwają na mnie polowania. Jak mam pracować, skoro źli ludzie chcą mnie unicestwić? Jak mam szerzyć sprawiedliwość, jeśli cały czas podcina mi się skrzydła? Nie zrozumcie mnie źle, bardzo cenię policję. W końcu oni też walczą o dobro obywateli i starają się rozstrzygać sprawy jak najbardziej uczciwie. W związku z tym nie chcę z nimi walczyć. Nie chcę, aby byli dla mnie wrogami. Mam więc dla was układ, moi drodzy przyjaciele z policji... Co powiecie na to, abyśmy zaczęli współpracę? Pomogę wam w pracy, będę strzegł tak ukochanych dla was obywateli. Proszę, razem zmieńmy świat...

Głos mówił i mówił, wydając się męczyć każdym słowem. Wzdychał ciężko, przerywał na chwilę lub mówił powoli, jakby z ostrożnością i powagą. Wydawało się, że na zmienianiu świata skończył, jednak potem ciągnął dalej. Jak się okazało, najgorsze miało dopiero nadejść.

- Zapewne część was nie uwierzy w to, że jestem Kirą. Nie szkodzi, rozumiem was, naprawdę. Chciałbym jednak teraz rozwiać wszystkie wątpliwości. W związku z tym... Przełączcie telewizory na kanał trzydziesty drugi.

Nim zdążyłem złapać pilot, równie zaaferowana sprawą Misa przełączyła na odpowiednią stację. Jak się okazało, emitowała ona obecnie obraz z kamer przy telewizji Sakura. Nie mam pojęcia, czy Kira zhakował tę stację, aby puszczali ten obraz, czy może przekupił ich ''śmiercią'' w przypadku niewykonania polecenia. Faktem jednak było, że obraz istniał i pokazywał, jak do studia dostać próbował się jeden ze śledczych. Walił on w drzwi i krzyczał, chyba o to, aby ktoś go wpuścił. Dobrze pamiętałem ten moment. Za wszelką cenę chcieliśmy przerwać emisję materiału.

- Jak teraz widzicie, przed Sakurą stoi jeden z ludzi, prawdopodobnie policjant. Znając życie, chce powstrzymać moją transmisję. Niestety, nawet to nie uda mu się jako ostatnie. Poczekajmy chwilkę, moi drodzy...

Mówił, wydając się chełpić chwilą, która dla mnie trwała wieczność. Nerwowo mierzyłem czas na zegarku i patrzyłem na ekran, gdzie człowiek wydający się obecnie drobnym, słabym bytem we wszechświecie dobijał się do drzwi i nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, w jakim się znalazł. Po chwili... Upadł. Jego ciałem przez krótką chwilę wstrząsały zawałowe spazmy, po których nastąpił wieczny spoczynek na chłodnej, wilgotnej posadzce przed Sakurą. Patrzyłem tak na tego człowieka i czułem, jak w moim sercu wzbiera jakieś dziwne uczucie. Wydawało mi się, że to lęk.

Z obecnej sytuacji wynikało, że Kira ma oczy boga śmierci. Co prawda mógł jakimś cudem zdobyć informacje o śledczych biorących udział w sprawie, jednak nie trudziłby się tak, chcąc coś udowodnić widzom. Kira zrobił wyraźny ukłon w stronę grupy, chcąc pokazać, że ten szary, dla wielu nieznaczący człowiek nie jest kimś nietykalnym. Chciał pokazać, że może zabić kogo chce, i nie potrzebuje do tego danych osobowych.

Czy nagranie zostało wykonane przez drugiego Kirę, który tak jak Misa wymienił połowę życia za oczy? A może to ten jedyny, prawdziwy zbawiciel zdecydował się na tak radykalny krok? Dotąd postępował bardzo przemyślanie, tak jak z resztą ja sam bym postąpił. Nie wiem, czy byłby w stanie oddać połowę pozostałego mu czasu za oczy. Ale może był jednak bardziej nieprzewidywalny...?

- Mam nadzieję, że wyjaśniliśmy właśnie wszystkie niejasności. - rzekł z uciechą. Widziałem oczami wyobraźni, jak uśmiecha się w triumfie, nawet jeśli nie wygrał niczego szczególnego. - Z niecierpliwością czekam na odpowiedź Japońskiej policji.

Rzekł następnie, po czym obraz rozpłynął się w morzu szarości i stacja powróciła do zwykłego, wieczornego programu. Dziennikarze z szerokimi uśmiechami opowiadali o wydarzeniach minionego tygodnia i wydawali się nie wiedzieć, jaki dramat odegrał się na ekranie jeszcze chwilę temu. Wszystko pozornie wróciło do normy, jednak ja dalej dogłębnie siedziałem w tej jednej, krótkiej transmisji.

- Wow... - pierwsza odezwała się blondynka. - Myślisz, że to faktycznie był Kira?

- Zamordował człowieka, sama widziałaś. To na pewno Kira. - zacząłem nerwowo pocierać paznokciami wierzch jednej z dłoni. - Nie sądziłem, że zechce się tak wychylić.

- Od początku wydawał się śmiały. To chyba nic dziwnego, że chce zacząć współpracę z policją. Wątpię, aby dobrze mu się ''pracowało'', podczas gdy śledczy na niego polują.

- Tak... Tak, z pewnością. - westchnąłem cicho, podnosząc się z miejsca ciężej, niż zazwyczaj. Czułem, jak coś przygniata mnie do ziemi, mimo że nic w moim życiu diametralnie się nie zmieniło. - Nie gniewaj się, ale na dzisiaj mam już chyba dość. Spotkamy się jeszcze innym razem.

Odprowadzając blondynkę do drzwi wejściowych, wyjąłem z kieszeni telefon i szybko sprawdziłem, czy nie dostałem żadnej wiadomości. L milczał. Nic w tym jednak dziwnego, nie byłem jeszcze wśród śledczych, a i brunet przetrawić musiał te wydarzenia i śmierć współpracownika. W tak małej grupie była to ogromna strata. Dla śledztwa, rzecz jasna. Wątpiłem, aby L bardzo martwił się o towarzyszy.


Witam moje jelonki! Powoli Kira zaczyna się coraz bardziej wychylać, co oznacza kolejne poszlaki i w końcu ruszenie ze śledztwem z kopyta. Szczerze mówiąc niezwykle się z tego cieszę, bo nie chciałabym was zanudzić. Sama kocham wolno ciągnącą się akcję skupioną na uczuciach, jednak jak w yaoi daje to radę, tak w książce tego typu trzeba określić cel i się na nim skupić. Co nie oznacza oczywiście, że uczuciowo nie będzie. Jakby nie patrzeć, Light dopiero stanie przed prawdziwym dylematem w sprawie korzystania z notatnika. Ludzie wokół niego też łatwo mieć nie będą. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro