Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI


- Cześć, Misa... Pamiętasz mnie, prawda? - zapytałem ostrożnie w obliczu przedłużającej się ciszy.

To pytanie znaczyło naprawdę wiele. Jej koleżanka interpretowała je jak pytanie przyjaciela do przyjaciółki o wspomnienia z dzieciństwa. Dla mnie jednak było to ważne z uwagi na to, że pamiętać mnie mogła z minionego życia. Nie wiedziałem jeszcze do końca, czy cieszyć się, jeśli pamięta, czy smucić. W końcu nie była zbyt bystra i znów mogłaby się do mnie uparcie przylepić, tym samym utrudniając planowanie. Z drugiej jednak strony zmartwił mnie widok jej błękitnych oczu, w których odbijało się zdezorientowanie, a może i strach.

- Widzieliśmy się kiedyś? - przełknęła nerwowo ślinę, przejeżdżając palcem po luźnym kołnierzyku koszulki, jakby chciała go bardziej rozciągnąć.

Czułem na sobie czujny wzrok jej współlokatorki, która szykowała się zapewne do złapania mnie za fraki i wywleczenia z mieszkania, ówcześnie posądzając o nękanie.

- Tak, ale już bardzo dawno temu. Możesz nie pamiętać. Nie, na pewno nie pamiętasz. Ściąłem włosy i większość osób mnie nie poznaje. - wymyśliłem na szybko, uśmiechając się z łagodnością, która wzbudzała ufność. - Możemy przez chwilę porozmawiać na osobności? Chciałbym wyjaśnić parę spraw.

- Hm? Tak... Tak, możemy. - powiedziała po chwili, zapewne rozczarowując tym swoją koleżankę. - Zaraz wrócimy.

Uśmiechnęła się do brunetki, po czym złapała mnie za rękaw marynarki i poprowadziła do pokoju obok. Zauważyłem, że lakier na jej paznokciach jest zdrapany. Nie miałem nic przeciwko temu, ale poczułem niepokój, że to akurat na paznokciach Misy. Normalnie nigdy nie pozwoliłaby na coś takiego. Prędko jednak od wyglądu jej paznokci odwiodło mnie pomieszczenie, do którego weszliśmy. Było równie podniszczone, ale za to posiadało znacznie więcej osobistych dodatków. Z ciekawością przyglądałem się mrocznym plakatom, ciekawym pluszakom, książkom i ubraniom ułożonym niezgrabnie na jednym z krzeseł.

- Nie dotykaj. - upomniała mnie Misa, gdy odsłoniłem dość oryginalną przepaskę na oczodole jednego z misiów, aby sprawdzić, czy ma oko.

- Racja, wybacz. - wyprostowałem się, skupiając na dziewczynie, która usiadła na łóżku i założyła nogę na nogę.

Co prawda w pełni skupiłem się na jej osobie, jednak przy tym rozmyślałem, czy od zawsze miała tak mroczny gust, jeśli chodzi o dodatki w pokoju. Na dobrą sprawę w poprzednim życiu nigdy jej nie odwiedzałem. Nie było do tego sposobności, a i ja nie miałem ochoty na dziecięce poznawanie wzajemnego otoczenia. Wtedy był notes. Była sprawa Kiry. Misa była jedynie trybikiem w całym systemie. Na drobne pionki nie poświęca się dużo czasu, szczególnie na te podatne na manipulację.

- W takim razie, o co chodzi? Poznałabym cię, nawet jakbyś ''ściął włosy''. - oskarżycielsko skrzyżowała ręce na piersi, nim zdążyłem usiąść obok niej.

- Wiesz, to dość dziwna sprawa... - zacząłem, tracąc nieco na pewności, ale nie wiarygodności. - To coś, co nie mieści się w głowie. Nie mogę ci na razie powiedzieć zbyt dużo, ponieważ sam niewiele rozumiem. Ty możesz mnie nie kojarzyć, ale ja znam cię bardzo dobrze. Byłaś przy mnie przez kilka dobrych lat.

- Pamiętałabym, gdybym spędziła z kimś kilka dobrych lat. - prychnęła, kładąc dłonie na udach.

Widziałem po niej, że coraz bardziej zaczyna się zastanawiać, o co chodzi. Zamyślenie na jej twarzy było aż nazbyt widoczne, ponieważ tak jak u kolegi z akademika, przychodziło z trudem. Co ona musiała ze sobą zrobić, że tak to teraz wygląda... Jakby tego było mało, wygląda na to, że mnie nie pamięta, więc wpierw muszę jakoś ją udobruchać. Nawet jeśli nie wie, co się działo, jest jedną z niewielu osób, jakie obecnie znam. I w razie czego będzie można łatwo ją urobić, szczególnie jeśli zjawi się u niej Rem z notesem. Death Note naprawdę by mi się obecnie przydał, chociaż ten jeden.

- Jak mówiłem, to strasznie skomplikowane. Spędziłaś i nawet się z tego cieszyłaś, ale to... No nie wiem... W tamtym życiu? Na bank nie uwierzyłabyś mi na słowo. Liczyłem na to, że tak jak ja coś pamiętasz, ale nawet jeśli nie, dalej chciałbym złapać z tobą kontakt. Wiem, że brzmi to bardzo naciąganie, jednak nie mam złych intencji. - zapewniłem, unosząc lekko ręce w obronnym geście.

- No dobrze. - westchnęła, podnosząc się. - Znajdziesz drzwi sam, czy cię odprowadzić, dzieciaku?

W tym momencie miałem ochotę przeklnąć ją i całe to przedsięwzięcie, jednak zatuszowałem irytację uśmiechem. Za każdym razem, gdy była znośna, musiała nagle przypomnieć mi, dlaczego chciałem ją wykończyć. Teraz było podobnie, uderzanie w wiek to cios poniżej pasa. Niech jeszcze tylko skomentuje, że jestem niski lub wyglądam jak pewien sławny piosenkarz, to będzie komplecik, który mnie dobije.

- Znalazłbym, ale nie chcę jeszcze wychodzić. - podniosłem się i stanąłem przed nią, krzyżując ręce za plecami, aby ukryć nerwowe wbijanie sobie paznokcia w opuszek palca. Już nawet nie chodziło o oszczerstwa, a jej opór. Wcześniej było łatwiej, bo zaczęliśmy w momencie, w którym musiałem się od niej odganiać. - Rozumiem, że mi nie wierzysz, ale naprawdę cię znałem. Wiem, że nie umiesz matematyki, fizyki, chemii... W sumie to nic praktycznie nie umiesz, ale lubisz w-f, czasem plastykę, chociaż jej lekcje skończyły się już dawno temu. Wiem, że lubisz swój wzrost, ale często wkładasz buty na obcasie, ponieważ dzięki temu czujesz się pewniej, gdy jesteś sama. Wiem, że nigdy nie czytasz książek, ale słuchasz audiobooków podczas sprzątania czy gotowania. Zawsze jednak skupiasz się tylko na danej czynności, więc i tak potem je cofasz i puszczasz jeszcze raz. Wiele razy mówisz, że nie dasz rady, szczególnie jak prasujesz białe koszule. Tak, musiałem po tobie poprawiać. Ach i jeszcze lubisz kolor czarny.

Skończyłem swój wywód, mówiąc to wszystko praktycznie na jednym wdechu. Nie kochałem jej. Nigdy nie czułem nawet, że się z nią przyjaźnię. Ale przeżyliśmy razem tyle lat, że mimowolnie przyswoiłem sobie pewne informacje. Przez ten czas setki razy widziałem, jak ta wkłada buty, mówiąc, że woli czuć się wyższa, jeśli mnie przy niej nie ma. Wiele razy chwaliła się, co odsłuchała, nawet jeśli były to bardzo pourywane fragmenty opowieści z uwagi na jej rozpraszającą się uwagę. Misa wniknęła w moją codzienność i byłem zmuszony do chłonięcia powtarzanych setki razy komunikatów, nawet jeśli cały związek z blondynką spędziłem na siedzeniu w komputerze i angażowaniu się w śledztwo.

- Nie lubię czarnego. - odpowiedziała po chwili, jakby cała ta przemowa nie zrobiła na niej wrażenia.

Czyżbym nie trafił? Wszystko z uwagi na czasowe anomalie wywróciło się do góry nogami? Z tego na pewno bym się już nie cieszył, bo Misa nie byłaby Misą, więc nie byłaby mi też potrzebna. No, chyba że pewien shinigami dalej chciałby ją uratować, a inny shinigami łaskawie przyniósł notes. Potrzebuję notesu, nawet jeśli nie mam wytypowanych ofiar. Czy jest on jednak wart takiego wysiłku? Wychodząc z założenia, że i tak przez całe swoje istnienie poświęciłem już wiele czasu i nerwów, postanowiłem kontynuować urabianie Misy.

- W takim razie może różowy? - zapytałem z nadzieję. Dziewczyny zazwyczaj lubią różowy.

- Nie, nie różowy. - pokręciła głową.

- Fioletowy? - kolejny strzał i kolejna porażka. - Czerwony? Biały?

- Nie. Nie i... Nie.

- Czy to naprawdę aż tak ważna kwestia?! - rozłożyłem bezradnie ręce. - Wiem o tobie wiele więcej, niż ulubiony kolor, który zresztą w trakcie życia się zmienia. To takie idiotyczne, kolory to kolory. Po co określać, że lubi się niebieski czy żółty... Albo z liczbami. Czy ludzi w jakichś sposób zbawia fakt, że nie lubią trójki, ale chętnie mieszkaliby pod siódemką?

- Spokojnie, kolory to faktycznie nie jest taka ważna kwestia. Liczby też nie. Kiedyś faktycznie lubiłam czarny, ale cóż... Z czasem mi zbrzydł, ile można się dołować w tak smętnym kolorze. Cała reszta się zgadza. - także wstała, jednak nie zrobiło to aż takiej różnicy. Mimo to, stojąc tak naprzeciwko swojej byłej dziewczyny, poczułem, że ta chwila jest ważniejsza, niż przypuszczałem.

Wtedy też wszystko działo się, gdy staliśmy naprzeciw siebie, wpatrzeni obco w swoje twarze. Nasze spojrzenia nie miały jeszcze własnej historii, momentów, w których przecinały się w trwodze i radości. Obecnie tylko ja wiedziałem, jaki będzie ciąg zdarzeń. Dla Misy byłem obcy tak samo, jak tamtego wieczoru, gdy dziewczyna przyszła pod mój dom. Patrzyliśmy obecnie z dwóch diametralnie różnych perspektyw, które z czasem chciałem zatrzeć i stworzyć od nowa naszą relację. Ciąg zdarzeń, przez który w tamtej rzeczywistości umarliśmy. W tej nie zamierzałem ani umierać, ani żyć długo i szczęśliwie. Misa z poprzedniego życia zapewne czułaby się tym niepocieszona.

- Nie pamiętam cię, ale ty mnie pewnie faktycznie znasz, mimo to się przedstawię. Misa Amane. Jednak nie musisz jeszcze iść. - powiedziała, wystawiając w moim kierunku swoją drobną dłoń.

Gdy ją uścisnąłem, poczułem elektryzujący chłód. Widziałem oczami wyobraźni, jak wokół naszych nadgarstków nieśpiesznie przemyka nić przeznaczenia, która złączy nas na długi czas. Nie jest to typowa linia łącząca zakochanych lub przyjaciół, bardziej kaganiec, który oplata się wokół szyi i dusząc, zrzuca dwie osobne dusze na jedną drogę.

- Light Yagami. Proszę mi wybaczyć za niezapowiedziane najście, zapewne wystraszyłem twoją koleżankę. - miałem wrażenie, że nawet po puszczeniu jej dłoni nić przemyka i tak jak myślałem, oplata się wokół szyi.

Jestem ciekaw, kiedy zaciśnie się na tyle, że zacznie torować dopływ tlenu. Poprzedniej Misie nie przeszkadzała ta niematerialna uprząż. Czasem myślałem nawet, że to ta niewola ocaliła ją od śmierci z szaleństwa. Miała cel i chłopaka, który w jej oczach kochał ją nad życie. Nie wiem jednak, czy umarła szczęśliwie. Nie wiem o niej nic oprócz suchych, powtarzanych raz po raz faktów.

- Nie szkodzi, przeżyje. Przechodziła przez gorsze rzeczy. Ale skoro już tu jesteś, to może... Opowiesz coś jeszcze o tym całym poprzednim życiu?

- Oczywiście. - odrzekłem ze spokojnym uśmiechem.

Łyknęła haczyk. Misję można uznać za udaną.

***

Idąc jedną z mniej uczęszczanych uliczek, czułem lekkość, bo w końcu mogłem zobaczyć się z Misą, ale i ciężar. Nie potrzebowałem kolejnej rzeczy, która nie byłaby po staremu. Co prawda udało mi się wziąć numer telefonu blondynki, jednak sporo czasu zajmie mi poznanie jej obecnej sytuacji. I zwrócenie do poprzedniego stanu, w którym gotów była oddać życie za moje cele. Obecnie wydawała się nieco mądrzejsza, ale mogło tak na nią działać zmęczenie lub jakieś psychoaktywne substancje. Nie mogłem sobie wyobrazić, że Misa by cokolwiek brała, ale obecnie była na samym dole i łopatą kopała sobie głębszy rów. Poza tym... To nie jest Misa, którą znałem. Muszę się z tym oswoić.

- Wcześniej była modelką... - mruknąłem cicho sam do siebie.

Modelką... Czy próbowała w tej branży, czy to może nieodkryta jeszcze ścieżka? A może nie pomyślała o tym w tej rzeczywistości ani razu?

Przechadzając się obok kiosku, przez chwilę sennym wzrokiem omiotłem jego okna, jednak pewien widok za nimi od razu mnie rozbudził. Sprężystym krokiem dopadłem sklepiku, po czym wlepiłem wzrok w szybę, czując, jak mój oddech przyśpiesza. Poprosiłem sprzedawcę o jeden egzemplarz do wglądu i gdy tylko go dostałem, dokładnie obejrzałem szykowną damę w płaszczu i kapeluszu, z kosztowną biżuterią i hollywodzkim uśmiechem, który z wdziękiem eksponowała przed obiektywem. Nazwisko w prawym górnym rogu utwierdzało mnie jedynie w moim przeświadczeniu.

- Trzysta jenów się należy. - odezwał się zgorzkniale sprzedawca, gdy otworzyłem gazetę, aby zerknąć na artykuł o pani z okładki.

Trzysta jenów... Odżałowałem i z gazetą udałem się w dalszą drogę, zaczytując się w pracę składającą się z dwóch stron z sześćdziesięciu, jakie posiadał cały magazyn. Był dość popularny, skupiał się wokół najnowszych trendów i wznoszących się ku górze gwiazd, które zabłysną na ogromnym niebie zwanym show-biznesem. Kto mógł trafić na okładkę takiego pisemka?

Kiyomi Takada omiatała czytelnika powabnym spojrzeniem zarówno z okładki, jak i ze wspomnianego wcześniej, drobnego artykułu o rozwoju pewnej młodej modelki. Określono ją jako nieoszlifowany jeszcze diament, niedocenioną kobietę, która zawojować może świat i trafić na znacznie więcej okładek. Nie mówiąc o tym, że na kilku już była...

Napotykając przy chodniku kosz, wrzuciłem tam gazetę, czując, jak zdobyte dzisiaj informacje zaczynają wprowadzać zamęt. Chwilowo zapomniałem o Takadzie, mimo tego, że to jej imię tak tęsknie wołałem w chwili śmierci. Zapewne wpadłbym na to, aby się z nią skontaktować, ale jeszcze nie teraz. Jak jednak widać, życie mnie uprzedziło. Plus był taki, że przynajmniej kontakt do niej powinienem znaleźć łatwiej, niż ten do Misy. Obecnie była to jednak marna uciecha.


Witam moje jelonki! W sumie to... Co sądzicie o relacji Lighta i Misy? Wiadomo, ich związek był niemożliwie toksyczny, ale lubiliście ich jako duet? Docenialiście chwile, gdy ci pojawiali się razem na ekranie lub czarno-białych, mangowych stronach?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro