Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-]☆.6.☆[- [18+]

-Piqué-

Siniak na plecach powoli mi się goił. Ja natomiast pamiętałem tylko o ustach Sergio składających na nim pocałunek. Podniecało mnie to dziwnie. Wziąłem swojego penisa w rękę i zacząłem się ze sobą bawić. Już po chwili byłem na skraju wytrzymałości, jęczałem głośno aż nie doszedłem obficie. Oblizałem rękę.

- Piqué ciszej tam! - ktoś walnął w ścianę obok mojego łóżka. - Nie każdy chce słuchać twoich jęków! - poznałem ten głos i przygryzłem wargę.

- Ojoj Ramos! Jak chcesz więcej to możesz powiedzieć - też jebnąłem w jego ścianę lub naszą ścianę.

-Ramos-

Wkurwiło mnie to, ale to nic w porównaniu do tego, że mój kutas stał. Dlaczego mnie tak podniecał ten idiota? Zasłoniłem twarz w dłoniach, ale problem pozostał. Wyjąłem swojego penisa ze spodni i zacząłem powoli ruszać na nim ręką. W tym tępię to nigdy bym nie doszedł. Przyspieszyłem ruchy do tego stopnia, że jęczałem głośniej niż on wcześniej za ścianą.

- Mocniej kotku, więcej kotku - usłyszałem za ścianą, a moje ruchy stały się mocniejesze. Wariowałem już od tego. - Dojdz dla mnie Ramos. Bądź grzecznym chłopcem - słyszałem wciąż głos, który krzyczał zza ściany.

- Ah! Dochodzę Piqué! - nie wiem, dlaczego to krzyknąłem, ale doszedłem obficie. Wsadziłem w siebie dwa palce. Znowu cicho stękałem. W mojej głowie pojawił się obraz Gerarda.

- Narobiłeś mi na siebie ochoty Ramos - zaśmiał się głośno. - I kiedyś wezmę to, co mi się należy przez te wszystkie lata - wkładałem palce głębiej tak, że znowu pojękiwałem. Stwierdziłem, że muszę przestać się bawić, bo niedługo przychodzi Iker na granie w karty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro