-]☆.5.☆[-
-Piqué-
Dzieciak sobie poradził i nam je kupił. Graliśmy trochę, ale przecież trzeba też wygrać prawdziwy mecz. Kiedy piłka miała wpaść do siatki wykopałem ją do przodu i Xavi już sobie z nią poradził, a ja próbowałem się jakoś podnieść. Iker chciał mi pomóc, ale Ramos go przepchnął i podał mi rękę. Podniosłem się i usłyszałem dwa słowa, które mnie uszczęśliwiły i dwa, za które bym mu przypierdolił.
- Jesteś zajebisty i zjebany na raz - po czym ode mnie odbiegł, a ja dalej blokowałem piłki po swojej stronie boiska. Zawsze jakoś się dzieliliśmy, bo nie chciałem wchodzić mu w drogę. Aczkolwiek mówię właśnie o tym. Teraz mnie chwali, ale zaraz będzie wykrzykiwał, jak on to by tego nie zrobił lepiej. Nie mogę wciąż tego zrozumieć. Wytarłem pot z czoła. Nie wiem, co my byśmy zrobili bez Ikera. Obronił wyjebane trzy strzały i utrzymał nam wynik dwa do zera.
Myślałem tylko o tym, żeby się położyć. Nieźle walnąłem plecami o murawę. Zdejmując koszulkę usłyszałem głośny syk z tyłu. Czyżby było aż tak źle?
- Nieźle grzmotnąłeś - Sergio przeleciał palcem po moim, jak się domyślam, siniaku. Zacisnąłem usta. - Hm może wiesz, co to jest poświęcenie Piqué - poczułem jego ciepłe usta na swoich plecach. Moje ciało stało się bardziej rozpalone.
- Myślę, że teraz na pewno się zagoi - powiedziałem w jego stronę i założyłem koszulkę. Casillas lekko szturchnął mnie ramieniem. Zupełnie nie wiem, o co mu chodziło. Miałem ciasno w spodniach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro