Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

<9>

— Widziałeś moją ładowarkę? — zapytała dziewczyna, wchodząc do pokoju chłopaka. Midorima spojrzał na brunetkę i zmarszczył brwi. Ubrana była w spodnie dresowe i bluzę, a włosy miała w totalnym nieładzie. Popatrzyła na niego czerwonymi oczami i pociągnęła nosem.

— Płaczesz? — zapytał, zapominając o zganieniu jej za niezapukanie do jego pokoju.

— Nie — powiedziała, przecierając oczy rękawem.

— No przecież widzę — westchnął zamykając laptopa i odwracając się do niej na krześle obrotowym. — Stało się coś?

— Nic mi nie jest — zapewniła i uśmiechnęła się lekko. — To widziałeś tę ładowarkę?

— Nie — mruknął i wrócił do laptopa. Dziewczyna westchnęła i odwróciła się. — W salonie powinna być moja — dodał po chwili. Brunetka pociągnęła nosem.

— Dziękuję, Shintarō — powiedziała i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Midorima westchnął, po raz kolejny zapominając o upomnieniu współlokatorki, tym razem za użycie jego imienia. Nie miał pojęcia dlaczego płakała i o dziwo... W sumie chciałby wiedzieć. Nie domyślał się jaki mógłby być powód jej smutku, zwłaszcza, że on sam w niczym nie zawinił. Był tego prawie pewien.

Midorima wstał i wyszedł z pokoju, kierując się w stronę salonu. Spojrzał na brunetkę, siedzącą na kanapie i oglądającą jakiś film. Dziewczyna ponownie pociągnęła nosem i jęknęła głucho.

— Nie, Jack, proszę nie umieraj — zachlipała, patrząc w ekran. Midorima wlepił wzrok w dziewczynę i nie mógł uwierzyć w to, co widzi.

— Czy to jest Titanic? — zapytał, wskazując ekran. Dziewczyna przetarła oczy rękawem i kiwnęła głową.

— Oglądasz ze mną?

— Myślałem, że coś się stało, głupia — warknął. — A ty oglądasz film?

— Od kiedy ty się o mnie martwisz? — zapytała, patrząc na niego pytająco. Midorimę zatkało. No właśnie. Od kiedy?

— Nie martwię się — prychnął, starając się przybrać obojętny ton.

— Yhym — mruknęła lekceważąco i pociągnęła nosem. — Ale jak chcesz, możesz mnie przytulić.

— Podziękuję — powiedział i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając dziewczynę samą z paczką chusteczek i zamarzniętym Leonardo di Caprio.

***

— Shintarō, to jest nagły wypadek — powiedziała, a zielonowłosy zastanawiał się przez chwilę, kiedy tak właściwie podał jej swój numer.

— Nie mów do mnie po imieniu, to raz — powiedział i niemal wyczuł przez słuchawkę jak dziewczyna przewraca oczami. — A dwa, nie mam teraz czasu.

W telefonie zapadła cisza.

— Jesz, prawda? — zapytała dziewczyna. Midorima spojrzał na trzymaną na kolanach miskę zupy fasolowej i westchnął.

— Jestem zajęty.

— Shintarō, uwierz mi, nie chcesz mnie dzisiaj zdenerwować, więc błagam cię na kolanach, weź tę kosmetyczkę z łazienki i przynieś mi do pracy! To sprawa życia i śmierci!

— Matko, co ważnego może być w tej twojej kosmetyczce? Wiza do Stanów Zjednoczonych? Lewy dowód? Karnet na siłownię?

— Nie gadaj tyle, to do ciebie niepodobne. Po prostu to zrób, proszę — powiedziała i zamknęła usta, czekając na odpowiedź chłopaka.

— Nienawidzę cię. Wyślij mi adres — mruknął.

— Jeju, Shintarō, jesteś cudowny, uwielbiam cię, dziękuję — Midorima westchnął, zastanawiając się jak dziewczyna tak szybko z gróźb przeszła do podziękować i pochlebstw.

— Nie przesadzaj, wisisz mi przysługę — mruknął.

— Oczywiście, nie ma sprawy, tylko pospiesz się, proszę. Muszę lecieć, do zobaczenia! — zawołała i rozłączyła się.

Zielonowłosy spojrzał z westchnieniem na telefon i wsunął go do kieszeni jeansów. Wszedł do łazienki i już po chwili znalazł małą, czarną kosmetyczkę w pandy. Powstrzymał irracjonalną chęć zajrzenia do środka i ruszył w stronę wyjścia z domu. Sprawdził telefon i zmarszczył brwi, patrząc na wysłany przez dziewczynę adres. To było niedaleko. Powinien trafić bez problemu.

Chłopak zamknął za sobą drzwi mieszkania i wsunął dłonie w kieszenie, obiecując sobie, że przy najbliższej okazji zabije swoją współlokatorkę za wyciąganie go z domu o dziewiątej wieczorem.

***

Jeszcze raz spojrzał na adres na komórce i na budynek przed sobą. Musiała coś pomylić. Nie mogła przecież... Pracować w klubie nocnym.

Midorima jęknął w duchu i skierował się do wejścia. Popatrzył na ochroniarza przy wejściu i wyprostował się. Zielonowłosy był od niego dużo wyższy, wyglądał poważnie w okularach, a jednak obawiał się, że facet może poprosić go o dowód. Tak się nie stało. Mężczyzna zerknął na niego obojętnie i przepuścił go bez słowa.

Kiedy Midorima znalazł się w środku odetchnął z ulgą, a jednocześnie miał ochotę uciec. Tłum tańczących i krzyczących ludzi. Półnadzy tancerze i tancerki w dwóch częściach klubu. Wielkie pomieszczenie jakby dzieliło się na męskie i żeńskie. Midorima zerknął niepewnie na tancerki po prawej, ale nie dostrzegł tam współlokatorki. Czyli jednak nie tańczyła. Chłopak odetchnął z ulgą i wmieszał się w tłum kobiet w damskiej części. Starał się unikać wzrokiem nagich męskich ciał, wyginających się na tej części sceny. Szukał wzrokiem bordowych końcówek, znajomej sylwetki.

— Hej, chłopczyku, zgubiłeś się? — usłyszał przy uchu męski głos i wzdrygnął się. Spojrzał na mężczyznę, stojącego za nim z drinkiem w dłoni. Facet uśmiechał się lekko, a zielonowłosy był pewien, że nie jest już trzeźwy.

— Nie — odparł Midorima.

— Też lubię tę część — uśmiechnął się. — Ci tam — wskazał głową scenę. — Strasznie mnie kręcą.

Zielonowłosy spojrzał z przerażeniem na mężczyznę, nie mając pojęcia jak zareagować. Wtedy poczuł czyjeś ręce na biodrach.

— Tu jesteś, skarbie! — uśmiechnęła się Makishima, kładąc mu dłonie na torsie. Ubrana była w czarne jeansy i tego samego koloru koszulę. Włosy związała, a w pasie miała przewiązany, również czarny, fartuch.

— Ohoho, czy to moja ulubiona barmanka? — zaśmiał się facet.

— Nie da się ukryć — uśmiechnęła się Makishima. Midorima spojrzał na nią z przerażeniem.

— Wybacz, chłopcze, nie pomyślałbym, że jesteś hetero — zaśmiał się mężczyzna.

— Że jak?! — zawołał zielonowłosy. Dziewczyna wbiła mu dyskretnie łokieć w żebra.

— Wspaniały drink, Jiseo-chan — uśmiechnął się mężczyzna, podnosząc kieliszek.

— Bardzo się cieszę — odparła dziewczyna i pociągnęła za ramię zielonowłosego. — Będziemy uciekać. Do zobaczenia!

— Paaaaaa! — zawołał jeszcze mężczyzna, zanim nastolatkowie zniknęli w tłumie.

Czuję się jak Polsat XD

I jak? Spodziewaliście się tego po Jiseo?

~Beth 💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro