Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

<5>

Midorima obudził się w środku nocy, czując niewyobrażalne pragnienie. Początkowo chciał zignorować suszę w gardle, jednak po kilku minutach zrezygnował z prób zaśnięcia i uznał, że jest to zwyczajnie niemożliwe. Niechętnie wstał z łóżka i ruszył do kuchni z zamiarem napicia się wody.

— Cholera — usłyszał i zerknął w stronę, z której dochodził głos. Brunetka stojąca w holu rozmasowywała obolałe ramię i patrzyła na niego ze zdziwieniem. — Nie śpisz — zauważyła, po czym ruszyła do swojego pokoju, zapominając o poprawieniu zrzuconych niedbale butów.

— Przestań się włóczyć po nocach, to irytujące — powiedział zielonowłosy. Dziewczyna zatrzymała się z ręką na klamce i prychnęła ostentacyjnie.

— Gdybym tylko mogła — mruknęła i weszła do sypialni. Midorima wyjął z szafki nad blatem kuchennym jedną szklankę i nalał w nią wody z kranu. Oparł się plecami o aneks i przystawił naczynie do ust. Usłyszał huk i głośne przekleństwo, dobiegające z pokoju dziewczyny. Przewrócił oczami i wrócił do siebie.

***

Midorima podrapał się w tył głowy i wszedł do kuchni. Makishima stała tyłem do niego. Była już ubrana w szkolny mundurek, miała związane w warkocza włosy i długie czarne zakolanówki.

— Herbaty? — zapytała, odwracając się do niego. Chłopak zmarszczył brwi, widząc cienie pod oczami dziewczyny. Brunetka wyjęła z szafki dwa kubki, nie czekając na jego odpowiedź.

— Wcześnie wstałaś — zauważył, wchodząc do łazienki.

— Jakoś tak wyszło — zawołała dziewczyna z kuchni, zalewając herbatę. Midorima sięgnął po szczoteczkę do zębów.

Kiedy skończył poranną toaletę, przebrał się w mundurek i dołączył do dziewczyny w kuchni. Siedziała przy stole, popijając herbatę i przeżuwając tosta. Chłopak sięgnął po jedną kromkę z talerza na środku blatu i wsadził między zęby.

— Powinieneś się ogolić — mruknęła, zerkając na niego znad kubka. Chłopak automatycznie przejechał dłonią po policzku i spojrzał na nią z irytacją.

— Powinnaś wracać wcześniej — odwarknął, ale wszedł do łazienki i z westchnieniem sięgnął po maszynkę.

— Nie wkurwiaj mnie — westchnęła i stanęła obok niego przed lustrem. Przyłożyła dwa palce do dolnej powieki i naciągnęła skórę, wyciągając język ma brodę. Chwyciła korektor z szafki i wypuściła ze światem powietrze, wpatrując się w swoje odbicie.

— Powinnam to zakryć? — zapytała, mając na myśli sine wręcz wory pod oczami. Midorima zerknął na nią kątem oka i wzruszył ramionami.

— Jak chcesz — mruknął. Dziewczyna wydała z siebie długi jęk i wycisnęła trochę korektora na palec. Wklepała kosmetyk pod oczami i utrwaliła pudrem. Następnie spojrzała na siebie krytycznie i wrzuciła kosmetyki do szuflady.

— Nic to nie dało — mruknęła i wyszła z łazienki. Chwyciła torbę, leżącą na kanapie i ruszyła do drzwi. Wsunęła stopy w stare adidasy i spojrzała wyczekująco na stojącego w salonie chłopaka. — Idziesz?

Midorima musiał, po prostu musiał umyć naczynia po ich małym śniadaniu, odstawić równo perfumy w łazience, pozamykać okna i poprawić leżący na stoliku kawowym magazyn z horoskopem. Następnie rozejrzał się po mieszkaniu i dopiero wtedy mógł z czystym sumieniem założyć buty i wyjść na klatkę schodową. Brunetka spojrzała na niego z westchnieniem. Zielonowłosy zignorował jej irytację i ruszył w stronę wyjścia z bloku.

— Ale z ciebie pedant — prychnęła.

— Perfekcjonista — poprawił ją chłopak. — Może się w końcu wytłumaczysz?

— He? — mruknęła dziewczyna, nie wiedząc o co chodzi.

— Co robisz po nocach? — zapytał. Zazwyczaj nie obchodziło go życie innych, jednak późne powroty jego współlokatorki były dość denerwujące. Brunetka wzruszyła ramionami.

— Pracuję — wyjaśniła obojętnie, poprawiając torbę na ramieniu.

— W środku nocy? — prychnął z powątpiewaniem.

— Tak — przyznała. — Masz z tym jakiś problem?

— Nie. Nie obchodzi mnie to — mruknął, przyspieszając kroku i zostawiając brunetkę w tyle. Dziewczyna westchnęła i podbiegła do niego.

— Pracy się nie wybiera — westchnęła, chcąc jakoś podtrzymać konwersację.

— To rodziny się nie wybiera, kretynko — mruknął.

— Jeden chuj — westchnęła.

— Możesz nie przeklinać? — syknął zirytowany.

— Jeny, dobra — mruknęła, zakładając ramiona na piersi. — Przestań być taki agresywny.

Midorima spojrzał wymownie w niebo. Jak ta dziewczyna go irytowała...

— Swoją drogą, o której dzisiaj wracasz? — zapytała.

— Późno. Mam trening — odparł. Dziewczyna wyciągnęła do niego dłoń, nie zatrzymując się. Chłopak obrzucił jej rękę lekko zdziwionym spojrzeniem. — Czego ty chcesz?

— Klucz — powiedziała. — Daj mi klucz.

— A znasz takie słowa jak "proszę"?

— Zwrócę się tak do ciebie, jeśli kiedykolwiek ty użyjesz tego słowa wobec mnie — odparła stanowczo, marszcząc brwi. Chłopak przewrócił oczami i położył jej na dłoni pęk kluczy.

— Dziękuję — powiedziała przez lekko zaciśnięte zęby. Następnie odwróciła lekko głowę i nie odezwała się więcej ani słowem.

***

— To chyba dobrze, że jej nie ma, nie? — zapytał Takao, rzucając mu piłkę. — Ciągle narzekasz, że cię irytuje, a tak praktycznie się nie widujecie, mam rację?

Midorima westchnął. Nawet jeśli Takao ma rację i tak nigdy mu jej nie przyzna. Zielonowłosy rzucił piłkę z połowy boiska i odwrócił się do przyjaciela, nie sprawdzając celności rzutu.

— Ale ty jesteś idiotą — westchnął, gdy piłka z hukiem spadła na podłogę pod koszem. Takao rozłożył ręce.

— No ale o co ci chodzi?

— Jaki normalny siedemnastolatek pracuje o takiej godzinie? To podejrzane i nie ma szans, żebym uwierzył w te jej "pracę".

— Jeśli się o nią martwisz po prostu się przyznaj i zapytaj ją co i jak — Takao wzruszył ramionami. Midorima poprawił okulary i spojrzał na niego jak na skończonego debila.

— Czy ty wiesz, o czym ty do mnie mówisz? — zapytał. Takao westchnął.

— Dobra, nie było tematu — poddał się, załamując ręce nad oschłym sposobem bycia przyjaciela. — Czyli mogę ją podrywać, prawda? Skoro nie jesteś nią zainteresowany to...

— Nie jestem — przytaknął wściekle zielonowłosy.

— No okay, okay! — Takao uniósł ręce w obronnym geście. — To twoja współlokatorka, więc chciałem się upewnić, że nie masz nic przeciwko.

— Nie mam — mruknął, przymierzając się do kolejnego rzutu.

— Ale gdybyś wiesz... Nagle coś do niej poczuł...

— Wyklucz od razu taką ewentualność.

— To daj mi znać — kontynuował niezrażony brunet. — Dziewczyna nie może stanąć między nami, prawda Shin-chan?

Zielonowłosy spojrzał na przyjaciela. Takao drgnął kącik ust, gdy usłyszał, jak rzucona przed chwilą przez Midorimę piłka wpada do kosza.

— Nie stanie — mruknął wyższy chłopak i ruszył w stronę szatni. Takao westchnął cicho i pobiegł za przyjacielem, zbierając po drodze porozrzucane wszędzie piłki i podając je kolegom z drużyny.


R.I.P. moja wena...

Wolicie spokojne życie tych dwojga, czy jakieś dramy, bo nie umiem podejmować decyzji? :")

Wasza Cholernie Nieszczęśliwa i Niezdolna Do Dalszego Pisania

~Bethany [*]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro