<12>
Wiem, że może się wydawać podobny, ale w rozdziale zaszły gigantyczne zmiany, więc proszę przeczytajcie do końca 💙
Midorima ruszył w stronę klubu, wsuwając dłonie w kieszenie bluzy. Było cholernie zimno.
Chłopak zacisnął zęby, rozglądając się po drodze w poszukiwaniu dziewczyny. Miał nadzieję, że zaraz wyjdzie zza rogu, mówiąc, że musiała dłużej zostać, albo że poszła do sklepu nocnego, bo zgłodniała. Cokolwiek. Przyjąłby z ulgą nawet najgłupszą wymówkę. Chciał już ją znaleźć i skrzyczeć. Chciał się na nią wydrzeć i wytknąć jej nieodpowiedzialność, bałaganiarstwo, nieokrzesanie i wszystko, co miał jej do zarzucenia. Bardzo chciał ją znaleźć. Musiał ją znaleźć.
Midorima niemal wbiegł do budynku. W klubie było pusto. Drzwi były otwarte, jednak na głównej sali chłopak nie dostrzegł nikogo. Podszedł do baru i zajrzał za ladę. Odetchnął z ulgą ,widząc siedzącą na podłodze dziewczynę. W dłoniach trzymała metalowy shaker. Głowę miała spuszczoną, opierała ją na przedramionach.
— Czy ciebie pojebało? — zapytał wściekłe Midorima i ruszył naokoło lady w jej stronę. Dziewczyna przetarła zaspane oczy i spojrzała na niego nieprzytomnie.
— Shintarō? — zapytała cicho i otworzyła szerzej oczy, gdy poczuła silne ramiona wokół swojego tułowia. — Shin...
— Nie znikaj tak, idiotko — powiedział i westchnął z ulgą. Cieszył się, że ma ją przy sobie. Już zawsze będzie się nią opiekował, już nigdy nie spuścił jej z oka.
— Martwiłeś się o mnie? — zapytała cicho, odsuwając się lekko i kładąc mu dłoń na policzku.
— No raczej — prychnął chłopak i dopiero wtedy zdał sobie sprawę z poczynań dziewczyny. Zanim zdążył zareagować już czuł na ustach jej miękkie wargi. Całowała go delikatnie i niepewnie, trzymając drżącą dłoń na jego policzku.
W pierwszym odruchu chłopak chciał się odsunąć, odepchnąć ją, uciec, jednak nie ruszył się. Nie wiedział dlaczego. Kompletnie go sparaliżowało.
Dziewczyna odsunęła się i spojrzała na niego ze smutkiem. Czekała na jakąkolwiek reakcję, jednak Midorima tylko zacisnął usta, patrząc na nią z niedowierzaniem. Brunetka pokręciła głową ze smutkiem i podniosła się z podłogi.
— Makishima — zaczął, widząc jak dziewczyna kieruje się na zaplecze.
— Po prostu zapomnij — rzuciła, znikając za ścianą. Chłopak zakrył usta dłonią i wbił spojrzenie w czarną podłogę. Zacisnął dłonie w pięści i pokręcił głową z niedowierzaniem. Czy ona naprawdę...
— Zbieraj się — mruknęła lekko zachrypniętym głosem i odchrząknęła. Zielonowłosy spojrzał na nią pytająco, a gdy dostrzegł bluzę na jej ramionach i torebkę w jej dłoni, podniósł się z posadzki i otrzepał z niewidzialnego kurzu. Dziewczyna spuściła wzrok i ruszyła w stronę wyjścia z klubu. Midorima szedł za nią, trzymając dłonie w kieszeniach spodni.
Nastolatkom ciążyła niezręczna cisza. Oboje mieli świadomość, że muszą to sobie wyjaśnić, ale żadne z nich nie miało odwagi się odezwać. Wpatrywali się w przeciwne strony, zupełnie siebie ignorując. Musieli o tym porozmawiać. I nie tylko dlatego, że wspólnie mieszkali i niezręczna atmosfera zabiłabym wszystko, co żyje w ich wspólnych metrach kwadratowych.
— Shintarō...
— Makishima.
Odezwali się w tym samym momencie i odwrócili wzrok.
— Przepraszam — mruknęła dziewczyna, zaciskając dłonie w kieszeniach i wlepiając wrok w czubki swoich butów. — Nie powinnam, poniosło mnie...
— Nie szkodzi — rzucił cicho, zaciskając wargi. Miał dać jej kosza? Udawać, że nic się nie stało? A może...
— Wiesz... To dlatego, że... — zaczęła i westchnęła cicho. — A zresztą nieważne.
Midorima najchętniej zamknąłby usta na resztę życia i nie odezwał się do bordowowłosej ani słowem aż do śmierci. Jednak wiedział, że to na nic. Musieli rozegrać to jak należy. Jak dorośli.
Chłopak złapał ją za przedramię i zatrzymał się na środku chodnika.
— Makishima... Naprawdę powinniśmy o tym pogadać — powiedział z lekkim trudem i odchrząknął, odwracając wzrok. Dziewczyna przytaknęła i zatrzymała się przed nim, bawiąc się trzymanym w dłoni telefonem.
— Wiesz... Shintarō... Chyba mi się podobasz... — mruknęła. Chłopaka nie zdziwiła zbytnio ta informacja, jednak usłyszenie otwartego wyznania z ust brunetki było... Dość niezręczne.
— No... Dzięki, chyba — mruknął, rumieniąc się lekko. — Tyle że...
— Nie, nie, nie! Nic już nie mów! — powiedziała, unosząc dłonie w obronnym geście i uśmiechając się lekko. — Nic się nie stało, okay? Chcę, żeby między nami było tak jak dawniej, zgoda?
Midorima zawahał się. Z jednej strony nie mógł jej obiecać, że jego podejście do niej się nie zmieni, z drugiej zaś, nie chciał żeby ich relacje uległy pogorszeniu. W końcu mieszkali w jednym domu. Musieli się dogadywać.
— Zgoda — przytaknął. Dziewczyna uśmiechnęła się i ruszyła w stronę mieszkania.
Przepraszam, że zniknęłam na tak długo, ale moja wena postanowiła wyparować, w dodatku pracuję obecnie nad nowym projektem (a raczej, cholera, pięcioma na raz!) i nie wyrabiam. Postaram się wrócić do regularnych rozdziałów :)
Przepraszam też za zamieszanie, ale poprzednia wersja tegoż rozdziału była wręcz fatalna, więc musiałam go zmienić...
Nekocia_03 ... Po prostu dziękuję 💙
Całuski
~
Beth💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro