Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

∆60∆

//Mal//

Właśnie teraz stoję przed zamkiem mojej mamy na Wyspie.

Bardzo się boję się tej rozmowy, ale przecież tak, czy inaczej ona się o tym dowie, więc będzie lepiej jak sama jej o tym powiem.

*w zamku Diaboliny*

-Hej.... Mamo- powiedziałam wchodząc do zamku mamy.

W zamku widziałam tylko mamę, która siedziała na swoim tronie i piłowała paznokcie, czyli normalka.

W środku nie widziałam ani Cruelli, ani Jafara, ani Złej Królowej, czyli najprawdopodobniej gdzieś po prostu wyszli.

-Oo, widzę, że moja córeczka przyszła. O, czym chciałaś rozmawiać?- zapytała wrednie.

-Nie wiem od czego mam zacząć...

-Najlepiej od początku. Powiedz krótko i  na temat- powiedziała.

-Okej.... Chodzi o to, że za osiem miesięcy będziesz..... Babcią- rzekłam.

-Słucham? Czyli za osiem miesięcy będziesz mieć bachora?

-Dziecko.... Dziecko, a nie bachora.

-Nie dasz sobie z nim rady.

-Tak? A skąd ta pewność?

-Bo ty przez całe życie nie miałaś ojca, a ja średnio traktowałam Ciebie jak córkę.

-Ale to nie oznacza, że będę taką samą matką jak ty.

-Taką, czyli jaką?- zapytała nie rozumiejąc mnie.

-Taką, czyli nie będę taką matką, która swoje dziecko olewa i ma je gdzieś, bije je i wyzywa od najgorszych, wciąż rząda wszystkiego. Byłaś po prostu beznadziejną matką- wytłumaczyłam.

-Bo przecież byłam zła, więc jeśli miałaś nadzieję, że będę Cię traktowała jak te królewskie pary z Auradonu to grubo się myliłaś.

-Ale ja nie oczekiwałam od Ciebie, abyś traktowała mnie jak Ci rodzice z Auradonu. Chciałam, żebyś traktowała mnie jak córkę.

-Byłam zła, więc czego się po mnie spodziewałaś, Mal?

-Rozumiem, że byłaś zła, ale spójrz na Cruelle, Jafara, czy też Grimhildę (Zła Królowa) , oni traktowali Carlosa, Jay'a i  Evie lepiej... Jak swoje dzieci.

-Ale ja nie jestem jak oni!

-Ale mogłaś mnie traktować jak swoją córkę, a nie jak kogoś bezwartościowego!

-No tak, ale... Ty jesteś bezwartościowa.

-Serio?! Ja jestem bezwartościowa?!

-Tak, ty. Nic nie potrafiłaś i byłaś najgorszą córką jaką mogłam mieć. Nie było mi z tobą łatwo.

-Serio?! Tobie nie było łatwo?! A, czy to ty przez szesnaście lat nie miałaś kompetnie nic?! Byłaś traktowana przez własną matkę jak szmatę i nie miałaś ojca?! Musiałaś kraść, żeby przeżyć?! Jesteś najgorsza na świecie!

Po tych słowach chciałam odwrócić  się i chciałam wyjść, ale moja matka wzięła wazon, który jej kiedyś dałam i rzuciła nim w moją rękę, a ja nie mogłam nią ruszyć.

-Nie masz prawa tak mówić do mnie!

-A właśnie, że mam! W końcu jestem w stanie powiedzieć Ci wszystko co mnie boli! A teraz żegnam, bo nie mam zamiaru spędzać czasu w jednym pomieszczeniu z kimś takim jak ty!

Wyszłam z zamku mojej matki i wzięłam w jedną rękę (w tą, która nie była złamana) kamień mojego ojca, (który dał mi zanim tu teleportowałam) i z powrotem teleportowałam się na Olimp.

~~~~~~~~

Hej!

Podoba się rozdział? Zostawcie komenatrz!💜💜💜💜💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro