∆55∆
(Rozdział pisany na wczoraj. 21.05.2020r.)
//Mal//
Właśnie czekam na Bena, nad Zaczarowanym jeziorem i bardzo się boję tej rozmowy.
Siedzę właśnie przy wodzie i czuje, że ktoś siada obok mnie... Był to Ben.
-Hej- powiedziałam jako pierwsza.
-Cześć- odparł trochę zestresowany.
-To, o czym chciałeś porozmawiać?
-Przepraszam.... Nie powinnem tak mówić o dziecku, o twoim ojcu, nie powinienem wyganiać Cię z zamku.
Jestem beznadziejny i to bardzo... Przepraszam, Mal...
-Ben, zrobiłeś źle, to prawda, ale czasu nie cofniemy, musimy żyć teraźniejszością i przeszłością.
-Nie jesteś zła?
-Jestem lekko zasmucona, ale chcesz się zmienić, więc jak to zobaczę to myślę, że będzie dobrze.
-A chcesz wrócić do zamku?
-Wiesz, jestem jeszcze na Olimpie z tatą, więc jak narazie nie chcę wracać.
-Okej, a tak w ogóle świetne włosy. Wyglądasz jak diablica.
-Okej, jesteś trzecią osobą, albo i czwartą, która mi to mówi.
-Serio? A pozostała trójka to...?
-Tata, Carlos, Hadi- wyliczyłam.
-Yhm. Mali... Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam. Zachowałem się jsk idiota.
-Wybaczam.
-Dzięki... Okej, ja idę, bo mam do załatwienia pare spraw.
-Jasne, pa Ben.
-Pa, Mali *całuje ją lekko w usta i idzie do zamku*
Po rozmowie z Benem wyciągnęłam telefon i napisałam do taty:
Hej tato, możesz po mnie przyjść,a raczej teleportować.
Jestem już po rozmowie.
Czekam.
Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Zaraz będę, coruś 💙
Po wiadomości taty czekałam na niego nad Zaczarowanym jeziorem.
~~~~~~~~
Mam nadzieję, że nid zostanę zabita przez was za to,że rozdział jest krótki.
Mam nadzieję, że nie jesteście źli na mnie💜💜💜💜💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro