Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

∆17∆

//Mal//

Jest właśnie godzina szósta i nawet nie potrzebowałam dzwonka do obudzenia, ponieważ Haki, (który śpi w moim pokoju) mnie obudził.

Gdy wstałam to ubrałam na siebie leginsy i bluze, następnie założyłam Haki'emu smycz, którą wczoraj zakupił Ben, Ben zakupił też karme, miski na karmę i wodę, smycz, obroże, zabawki i posłanie dla Haki'ego.

Założyłam buty i wzięłam też ze sobą swój telefon oraz słuchawki, aby móc słuchać muzyki. Zeszłam po schodach z Haki'm na rękach.

Gdy byłam na dole to zobaczyłam Bena, który siebie przy stole.
Podeszłam do Niego, aby móc się z nim przywitać.

-Cześć Ben- powiedziałam odkładając Haki'ego na podłogę, a następnie całując Bena w policzek.

-Cześć Mal. Idziesz na poranny spacer z Haki'm, prawda? - zapytał mnie Ben.

-Tak.

-Na, którą masz lekcje.

-Na ósmą, a ty?

- Na dziewiątą.

-Okej i Ben, będę musiała Ci o czymś powiedzieć.

-Mam się bać? - zapytał Ben, lekko się śmiejąc.

-Nie, a teraz idę z nim nie dwór zanim załatwi swoje potrzeby w zamku.

-Jasne, Mal- powiedział Ben, a ja po chwili wyszłam przed zamek.

*Później*

Skończyłam spacer z Haki'm i właśnie weszłam do zamku, a gdy do niego weszłam to zobaczyłam przy stole Bena z moim tatą.

-Hej tato- przywitałam się z tatą, przytulając go.

-Cześć córuś i jak tam pierwszy spacer z Haki'm? - spytał zaciekawiony tata.

-A dobrze. Zaraz do was przyjdę i usiądę tylko najpierw pójdę na górę zanieść Haki'ego, umyć się, przebrać, pomalować i uczesać, okej? - zapytałam, a tata i Ben póki wali tylko twierdząco głowami.

Gdy byłam na górze, w swoim pokoju to odstawiłam Haki'ego nie jego posłanko, a następnie wyciągnęłam z mojej szafy fioletową sukienkę, bieliznę i poszłam do łazienki.

*Po wyjściu z łazienki*

Jestem już umyta, ubrana, pomalowana i uczesana.

Gdy weszłam do swojego pokoju to założyłam swoje czarne skórzane rękawiczki bez palców w kolorze czarnym ,  złoty naszyjnik ze smokiem, kolczyki , pierścionek i dwie bransoletki.

Wzięłam swój plecak i zeszłam nie dół.

Gdy zeszłam na dół to przy stole wciąż siedział tata wraz z Benem.

Odłożyłam plecak i siadłam obok Bena.

-No to o co chodzi, Mal? O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - spytał Ben.

-Doszłam do wniosku , a raczej doszłam do wniosku z tatą, bo z nim wczoraj rozmawiałam o tym, że muszę Ci to powiedzieć, a nie załatwiać tego sama.
Chodzi o to, że w piątek jak wyszłam to poszłam nad Zaczarowane Jezioro i siedziałam tam sama i podeszła do mnie Lorey, no wiesz siostra Chada, która od zawsze jest w jego cieniu, ponieważ jest młodsza o pare miesięcy i wracając do historii to wręczyła mi ona bransoletkę i powiedziała, że jest ona z metalu, i gdy ją założyłam to nie było żadnych skutków ubocznych... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Ben postanowił mi przerwać.

-Ale dlaczego miałyby być skutki uboczne?

-Bo wiesz , ta bransoletka wyglądała trochę na zrobioną z srebra, a jak wiesz lub też nie to srebro potrafi mnie zabić, ale, gdy założyłam ją to nic się nie działo, więc myślałam, że jednak musi być to metal.
Gdy z tatą wyjeżdżałam na Olimp to przed wyjazdem byliśmy u mamy w więzieniu, bo pamiętasz, że miałam nie brać już tego eliksiru co brałam, aby nie wyglądać jak trup, prawda? - zapytałam Bena.

Wczoraj wieczorem opowiedziałam tą całą historię Benowi.

-Tak, pamiętam- odpowiedział.

-No to tata i mama rzucili na mnie zaklęcie dzięki, któremu już nie mam żadnej potrzeby by brać ten eliksir.
Wtedy moja matka zauważył, że ta bransoletka, którą mam jest ze srebra, a zauważyła to, bo sama kiedyś taką miała, dlatego od razu ją zdjęłam.
Wczoraj czekałam na Lorey po lekcjach, i gdy wyszła ze szkoły to zapytałam, czy możemy porozmawiać, a ona powiedziała, że tak, i gdy byłyśmy już same to zapytałam jej, czy to Audrey jej kazała dać mi tą bransoletkę, a ona powiedziała, że.... Tak- wytłumaczyłam wszystko Benowi pokolei.

-Czyli to Audrey kazała Lorey dać tobie bransoletkę że srebra, a tobie powiedzieć, że jest ona z metalu, tak? - spytał Ben, a ja tylko pokiwałam twierdząco głową.

-Będziemy musieli porozmawiać z Lorey i Audrey- oznajmił Ben.

-Ale, że Audrey będzie ukarana jakoś?- spytałam.

-Audrey i Lorey będą- poprawił mnie Ben.

-Ale to przecież był pomysł Audrey by mnie tym zabić, a Lorey nie była w stanie się sprzeciwić, bo wiesz jaka ona jest, prawda? To znaczy ja nie mówię, że Lorey jest bez winy i powinna też ponieść jakieś konsekwencje, ale ona tego nie chciała tylko Audrey ją zmusiła.

-I tak też zrobimy, że Lorey dostanie lżejszą karę.

-Ale, czy Audrey może trafić do więzienia?

-Nie może, ponieważ jej rodzina to też para królewska.

-Czyli co? Jeśli jej rodzice nie byliby parą królewską to by trafiła do więzienia? Nie ważne kim są jej rodzice, Ben, bo może i ona się urodziła w Auradonie, ale ona jest zdolna do czynienia dobra i zła tak samo jak każdy. Jaką masz zamiar dać jej karę?

-Audrey będzie musiała przyznać, że to zrobiła i będzie musiała Ciebie przeprosić no i ewentualnie będzie musiała pomagać Dobrej Wróżce w jakiś tam sprawach.

-Że jak? Żartujesz sobie prawda?
Czyli co, ona chciała zabić człowieka i prawie jej się to udało, gdyby nie moja mama i ma tylko się przyznać, przeprosić mnie i ewentualnie pomóc w czymś Dobrej Wróżce, tak?
Tata miał rację i może się powtarzam, ale jeśli to osoby urodzone w Auradonie zrobią coś złego to tylko wypadek przy pracy, ale jeśli to my coś zrobimy to tylko nas Potępić.
Ben, przecież każdemu trzeba dać równą karę i nie ważne gdzie dana osoba się urodziło, bo każda osoba jest zdolna do każdej rzeczy i nie ważne, czy urodziła się na Wyspie, czy też nie, bo dana osoba jest zdolna do dobra jak zarówno i do zła- powiedziałam płacząc i dodałam:

-Nie zauważyłeś Ben tego, że to właśnie te osoby, które są teraz złoczyńcami zostałe zmuszone do zła przez te dobre? Ty naprawdę tego nie widzisz Ben?

-Nie wiedziałem, że Ciebie to, aż tak zaboli- powiedział Ben.

-No, a widzisz. Proszę Cię Ben, przemyśl to co Ci powiedziałam- powiedziałam idąc w stronę drzwi wyjściowych.

-Ale Mal... - zaczął Ben.

Zignorowałam jednak Bena i wyszłam z  zamku.

Czy on tego naprawdę nie widzi?  Czy może to ja się pomyliłam? Czy to źle, że powiedziałam mu prawdę? Czy to źle, że wytłumaczyłam mu coś? Chciałam mu wyjaśnić tylko to co jest prawdą, ale on nie widzi tego...

Powiedziałam tylko prawdę, to co do niej należyyy i nie chciałam kłótni, ale niestety jest tak jak jeeest.
Chcę uciec od tegooooo oooo, chcę uciec od tegooooo oooo, chcę.

Może Auradon i Wyspa to nie to samo, ale przecież każdy jest zdolny do czynienia dobra i zła.

Wyszłam
Raz za
Linię tęę
I teraz to bardzo źle kończy się.

Boooo jaaa, powiedziałam tylko prawdę, to co do niej należyyy i nie chciałam kłótni , ale niestety jest jak jeeest.
Chcę uciec od tegooooo oooo, chcę uciec od tegooooo oooo, chcę.

Muszę silna być i nie mogę poddać się, udowodnie mu, że on tez robi źle.

Powiedziałam to co myślałam, ale niestety to odwróciło przeciwko mnie dzisiaj się.

Powiedziałam tylko prawdę, to co do niej należyyy i nie chciałam kłótni, ale niestety jest jak jeeest.
Chcę uciec od tegooooo oooo, chcę uciec od tegooooo oooo, chcę bardzo tego, chcę.

Po zaśpiewaniu trochę się uspokoiłam.

Postanowiłam, że wrócę do zamku po swój plecak i pójdę do internatu po resztę, a następnie pójdziemy razem do szkoły.

Gdy weszłam do szkoły to automatycznie spojrzenie mojego ojca i Bena spoczeły na mnie.

Gdy wzięłam swój plecak to Ben do mnie podszedł.

-Mal, ja naprawdę Cię przepraszam- oznajmił mi Ben.

-Mówisz tak, bo mój tata Cię nastraszył, prawda? - gdy o to zapytałam to nie twarzy Bena widniało zakłopotanie.

-Czyli tak- dodałam.

-Córeczko, jemu naprawdę jest przykro, on tego nie serio żałuję- tym razem poszedł do mnie tata i to powiedział.

-Tato, mi zależy tylko na tym, aby Ben to zrozumiał i wydzielił Audrey sprawiedliwą karę i tylko tyle, bo ja nie proszę przecież, żeby błagał mnie nie kolanach, a teraz przepraszam, ale muszę już iść do szkoły. Żegnam- powiedziałam zarzucając swój plecak na ramię.

Wyszłam z zamku i poszłam w stronę internatu.

Gdy szłam w stronę internatu to spotkałam Lorey.

-Cześć Lorey- powiedziałam do dziewczyny.

-Witaj Mal- odparła brązowo włosa i wow, ona pierwszy raz się nie jąkała i była pewna siebie, więc może ta nasza wczorajsza rozmowa coś zdziałała.

-Dziękuję Ci Mal za tą wczorajszą rozmowę. Zebrałam się wczoraj na odwagę i powiedziałam Audrey, że nie ma prawa mnie wykorzystywać, i że kończę tą pseudo przyjaźń i wczoraj też dogadałam się z Jane i z Molly (córka Roszpunki) i teraz naprawdę się przyjaźnimy- powiedziała szczęśliwie dziewczyna.

-No to się cieszę, czyli dzisiaj będziesz raczej z nimi jadła lunch, tak? - spytałam dziewczyny dla pewności.

-Tak, ale jeśli chcesz, żebym jadła z wami, bo obiecałam Ci to nie ma sprawy.

-Zależy mi na tym, abyś miała prawdziwą przyjaźń, więc możesz jeść z nimi i w żaden sposób mi to nie przeszkadza.

-Dzięki Mal, a teraz muszę iść, więc pa- powiedziała dziewczyna i poszła tylko w dobrze sobie znanym kierunku.

Poszłam dalej w stronę interantu.

Gdy tak teraz idę właśnie do interantu to postanowiłam, że dzisiaj nie będę rozmawiała z Audrey, bo nie mam najmienjszej ochoty na jaką kolwiek wymiane zdań z tą różową lalką.

Gdy dochodziłam do internatu to nagle mój telefon zadzownił, więc postanowiłam go wyjąć, a gdy już go wyjęłam okazało się, że Hadi do mnie dzwoni, więc odebrałam.

*Rozmowa telefoniczna Mal i Hadi'ego*

Ja (Mal) : Cześć braciszku.

Hadi: Cześć siostrzyczko. Idziesz po nas? Bo ja, Helena, Evie, Jay i Carlos czekamy na Ciebie przed internatem.

Ja: Jasne, już idę.

Hadi: W takim razie pa siostra.

Ja: Pa brat.

Gdy skończyłam rozmawiać z Hadi'm przez telefon  to przyspieszyłam swoje kroki i poszłam w strone internatu.

~~~~~~~~

Hejka Potępieni!

Jak tam u was?

Mam nadzieję, że zostawicie komentarz i zagłosujecie na ten rozdział.

💜💜💜💜💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro