32.
Joker POV
Poczułem czyjś dotyk na swojej ręce. Odruchowo ją zabrałem, co towarzyszyło cholernemu bólowi. Nie mrawo otworzyłem oczy, a wtedy ujrzałem najważniejszą dla mnie osobę na tym świecie. Harley Quinn. Na dobre i na złe. Zawsze przy mnie.
— Nareszcie się obudziłeś, długo kazałeś na siebie czekać. — powiedziała uśmiechając się lekko. Pogłaskała mnie delikatnie po policzku i nachyliła się nad moją twarzą. Przez cały czas patrzyłem jej w oczy. Tak dawno ich nie widziałem. — Już mi nie uciekniesz. Nigdy. — dodała z powagą na twarzy. Nie miałem siły, żeby cokolwiek powiedzieć. Kobieta zbliżyła do mnie swoją twarz i pocałowała namiętnie moje usta. Pogłębiłem pocałunek.
— Kocham Cię, moja królowo. — powiedziałem gdy się do mnie odsunęła. Blondynka odsunęła się ode mnie po czym ściągnęła ze mnie kołdrę.
— A teraz pójdziesz ze mną i pokażesz wszystkim, że nadal żyjesz. Przeprosisz ich i poprosisz o jeszcze jedną szansę. — poinformowała, a ja tylko zmarszczyłem brwi. Nie byłem na to gotowy. Nigdy nie lubiłem publicznych przemówień. Mimo wszystko, nie chciałem znowu zawieść mojej ukochanej. Wstałem z łóżka. Miałem na sobie krótkie dresowe spodenki, więc nie czułem potrzeby ubierania się w coś jeszcze. Miejsce w które zostałem postrzelony jeszcze trochę bolało, jednak nie na tyle mocno, żebym nie mógł chodzić.
Harley podała mi rękę którą od razu chwyciłem.
Zeszliśmy schodami na dół. Tam zastałem prawie wszystkich członków mojej rodziny. Cholera, rozmnożyli się czy jak? Widziałem kilka nieznajomych twarzy.
— Joker. — szepnęła June widząc moją osobę, a ja tylko spojrzałem na nią. Nigdy nie patrzyła na mnie w ten sposób. Z radością?
— Słuchajcie, to nie jest dla mnie łatwe, ale chciałem was przeprosić. Popełniłem wiele błędów i nadal jest popełniam. Nie potrafię się zmienić i już wszyscy o tym wiedzą. Jednak kocham Harley i nie jestem w stanie żyć z dala od niej. Jesteście moją rodziną, dlatego proszę was o szansę. — powiedziałem i o dziwo nie przyszło mi to z wielkim trudem. Wyszło samo z siebie.
— Dobrze, że wróciłeś. — usłyszałem czyjś głos, a wtedy nagle zobaczyłem jak June zmierza w moją stronę. Nie bardzo wiedziałem co planuje, jednak gdy już była blisko rozłożyła ręce i przytuliła mnie mocno. Byłem nieco oszołomiony. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałem swoją córkę w ramionach.
— Przepraszam. — szepnęła, a ja nie zbyt rozumiałem o czym mówi. Odsunęła się i spojrzała mi w oczy. — Batman to największe ścierwo jakie chodzi po tej ziemii. Teraz to wiem. — dodała, a ja nagle sobie przypomniałem co ma na myśli.
— Masz rację. Jednak nie jesteś mi winna przeprosin. Najważniejsze, że odzyskaliśmy Harley. — zapewniłem z lekkim uśmiechem. June spojrzała na kobietę, która stała obok swoich przyjaciółek i o czymś z nimi debatowała.
— Nie do końca. — mruknęła, a ja zmarszczyłem brwi.
— Co masz na myśli? — spytałem nie rozumiejąc.
— Gdy się obudziła, niewiele pamiętała. Nie pamiętała nawet Ciebie, jednak po jakimś czasie już wiedziała kim jesteś. Teraz też nie jest pewna wszystkiego. Nie jestem pewna, czy wie kim jest Batman. Czy pamięta niektóre zdarzenia... — wytłumaczyła brunetka a ja kiwnąłem głową rozumiejąco.
— Porozmawiam z nią później. Postaram się przypomnieć jej co nieco. Jeżeli będę w stanie. — powiedziałem spoglądając na ukochaną. Cieszę się, że przypomniała sobie o mnie zanim się jeszcze obudziłem. June pokiwała głową. Nagle obok nas pojawił się Luke. Spojrzał na mnie uważnie.
— Słuchaj Joker, wiem, że nie zaczęliśmy dobrze, ale chciałbym to naprawić. Kocham June i chcę być jednym z was. — wyznał z powagą wymalowaną na twarzy. Wyciągnąłem w jego stronę rękę.
— Już jesteś. — powiedziałem, a wtedy on chwycił moją dłoń i potrząsnął nią lekko. Nie mógł być taki zły. W końcu uwolnił ją z Arkham.
***
June POV
Cieszyłam się, że wszystko skończyło się tak nie inaczej. Wszyscy są cali i zdrowi. Joker wrócił, a mama dopiero teraz znowu wygląda na szczęśliwą. Każdy z nas dał Joker' owi szansę, każdy oprócz mojego brata. Rozumiem. Naprawdę. Skrzywdził go. Skrzywdził nas, ale każdy do cholery zasługiwał na wybaczenie. Szczególnie, że chcąc nie chcąc ten typ był naszym ojcem i nic nie mogliśmy na to poradzić. Kali nie mógł nawet na niego patrzeć. Ciągle powtarzał, że najchętniej to wyrzuciłby go z domu. Jednak nie mógł tego zrobić. Mama kochała Joker' a, a jego brak wpływał na nią tak fatalnie, że ostatnim razem nawet nie rozpoznała mordy Batmana.
— Dziwi mnie tylko to, że nikt nie widzi absolutnie żadnego kurwa problemu! — warknął mój brat chodząc w tą i z powrotem po pokoju. Założyłam ręce na piersi.
— Myślisz, że łatwo jest mi się z tym pogodzić!? Nie jest, ale wiesz jak wiele Joker znaczy dla Harley. Jeżeli on ją uszczęśliwia, to nie będę się dłużej przeciwstawiać. Obiecał, że się zmieni. Może akurat warto mu dać szansę. — powiedziałam podniesionym głosem. Wkurzało mnie już to jego gadanie. Harley i Joker są dorośli. My nie możemy się w to mieszać. Przynajmniej ja nie zamierzam.
— Zobaczymy co powiesz gdy znów pobije lub okaleczy mamę. Znowu powiesz, może warto dać mu szansę. — powiedział przedrzeźniając mój głos. Natychmiast wstałam z łóżka na którym aktualnie siedziałam i wyszłam z pokoju. Mocno trzasnęłam drzwiami. Przesadzał. I to bardzo.
***
Laura POV
Mój pokój sąsiadował z pokojem Kaliksta, dlatego nie umknęło mi nic z jego rozmowy z June. Oboje mieli trochę racji, jednak nie mogli dojść do porozumienia. Gdybym była na ich miejscu pewnie też bym nie mogła. Chodziło o ich rodziców. Szczególnie o Harley, bo chcieli jej szczęścia.
Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Przeszłam kilka kroków korytarzem, po czym stanęłam przed drewnianymi drzwiami. Po cichu i spokojnie weszłam do środka.
— Wszystko w porządku? — spytałam cicho, a on nie odwrócił się w moją stronę tylko westchnął. Podeszłam nieco bliżej.
— Nie wiem co robić. — szepnął i ukrył twarz w dłoniach. Przetarł ją nieco po czym zabrał ręce i odwrócił się w moją stronę. — Pomóż mi. — dodał i wsunął ręce do kieszeni.
— Nie umiem postawić się na twoim miejscu, ale gdy kilkanaście lat temu mój ojciec wpadł w szał był w stanie zabić nas wszystkich. Gdyby nie nasze dary, wszyscy bylibyśmy martwi. Taki był i nie umiał tego zmienić. Wiele razy wracał do domu wściekły. Kłócił się z mamą. I pewnego razu w szale spalił cały dom, a razem z nim właśnie moją matkę. Pamiętam że, bardzo cierpiałam. Jednak gdy myślę o tym, co czuł on po ocknięciu się, to wiem, że jego ból i smutek był nie do opisania. Zabił moją matkę. I jestem tego świadoma, jednak wybaczyłam mu bo go kocham. Jest moim ojcem i będzie nim zawsze. Bardzo brakuje mi mamy. Zawsze tak było. Gdybym natomiast straciła też jego, straciłabym absolutnie wszystko. — powiedziałam dobierając dokładnie każde słowo. Nie chciałam powiedzieć za dużo. Mogłabym wtedy wszystko zepsuć.
— Czyli, że mam mu wybaczyć? — spytał Kali marszcząc brwi.
— Tego nie powiedziałam. Myślę tylko, że powinieneś zastanowić się nad tym do czego właściwie dążysz. I czy oby napewno już tego nie masz. Bo wiesz, możesz to kiedyś stracić. — powiedziałam po czym do niego podeszłam. Wsunęłam rękę do kieszeni po czym wyciągnęłam z niej zdjęcie. To, które należało do Jokera. — Możesz je wyrzucić albo zatrzymać. — dodałam podając mu zdjęcie z piękną Harley i dwójką maluchów..
— Dziękuję. — szepnął przyglądając się przez moment kartce. Chwilę pozn później odłożył ją na szafkę obok łóżka. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie uważnie.
— Pamiętaj, że możesz liczyć na mnie w każdej sprawie. Zawsze będę obok. — powiedziałam z powagą, po czym się lekko uśmiechnęłam.
— Mogę Cię przytulić? — spytał niepewnie, a ja się zaśmiałam po czym rozłożyłam ręce i bez wahania przytuliłam chłopaka.
— Kiedy tylko będziesz tego potrzebował. — wyznałam czując jego oddech na swojej szyi. Nigdy nie będę miała dosyć tego uczucia. Tylko on sprawiał, że czułam coś takiego. Nikt więcej.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Odwróciłam się, a wtedy ujrzałam rudą dziewczynę niosącą tacę z jakimś jedzeniem.
— Chyba w czymś przeszkodziłam. — powiedziała ze smutkiem i wyrzutem jednocześnie.
Hejka kochani 💚 chciałam wam za wszystko bardzo podziękować 😍 jesteście niesamowici 💙 Joker się obudził i wszystko cacy 😂 no prawie 😏 w każdym bądź razie pozdrawiam was serdecznie i do następnego 💗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro