25.
Joker POV
To, że nie byłem sam, tylko z June dodawało mi jakby odwagi. Dziwnej radości. Nawet jeżeli jest tutaj tylko dlatego, że mnie nienawidzi i nie chcę pozwolić Harley, żeby mi uległa. To i tak czuję się lepiej.
Nie chciałem tego robić. Wcale nie chciałem mieszać jej znowu w głowie. Ewentualnie wydrzeć się na nią za to, że dała się uwieść Batmanowi. Ale to by było na tyle.
— Według moich źródeł, to tutaj. — powiedziałem wskazując na wysoki budynek przed nami. Czterogwiazdkowy hotel? Czyżby nie było go stać na coś lepszego?
— Super. — mruknęła dziewczyna i wysiadła z auta. Zrobiłem to samo. Weszliśmy do środka. Wszędzie było pusto i cicho. Pewnie ze względu na późną porę. June weszła za lade recepcji i zaczęła szukać jakichś informacji o pokoju, który mógłby wyznająć Wayne. W tym czasie rozglądałem się pilnując, żeby nikt nas nie przyłapał.
— Dziewiąte piętro, pokój numer 224. — powiedziała kobieta, a ja tylko kiwnąłem głową. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy tam, gdzie wskazywały na to dokumenty z recepcji. Stojąc przed odpowiednimi drzwiami zatrzymaliśmy się na chwilę. Wszedłem jako pierwszy. Nie słyszałem zupełnie niczego. Wszedłem do salonu. To stąd przyszedł ten filmik. Jestem pewny, że tutaj go nagrywali. Na stoliku stało kilka pustych butelek wina i dwa kieliszki.
— Nie ma ich nigdzie! — powiedziała June wbiegając do salonu. Zacisnąłem zęby. Spóźniłem się. Podszedłem do okna i wyjrzałem na zewnątrz. — Joker, patrz. — usłyszałem po chwili, dlatego odwróciłem się w stronę brunetki. Trzymała w ręce tablet. — Chyba zostawili nam jakieś wskazówki. — stwierdziła dziewczyna włączając tablet. Pokazał się na nim jakiś obraz, czyżby kolejny filmik? W co on sobie pogrywa? Podszedłem bliżej i spojrzałem na ekran.
Nagłe pojawił się nim ten sukinsyn.
— O, widzę, że nie jesteś sam pajacu. — powiedział brunet, a wtedy zrozumiałem że naprawdę z nim rozmawiamy.
— Gdzie jest Harley!? — warknęła June, a ja tylko patrzyłem z nienawiścią na Batmana.
— Tutaj ze mną. Czy cała i zdrowa, tego wam nie zdradzę, ale nie planuję póki co do was wracać. Szczególnie do ciebie Joker. Złamałeś jej serduszko. — powiedział z udawaną rozpaczą mężczyzna, a ja zacisnąłem dłonie w pięści.
— Czego od nas chcesz? — spytałem w końcu, na co ten się uśmiechnął.
— Niczego. Chcę jedynie Harley. Od dzisiaj jest tylko moja, więc dlaczego miałbym czegoś od was chcieć. Ona już nie należy do was. — szepnął wzruszając ramionami.
— Zabiję Cię. Tym razem to będzie twój absolutny koniec. — powiedziałem z nienawiścią. Nikt nie wyobrażał sobie co bym w tej chwili z nim zrobił.
— Czekam. Harley napewno się ucieszy na twoją wizytę. — powiedział uroczym głosem, a wtedy zauważyłem z jakim smutkiem June patrzy na ekran. Zrobiło mi się jej, sam nie wiem. Szkoda?
— Jesteś ścierwem. Wkrótce się policzymy. — wyznałem wyłączając tableta. Wziąłem go od June i zacząłem zmierzać do wyjścia. Nie odwracałem się za siebie, bo wiedziałem, że młoda Quinn i tak idzie za mną. Wsiedliśmy do auta, po czym wróciliśmy do rezydencji.
— Znajdziemy ją. — powiedziałem zanim jeszcze June wysiadła z samochodu. Brunetka spojrzała na mnie kątem oka.
— Gdyby nie ty, nie musielibyśmy jej szukać. — warknęła po czym wysiadła trzaskając drzwiami. Ze złością zaczęła iść schodami na górę. Ja zostałem jeszcze w aucie myśląc o tym wszystkim. Miała rację. Gdyby nie ja, nie byłoby tego wszystkiego. Gdyby nie ja, Batman nie porwałby Harley. Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby nie ja.
June POV
Udałam się do pokoju. Czułam przepełniający mnie smutek, ale i złość. Byłam zła na Joker' a. I wściekła na Batmana. Martwiłam się o mamę. Nie wiedziałam, co będzie chciał z nią zrobić. A ona nawet jeśli wydawała się być twarda, była cholernie wrażliwą osobą.
Wpadłam do pokoju i tak jak na to liczyłam na łóżku zastałam Luke' a. Siedział zmartwiony, jednak gdy mnie ujrzał odetchnął. Podniósł się na równe nogi.
— Przepraszam za to co powiedziałem. — powiedział niepewnie gdy ja tylko zrobiłam w jego stronę dwa kroki i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Czułam, że jestem bliska płaczu. Jednak nie mogę sobie na to pozwolić. To oznaczałoby pokazanie słabości. A ja nie mogę jej okazywać. — Co tam się stało? — spytał zdziwiony moim zachowaniem.
— Joker miał rację. To Batman. Zabrał ją gdzieś, ale nie wiemy dokąd. — powiedziałam zgodnie z prawdą.
— Porwał Harley? — spytał odsuwając mnie od siebie. Kiwnęłam głową. — Zaczekaj. Czy ona wie o tym, że ten człowiek to Batman? — spytał podejrzliwie, a ja nie bardzo wiedziałam o czym mówi.
— Dlaczego miałaby nie wiedzieć? — spytałam zaskoczona. — Przecież widzieli się już nie raz. — dodałam wzruszając ramionami.
— Dobra, ale czy widziała go kiedykolwiek bez tej jego maski super bohatera? — spytał, a ja się zastanowiłam. Może coś pominęłam, ale wydaje mi się, że nie było takiej sytuacji w której spotkali się gdy on nie miał na sobie przebrania. Jeżeli tak, to ona może wcale nie wiedzieć, że przebywa w jednym pomieszczeniu z tym kretynem.
— Nie przypominam sobie. — powiedziałam zamyślona.
— Zadzwoń do niej. — zaproponował chłopak. — Jeżeli Batman wciąż udaje, że nie jest tym kim jest, to nie mógłby zabrać jej telefonu. — był genialny. Nigdy bym na to sama nie wpadła. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mamy. Włączyłam na głośnomówiący. Kobieta zgłosiła się po kilku sygnałach.
— Halo?
— Mamo! — odetchnęłam z ulgą, słysząc jej głos.
— Coś się stało, słońce? — spytała trochę zdziwiona, a ja tylko nabrałam powietrza do ust.
— Musisz stamtąd uciekać. Ten mężczyzna z którym jesteś to Batman. Udaje kogoś innego, ale to on. Musisz od niego uciec. Nie jesteś tam bezpieczna. — powiedziałam natychmiast na jednym wydechu. Kobieta parsknęła śmiechem.
— O czym ty mówisz? — spytała rozbawiona.
— Musisz mi uwierzyć, jesteś w tarapatach. — powiedziałam, a ona milczała przez chwilę.
— Nie wiem, dlaczego to robisz June, ale powinnaś przestać. Lubię tego gościa. Jest w porządku i to wcale nie Batman. Poznałabym go natychmiast. — szepnęła, a ja poczułam niemoc. Nie wierzy mi, a więc jestem bezradna.
— Gdzie jesteś? — spytałam mając nadzieję, że da mi odpowiedź.
— W samolocie. — powiedziała, a mnie zatkało. No to mamy przesrane. Nie namierzymy samolotu.
— Jak to? — spytałam nie dowierzając.
— Bruce żyje chwilą. Zaproponował, żebyśmy gdzieś polecili więc się zgodziłam. — powiedziała radosnym głosem, a ja tylko westchnęłam zrezygnowana.
— Mamo, dokąd lecicie? — spytałam szybko nie mając więcej pomysłów. Nie wiem jak mogłam ją przekonać.
— June, daj spokój! Nie musisz znać szczegółów. Jestem bezpieczna. — powiedziała stanowczo, a ja uchyliłam usta ze zdumienia.
— Joker tu jest. Przyjechał, bo Batman mu wysłał film jak się całujcie. Wściekł się. — powiedziałam nie mając więcej pomysłów na to co mogłoby ją przekonać.
— Wystarczy tego. Sądziłam, że jesteś po mojej stronie. — powiedziała zawiedzionym głosem Harley, po czym usłyszałam pikanie. Rozłączyła się. To koniec, nie znajdę jej. Tym bardziej, że ona sama tego nie chce.
— Widzisz, June. O tym właśnie mówiłem. Czasami nie możesz nic zrobić. — szepnął mężczyzna kładąc dłoń na moim policzku. Spojrzałam na niego. — Zastanówmy się wszyscy razem. Może komuś przyjdzie coś do głowy. — zaproponował, a ja skinęłam głową. Razem z Luke' m udaliśmy się najpierw do pokoju Laury, spała, jednak miałam nadzieję, że się nie wkurzy gdy ją zbudzę.
— Musisz mi pomóc. — szepnęłam a ona nie pytając o nic więcej wstała z łóżka. Później poszłam po Kalikst' a. Był zły za to, że Joker wrócił, ale martwił się o mamę tak samo jak ja. Później poszłam po Zoe i Santiago. Postanowiłam tym razem poprosić o pomoc także Arie i Kosme. Byli najmłodsi, ale chyba w końcu powinniśmy zacząć ich traktować jak jednych z nas. Równych.
Harley POV
Bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury. Nie wiem co June chciała poprzez to osiągnąć. Nie rozumiem, skąd w ogóle przyszedł jej do głowy taki głupi pomysł. Byłam pewna, że chce żebym zapomniała o Jokerze, żebym znalazła sobie kogoś z kim będę szczęśliwa. I myślałam, że mi się udało dopóki nie zadzwoniła. Że niby Bruce to Batman? Przecież to głupie. Gdyby to była prawda, poznałabym go. Bez dwóch zdań, a ten tutaj przystojny i bogaty biznesmen ni jak nie przypomina mi parszywego nietoperza w masce.
— Długo jeszcze, piękna? — usłyszałam przez drzwi do łazienki. Ocknęłam się. Jestem tu już prawie dwadzieścia minut. Mogłoby to wzbudzać wątpliwości.
— Już jestem. — powiedziałam wychodząc z pomieszczenia. — Musiałam przypudrować nosek. — dodałam uśmiechając się lekko. Bruce złapał mnie za rękę i zaprowadził do głównej części statku. Na środku stał stolik z dwoma krzesłami. Było na nim mnóstwo pysznego jedzenia i wykwintnych deserów.
Czy Batman zrobiłby dla mnie coś takiego?
Miłego dnia robaczki 💞
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro