Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20.

Ooooo kurcze! Znowu tak szybko zleciało. Już 20 rozdział 🎆🎉  I chciałam wam tutaj za wszystko  bardzo mocno podziękować. Za ponad 1000 wejść, ponad 340 gwiazdek i za wszystkie przecudne komentarze, które od was dostaje za każdym razem. Pewnie myślicie, że mam ich dosyć, ale to wcale nieprawda 😂 nawet jeżeli za każdym razem byłoby to jedno i to samo słowo, za każdym razem sprawia mi tyle samo radości ❤️❤️❤️ Dlatego jeszcze raz dziękuję wam wszystkim razem i każdemu z osobna. 😘

***

Laura POV

Siedziałam na kanapie tuż obok Zoe i Santiago. Sytuacja była dość napięta. Chodziło o chłopaka June, o którym dowiedziałam się w prawdzie kilka minut temu. Jestem na nią odrobinę zła, dlatego, że nic mi nie powiedziała. Z drugiej strony, po części to też moja wina. Ostatnio nie spędzałam z nią czasu. Myślałam głównie o sobie, a nie o innych. Dlatego nie mogę jej obwiniać. Wracając... Został on zamknięty w Arkham. Dostał przydomek psychopata, czyli nie wyjdzie stamtąd o własnych siłach.

— Ostatnim razem nie wyszło. — powiedział Boomerang, na co June westchnęła zakładając ręce na piersi. — Nie ma Floyd' a. Ani Joker' a. — dodał, a wszyscy spojrzeli na niego złowrogo. — Nie oszukujmy się. Nie damy bez nich rady. — powiedział szybko próbując się obronić. Spojrzałam ponownie na June. Była twarda i zdeterminowana, dlatego byłam pewna, że zarówno z nami i bez nas będzie chciała go uwolnić. Tylko, że bez nas nie miała szans.

— Wcale nie musicie mi pomagać. To jest obcy wam człowiek, dlatego was o to nie proszę. Zrobię to sama. — powiedziała trochę podniesionym tonem brunetka. Już chciała się odwrócić lecz Harley ją zatrzymała.

— Skarbie, nie chodzi o to. — naprostowała szybko. — Chcemy Ci pomóc. Rzecz w tym, że musimy mieć dobry plan. Inaczej nam się nie uda. — powiedziała wzruszając ramionami.

— On musi wiedzieć, że jesteśmy po jego stronie. — stwierdziłam po chwili ciszy. Jeżeli będzie z nami współpracował, będzie nam łatwiej.

— No jasne. — szepnął Kali jakby sam sam do siebie. — Kto z naszego Squadu potrafi najlepiej kłamać? Udawać kogoś innego? Uwodzić... — spytał chłopak rozkładając lekko ręce, a wszyscy jakby się zamyślili. Czułam jak spojrzenie białowłosego wierci mi dziurę w ciele. Poczułam jak robi mi się nieco gorąco.

— Laura. — powiedział nagle mój brat, a ja poczułam jak mnie zatyka. Nie wierzę, że to powiedział. Przy wszystkich. Myślałam, że się nie lubią. A on właśnie sprawił mu głupią satysfakcję i mnie upokorzył.

— Nie prawda. — zaprzeczyłam marszcząc brwi. To było głupie.

— Daj spokój. Znamy Cię nie od dziś. — powiedział Santiago patrząc mi przeszywająco w oczy. Spojrzałam na June. Była nieco zdziwiona tym co mówił mój brat.

— Nie ważne. Ktoś z nas powinien podszyć się pod przyjaciela Luke' a. Przekazać mu broń i telefon. Jeśli będziemy mieli z nim kontakt, może nam się udać. — powiedział Kali, a ja byłam pod nie małym wrażeniem jego planu. Był naprawdę dobry.  Chociaż sama to zasugerowałam...

— Nieźle dzieciaku. — stwierdził mój ojciec z uśmiechem na ustach. — Masz świetne podejście do takich spraw. — dodał, a ja spuściłam głowę. Zastanowiłam się. W sumie co mi szkodzi?

— W porządku. Zrobię to. — stwierdziłam nagle po czym wszystkie pary oczu skierowały się w moją stronę.

— No to załatwione. — mruknął Boomerang i wyszedł z salonu. Chwilę później każdy wrócił do swoich zajęć. Zostałam tylko ja i June. Gdzieś w kuchni krzątała się Harley.

— Dziękuję. — powiedziała brunetka siadając na kanapie obok mnie. Uśmiechnąłem się minimalnie.

— Nie masz za co. Cieszę się, że w końcu poznam twojego chłopaka. - stwierdziłam, a ona westchnęła lekko.

— Chciałam Ci powiedzieć. Tyle, że to wszystko było dla mnie nowe. I ten wypadek Floyd' a, a później Joker. Wszystko się skomplikowało. — powiedziała June ze smutkiem w głosie.

— Nie przejmuj się. To już nie ważne. — mruknęłam rozkładając ręce. Brunetka wtuliła się w moje ramiona.

— Kocham cię. — szepnęła a ja poczułam, że moja najlepsza przyjaciółka w końcu do mnie wróciła.

— Ja ciebie też. — odparłam szczerze. W końcu się od siebie odsunęłyśmy. — Pamiętaj jednak o tym, że gdy on wyjdzie z Arkham nie będzie miał już normalnego życia. Albo się do nas przyłączy albo wyjedzie z Gotham. — powiedziałam zupełnie szczerze.

— Obie wiemy co byłoby dla niego lepsze. — szepnęła kobieta, a ja westchnęłam lekko. Było mi jej żal. Musiała się zastanowić nad tym co zrobić. Pozwolić mu dołączyć do naszego Squadu i skazać go na wieczne ukrywanie, czy dać mu wolną rękę i pozwolić odejść. Nie chciałabym być w jej skórze. Jednak gdyby czegokolwiek potrzebowała, zawsze będę do jej dyspozycji.

— Nie myśl o tym, kochanie! Wszystko się ułoży. Póki co musimy go stamtąd wyciągnąć. — krzyknęła Queen z kuchni, a ja się uśmiechnęłam. June również.

Kalikst POV

Widziałem to w jej oczach. Ona wciąż mnie kocha. Za każdym razem gdy nasze spojrzenia się łączą na jej policzkach pojawiają się czerwone rumieńce. Za każdym razem w jej spojrzeniu dostrzegam iskierki. Rzecz w tym, że ona woli się oszukiwać. Udawać, że jest szczęśliwa z tym swoim fagasem. Nawet jeżeli byłaby z nim cholernie nieszczęśliwa. Będzie udawała, że jest w porządku gdy tak naprawdę oboje cierpimy. Ja cierpię. Z każdym dniem coraz bardziej. I już naprawdę nie wiem co zrobić. Sprawić, żeby była zazdrosna...

Luke POV

Czułem jak moje ręce z każdą minutą drętwieją coraz bardziej. Kaftan był mocny. Za żadne skarby nie wiedziałem jakbym miał go ściągnąć.
Stałem oparty o ścianę z głową uniesioną w stronę małego i jedynego okna w celi. Nagle drzwi się otworzyły, a do środka weszła młoda kobieta. Piękne rude włosy. Sięgające aż do połowy pleców. Czerwone usta. Biały fartuch. Nigdy jej tu nie widziałem.

— Witaj, Luke. — powiedziała kobieta z uśmiechem. — Nazywam się Lydia Cooper. I z tego co wiem będę Cię leczyć, dlatego usiądźmy proszę. — dodała wskazując dłonią na mały stolik z dwoma krzesłami. Bez słowa usiadłem tam gdzie mi kazała. Ona zrobiła to samo. — A więc dlaczego Cię tu zamknęli? — spytała zakładając włosy za ucho.

— Bez większego powodu. —odparłem zgodnie z prawdą.

— Poważnie? Więc po co ja tutaj jestem? — zdziwiła się marszcząc brwi. Poczułem przypływ złości. Rozmawiała ze mną jak z dzieckiem.

— Sam zadaje sobie to pytanie. — powiedziałem wprost, a ona westchnęła.

— Chcę Ci pomóc. Chcę, żebyś jak najszybciej opuścił to okropne miejsce i wrócił do swojego dawnego życia. — wyznała stanowczo a ja się zaśmiałem. Sama w to nie wierzyła.

— Oni mnie stąd nigdy nie wypuszczą. Więc jeśli kiedyś wyjdę, to napewno nie dzięki tobie. — powiedziałem, a ona spuściła głowę.

— Rozmawiałam z policją. Za kilka dni wypuszczą twoich rodziców z więzienia. Pomyślałam, że zechcesz o tym wiedzieć. — stwierdziła po czym wstała z krzesła. Poczułem ulgę. Wcale nie musiała pytać o moim rodziców, jednak to zrobiła. Nie trafiłem tutaj przez nią. Kate wykonuje tylko swoją pracę przy czym stara się być miła.

— Dziękuję. — powiedziałem zanim ruda wyszła na zewnątrz.

— Do zobaczenia. — odparła po czym wyszła na zewnątrz. Zamknąłem oczy. Tęsknię za June. Tak bardzo za nią tęsknię. Chciałbym móc usłyszeć jej głos. Przytulić jej ciało. Pocałować jej usta. Zrobiłbym wszystko, żeby móc być w tej chwili obok niej. Dosłownie wszystko.


Miłego wieczoru, oraz siły na jutrzejszy dzień 😂💖 w obsadzie dodałam dwie osoby, także możecie sobie obczaić 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro