44. Kłótnia
~Ben~
Spało mi się naprawdę dobrze lecz coś przerwało mój sen. Otworzyłem oczy i zobaczyłem że Vikki też się przebudziła. Jak się okazało ktoś zapukał do drzwi. Chwilę później do pokoju wszedł dziesięcioletni chłopczyk i sześcioletnia dziewczynka. Chłopiec miał brązowe oczka, kasztanowe włosy i ubrany był w czarne spodnie dresowe oraz granatową bluzę z kapturem. Dziewczynka natomiast miała malutkie, błękitne oczka i długie, blond włosy spięte w kok a ubrana była w pudrową sukienkę i buciki. Dzieciaki podeszły do nas i popatrzyły nam w oczy.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli oboje jednocześnie.
- Dziękujemy. Najlepszego maleńka. - powiedziałem całując Vikki w policzek.
- Wzajemnie kochany.
Dzisiaj razem z Vikki mamy rocznicę ślubu. Jesteśmy dumni z naszych kochanych dzieciaków. Vikki usiadła na łóżku i wzięła Mayę na kolana. Zobaczyłem że Bruno zrobił się trochę zazdrosny. Usiadłem na łóżku i wziąłem go na kolana. Pocałowałem go w głowę i przytuliłem.
- Hej... Nie smuć się. Dzisiaj nie dam rady ale jutro jeśli będziesz chciał możemy iść na najlepsze lody w całym Auradonie. - wyszeptałem do jego ucha.
- Dobrze. A czemu nie dasz dzisiaj rady? - zapytał cicho.
- Mamy z mamusią naradę za godzinkę a później idziemy nad Zaczarowane Jezioro. Wrócimy wieczorem na kolację.
- Zgoda.
Bruno uśmiechnął się do mnie i mocno mnie przytulił. Pogłaskałem go po główce i wziąłem go na ramiona. Razem z Bruno, Vikki i Mayą poszliśmy na śniadanie.
Po śniadaniu razem z Vikki przygotowaliśmy się na naradę. Wychodząc zostawiliśmy dzieci pod opieką Evie u której mieszkamy. Poranek nie zapowiadał się zbyt fajnie lecz popołudnie będzie świetne. Spędzimy je tylko we dwoje.
~Bruno~
Popołudniu nie miałem czasu dla siebie. Ciocia szyła ubrania w swoim gabinecie więc wolałem jej nie przeszkadzać a Maya cały czas nalegała żebym się z nią pobawił. Musiałem odrobić lekcje lecz gdybym jej odmówił zrobiłoby jej się smutno więc wolałem się zgodzić. Przez całe popołudnie musiałem udawać że jestem na przyjęciu i popijam herbatkę. Szczerze to miałem już dość tej zabawy ale nie chciałem zranić mojej siostrzyczki mówiąc jej że zabawa w to całe księżniczkowanie jest głupie. Jestem księciem choć czasem mam tego dość. Nie mogę robić wielu rzeczy których inne dzieciaki robią codziennie. Kiedy gdzieś wychodzę muszę być poważny i non stop kulturalnie się zachowywać. Czasami chciałbym uciec od tego życia i je zmienić.
Wieczorem kiedy ciocia robiła kolację razem z Mayą jej pomagaliśmy. Nagle ktoś otworzył drzwi wejściowe. Zobaczyliśmy w nich zadowolonych rodziców. Podbiegliśmy do nich żeby się przytulić.
- Cześć maluchy. Jak tam? - zapytała mama całując nas w czoła.
- Dobrze. - odpowiedziałem.
- Byłeś grzeczny synku? - zapytał tata.
- Tak. - powiedziałem przewracając oczami.
Chwilę później usiedliśmy przy stole. Mama, tata i ciocia nałożyli kolację na talerze i położyli je na stole. Zaczęliśmy jeść kolację. Jedząc spoglądałem na Mayę która siedziała naprzeciwko mnie i czas od czasu na mnie spoglądała. Kiedy znów na mnie popatrzyła wystawiłem jej język, zacząłem robić głupie miny i zaśmiałem się pod nosem. Maya też zaczęła się śmiać.
- Bruno proszę cię... - powiedział tata który na mnie spojrzał.
- To już się nawet bawić nie można?
- Można ale nie przy jedzeniu. Jako książę powinieneś się umieć zachować.
Westchnąłem i wróciłem do jedzenia. Kiedy już zjedliśmy tata i ciocia wzięli talerze a mama rozmawiała z kimś przez telefon. Chwilę później wróciła, usiadła przy stole i spojrzała na mnie.
- Skarbie... Dzwoniła Dobra Wróżka. Mówiła że nie zdałeś testu z historii magii. Coś się stało kochanie? - zapytała łagodnie mama.
Tata usiadł przy stole i popatrzył na mnie łagodnie. Byłem w tym momencie wściekły. Coś we mnie pękło i miałem ochotę wyrzucić z siebie wszystko co od jakiegoś czasu we mnie siedzi. Wstałem z krzesła i popatrzyłem ze złością na rodziców.
- Jasne że się stało! Nie miałem nawet kiedy się do niego pouczyć! Cały czas gdzieś sobie wychodzicie a ja muszę się zajmować Mayą! Nie mam czasu dla siebie i to przez was! Nie chcę być żadnym księciem! Chcę mieć normalne życie a nie wciąż chodzić poważny i w ogóle niczego nie odczuwać!
Rozpłakałem się i pobiegłem do swojego pokoju. Trzasnąłem drzwiami i położyłem się na łóżku. Zacząłem strasznie płakać. Chwilę później zauważyłem że na łóżku usiadła ciocia.
- Kochanie... Wiem że jest ci ciężko.
- Wiesz?
- Tak... Jak byłam mała też musiałam zajmować się twoim tatusiem. A bardzo często potrzebował mojej pomocy. - powiedziała ciocia podnosząc mnie i obejmując ramieniem.
- Naprawdę?
- No pewnie. Też miałam mało czasu dla siebie ale gdy Ben dorósł zaczął sobie radzić i mogłam w końcu zająć się sobą.
- Myślisz że ze mną będzie tak samo?
- Możliwe że tak.
- Kocham cię ciociu.
- Ja ciebie też mój kochany. Prześpij się trochę.
- Dobrze.
Położyłem się z powrotem na łóżku a ciocia wyszła. Gdy byłem sam zmrużyłem oczy lecz nie mogłem zasnąć. Po kilku minutach usłyszałem że ktoś położył się na łóżku. Zobaczyłem że była to Maya.
- Kocham cię braciszku. - powiedziała.
Spojrzałem na nią z łzami w oczach i opuściłem wzrok. Chwilę później poczułem że mnie przytuliła. Spojrzałem jej w oczy i znów zacząłem płakać.
- Ja też cię kocham siostrzyczko. - powiedziałem przez łzy.
Jeszcze przez chwilę płakałem lecz gdy w końcu zabrakło mi łez zobaczyłem że Maya się do mnie uśmiecha. Uśmiechnąłem się jak najlepiej mogłem i pocałowałem ją w czoło. Zmrużyłem oczy i po kilku minutach w końcu zasnąłem.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Hejka miśki🐻. Udało mi się w końcu napisać rozdzialik😊. Jak widać nasza rodzinka stała się większa. Ben i Vikki mają dwójkę wspaniałych dzieci😍. Bruno jednak nie jest dumny z tego kim jest. Jak widać nawet nie ma czasu dla siebie😢.
Mam nadzieję że rozdział wam się podoba🤗. Kolejny postaram się wrzucić jutro. Przepraszam za taką nieobecność ale jak widać w szkole nie zamierzają odpuścić i ciągle czymś nas męczą😭😤.
Miłego wieczorku kochani😘💜💫.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro