Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Czy to miłość?

~Mal~

Nasz plan na wykradnięcie różdżki się nie udał. Będąc w muzeum użyłam księgi zaklęć którą dostałam od matki żeby otworzyć drzwi i uśpić strażnika. Kiedy znaleźliśmy różdżkę chcieliśmy ją wykraść lecz gdy Jay jej dotknął włączył się alarm. Musieliśmy uciekać. Tylko ta część planu się powiodła - bezpieczna ucieczka. Po dotarciu do akademika razem z Evie wróciłyśmy do naszego pokoju i wzięłyśmy szybki prysznic. Leżąc na łóżku zobaczyłam że ktoś otworzył drzwi. Był to Carlos.

- O co chodzi? - zapytała Evie.
- Mamy problem. Ben zniknął.

Nagle poczułam dziwne uczucie. Nie wiem dlaczego ale zaczęłam się o niego martwić.

- Myślicie że coś mu się stało? - zapytałam.
- Kto wie? Może ktoś go porwał. - powiedział Carlos.
- Nie. Mój brat może i jest... Słaby ale nie dałby się porwać.
- Okej poczekajmy do rana. Jak nie wróci musimy go poszukać. - powiedziałam.

Gdy Carlos zamknął drzwi chwyciłam telefon i napisałam do Bena gdzie jest i czy wszystko w porządku? Ben jednak nie odpisywał. Postanowiłam zrobić tak jak powiedziałam i dać mu czas do jutra.

~Ben~

Cała noc okropnie mi się dłużyła. Przez całą noc miałem tylko jeden koszmar. Śniło mi się że zostaję królem Auradonu i żyje w ogromnym zamku. W moim śnie porzucili mnie przyjaciele i nawet moja siostra. Gdy w końcu się przebudziłem zobaczyłem obok siebie tacę z miseczką truskawek i miseczką puddingu waniliowego. Obok mnie kucała Vikki.

- Cześć. Wstawaj już. Masz śniadanko do łóżka.
- Jesteś jak moja siostra. - zaśmiałem się.
- Dlaczego?
- Ona też nie daje mi pospać. Dzięki za śniadanie.
- Nie ma za co. Wszystko dla najlepszego przyjaciela.
- Rodziców na pewno nie ma?
- Nie ma ich. Nie musisz się martwić. Zjedz sobie a ja za chwilkę do ciebie wrócę.
- Dobrze.

Usiadłem na kanapie i wziąłem do ust truskawkę. Naprawdę mi zasmakowała. Czułem się jakbym przebywał teraz w niebie. Zjadłem pudding oraz truskawki i odstawiłem tacę na stolik. Wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę drzwi. Zatrzymała mnie Vikki która weszła właśnie do pokoju.

- Idziesz już?
- Muszę. Reszta będzie mnie szukać.
- Zgoda to widzimy się w szkole tak?
- Tak. Do zobaczenia.

Miałem właśnie wyjść ale Vikki chwyciła moją twarz i mnie pocałowała. Objąłem ją w pasie i oddałem namiętny pocałunek. Był to cudowny i długi całus jednak przerwał go Ethan który wbiegł do pokoju swojej siostry i zaczął skakać po jej łóżku. Vikki momentalnie mnie puściła i przestała całować.

- Ethan! Pukaj! - krzyknęła na swojego brata.
- Nie bądź na niego zła. To dziecko.
- Okej. Odprowadzić cię do drzwi?
- Jeśli chcesz to zgoda.

Vikki chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do drzwi. Wtuliła się we mnie i położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Położyłem swój podbródek na jej głowie i poczułem że głaszcze mnie po plecach. Puściłem ją i wyszedłem z zamku. Przez całą drogę myślałem tylko o jednym. O cudownym pocałunku który chyba dowodził że jest coś więcej pomiędzy nami. Ale czy to miłość? Według matki Mal ona jest dla słabych. Sam już nie wiem.

~Vikki~

Po tym jak Ben wyszedł ruszyłam do swojego pokoju i usiadłam z Ethanem na łóżku. Objęłam go ramieniem i pocałowałam w główkę.

- To twój chłopak? - zapytał słodkim głosem.
- Nie jestem pewna. Obiecasz mi coś?
- Co?
- Nie mów nikomu że go całowałam zgoda? Nawet mamie i tacie.
- Dobrze. Jak przyjdziesz ze szkoły pobawimy się?
- Jak znajdę czas to jasne. Dobra a teraz pójdę się przyszykować.

Zostawiłam Ethana i poszłam się umyć. Założyłam błękitną sukienkę a włosy zaplotłam w warkocz. Zostało mi jeszcze czasu do wyjścia. Usiadłam na kanapie i zaczęłam myśleć o pocałunku. Naprawdę zamącił mi w głowie. Zakochałam się w maleńkich oczkach Bena i jego lśniącej grzywce opadającej na czoło. Czekałam tylko aż rodzice wrócą i zaopiekują się Ethanem a ja będę mogła iść do szkoły i zobaczyć mojego Bena.

~Audrey~

Będąc w szkole zobaczyłam że wiele dziewczyn miało inne fryzury. Była to robota Mal i tej jej księgi zaklęć. Wszyscy ją pokochali. Stałam przy swojej szafce i zobaczyłam że przez korytarz przechodzi cała piątka potępionych. Odwróciłam się od nich i nagle poczułam że ktoś chwycił mnie za rękę. Był to Ben.

- Cześć Audrey.
- Hej. Czego chcesz?
- Słuchaj wszystko okej? Zachowujesz się jakoś dziwnie.
- Mam was dość! Myślicie że skoro przyjechaliście z wyspy możecie robić tutaj wszystko co chcecie!?
- O co ci chodzi?
- Mal niszczy moją reputację!
- Słuchaj wiem że nas nie lubisz bo jesteśmy potępieni ale...
- Ale co?
- Ale spróbuj się z nami bliżej poznać. Mam pomysł. Jeśli drużyna auradońska wygra dzisiaj mecz zaśpiewam dla ciebie piosenkę zgoda?
- Zgoda Beniutku.
- Okej to wracam do reszty. Mam nadzieję że będziesz chciała nas bliżej poznać.
- Do zobaczenia.

Pocałowałam Bena w policzek i stuknęłam go palcem w nos. Zamknęłam szafkę i poszłam na lekcję. Słowa Bena trochę zmieniły moje nastawienie co do potępionych ale chciałam jeszcze trochę poczekać i zobaczyć jacy naprawdę są.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Hejka jednak udało mi się jeszcze na dzisiaj dodać rozdział. Jutro jeszcze nie wiem czy będzie jakiś rozdział bo mam sprawdzian z geografii 😭 ale myślę że może dam radę coś napisać. Chociaż jeśli posiedzę nad pisaniem rano i wieczorem to może będą nawet dwa rozdziały jutro.😉

Mam nadzieję że ten wam się podoba. Ach ten Ben... Ale sobie pogrywa z dziewczynami😁 Jak myślicie z którą w końcu będzie?😀
Miłego wieczoru i nocy🖐️🌈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro