4. Czy to miłość?
~Mal~
Nasz plan na wykradnięcie różdżki się nie udał. Będąc w muzeum użyłam księgi zaklęć którą dostałam od matki żeby otworzyć drzwi i uśpić strażnika. Kiedy znaleźliśmy różdżkę chcieliśmy ją wykraść lecz gdy Jay jej dotknął włączył się alarm. Musieliśmy uciekać. Tylko ta część planu się powiodła - bezpieczna ucieczka. Po dotarciu do akademika razem z Evie wróciłyśmy do naszego pokoju i wzięłyśmy szybki prysznic. Leżąc na łóżku zobaczyłam że ktoś otworzył drzwi. Był to Carlos.
- O co chodzi? - zapytała Evie.
- Mamy problem. Ben zniknął.
Nagle poczułam dziwne uczucie. Nie wiem dlaczego ale zaczęłam się o niego martwić.
- Myślicie że coś mu się stało? - zapytałam.
- Kto wie? Może ktoś go porwał. - powiedział Carlos.
- Nie. Mój brat może i jest... Słaby ale nie dałby się porwać.
- Okej poczekajmy do rana. Jak nie wróci musimy go poszukać. - powiedziałam.
Gdy Carlos zamknął drzwi chwyciłam telefon i napisałam do Bena gdzie jest i czy wszystko w porządku? Ben jednak nie odpisywał. Postanowiłam zrobić tak jak powiedziałam i dać mu czas do jutra.
~Ben~
Cała noc okropnie mi się dłużyła. Przez całą noc miałem tylko jeden koszmar. Śniło mi się że zostaję królem Auradonu i żyje w ogromnym zamku. W moim śnie porzucili mnie przyjaciele i nawet moja siostra. Gdy w końcu się przebudziłem zobaczyłem obok siebie tacę z miseczką truskawek i miseczką puddingu waniliowego. Obok mnie kucała Vikki.
- Cześć. Wstawaj już. Masz śniadanko do łóżka.
- Jesteś jak moja siostra. - zaśmiałem się.
- Dlaczego?
- Ona też nie daje mi pospać. Dzięki za śniadanie.
- Nie ma za co. Wszystko dla najlepszego przyjaciela.
- Rodziców na pewno nie ma?
- Nie ma ich. Nie musisz się martwić. Zjedz sobie a ja za chwilkę do ciebie wrócę.
- Dobrze.
Usiadłem na kanapie i wziąłem do ust truskawkę. Naprawdę mi zasmakowała. Czułem się jakbym przebywał teraz w niebie. Zjadłem pudding oraz truskawki i odstawiłem tacę na stolik. Wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę drzwi. Zatrzymała mnie Vikki która weszła właśnie do pokoju.
- Idziesz już?
- Muszę. Reszta będzie mnie szukać.
- Zgoda to widzimy się w szkole tak?
- Tak. Do zobaczenia.
Miałem właśnie wyjść ale Vikki chwyciła moją twarz i mnie pocałowała. Objąłem ją w pasie i oddałem namiętny pocałunek. Był to cudowny i długi całus jednak przerwał go Ethan który wbiegł do pokoju swojej siostry i zaczął skakać po jej łóżku. Vikki momentalnie mnie puściła i przestała całować.
- Ethan! Pukaj! - krzyknęła na swojego brata.
- Nie bądź na niego zła. To dziecko.
- Okej. Odprowadzić cię do drzwi?
- Jeśli chcesz to zgoda.
Vikki chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do drzwi. Wtuliła się we mnie i położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Położyłem swój podbródek na jej głowie i poczułem że głaszcze mnie po plecach. Puściłem ją i wyszedłem z zamku. Przez całą drogę myślałem tylko o jednym. O cudownym pocałunku który chyba dowodził że jest coś więcej pomiędzy nami. Ale czy to miłość? Według matki Mal ona jest dla słabych. Sam już nie wiem.
~Vikki~
Po tym jak Ben wyszedł ruszyłam do swojego pokoju i usiadłam z Ethanem na łóżku. Objęłam go ramieniem i pocałowałam w główkę.
- To twój chłopak? - zapytał słodkim głosem.
- Nie jestem pewna. Obiecasz mi coś?
- Co?
- Nie mów nikomu że go całowałam zgoda? Nawet mamie i tacie.
- Dobrze. Jak przyjdziesz ze szkoły pobawimy się?
- Jak znajdę czas to jasne. Dobra a teraz pójdę się przyszykować.
Zostawiłam Ethana i poszłam się umyć. Założyłam błękitną sukienkę a włosy zaplotłam w warkocz. Zostało mi jeszcze czasu do wyjścia. Usiadłam na kanapie i zaczęłam myśleć o pocałunku. Naprawdę zamącił mi w głowie. Zakochałam się w maleńkich oczkach Bena i jego lśniącej grzywce opadającej na czoło. Czekałam tylko aż rodzice wrócą i zaopiekują się Ethanem a ja będę mogła iść do szkoły i zobaczyć mojego Bena.
~Audrey~
Będąc w szkole zobaczyłam że wiele dziewczyn miało inne fryzury. Była to robota Mal i tej jej księgi zaklęć. Wszyscy ją pokochali. Stałam przy swojej szafce i zobaczyłam że przez korytarz przechodzi cała piątka potępionych. Odwróciłam się od nich i nagle poczułam że ktoś chwycił mnie za rękę. Był to Ben.
- Cześć Audrey.
- Hej. Czego chcesz?
- Słuchaj wszystko okej? Zachowujesz się jakoś dziwnie.
- Mam was dość! Myślicie że skoro przyjechaliście z wyspy możecie robić tutaj wszystko co chcecie!?
- O co ci chodzi?
- Mal niszczy moją reputację!
- Słuchaj wiem że nas nie lubisz bo jesteśmy potępieni ale...
- Ale co?
- Ale spróbuj się z nami bliżej poznać. Mam pomysł. Jeśli drużyna auradońska wygra dzisiaj mecz zaśpiewam dla ciebie piosenkę zgoda?
- Zgoda Beniutku.
- Okej to wracam do reszty. Mam nadzieję że będziesz chciała nas bliżej poznać.
- Do zobaczenia.
Pocałowałam Bena w policzek i stuknęłam go palcem w nos. Zamknęłam szafkę i poszłam na lekcję. Słowa Bena trochę zmieniły moje nastawienie co do potępionych ale chciałam jeszcze trochę poczekać i zobaczyć jacy naprawdę są.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Hejka jednak udało mi się jeszcze na dzisiaj dodać rozdział. Jutro jeszcze nie wiem czy będzie jakiś rozdział bo mam sprawdzian z geografii 😭 ale myślę że może dam radę coś napisać. Chociaż jeśli posiedzę nad pisaniem rano i wieczorem to może będą nawet dwa rozdziały jutro.😉
Mam nadzieję że ten wam się podoba. Ach ten Ben... Ale sobie pogrywa z dziewczynami😁 Jak myślicie z którą w końcu będzie?😀
Miłego wieczoru i nocy🖐️🌈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro