2. Potępiona piątka
~Narracja trzecioosobowa~
Minęło dziesięć lat od niezbyt wesołych urodzin bliźniąt Złej Królowej. Ben i Evie bardzo rzadko wychodzili z zamku z obawy o bezpieczeństwo. Jednak ten okres już minął a Evie oraz Mal zostały najlepszymi (nie)przyjaciółkami.
~Evie~
Wracałam właśnie do domu z moim sąsiadem - Carlosem. Byłam bardzo zadowolona. Słowa Bena z dzieciństwa w końcu się spełniły. Ja, Ben, Mal, Carlos i Jay dostaliśmy szansę na nowe życie. Jutro ma po nas przyjechać limuzyna która zawiezie nas prosto do Auradonu. Razem z Carlosem szliśmy się właśnie pakować. Wchodząc do domu niczego nie słyszałam. Rozejrzałam się i poszłam do pokoju Bena. Wciąż spał. Zaczęłam go łaskotać aż w końcu się przebudził.
- Evie...! Evie dość! O co chodzi? - zaśmiał się Ben.
- Wstawaj już śpiochu! Musimy się pakować.
- Pakować? Po co? Gdzie?
- Za dużo pytań. Dostaliśmy szansę na życie w Auradonie. Jutro wyjeżdżamy.
- Serio?! Tylko my?
- Jeszcze Carlos, Jay i Mal. Jutro przed południem mamy iść do zamku Diaboliny.
- Przecież kazała mi tam nigdy nie wracać.
- Tak ale ma plan który musimy wykonać.
- Okej. A jak już się spakujemy pójdziemy kogoś podręczyć?
- Skoro chcesz to zgoda.
Poszłam do swojego pokoju spakować swoje rzeczy do plecaka. Gdy już to zrobiłam poczekałam na Bena który jeszcze się przebierał. Gdy oboje byliśmy już gotowi wyszliśmy z naszego zamku i poszliśmy podręczyć innych.
~Mal~
Po tym jak się spakowałam wyszłam z domu ukraść trochę jedzenia. Ukradłam kilka jabłek którymi obrzuciłam czyiś dom. Gdy się odwróciłam wpadłam na kogoś. Zobaczyłam że byli to Evie i Ben.
- Hej Mal! - ucieszyła się Evie na mój widok.
- Hej! Cześć Ben. Dawno cię nie widziałam. Już dziesięć lat?
- Cześć. Dokładnie tak. Dziesięć.
- Bardzo się zmieniłeś. Pamiętam że byłeś małym krasnalem a teraz tak urosłeś.
- Dzięki. Ty też się zmieniłaś.
- Widzimy się jutro u mnie?
- Jasne. - powiedzieli oboje w tym samym momencie.
Zostawiłam Bena oraz Evie i poszłam dalej. Będąc przy knajpie Urszuli zobaczyłam swoją rywalkę - Umę.
Kiedyś byłyśmy przyjaciółkami lecz to się zmieniło gdy potrzebowałam pomocy bo tonęłam a ona się śmiała. Później w ramach zemsty włożyłam jej wiadro pełne krewetek na głowę i zaczęłam ją nazywać Kreweta. Wtedy nasza przyjaźń umarła. Uma stała przed knajpą z Harrym i Gilem. Nie była zadowolona na mój widok.
- Proszę proszę. Któż to idzie? To nasza Mal. - zaczepił mnie Harry.
- Spadaj wieszaczku. - powiedziałam śmiejąc się i patrząc na jego hak.
- Ma na imię Harry... A już rozumiem. Świetne Mal. - pochwalił mnie Gil.
- Dzięki.
- Dość! Czego tu chcesz!? - wrzasnęła Uma.
- Powiedzieć ci że już nie musisz się obawiać że przejmę twoje tereny. Wyjeżdżam i nie będziesz musiała się mną martwić.
- Słyszałam. Mam się martwić tobą?! Jestem od ciebie o wiele silniejsza. Nie jesteś taka groźna na jaką wyglądasz.
- Chyba mnie jednak aż tak bardzo nie znasz. Mam nadzieję że się już nigdy nie zobaczymy. Nie przepadam za tobą.
- Ja za tobą bardziej!
- Pa Kreweta.
Odeszłam od Umy i obróciłam głowę w jej stronę. Zobaczyłam że się wściekła. Uśmiechnęłam się złośliwie i pomachałam do niej ręką. Wróciłam do domu żeby trochę odpocząć i czekać na jutro żeby usłyszeć plan matki.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Hejka mam nadzieję że rozdział się podoba. Sorki jeśli trochę krótki. Zostawcie coś po sobie jeśli się podoba. Miłego wieczorku😘🙂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro