1. Rocznica
~Narracja trzecioosobowa~
Po ślubie królowej Belli i króla Bestii świat został podzielony. Wszystkich złoczyńców zesłano na Wyspę Potępionych którą otacza magiczny klosz dzięki któremu nie mają szans na ucieczkę natomiast dobrzy ludzie zamieszkali w Stanach Zjednoczonych Auradonu.
Na Wyspie Potępionych złoczyńcy urodzili swoje własne potomstwo. Najgorzej traktowana przez matkę była tylko jedna dziewczynka - Mal.
Mal gdy miała zaledwie roczek została porzucona przez ojca i musi mieszkać z matką. Już pięć lat cierpi w dniu w którym zostawił ją ojciec. Właśnie dzisiaj jest kolejna rocznica.
~Mal~
Gdy wstałam usłyszałam że matka już od samego rana biega po zamku. Dzisiaj jest rocznica dnia w którym ojciec nas zostawił. Wiedziałam że nie będę miała dzisiaj łatwo. Gdy wyszłam z pokoju ledwo udało mi się uniknąć matki lecz jednak to zrobiłam. Żeby uniknąć cierpienia uciekłam z domu i postanowiłam wrócić dopiero wieczorem. Udałam się do knajpy Urszuli i ruszyłam po schodach na górę do pokoju Umy. Zobaczyłam że jeszcze śpi. Rzuciłam w nią poduszką na co ona zareagowała upadkiem z łóżka.
- Mal! Co ty robisz!?
- Wstawaj!
- Okej ale po co?
- Trzeba iść się zabawić. Trzeba kogoś podręczyć.
- Zgoda. Daj mi chwilę.
Uma przebrała się i poszłyśmy uprzykrzać ludziom życie. Musiałam jakoś się zrelaksować a to był najlepszy sposób.
~Ben~
Biegałem właśnie po wyspie i kradłem trochę jedzenia. Zatrzymałem się w opuszczonej alejce gdzie zobaczyłem za skrzyniami Mal oraz Umę. Znów robiły komuś żarty. Wiele razy chciałem pogadać z Mal lecz ona mnie unika. Wciąż jest zła że razem z siostrą nie zaprosiliśmy jej na nasze szóste urodziny które odbyły się kilka tygodni temu. Gdy tak patrzyłem na dziewczyny zauważyłem że Uma mnie zobaczyła. Razem z Mal zaczęły biec w moją stronę. Próbowałem uciec lecz dziewczyny mnie dogoniły i przywarły do ściany. Okradły mnie i chciały uciec. Umie się udało lecz ja złapałem Mal za rękę.
- Puszczaj mnie!
- Pogadajmy Mal.
- Ben nie mamy o czym! Puść mnie!
- Mamy! Słuchaj chciałem cię zaprosić na urodziny ale mama mi nie pozwoliła.
- Nie tłumacz mi się!
- Wybaczysz mi kiedyś?
- Może.
- Mogę z wami pochodzić?
- No... Zgoda.
Razem z Mal wróciliśmy do Umy i we troje niszczyliśmy pracę innych oraz kradliśmy. Wieczorem Uma wróciła do siebie a ja razem z Mal poszliśmy w kierunku jej zamku.
- Hej wyglądasz jakbyś się czymś denerwowała.
- Denerwuję się. Dzisiaj jest piątą rocznica odkąd zostawił mnie ojciec. Matka co roku wpada w szał i mnie bije.
- Boisz się jej?
- Nie boję!
- Okej.
Przez resztę drogi nikt z nas się nie odezwał. Będąc przy zamku Mal otworzyła drzwi i weszliśmy do środka. Gdy jej matka nas zobaczyła zaczęła krzyczeć i chciała uderzyć Mal lecz chwyciłem ją za rękę.
- Zostaw ją! - krzyknąłem.
- Czy ty właśnie mi się sprzeciwiłeś!?
- Tak! Zostaw ją i przestań ją dręczyć!
Diabolina uderzyła mnie w twarz i padłem na podłogę. Zobaczyłem że jej oczy robią się zielone. Rzuciła we mnie starym krzesłem co bardzo mnie zabolało. Później podniosła mnie z podłogi i uderzyła moją głową o ścianę. Na koniec popchnęła mnie w stronę drzwi i groźnie na mnie spojrzała.
- Wynoś się stąd i za nic w życiu nie wracaj! - krzyknęła.
Szybko uciekłem z Zamku Okazji i pobiegłem w stronę Zamku Po Drugiej Stronie - mojego domu. Po drodze poczułem że leci mi łza z oka. Szybko ją starłem i pobiegłem dalej.
~Evie~
Gdy był wieczór mama poszła na targ żeby kupić jakieś jedzenie. Siedziałam w salonie na starej kanapie i przeglądałam swoje stare projekty. Nagle do domu wbiegł Ben. Pobiegł do swojego pokoju nie patrząc na mnie. Wstałam z kanapy i poszłam za nim. Wchodząc do jego pokoju zobaczyłam że leży na łóżku i płacze. Usiadłam obok niego i pogłaskałam go po policzku.
- Ben co się stało? Masz siniaki na twarzy.
- Diabolina... Pobiła mnie za to że jej się postawiłem. - mówił Ben cały czas płacząc.
- Czemu to zrobiłeś? Wiesz że nie powinieneś tego robić.
- Chciała zbić Mal.
- Ben pamiętaj że na wyspie sobie nie pomagamy.
- Pamiętam ale to nieuczciwe że mamy tak żyć!
- Wiem braciszku. Nie mów nikomu że ci pomagam okej?
- Zgoda. Nie mów nikomu że płakałem.
- Jasne.
Starłam Benowi łzy z policzków i przyłożyłam mu do twarzy lód. Wiedziałam że Ben nie radzi sobie z byciem złym więc postanowiłam że będę mu pomagać. Jego słowa utknęły mi w głowie. Rzeczywiście to nieuczciwe że my mamy tak żyć a w Auradonie wszystko jest takie piękne i kolorowe.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Hej ten rozdział jest takim ukazaniem wydarzeń z dzieciństwa które doprowadziły do dalszych wydarzeń. W następnym rozdziale główne postacie będą mieć tyle lat co podałem. Teraz mają 6.
Mam nadzieję że rozdział się podoba. Zostawcie coś po sobie jeśli się podobało.😚🌈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro