Rozdział 3
Mal
Właśnie w tej chwili zmierzam mostem w stronę Wyspy Potępionych, aby móc spotkać się z Umą, ponieważ prosiła mnie o pomoc.
Rozumiecie? Uma prosiła mnie o pomoc, a córka Urszuli przecież nigdy o nic, o żadną pomoc, nie prosi, więc to serio musi być ważne, choć... Ja trochę się spodziewam co to może być.
Uma ostatnio bardzo dużo mówi o Harry'm. Czy sądzę, że Kreweta się w nim zakochała? Tak, a nawet jestem tego w stu procentach pewna.
Wchodząc na Wyspę zauważyłam w oddali Agzgarda, Poppy i Alonis. Na moje nieszczęście to oni też mnie niestety zauważyli i odrazu do mnie podeszli.
-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Czy to nasza wielka królowa Auradonu? Oh, że nasza wielka królowo, czy mamy się może pokłonić?- rzekła Poppy udawanym jak i sarkastycznym głosem.
-Daruj sobie Kier- odparłam przewracając oczami.
-No, widzę, że charakterek wielkiej Feary pozostał- odrzekła córka Królowej Kier zakładając ręce na piersi.
-Czego chcecie?- spytałam ich i sama skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Oh, czy nie możemy się przywitać z dawną przyjaciółką?- spytała Kier przesłodzonym jak i zarówno sarkastycznym głosem.
-Przyjaciółką, która nas zostawiła bez słowa pożegnania- dodała Alonis przewracając lekko oczami.
-Ja was nie zostawiłam- odparłam krótko.
-W takim razie co zrobiłaś?- zapytał Agzgard oczekując odpowiedzi.
-Wyjazd do Auradonu nie był moją decyzją. Ja zarówno jak i Jay, Carlos oraz Evie, dowiedzieliśmy się o tym nagle, a na następny dzień musieliśmy odrazu z rana wyjechać. Zostaliśmy tam zesłani tylko dlatego, że Król Auradonu chciał dać szansę dzieciakom z Wyspy i wybrał akurat mnie, Carlosa, Evie i Jay'a- wytłumaczyłam.
-Ah, tak? Czyli...- nie dane było dokończyć Poppy, ponieważ podeszła do nas Uma.
-No w końcu jesteś. Musimy już iść, ktoś ważny na Ciebie czeka- rzekła córka Urszuli i nie czekając na żadną odpowiedź, z niczyjej strony, złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie za sobą.
-Kto na mnie niby czeka?- spytałam otrzepując się z niewidzialnego kurzu, a następnie spojrzałam na moją przyjaciółkę.
-Nikt. Zrobiłam to tylko po to, żebyś nie musiała z nimi gadać- rzekła turkusowo-włosa przewracając oczami.
-Yhm... Dzięki- odrzekłam lekko.
Następnie ja i Uma weszłyśmy do knajpy Urszuli. Moja przyjaciółka powiedziała Harry'emu i Gilowi, żeby zajęli się przez chwilę klientelą, którą mieli, a następnie sama zaprowadziła mnie na zaplecze.
-No to o co chodzi?- spytałam Umy krzyżując ręce na piersi i patrząc na nią, aby zaczęła mówić co się dzieję.
-No... Pamiętasz może jak Ci dawno, dawno temu mówiłam, że nigdy się nie zakocham?- spytała córka Urszuli.
Czyżby jednak chodziło o Harr'ego? Chyba tak... Wiedziałam.
-Niech zgadnę, czyżby wielka Uma, królowa mórz, zakochała się w Harry'm Hook'u?- zapytałam.
-Skąd ty o tym wiesz?- spytała lekko zaskoczona córka Urszuli.
-Smoczy instynkt, Kreweta- odparłam i nazwałam ją przezwiskiem, którego mega nie lubi.
-Po pierwsze to nie mów do mnie Kreweta, a po drugie, jeśli będziesz mówiła to publicznie, czy nawet jeśli komukolwiek o tym wspomnisz, to nie ręczę za siebie, bo ja jakoś na przykład nie mówię, że zakochałaś się w...- Uma nie dokończyła mówić, ponieważ szybko położyłam swoją dłoń na jej ustach, tym samym ją uciszając.
-Nie uciszaj mnie, Mal- odparsknęła Uma i zdjęła moją dłoń ze swoich ust.
-No okej, ale nie mów tego na głos- rzekłam.
-Bo?- spytała zakładając ręce na piersi.
-Ponieważ masz tego nie mówić. Wiem, że to tylko głupie zauroczenie, a poza tym... On jest moim przyjacielem, a ja i tak jestem z Benem, więc nie wyszłoby... A ty wiesz jak on zachowuje się w stosunku do dziewczyn- wytłumaczyłam jej krótko.
-A skąd wiesz, że w stosunku do Ciebie by się tak zachowywał? A tak w ogóle to chcę Ci przypomnieć, że sama narzekałaś ostatnio na Bena... Nie pamiętasz jak mówiłaś, że ciągle wypomina Ci to, że jesteś z Wyspy? Upomina Ciebie o twoje zachowanie, że to nie jest Wyspa Potępionych. Zapomniałaś już o tym?- zapytała turkusowa.
-Nie, nie zapomniałam, ale Ben ma rację... Muszę po prostu się do niego dostosować i tyle- odrzekłam przewracając lekko oczami.
-Czy ty siebie słyszysz Mal? Gdzie się podziała ta dawna, fioletowo-włosa, dziewczyna z Wyspy, która nigdy, ale to nigdy, do nikogo się nie dostosowywała i jest sobą... Ty jesteś Mal Bertha Feary, jesteś córką potężnej Diaboliny i wielkiego Hadesa, jesteś odważna i wielka... I ty mówisz, że musisz się do kogoś dostosować? Ja naprawdę Ciebie nie poznaję... Ten Auradon Ciebie zmienił, Mal- stwierdziła Uma.
-Trudno. Ja nic na to nie poradzę, a teraz przepraszam, ale muszę już iść- nie czekając na odpowiedź przyjaciółki, wyszłam z knajpy.
Czy ja naprawdę, aż tak bardzo się zmieniłam? Tak bardzo, że aż nie do poznania? Chcę tylko, żeby Ben był ze mną szczęśliwy, żebym mu nie przeszkadzała swoim zachowaniem i w ogóle samą sobą... Może Uma jednak ma rację? Ale to przecież niemożliwe, żeby jakiś tam Auradon, aż tak bardzo mnie zmienił... Szczerze mówiąc to sama nie wiem kim jestem... Nie potrafię stwierdzić, czy się zmieniłam, czy też nie... Będę musiała to dość mocno przemyśleć w domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro