Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Za bardzo

Carlos

Siedziałem sam na ławce, jedząc lunch. Cały czas patrzyłem na drzwi wyjściowe, żeby złapać Jane. Zauwarzyłem ją nosząc jakieś teczki. Pobiegłem od razu do niej.
-Hej Jane.
-Hej Carlos.
-Myślałem, czy może zechciałabyś....
Po chwili przyszła do nas jej mama z jeszcze większą liczbą teczek. Położyła je na stosię trzymaną przez Jane.
-To wszystko to liczba gości, których musisz zaprosić.
O cześć Carlos.
Poszła w stronę swojego biura.
-Carlos. Chciałeś się chyba o coś zapytać?!
-Nie. Już nic.
Ręce jej odpadały. Wziołem parę teczek na ręce.
-Dzięki. Choć. Zaniesiemy je do klasy mamy.
Poszliśmy je odnieść.
-Możesz już iść.
Jej oczy były jakieś dziwnie powiększone. Zachowywała się też nie tak. Tak jakby zombie.
-Wszystko dobrze?
-Tak. Czemu pytasz?
-A tak sobie.
-To mógłbyś mi nie przeszkadzać?
-Pewnie. Tto pa.
Poszedłem na plac. Spytam się Bena, o co chodzi z tym WAŻNYM SPOTKANIEM. Coś mi tu nie leży. Skierowałem się w kierunku gabinetu Bena. Zapukałem i otworzyłem drzwi.
-Hej Carlos!
-Hej. Mam pytanie.
-Wal.
-Wiesz może o co chodzi z WAŻNYM SPOTKANIEM, do którego angarzuje się Jane, a nie dobra wróżka?
-Te spotkanie, które będzie w tym tygodniu?
-Chyba tak.
-To nie jest spotkanie, do którego powinna się angarzować żaden uczeń. Jest z byt skomplikowane i trudne do załatwienia. Czemu ona zleciła je Jane?
-Właśnie o to chciałem Cie zapytać. Chciałem spędzić trochę czasu z własną dziewczyną, ale mamusia nakłada na nią za dużo obowiązków.
-Pogadam z wróżką i ustalimy wszystko. Nie trzeba się martwić.
-A i jeszcze jedno Ben. Odkąd Jane zajmuje się tym wszystkim, zaczeła być jakaś dziwna. Jakby zombie?
-Chyba w nie nie wierzysz. Co nie?
-Kiedyś moża, ale żeby Jane była jednym z nich?
-Zrobie co się da.
-Dzięki Ben. To pa.
-Cześć.
Wyszedłem z gabinetu. On też się dziwnie zachowywał. COŚ TU JEST NIE TAK!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro