Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To nie to.

Lonnie

Gdzieś na strychu przed nami świeciło się światełko. Schowaliśmy się w ciemnicy za dużymi regałami książek i słuchaliśmy rozmowy. Na szczęście nie było nas widać.
-Nie wygadój głupot Harry. Ty go masz udawać dobrze, masz być miły, ....yyyy. Nawet mi to z ust nie wychodzi. Miły hahaha. Kto wymyślił bycie miłym.
-Uma. Sama jesteś imitacją "Dobrej" wróżki. Różdżka będzie nasza i przejmiemy władzę nad tym ochydnym, różowym światem.
-A ty Gill. Zrób coś z Jay'em i jego laską. Będzie nam potrzebna.
-A co ty chcesz z nią zrobić?
-Przelecieć?
-Nie. No co ty. Ja i tak mam swoją wybrankę, która stoi obok nas. Chłopie!
-Tak. To po co jest nam potrzebna? Chcesz zrobić to samo co z Benem ostatnio?
-Nie będziemy jej porywać, tylko hipnotyzować, by była po naszej stronie. Mam co do niej leprze plany.
Cała trójka zeszła na dół. 
-Co oni chcą zrobić?
-Nie mam pojęcia, ale musimy powiedzieć o tym reszcie. Szybko!
Pobiegliśmy na dół.
-Byłaś kiedy kolwiek hipnotyzowana?
-Nie jestem na nią podatna, ale mogą mieć w zanadrzu coś gorszego.
Natkneliśmy się na Jay'a.
-Hej. Co jest?
-Piraci z wyspy chcą coś nam zrobić. A najbardziej Lonnie.
-I nazwali mnie twoją dziewczyną. Dasz wiare?
-Noo. Grubo.
-Choć. Powiemy reszcie.
-A i Jay. Musimy uważać na dobrą wróżkę i Bena. Oni prawdopodobnie zostali porwani, a podszywają się za nich Uma i Harry.
-To wy idźcie do reszty, a ja ide szukać Jane.

Carlos

Przez następne 10 minut szukałem Jane. Zauwarzyłem ją dopiero, kiedy szła do pokoju.
-O wreszcie Cię znalazłem! Nawet nie wiesz co ja przez to wszystko przeszedłem. Gdzie byłaś.
-W pokoju mamy.
Nadal zachowywała się jak Zombie.
-Jane. Coś jest z tobą nie tak.
-Wszystko dobrze. Jest dobrze.
-Jane. Poznajesz mnie wgl?
-Nie. Pierwszy raz cię widze. Masz fajne włosy.
-Hej. To ja. Carlos. Twój chłopak!
-A kto to jest chłopak?
-No to ja. Od wczoraj jesteśmy razem. Nie pamiętasz?
Podkochiwałem się w tobie od pół roku. Co jest z tobą?
-Mówiłam ci, że jest dobrze.
Złapałem ją za ręce i popatrzyłem w oczy.
-Nie poznajesz mnie naprawdę?
-Nie. Pierwszy raz cie widzę.
Znów powtórzyła to samo zdanie.
Przytuliłem ją mocno. Ona się nie ruszała. Po chwili przypomniałem sobie sytuacje z wczoraj Bena i Mal. Znów na nią popatrzyłem i pocałowałem. Pocałunek prawdziwej miłości podobno zawsze działa. Oby w tym przypadku tak się stało. Po chwili znów na nią popatrzyłem i czekałem, aż coś powie.
-Jane? Hallo?
Nie ruszała się. Położyłem głowę na jej ramieniu i zamknąłem oczy. Nie mogę uwierzyć, że ją straciłem. To nie możliwe. Ale ja ją kocham! Bardzo kocham!  Nie potrafiłbym spędzić jednego dnia bez patrzenia jej w oczy. Nie mógłbym! Łzy leciały mi po policzku. Przytuliłem ją jeszcze mocniej, podczas gdy krople słonej wody moczyły jej ramiączko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro