Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niby tak.

Lonnie

Wstałam ocierając oczy. Spojrzałam na zegarek. Za godzinę mam indywidualny trening z Jay'em. Tak dla siebie, w końcu wszystko może się zdarzyć. Szybko się ubrałam, umyłam i w ciągu 3 minut byłam gotowa. Muszę przygotować trening. Szybko wyszłam z pokoju. Na szczęście Jane już wróciła. Szłam do sali gimnastycznej, gdy nagle usłyszałam słyszany wcześniej głos. Przedemną stawił się Harry. Skąd do cholery się tu wziął? Podchodził do mnie powoli. Przystawił do mojej twarzy swój hak i choro się uśmiechnął.
-Kto to, kto to! Witaj.
-Czego chcesz?
-Podobno jesteś tu kapitanem, a to jest niemożliwe, ponieważ największym z nich jest mój tatuś. Hahaha. Ale ty ładna!
Przejechał mi hakiem znów po policzku. Nie byłam z tego zadowolona.
-Co ty chcesz zrobić?
-Chce, żebyś powiedziała mi, gdzie jest magiczny, biały patyk dobrej wróżki. Co moja droga? Powiesz?
Przysunął się do mnie. Ja się odsuwałam do tyłu.
-Co jest. Nie lubisz mnie?
-Mam lepsze rzeczy do roboty.
-Aaaa. Pamiętam cię. Byłaś razem z Jay'em, Mal i resztą na wyspie u nas. Jak milo. Haha.
-Zostawił byś mnie?
-A co. Boisz się...
Po chwili podszedł do nas Jay i odepchnął ode mnie Harry' ego.
-Co ty tu robisz cholero jedna?
-Właśnie rozmawiałem z tą panną o własności dobrej wróżki. Zazdrosny?
-Chodzi mi o to, czemu nie jesteś na wyspie!
-Król Ben zaprosił mnie, Umę i Gill'a. Nie wiem po co, ale napewno zabierzemy z sobą rzecz, która należy do nas i nie powstrzyma nas ani wasz król, ty lub nawet twoja dziewczyna!
-Odwal się od nas. To znaczy ode mnie i od Lonnie.
-Niech będzie! Nie to nie. I tak nam się uda, a wy zostaniecie z figą. Hahahaha
Poszedł od nas. Oboje odwróciliśmy twarze w jego strone. Zaciekawił mnie fragment "Zazdrosny?","Twoja dziewczyna" i "Odwal się od NAS". Dobrze wiem, że Jay chce mieć wszystkie panny, ale ciekawi mnie jeszcze to, że to on zabrał mnie wczoraj na bal, oznaczył jako kapitana i wstawił się za mną. Coś chyba jest nie tak.
-Co on od ciebie chciał?
-Napewno chciał mnie zadźkać hakiem i dostać informacje o własności mamy Jane.
-Dobrze, że szybko przyszedłem.
-Przeciesz indywidualne zajęcia miały być o 8.00. Czemu przyszedłeś wcześniej?
-A ty?
-A ja jestem kapitanem.
Uśmiechnełam się do niego.
-A tak jakoś.
Zaniekłopotany popatrzył na mnie.
-Dobra. Choćmy już.
Poklepałam go po ramieniu i poszliśmy w stronę sali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro