Może coś nowego?
Doug pokazał mi pokój i dał mój plan lekcji. Powiedział, że będę mieszkać ze współlokatorką, z którą razem będę chodzić na wszystkie zajęcia. Dał mi kluczyk do pokoju. Pożegnał się i zamknął drzwi, bym w spokoju mogła się rozpakować i odpocząć po podróży. Zaczęłam układać sobie ubrania, gdy po chwili usłyszałam otwierające się drzwi kluczem, które przedtem zakluczyłam. Do pokoju weszła koleżanka z pokoju.
- Cześć? Jesteś tu nowa, tak? Spytała niepewnie.
- Cześć. Jestem Cornellia. Tak, ta nowa.
- Ja nazywam się Jane. Miło mi.
Uśmiechnęłam się do niej. Ona do mnie również.
Włączyłam piosenkę Nirwany.
Po 20 minutach ktoś otworzył drzwi. W drzwiach stało 2 chłopaków.
- Hej Jane. Masz może jeszcze te ciasteczka od Bena? Chciałbym 2 wziąść. Brakuje mi cukru.
- Carlos! Po to chciałeś bym z tobą poszedł?
- No!
- Ty Jane. Słuchasz Nirwany? To moja piosenka.
Powiedział drugi z chłopaków.
- Tak szczerze mówiąc to ja bardziej lubię ten zespół.
Stałam do nich plecami i ich nie widziałam. Okazało się, że był tam ten sam chłopak, który na mnie wpadł wtedy na korytarzu.
- O Cornellia! Miłło Cię widzieć. Powiedział trochę jąkając się.
- Jay tak?
Białowłosy zaczął szturchać zamurowanego Jaya.
- Miło poznać. Jestem Carlos. Syn Cruelli De Mon.
- Jestem Cornellia. Córka Tiany.
Podeszła do nas Jane całą czerwona na twarzy i wpatrująca się w Carlosa z siateczką ciastek.
- Proszę ttwoje ciasteczka. Te z czekoladą.
- Chciałem właśnie te, dzięki. Pomogłybyście mi z tą kukła? Wogule nie drgną.
- Pewnie. Powiedziałyśmy chórkiem.
We trójkę zanieśliśmy Jaya do ich pokoju.
- Dobra. Dzięki za pomoc.
- Czekoladowych snów.
- I wzajemnie.
Carlos zamkną drzwi od pokoju, a my wróciłyśmy do siebie. Jane była cały czas czerwona.
- Zpodobał Ci się co?
- Ale kto? Spytała zarumieniona.
- No Carlos.
Chwyciła mnie za rękę i zaciągnąła do naszego pokoju.
- Ale nikomu nie mów! Proszę. Obiecaj, że nie powiesz.
- Słowo współlokatorki. Nikomu.
- Bardzo mi się podoba. Odkąd zaprosił mnie do tańca na koronacji, zabujałam się w nim, ale ja jestem za nieśmiała i on jest z tych złych, a ja z tych dobrych. W końcu córka Dobrej Wróżki. Szkolnej dyrektorki.
- Co w tym złego? Chętnie Ci pomogę do niego zagadać. Mam dar przekonywania od taty. Aparat z niego.
- Serio pomożesz?
- Pewnie. Od czego są kumpele z pokoju. Co nie?!
- Odwdzięcze Ci się jakoś.
- Ok, ale lepiej już iść spać.
- Dobra. To do jutra.
- Papa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro