Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Długo.

Carlos

Była godzina 7.37. Jay jeszcze spał. Zapomniał umyć twarz i szminka Lonnie pobrudziła jego ulubioną poduszkę. Po chwili usłyszałem jak Jay mówi coś przez sen. Udało mi się w czasie włączyć aparat w telefonie.
-Lonnie. Dla ciebie przestane ganiać za dziewczynami.
Po tych słowach zaczął obściskiwać się z poduszką. Śmiech na sali normalnie. Po chwili Jay otworzył oczy i usiadł na łóżku. Udało mi się szybko schować telefon pod kołdre.
-Cześć. Jak się spało?
Jay zatarł oczy i popatrzył na mnie.
-Dobrze. Dobrze, a co?
-Nie miałeś żadnych snów?
-A co taki ciekawy?
-Nic, bo słyszałem jak coś mówisz przez sen.
-Tak? Nie przypominam sobie.
Wyłączyłem nagrywanie, jak nie patrzył i schowałem go do torby.
-O której masz dzisiaj trening?
-Nie ma. Szukamy z Lonnie naszego kumpla z wyspy. Trzeba jeszcze znaleść Bena i wróżkę.
Szybko się przyszykował i wyszedł z pokoju bez słowa.

Jay

Gdy zamknąłem drzwi, zauważyłem Lonnie. Trzymała Gilla, jakby go skuła kajdankami.
-Problem się rozwiązał.
-Gdzie ty go znalazłaś?
-W szatni damskiej. Zapomniałam wziąść z niej butów i wpadłam na niego.
-Co wy chcecie ze mną zrobić?
-Najpierw nam powiesz cwaniaczku, gdzie jest Ben i mama Jane.
-Żeby nie było wam tak łatwo, to powiem, że są bardzo daleko. Więcej nic.
-Są na wyspie, zgadza się?
-Skąd wiedziałaś? To znaczy nie?...
Zabraliśmy swoje miecze i ruszyliśmy do samochodu. Tym razem ja trzymałem Gilla. Niespodziewanie dołączył do nas Carlos.
Przez całą drogę syn Gastona ględził i ględził. O czym? Nie wiem. Lonnie parę razy dała mu po pysku, ale to nie dawało żadnego efektu. Czuję się, jak przed balem. Znowu musimy pojechać po Bena. Ciekawe czy dobrej wróżce się tam podoba.
Na wyspie cały czas pilnowałem Gilla. Carlos nastraszył go. Zaczął coś bredzić bez sensu. Gill był przerażony. Powiedział nam dokładniej, gdzie Harry i Uma ich chowają.
-Co to miało znaczyć?
Szepnołem do niego.
-Nie wiem. Raz słyszałem jak Uma tak do niego mówiła.
Byliśmy na miejscu, o którym powiedział nam Gill.
Lonnie i Carlos weszli do środka pomieszczenia.

Carlos

Ja i Lonnie usłyszeliśmy jakieś krzyki i rozmowy. Na szczęście to były głosy naszych porwanych. (Jak kolwiek to brzmi).  Ben i wróżka siedzieli w klatce. Prócz nich nikogo nie było.
-Carlos, Lonnie. Jak dobrze was widzieć.
-Widzę, że spodobała się wyspa co? Haha.
-Carlos cicho. Jak długo tu siedzicie?
-Od zakończenia balu. Nie wiem jak to zrobili, ale zabrali nam komórki, Podszyli się pod nas.
-Dzięki tym pomarańczowym pierścieniom można zmienić się w kogo się. Trzeba mieć jedynie włos parodiowanej osoby. To się wszystko zgadza. Jaki ja jestem mądry!
Carlos cieszył się jak dziecko.
-Dobra. Ben. Wiesz może gdzie jest klucz?
-Niestety nie.
-No to kicha.
Lonnie podrapała się po głowie. Zauważyła, że na włosach ma wsówkę. Zdjeła ją i próbowała otworzyć kraty.

Lonnie

Udało mi się ich wydostać. Wyszliśmy z pomieszczenia. Jay'a i Gilla nie było. Przeciesz stali tu! Dobra wróżka poszła do auta, a my poszliśmy po Jay'a. Pobiegliśmy w stronę łodzi Umy. Zobaczyliśmy chłopaka zakutego w łańcuch. Nie wiem dlaczego, ale zaczeły lecieć mi małe łzy. Szybko je wytarłam. Usłyszeliśmy głos Harry'ego.
-Hahaha. Znowu się widzimy. Jak miło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro