Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Ustaliliśmy, że na razie będziemy się trzymać za ręce, przytulać i spędzać wspólnie czas po szkole. A raczej ja prosiłem go żebyśmy to robili. Całowanie wciąż mnie przeraża. Nie umiem sobie wyobrazić, co jest takiego świetnego w wymianie swoich ślin lub pozostawianiu jej na skórze partnera. Ale na szczęście Ameryka jest bardzo wyrozumiały i akceptuje moje wszystkie wymagania.

- Teraz przynajmniej mogę powiedzieć, że cię kocham i nie zszokuję tym ciebie - odparł, trzymając mnie za rękę, gdy przemierzałem szkolny korytarz w celu odłożenia zbędnych książek do szafki.

- "Kochasz"? Czy to nie za mocne słowo? Kocha się za wiele rzeczy. Może to po prostu zwykłe zauroczenie czy inne ulotne uczucie, które nie można nazwać miłością - powiedziałem zmieszany.

- Okej, w takim razie czuję nieopanowaną chęć bycia z tobą przez cały czas, nie oglądania niczego innego poza tobą i nie rozmawiania z nikim innym niż ty. Czuję, że chcę być z tobą na zawsze i nie pragnę niczego więcej niż ciebie - to czuję, a jak to nazwiemy nie będzie miało większego znaczenia.

- Co jest we mnie takiego niesamowitego? - spytałem wciąż z dozą niepewności, otwierając szafkę, a potem plecak.

- Przede wszystkim masz niesamowicie niską samoocenę. Jest jeszcze niższa niż moje oceny z matmy. - Zaśmiał się na swój żart, który dla mnie nie był zbyt śmieszny. - A tak naprawdę to ty sam jesteś niesamowity. Strasznie empatyczny, zawsze dbasz o innych bardziej niż o siebie, poza tym jesteś bardzo silny psychicznie. Ale osobiście najbardziej lubię w tobie twój sceptycyzm. Oczywiście z tą nutą rozbawienia i przymrużenia oka na całą sytuację. Myślę, że ta część ciebie sprawia, że cie ubóstwiam. Oczywiście, masz wady, ale one są tylko po to byś mógł być w świecie ludzi. Jeśli byś ich nie miał to już dawno byłbyś w niebie z innymi aniołami.

Moja twarz przybrała czerwony kolor.

To ty jesteś aniołem, nie ja, pomyślałem wtedy.

- Ciężko mi uwierzyć, że to co mówisz jest prawdą, ale jeśli będę zaprzeczał to będzie wyglądało tak, jakbym udawał osobę skromną, a tak naprawdę domagał się więcej komplementów - stwierdziłem i odłożyłem część książek do szafki, a następnie ją zamknąłem.

- Rosja... - odparł czule, uśmiechając się i popatrzył mi się prosto w oczy. Nie za bardzo wiedziałem, jak to się dzieje, że gdy on wymawia moje imię to czuję ciepło na sercu i chcę z nim być już do końca życia i bronić go przed każdym złem. Sposób w jaki je mówił sprawiało, że też mimowolnie się uśmiechałem.

- Naprawdę tak mnie widzisz? - spytałem.

- Tak - powiedział, a potem dodał z sarkazmem - ale oczywiście to tylko moje wyobrażenie, które nijak ma się do rzeczywistości, bo przecież ty jesteś taki beznadziejny i nie ma w tobie nic dobrego.

- Proszę ciebie, jak możesz być taki bezuczuciowy? Z jednej strony mnie obrażasz, a z drugiej mówisz, że jestem najlepszy na świecie. Myślałem, że związałem się z kimś bardziej empatycznym - dodałem oczywiście wielce oburzony.

Potem zabrałem plecak i zarzuciłem go na ramię. W Ameryce było coś takiego, że wciąż się uśmiechałem.

~*~

Jako iż USA skończył dzisiaj lekcje wcześniej mi pozostało zadowolić się rozmową z Niemcami. Pomimo, że tak naprawdę cały swój wolny czas spędzam z Ame to z nim też mam dobre relacje. Aczkolwiek tak mi się wydaje. Nigdy nie masz pewności, czy dana osoba ciebie lubi. Może na przykład kłamać, by nie zranić twoich uczuć. Chociaż mam nadzieję, że nie jest tak w przypadku Niemiec.

- Więc ty i USA jesteście parą? - spytał nieoczekiwanie w środku naszej rozmowy.

- Eee tak, właściwie to tak - odparłem i podrapałem się po karku.

- Zawsze wydawało mi się, że macie zupełnie różne charaktery, dlatego dość mocno zdziwiłem się, gdy zobaczyłem was, trzymających się za ręce. - Wzruszył ramionami.

- Właściwie całkiem dobrze się dogadujemy - odparłem, nie za bardzo wiedząc, jak mam zareagować na ten komentarz. - A wiesz może co tam u Polski? - dodałem po chwili. Ujrzałem jak na dźwięk imienia Niemcy lekko się wzdrygnął.

- Nie, nie wiem, nie mam pojęcia. Dlaczego niby miałbym to wiedzieć? - spytał dość zmieszany.

- Nie wiem, wydaje mi się, że też się całkiem dobrze dogadujecie. Szczególnie na imprezach u Ameryki - powiedziałem, chcąc sprawdzić jaka będzie jego reakcja na moje słowa.

- Zamknij się - odparł cicho z zarumienionymi policzkami i spuścił głowę.

Kątem oka zauważyłem Estonię pospieszającego w stronę biblioteki szkolnej. Wtedy właśnie przypomniało mi się, że chciałbym go zapytać o parę spraw.

- Hej, wiesz może, czy Finlandia jeszcze jest w szkole? - spytałem się Niemiec.

- Wydaję mi się, że chyba jego klasa skończyła dzisaj lekcje wcześniej. A coś się stało?

- Nie, tylko muszę załatwić jedną rzecz - odparłem i pobiegłem w stronę Estonii.

Gdy go już ujrzałem zacząłem go wołać po imieniu, jednak on chyba udawał, że nie słyszy, bo tylko przyspieszył kroku. Ja też zacząłem biec trochę szybciej, by zdążyć z nim porozmawiać zanim wejdzie do biblioteki. Gdy byłem wystarczająco blisko chwyciłem go za ramię i delikatnie odwróciłem w moją stronę.

- Cześć czy... - zacząłem, jednak nie było dane mi dokończyć.

- Proszę nie rób mi krzywdy - wybełkotał cicho, zasłaniając się książką.

No tak, prawie już zapomniałem, jaką mam reputację w szkole.

- Nie, przepraszam jeśli odniosłeś takie wrażenie. Chciałbym tylko porozmawiać.

- Um, naprawdę? No dobrze... - odparł niepewnie, odsłaniając twarz i przyciskając książkę do klatki piersiowej.

- Bo wiesz... Chodzi o Finlandię. Jeśli cię bije lub w jakiś sposób wykorzystuje to pamiętaj, że jest mnóstwo zaufanych osób, którym możesz to powiedzieć. Taki drań jak on nie zasługuje na by pozostać bezkarny - wypaliłem.

Nie mam pojęcia skąd nagle wzięło się we mnie tyle poczucia sprawiedliwości, ale czułem, że to nie wróży nic dobrego. Znowu wpakuję się tylko w jeszcze większe kłopoty. Nauczka Finlandii nie działała na mnie zbyt długo. Z drugiej strony ciekawi mnie jednak, jak zdoła zmielić moje kończyny w maszynce do mięsa.

- Ah, więc chodzi o tamtą sytuację. Zdaję sobie sprawę, jak to wyglądało, ale musisz mi uwierzyć, że to był jednorazowy przypadek. Chociaż to go w żaden sposób nie usprawiedliwia. Wiem, że bywa dość... zaborczy. Oboje nad tym pracujemy. Naprawdę go kocham, ale nie jestem na tyle naiwny, by być przy nim nawet kiedy będzie mnie wykorzystywał. Ale chyba idzie nam coraz lepiej, ponieważ sam przyznał, że ma problem ze swoją agresją i nawet zgodził się na wizytę u psychologa. Postawiłem mu ultimatum, że jeśli nie podejmie poważnych prób, by się zmienić to koniec z nami, i chyba zadziałało. Wiem, że wydaje się nie mieć serca, ale ja w nim widzę człowieka.

- Oh - wydusiłem. Zawstydził mnie fakt, że tak wszystko uogólniłem. Nawet nie starałem się spojrzeć na to wszystko szerszej. Życie po raz kolejny pokazało mi, że pozory mylą.

- To ja pójdę już oddać tę książkę do biblioteki - powiedział i ruszył do przodu.

- Czekaj! - krzyknąłem, a on na chwilę przystanął i odwrócił się do mnie. - Dzięki za poświęcony czas i nie mów o tej rozmowie Finlandii.

- Nie miałem takiego zamiaru, ale dobrze, nie powiem - odparł i wszedł do biblioteki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro