Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Tego dnia nie poruszaliśmy już tematu zachwiania naszej relacji. Ameryka zachowywał się zupełnie normalnie, a ja próbowałem zachowywać się normalnie. Jednak pomimo tego atmosfera nie była taka jak dawniej. Oboje to wiedzieliśmy, oboje wiedzieliśmy, że już nic nie będzie takie jak dawniej.

Szczerze mówiąc naprawdę było mi szkoda USA. Nieszczęśliwe zakochanie na pewno nie jest niczym miłym lub przyjemnym. Jednak mam nadzieję, że szybko znajdzie sobie kogoś lepszego niż ja. Nigdy nie byłem w związku, ale wiem, że raczej nie powinienem w nim być. Nie umiem zadbać o siebie, a co dopiero o bliską mi osobę.

- To do zobaczenia - powiedziałem, gdy już wychodziliśmy ze szkoły.

- Do jutra - odparł i sztuczne się uśmiechnął. A potem patrzyłem tylko, jak coraz bardziej się ode mnie oddala, aż w końcu skręca i znika za jednym z budynków.

Po chwili otrząsnąłem się i ruszyłem w drugą stronę.

Coraz bardziej zaczynam żałować tego, że tamtego dnia mu odmówiłem. Myślę, że chyba i tak nie bylibyśmy ze sobą długo, a lepiej jest dowiedzieć się, że osoba, która kochasz nie jest taka, jak ją sobie wyobrażałeś. Czasami bardziej kochamy ideę bycia w związku niż każdą z osób, z którą kiedykolwiek byliśmy. Oczywiście mogłoby się zdarzyć tak, że bylibyśmy ze sobą dłużej i wtedy naprawdę nie umiałbym o niego zadbać czy troszczyć się jak on o mnie. Ale właściwie gdyby to dostrzegł to i tak by ze mną zerwał, co sprowadza się do mniejszego bólu niż odczuwa teraz.

Niestety moim największym błędem jaki popełniłam podczas głębokiego rozmyślania jest patrzenie się na powierzchnię, po której idę. Co oznacza, że gdy dochodzę do domu nie jestem w stanie ujrzeć osób stojących pod moim blokiem. W takich sytuacjach również nie jestem w stanie ujrzeć Szwecji, Norwegii i Finlandii z kijem baseballowym. Z ich obecności zdałem sobie sprawę dopiero pięć metrów przed nimi.

Dokładnie w tym momencie pożałowałem wszystkich sytuacji związanych z Finlandią, w których uczestniczyłem.

Moją pierwszą reakcją na to dość niecodzienne zjawisko był strach i osłupienie. Dopiero późniejsza reakcja, którą była ucieczka, okazała się bardziej racjonalna. Niestety szaleńczy bieg okazał się być na próżno, ponieważ szybko zostałem schwytany przez Norwegię i Szwecję, a następnie zaciągnięty za bloki, w bardziej ustronne miejsce. Próbowałem się wyrywać i krzyczeć, jednak nikt nie przybył mi z pomocą, a dodatkowo zostałem dotkliwie spoliczkowany.

- Mówiłem, że pożałujesz - powiedział Finlandia, dzierżac w dłoni ogromny kij.

- Skąd znasz mój adres? - spytałem.

- Twój brat mi go podał - odparł.

Nie chciałem w to wierzyć, jednak wiedziałem, że to dość prawdopodobne.

Zanim jednak zdążyłem się nad tym bardziej zastanowić dostałem cios w brzuch kijem. Norwegia i Szwecja mnie puścili, a ja upadłem na kolana i objąłem rękoma obolałe miejsce.

- Pożałujesz tego, co mi zrobiłeś - syknął Finlandia.

Następnie zostałem jeszcze kilka razy uderzony w brzuch i kopnięty w krocze. Skuliłem się jak przestraszone zwierze, jednak to nie był dobry pomysł ponieważ ponownie oba kraje chwyciły mnie za ręce. A gdy spróbowałem krzyknąć dostałem kijem baseballowym w głowę. Poczułem jakby zaraz miała pęknąć, ale to się nie stało. Zamiast tego doznałem ogromnego bólu. Uwaga ciekawostka - ból nie jest miły.

Zanim zdążyłem oprzytomnieć z powodu zadanego mi ciosu dostałem jeszcze kilka uderzeń w brzuch, żebra, uda i miednicę. Finlandia nie powstrzymywał się w żadnym stopniu. Czułem, że wkłada w ataki całą swoją siłę. Aż było słychać dość regularne odgłosy uderzania kijem w ludzkie ciało i moje jęki. Zacząłem się zastanawiać, czy w okolicy po prostu nikogo nie było, czy nikt nie chciał mi pomagać. Odgłosy bójki (o ile mogę tak nazwać tę nietypową sytuację) były naprawdę głośne, więc czy jest to możliwe, żeby nikt ich nie usłyszał?

Właściwie, gdy zostałem brutalnie rzucony na bruk to pytanie przestało być ważne. A już zupełnie o nim zapomniałem, kiedy sześć stóp zaczęło kopać moje ciało z niemałym impetem. Spiąłem swoje mięśnie i zacisnąłem zęby, mając złudne nadzieje, że przestanę odczuwać ból.

Kiedyś im się znudzi bicie mnie. Odejdą ode mnie i przestanę cierpieć, powtarzałem sobie, jednak to w żadnym stopniu nie minimalizowało bólu.

Czułem jak bite miejsca zaczynają pulsować. Zapewne jutro będę miał mnóstwo siniaków. Przez cały czas się wierciłem, próbując wybrać najbardziej dogodną pozycję, ale to nie miało znaczenia. Tak naprawdę trzy kraje decydowały o moim położeniu i jeden mocny kopniak mógł je zmienić. Właściwie to nie jestem pewien, co jest gorsze - silny ból od uderzenia kijem, ale w jednym miejscu, czy słabszy ból od kopania stopami, ale za to w wielu miejscach.

Wtedy właśnie poczułem mocne kopnięcie w krocze i znałem odpowiedź. Poczułem też, że wszyscy odsunęli się ode mnie i tym samym przestali sprawiać ból. (Oczywiście wciąż czułem się jakbym ostatnią godzinę przesiedział w włączonej pralce, ale przynajmniej nie przybywało nowych, nieprzyjemnych odczuć.) Miałem cichą nadzieję, że Finlandia zaraz oznajmi, iż pora się oddalić, ponieważ zaraz ktoś może tutaj przyjść (co poniekąd naprawdę mogło się zdarzyć, ale zdążyłem się już zorientować, że los nie jest do mnie przyjaźnie nastawiony.) Jednak zamiast tego partner Estonii powiedział:

- Resztę zostawcie mnie.

Zanim zdążyłem zapytać się o jaką resztę chodzi Finlandia podwinął rękawy, usiadł na mojej klatce piersiowej, co było niemałym obciążeniem i zaczął mnie okładać pięściami po twarzy. Ból, który wcześniej doświadczyłem był niczym w porównaniu do tego. Nie mam bladego pojęcia skąd ten chłopak miał tyle siły i jakim cudem nie straciłem żadnego zęba. Nie miałem pojęcia, czy też bym tak potrafił, ale jedyne co byłem w stanie zrobić, to osłaniać twarz dłońmi, co dawało mniej więcej tyle, ile stringi "zasłaniające" miejsca intymne.

Finlandia jednak zdawał się tym nie przejmować i wciąż wprowadzał mocne ciosy. Wtedy nie myślałem już o niczym innym poza tym, żeby ta mordęga się zakończyła. Błagałem nieistniejącego Boga, by zakończył te cierpienia, bo wiedziałem, że już dłużej nie wytrzymam. I na całe szczęście po chwili, która zdawała się być wiecznością Finlandia skończył się nade mną znęcać i podniósł się, chwytając mnie za koszulkę.

- Jak jeszcze raz wejdziesz mi w drogę to osobiście oderwę ci wszystkie kończyny, włożę do maszynki do mięsa i zmielę, wrzucając je do morza - syknął, a następnie wstał i chwilę patrzył się jeszcze na mnie z wyższością.

Gdybym był odważny to odpowiedzałbym coś w stylu: Ciekawe, czy zrobiłbyś to bez pomocy twoich kochanków?! Ale jestem cipą, więc tylko popatrzyłem się na nich znikających w oddali. Poniekąd byłem nawet wdzięczny, że zakończyli zbiorowe znęcanie się nad Rosją. Jeśli celem Finlandii było przestraszenie mnie i doprowadzenie do tego bym już nigdy nie patrzył mu w oczy, to ewidentnie mu się udało. Poza tym wizja mojego zmielonego ciała, pływającego w morzu nie prezentowała się zbyt kolorowo.

Ale rozmyślania o moich bebechach w słonej wodzie musiałem zostawić na później, ponieważ po pobiciu byłem tak obolały, że nie byłem w stanie się podnieść. Kończyło się na tym, że gdy próbowałem wstać to albo cholernie mocno bolał mnie brzuch, albo cholernie mocno bolały mnie ręce, albo cholernie mocno bolały mnie nogi, albo cholernie mocno bolała mnie klatka piersiowa, albo cholernie mocno bolało mnie wszystko naraz, co jak można się domyślić uniemożliwiało powrót do mieszkania.

Leżałem więc na brudnym bruku i czekałem, wierząc, że ból przejdzie. Oczywiście tak się nie stało, więc po jakiś pół godziny musiałem rozważyć różne opcje:

1. Zadzwonić po karetkę.

Wiedziałem, że tego nie zrobię, ponieważ nie chciałem obciążać ratowników oraz brak możliwości chodzenia nie był na tyle poważny, by wzywać pogotowie.

2. Zawołać pomoc i liczyć, że w pobliżu znajdzie się ktoś o dobrym sercu.

Wiedziałem, że to też odpada. Ludzie mogliby zadzwonić po karetkę (to znaczy w 99% by to zrobili), czego nie chcę. A dodatkowo gdyby był to ktoś kogo znam to mógłbym się upokorzyć.

3. Zadzwonić do Ameryki.

Trzecia opcja wydawała się najbardziej rozsądna. Ameryka nie jest typem osoby, która śmieje się z czyjegoś pobicia oraz myślę, że jeśli poproszę go by nie dzwonił na pogotowie to tego nie zrobi.

Padło więc na trzecią opcję i po krótkiej rozmowie, kilka minut później, w której ewidentnie zszokowałem Amerykę najnowszymi informacjami, usłyszałem, jak przybiega mi z pomocą, a jego pierwsze słowa brzmiały:

- O mój Boże Rosja, co oni ci zrobili?! - Podbiegł do mnie i jedną ręką ujął mój policzek, a drugą chwycił moją dłoń.

- Pomóż mi wstać, proszę - sapnąłem wyczerpany.

- Musisz jechać do szpitala, co jeśli masz jakiś krwotok wewnętrzny czy inne gówno?

- Nie, nie dzwońmy na pogotowie, dam sobie radę - odparłem. Spojrzałem się na niego. Widziałem, że się waha, ale ostatecznie pokręcił głową, dając do zrozumienia, że się nie zgadza.

- Rosja, chodzi o twoje zdrowie do kurwy nędzy. Nie wybaczę sobie jeśli coś ci się stanie. Wiem doskonale, że czujesz się z tym okropne, że sprawiasz komuś kłopot, ale od tego do cholery są ratownicy medyczni. Nawet jeśli czujesz się z tym niekomfortowo to trudno, chodzi o twoje zdrowie i musisz to zrozumieć.

Zaczął dzwonić na pogotowie, a ja westchnąłem, żałując dokonanego wyboru. I tak wcześniej czy później jakoś wróciłbym do domu.

Operator w telefonie instruował nas, co robić i zadawał mnóstwo pytań. Między innymi kim były osoby, które mnie zaatakowały, a ja skłamałem, jak na prawdziwą cipę przystało. I na moją odpowiedź Ameryka tylko przeszył mnie wzrokiem i odparł szeptem, że jeszcze wrócimy do tego tematu.

Czekaliśmy więc tak, słychając rad operatora zanim nie przyjechała karetka.





Po pierwsze, kurwa jak gorąco.
Po drugie, przepraszam, że nie było mnie tak długo i że miałam napisać coś wcześniej i oczywiście nie napisałam i musieliście czekać tak długo na rozdział, ale ostatnio tak cholernie nic mi się nie chce i nie mam weny. Naprawdę, naprawdę przepraszam.
Po trzecie, zauważyłam ciekawy fakt, że jest to moja kolejna książka w której cały jeden rozdział jest poświęcony pobiciu xD
No to tyle miłej nocy, dnia, wieczoru, poranka, czy kiedy to czytajcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro