Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX Wypijmy z okazji...

21.05.2004


Letnie zgrupowanie pod Wielką Krokwią przebiegało zgodnie z planem. Każdy z nas oddał już po dwa przyzwoite skoki i teraz czekaliśmy tylko na uwagi trenera. Hainz, który już oficjalnie był szkoleniowcem kadry A rzadko na nas krzyczał. Nie był trenerem absolutnym, nie lubił rozmawiać z mediami i nie pozwalał dziennikarzom przeszkadzać nam w pracy. Za to i za jeszcze parę rzeczy naprawdę go szanowałem. Pracowało mi się z nim naprawdę bardzo dobrze, ale chyba wszystkim nam nie chciało się nic robić i trener to zauważył. Najpierw wypuścił ze zgrupowania ,,starszaków", a ze mną, Stefanem, Marcinem i Wojtkiem(Tajnerem) postanowił porozmawiać i podzielił się z nami wynikami badań, które lekarz kadry zrobił nam jeszcze przed zgrupowaniem.

- Ogólnie jest bardzo dobrze - zaczął Kuttin. - Jesteście zdrowi, wasza sprawność fizyczna jest na wysokim poziomie. Ale jest jedna rzecz, która mnie martwi u dwójki z was. Marcin i Matti... mmmm.... wasza waga jest za wysoka... to znaczy jak na skoczka. Szczególnie u Mateusza jest to niepokojące, bo waga wzrosła nagle i niespodziewanie....

- W ciąży raczej nie jest - mruknął Stefan do Marcina po polsku. - Chociaż to chyba Monika w ich związku nosi spodnie...

Chłopaki wybuchnęli śmiechem, a ja miałem wielką ochotę ich udusić. Trener tym czasie nic nie rozumiejąc kontynuował swoją przemowę, tym razem skierowaną do Wojtka. Korzystając z sytuacji Marcin szepnął nam do ucha:

- To co panowie, idziemy potem do knajpki na parę drinków? Ściągniemy Kamila i może nawet Tonio się zgodzi...

- Sorry chłopaki, ja wymiękam - zacząłem. - Umówiłem się dzisiaj z Monią...

- Też odpadam - pokiwał głową. - Mam dzisiaj obiad u rodziców Marceliny...

Marcin tylko głośno westchnął i machnął ręką. Jako jedyny nie miał problemu z dziewczynami, bo stwierdził, że go zniewalają...


Kilkanaście minut później spotkaliśmy się z Kamilem, Toniem i naszymi dziewczynami w jednej z cukierni niedaleko Krupówek. Marcelina praktycznie tylko się przywitała z nami i nie mal na siłę wyciągnęła biednego Stefana. Monia natomiast odwołała naszą dzisiejszą ,,randkę", bo z niespodziewaną wizytą przyjechała dalsza rodzina. Koniec, końców zostaliśmy z chłopakami sami. Zamówiliśmy po szklance wody i zaczęliśmy planowanie wieczora...

***

Już dawno nie latałem z kumplami od klubu do klubu i chyba mi tego brakowało. W każdym coś wypiliśmy, potańczyliśmy i gnaliśmy dalej. Na początku staraliśmy się nie przesadzić z alkoholem, ale tak jakoś wyszło, że około dwudziestej pierwszej byliśmy już mocno wstawieni.... przecież było za co wypić? Ten sezon jakby nie patrzeć był bardzo udany w sumie dla nas wszystkich. Kamil i ja zaliczyliśmy udane starty na mistrzostwach świata juniorów. Marcin na stałe zadomowił się w kadrze A, a Wojtek i Tonio Tajner... też nie wypadali najgorzej.

Gdy po raz dziesiąty Kamil próbował wyciągnąć z klubu ,,Bo jutro mamy treningi", zauważyłem swoją starą znajomą. Elwirka w towarzystwie paru koleżanek przesuwała się w naszą stronę z pięknym uśmiechem na ustach. Chwiejąc się trochę wstałem i pomachałem do niej, a ona odpowiedziała tym samym. Za nim się zorientowałem ona koło mnie stała. Położyła dłoń na mojej piersi i zaczęła chichotać.

- Jak tam u Moniki? - zapytała, a ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wydawała się taka piękna...

- Eee...-zacząłem inteligentnie, ale ona położyła mi palec na usta. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Najpierw mam odpowiadać, teraz nie chce... eh... Monika zawsze wiedziała czego chce i nie wymagała ode mnie podjęcia samodzielnej decyzji. No właśnie, Monia!!! Ona chyba by nie chciała, abym przytulał Elwirkę, nawet jak Elwirka jest bardzo ładną dziewczynką.

Odsunąłem się od niej i zacząłem szukać chłopaków. Złapałem za rękaw koszuli Kamila i pomagałem mu ogarnąć chłopaków, którzy jak na złość rozproszyli się po całym klubie...


Kiedy wyszliśmy na zewnątrz ogarnął nas zimny podmuch wiatru. Otuliliśmy się bluzami, ale nie wiele to dało. Szliśmy razem, zwartą grupą, uśpionymi ulicami Zakopanego i marzyliśmy, aby jak najszybciej znaleźć się w hotelu, który na czas obozu treningowego zajęliśmy kadrami A i B.

Nagle, z jednej z ulic wyłonił się ogromny, czarny samochód. Zeszliśmy na bok, ale droga zaczęła falować i upadłbym gdyby nie czyjeś silne ramiona. Najpierw pomyślałem, że to Marcin, ale gdy się odwróciłem nie zobaczyłem kolegi tylko największą zmorę mojego życia... dyrkę. Tak, tak najwidoczniej tylko ja mam tak wielkiego farta, że gdy po dłuższej przerwie idę się napić z kumplami to w drodze powrotnej spotykam dyrektorkę swojej szkoły...

- Dzień dobry - wyjąkałem.

- Raczej dobry wieczór - odpowiedziała. - Czy możesz mi Mateuszku wytłumaczyć co ty tutaj robisz w TAKIM stanie?

- Wracam - odpowiedziałem.

- Gdzie?

- Do hotelu, z kolegami, aby być wypoczętym na jutrzejszy trening.

- Ja wam pomogę - odpowiedziała i wyciągnęła ze swojej torby dużą, czarną komórkę.

***

Nie pamiętam do końca jak znalazłem się w swoim łóżku i kto pomagał mi wyjść z taksówki. Jedyna co na pewno zostanie w mojej pamięci na długo to ochrzan stulecia, który dostaliśmy z Marcinem od Kuttina. Wezwał tylko na dwóch, bo (chyba zresztą słusznie) stwierdził, że to my byliśmy prowodyrami tej całej akcji. Powiedział nam jak bardzo mu przykro i nie wyobraża sobie tego typu dalszej współpracy. Obaj zostaliśmy wylani ze zgrupowania i odesłani do domu. Hainz powiedział, że nie zamyka nam to drogi do dalszych treningów tylko przyda nam się krótki odpoczynek. Potem wyprosił nas na korytarz, bo do niego wszedł nowy dyrektor sportowy czyli mój ukochany Tajner, a także trener kadry B Stefan Horngaher*. Usiedliśmy na krzesłach obok załamanego Kamila, zaspanego Wojtka i spiętego Tonia.

- I jak było? - zapytał Tomisław.

- Wylał nas ze zgrupowania - odpowiedział Marcin, bo mną już po prostu rzucało. Wstałem i z zaciśniętymi pięściami podszedłem do okna. Musiałem ochłonąć.

- Dostaniemy jeszcze karę pieniężną - mruknął Kamil nie podnosząc wzroku.

- Słucham!!!- krzyknąłem.

- No... zostaną nam obcięte stypendia za mistrzostwa... oczywiście gazety też się o tym dowiedzą, telewizja i... - nie wiem co się wtedy stało. Dlaczego tak zareagowałem. Teraz wiem, że nie miałem takiego prawa, ale otworzyłem drzwi gabinetu trenera na oścież i podbiegłem do Tajnera. Złapałem go za koszulkę i patrząc prosto w oczy wysyczałem, to co ciążyło mi na sercu...

- Myślisz, że możesz nas okradać i nic się nie stanie. Zabrałeś mi ponad tysiąc złotych po mistrzostwach, wynagrodzenia za każdy konkurs dostaję minimalne, bo nie mam rodziny na utrzymaniu, a pracuję tak samo ciężko jak inni... - nie skończyłem bo Kuttin zaczął mnie odciągać.

- Pożałujesz - warknąłem. - Nie pozwolę, abyś...

Reszty już niestety nie mógł usłyszeć. Zostałem wyprowadzony za drzwi. Trener nie skomentował tego, bo i tak pewnie nic nie rozumiał. Posadził mnie na krześle i kazał pilnować chłopakom.

Kamil położył mi dłoń na ramieniu i nic nie mówił, bo o czym mieliśmy rozmawiać? Przecież on też będzie tak samo stratny jak ja po tym wszystkim. Nagle poczułem coś jeszcze. Jakaś drobna dłoń dotknęła moich włosów. Podniosłem głowę i zobaczyłem Monię. Nie uśmiechała się, była raczej przygnębiona. Zrozumiałem, że jest jeszcze ktoś komu winien jestem wyjaśnienia....


* tak, tak to właśnie w sezonie 2004/2005 trenerem Kamila Stocha ( który był w kadrze B) i Piotra Żyły (w kadrze C) był trener Horngaher. Od razu mówię, że nie odegra w tym ff jakieś wielkiej roli, ale zawsze...:)

Po za tym bardzo dziękuję za czytanie mojego ff. Zaczynając to pisać nawet nie spodziewałam się takiego zainteresowania z Waszej strony :) Przepraszam, że akcja tak się rozwleka, ale ja po prostu nie umiem inaczej:)

A teraz krótkie ogłoszenie organizacyjne... Po pierwsze przez następne dwa tygodnie raczej nie będę wstawiała rozdziałów, bo wyjeżdżam, a tam krucho z internetem i jeżdżąc na nartach nie będę miała za dużo czasu.

Po drugie postaram się, znowu jakiś rozdział podzielić czasowo. Piszcie moi drodzy co myślicie na ten temat, to naprawdę pomaga i motywuje do dalszego pisania:)) Wesołych ferii tym co zaraz zaczynają:)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro