Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II Kocham być pierwszy

07.02.2004

 Obudziłem się z samego rana z dobrym humorem, który poprawił mi się, kiedy zobaczyłem trenera. No ja wiem... szacunek dla trenera, osób starszych itp i itd, ale... no jak zobaczyłem jak rozłożył się na krześle to... Ale muszę przyznać, że wyglądał słodko...

   Z rozmyślań nad pozycją trenera wyrwał mnie jego wibrujący telefon. Zaciekawiony podszedłem do biurka i spojrzałem na mały wyświetlacz. Z drżącym sercem odblokowałem komórkę trenera i zobaczyłem krótką wiadomość. ,,Powodzenia dla Matiego    Monia".

         Moje serce zalała fala ciepła i radości. Ona mnie wierzyła. Wreszcie poczułem, że jestem wygrać, że jest ktoś kto mnie kocha i czeka. Jeszcze chwilę trzymałem w rękach telefon, a potem odłożyłem go i zacząłem się szykować. Plusem tego, że obudziłem się pierwszy było to, że łazienka była cała moja, a to... no cóż... to zwykle graniczyło z cudem.

( 30 minut później)

  - Otwieraj kretynie, bo rozwalę te drzwi i... - Stefan walił od piętnastu minut i starał się na mnie wpłynąć, ale nie ma tak dobrze. Ja kocham być pierwszy...

- Spokojnie Stefciu. Jeszcze zdążysz się umyć - zaczął Kamil, ale Hula mu przerwał.

- To nie o to chodzi!!!- ryknął.

        Kamil i Dawid ryknęli śmiechem na całe gardło. A ja po chwili przyłączyłem się do nich, ale po kilku minutach zastanowienia stwierdziłem, że może dla dobra ogółu ( czyli mnie, dwóch małpiszonów (zgadnijcie o kim mowa), a nawet dla jednego wyjca stojącego przed drzwiami łazienki, chociaż po wczorajszym...) zacznę się nieco śpieszyć, a że byłem w dobrym humorze to wyszedłem kilka minut potem.

- Uwaga! Wychodzę - poinformowałem kolegów i na całą szerokość otworzyłem drzwi.

- Mateusz!!! - Stefan ryknął jeszcze głośniej. Wyjrzałem przez drzwi i zobaczyłem kolegę trzymającego się za głowę. - Jeszcze nikogo nie zabiłem, ale jeszcze raz mnie zdenerwujesz i obiecuję, że będziesz pierwszy...

- Podobno ci się śpieszyło - mruknąłem, a Kamil i Dawid zwijali się ze śmiechu.

- Jesteś trupem - wysyczał Stefan i zniknął w łazience.

     Jeszcze trochę się pośmieliśmy. Nagle z balkonu wyłonił się trener, który pokrzykiwał coś po niemiecku. - Ja, ja - zakończył w końcu rozmowę. Potem spojrzał się na nas i zawiesił wzrok na mnie. Podniósł jedną brew:

- Panie Rutkowski, ja już nawet nie będę panu wypominał, że to nie ładnie brać czyjąś komórkę bez pytania, ale fakt, że siedział pan pół godziny w łazience i masz na lewą stronę założone dresy to... to... przechodzi ludzkie pojęcie. A panowie Kamil i Dawid mogliby się nie śmiać tylko się szykować, bo ja tak tylko przypominam, że mamy dzisiaj konkurs i w piżamach to... A zresztą za piętnaście minut widzę wszystkich na śniadaniu, a ten, który się nie wyrobi to robi pranie... całej drużyny oczywiście.

    Chłopaki rzucili się do szafy. I wyrzucali ubrania.

- Jakbym chciał widzieć taki bałagan to bym został trenerem piłkarskim. I bym zarabiał wielki pieniądze!!! Obiecuję, że jak mnie, któryś w k... to znaczy zdenerwuje to nie ręczę za siebie - szepnął Łukasz, a potem dodał głośno: - To za kwadrans was widzę - oznajmił i wyszedł.

***

     Pierwszy skok należał do mnie. Ponad siedem metrów przewagi miałem nad Morgim, a reszta zawodników... oni co najwyżej mogli się zająć walką o trzecie miejsce. Do oddania drugiego skoku dzieliły mnie minuty, ale jeszcze nie schodziłem na dół. Patrząc z wysokości na otaczające skocznie, wysokie, choinki i dumne, szpiczaste, lodowe góry, przypominałem sobie wczorajszą rozmowę z Monią. I to dodawało mi sił. I chciałem podzielić się z tym zresztą.

     Spojrzałem na mały ekranik. Akurat na belce siedział Kamil. Pomodlił się i wystartował. Trzymałem kciuki. I tak nie mógł mi już zagrozić. Nikt nie mógł, a poza tym Kamil był wspaniałym kolegą. Miałem nadzieję, że po tych mistrzostwach również znajdzie się dla niego miejsce w profesjonalnej kadrze. Nie byłem pewny, ale z tego co udało mi się podsłuchać miałem po mistrzostwach dołączyć do zespołu, w którym był sam Adam Małysz, kurde!!!

    Kamil swoim skokiem ,,przeskoczył" paru zawodników i uplasował się na siedemnastej pozycji. Dawid na 25, a Stefan trzynastej. Zaczęli skakać ci co po pierwszej serii byli w pierwszej dziesiątce. Powoli wziąłem narty i zacząłem kierować się na dół. Na czwartym miejscu był jeden z kolegów Thomasa. Za chwilę skoczyli wszyscy... oprócz mnie. Zobaczyłem  twarz trenera Kruczka. Nie był uśmiechnięty, raczej przejęty, ale nie wiedziałem dlaczego, przecież...

    Usiadłem na belce. Przycisnąłem gogle i wystartowałem. Chwilę potem poczułem wiatr pod nartami* i leciałem. Cieszyłem się tymi sekundami w powietrzu. Czułem się lekki jak nigdy. Nie chciałem lądować, ale nie było potrzeby by bardziej ryzykować.

     Na dole już czekał Kamil, Stefan i Dawid. Podbiegli do mnie. Każdy przytulił, a gdy zdjąłem narty wzięli mnie na ręce. Poczułem się jak król, władca całego świata. Z ,,góry" przyjmowałem gratulację i nie mogłem się doczekać koronacji. Ale gdy zaszedłem na ziemię dopadli mnie trenerzy. Najpierw Kuttin przytulił mnie  i zaczął paplać coś po niemiecku, a ja tylko kiwałem głową. Potem ,, dopadł" mnie Łukasz.

- Jesteś pierwszy chłopie!!! Rozumiesz?!!! Pierwszy Juniorski Mistrz Świata z Polski!!!! To mój największy sukces jako trenera - mężczyzna prawie, że płakał, a ja nie mogłem się odezwać, bo sam się wzruszyłem.

- Oby nie ostatni sukces trenerze - zaśmiał się Kamil, ale wiedziałem, że mnie podziwia. Wszyscy mnie podziwiali.

- To co panowie! Koronacja - Stefan lekko szturchnął trenera.

***

   Po koronacji, wieczorem wyszedłem na balkon i zadzwoniłem do Moni.

- Cześć - zacząłem.

- Hej - odpowiedziała, a w jej głosie wyczułem nutkę irytacji.

- Co tam u ciebie? - zapytałem, a moje serce biło co raz szybciej.

- Mati... - jej głos był taki słodki. Kochałem się z nią droczyć.

- No co?

- Jesteś pierwszym facetem... - zaczęła swoim nauczycielskim tonem.

- Kocham być pierwszy - zawołałem.

- Mateuszu, jak ty mnie denerwujesz to przysięgam, że...

- Kocham cię - szepnąłem i nagle poczułem jej bliskość. I cieszyłem się, że już jutro, a najpóźniej pojutrze ją zobaczę i...

- Ja ciebie też, ale chyba nie po to dzwoniłeś? Prawda Mistrzu?

- Wygrałem - powiedziałem i dopiero w tedy doszła do mnie waga tych. Byłem na prawdę szczęśliwy.

   - Mati chodź!!! Impreza - zawołał Stefan z pokoju i otworzył na całą szerokość okno.

- Muszę kończyć - szepnąłem.

- Baw się dobrze - odpowiedziała i rozłączyła się.

    Wszedłem do pokoju, a tam oprócz Stefana, Dawida i Kamila byli moi dzisiejsi rywale.

- Jest alkohol? - zapytałem na wejściu.


Hej sorry za dłuższą przerwę no, ale nie miałam dostępu do internetu. Jeśli chodzi o * to wspominam te piękne czasy bez punktów za wiatr i całą resztę.

  Mam też ogłoszenie. FF nie będzie typowe. Będę przeskakiwała przez różne daty i nie zawsze będzie to chronologicznie. Postaram się dodać coś w czasie świąt, ale niczego nie obiecuję.

  A na koniec podziękowania. Jest was dużo, a wasze komentarze są mega motywujące, a ja zapraszam do dalszego czytania i oglądania kolejnego konkursu skoków w weekend. Jak myślicie, kto wygra?:))

   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro