Nowa szkoła
Te kilka miesięcy minęły bardzo szybko. Przyszedł czas liceum. Hadżer zaniepokojona szła nie do końca znanymi korytarzami. Każdy szedł z kimś, a ona sama w tłumie maszerowała do sali numer 214.
Na przodzie szła jej wychowawczyni. Była to młoda blondynka z zielonymi oczami. Ubrana w elegancki komplet szła wyprostowana w butach na wysokim obcasie.
Hadżer zajęła miejsce w pierwszej ławce od ściany. W sali wypatrzyła kilka znajomych twarzy, lecz prawie każdy z kimś siedział.
Za nią usiadły dwie dziewczyny.
Jedna z nich to była Paulina - szatynka o zielonych oczach. Ubrana w ciemne spodnie i białą koszulę w czarne paski uśmiechała się przyjaźnie. Obok niej siedziała Ola - wysoka blondynka z zielonymi oczami i jasną cerą.
Po wyjściu ze szkoły wybrała się z nowymi koleżankami do centrum handlowego, które znajdowało się niedaleko ich szkoły. Spędziły miłe popołudnie i po wyjściu z centrum chciały ustalić kto, gdzie mieszka. Oprócz Pauliny i Oli dołączyły do nich jeszcze Maja i Ala.
Maja była wysoką szatynką z zielonymi oczami i jasną cerą, a Ala wysoką blondynką z błękitnymi oczami i trądzikową cerą ukrytą pod dość grubą warstwą makijażu.
Każda z dziewcząt mieszkała w innym miejscu i niestety nie mogły wracać razem. W końcu postanowiły, że Hadżer i Ala pójdą razem na przystanek, Paulina z Mają na przystanek oddalony o kilkaset metrów od szkoły, a Ola wróci sama do domu. Dziewczęta pożegnały się o ruszyły w drogę powrotną do domu.
Hadżer i Ala rozmawiały całą drogę na przystanek. Jechały różnymi autobusami, więc czekały na przyjazd pojazdów. Pierwszy przyjechał autobus Hadżer i dziewczyna mocno przytuliła nową koleżankę.
Wracając dziewczyna planowała swój kolejny dzień w nowej szkole. Nie wiedziała jak odnajdzie się w nowej klasie...
Nastał październik. Hadżer zaprzyjaźniła się z dziewczynami a na przerwach spędzała również czas z kolegami z klasy, a szczególnie z jednym. Oboje mieli drugie połówki, więc nikt nie myślał o tym, że między nimi może powstać coś więcej niż przyjaźń. A oni sami również nie widzieli nic złego w ich znajomości.
Marcel, bo tak mu było na imię był blondynem o zielonych oczach i jasnej cerze. Był jednym z najmilszych chłopaków w klasie.
Hadżer po pewnym czasie dowiedziała się o jego dziewczynie - Kindze. Był to szczęśliwy związek na odległość. Marcel nie lubił łączyć życia szkolnego z prywatnym, więc rzadko o niej wspominał. Hadżer również nie wspominała za często o Kubie.
Było sobotnie popołudnie. Hadżer siedziała w domu słuchając muzyki.
W planach miała jak zwykle pracę domową i naukę. Krysia i Tadzio pojechali do dziadka, a tata był w pracy. Nagle dziewczyna spojrzała na ekran telefonu. Na messengerze zobaczyła znajomy dymek czatu i uśmiechnęła się mimowolnie. Napisał Marcel.
Marcel:
Hej, co porabiasz?
Leżę i słucham muzyki. A ty?
Odrabiam pracę domową, ale coś mi to nie idzie. Hmm... Co byś powiedziała na spacer?
W sumie czemu nie
Za godzinę przy parku?
Ok
Do zobaczenia!
Do zobaczenia!
Nastolatkowie spotkali się zgodnie z planem. Spacerując po parku natknęli się na pewnego chłopaka. Był to bardzo wysoki brunet o groźnym spojrzeniu i opalonej cerze. Spojrzał na dwójkę przyjaciół wymownym wzrokiem i krzyknął:
- Te! Kowalski!
Wyczuwam kłopoty... - Pomyślała Hadżer i spojrzała lekko przestraszonym wzrokiem na przyjaciela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro