Wyjaśnienie
Hadżer spacerowała z Markiem już kwadrans. Nastolatkowie milczeli, bo żadne z nich nie wiedziało jak zacząc.
- A więc, czemu byłeś dzisiaj w moim ogrodzie? - Hadżer przerwała niezręczna ciszę
- Chciałem zobaczyć jak się macie
- Jak się mamy?
- Oj no bo chodzi o to, że mam dość! Twoja matka jest miła, ale nikt mi nie zastąpi mojej. Tęsknię za nią i... - Nie dokończył, bo po jego policzku splynela pojedyncza... łza?
Hadżer mocno przytuliła chłopaka i szepnęła:
- Cii juz dobrze. Twoja mama nie chciałaby żebyś płakał. Co się z nią stało?
- Zmarła, gdy miałem trzy lata. Nie pamiętam jej zbyt dobrze, ale cholernie za nią tęsknię. Jakiś durny kierowca czytał gazetę i nie zauważył jak przechodziła przez przejście. Zginęła na miejscu...
- Przykro mi
- Chciałem, żeby Twoja mama odczepiła się od mojego ojca. Byłem nieznośny przez cały ten czas, ale ją to nie bardzo zraziło. Chciałem zobaczyć czy sobie radzicie bez niej. Niestety radzicie sobie świetnie...
- Może jej to powiedz?
- A ojciec później się wkurzy i znowu zrobi mi awanturę, że jej nie szanuje
- Jeśli chcesz to z nią porozmawiam
- Nie jesteś na nią zła?
- Jestem wściekła, ale nie mogę pozwolić, żeby rozwaliła kolejną rodzinę. Chodź... Idziemy do was!
Kwadrans później dwójka nastolatków wchodziła już do pięknego domu Bena Smitha.
Ben i jego partnerka byli zdziwieni widząc Marka i Hadżer u progu drzwi.
- Hadżer? Co ty tu robisz? - Krzyknęła matka dziewczyny
- Byłam z Markiem na spacerze
- Z Markiem? Na spacerze?
- Tak, chcieliśmy z wami porozmawiać.
- Słuchamy - Powiedział zdziwiony Ben
- Mamo, musisz się stąd wyprowadzić.
- Słucham?
- Nie rozwalaj kolejnej rodziny, proszę... Mogę ci nawet pomóc znaleźć kawalerkę, ale proszę wyprowadź się stąd
- Dziecko, o czym ty mówisz?
- Pewnie to kolejny głupi pomysł mojego syna. Przepraszam Cię, że wplątał w to wszystko jeszcze twoją córkę. Dzisiaj z nim poważnie porozmawiam - wtrącił się Ben
- Mówiłem Ci, że to nie ma sensu - szepnął Marek
- Powiedz im - szepnęła Hadżer
- Ech... - chłopak wziął głęboki wdech i powiedział - Tato, odkąd pamiętam próbowałeś znaleźć sobie druga żonę. Emilka, Sara, Patrycja... Wiesz dlaczego zawsze się rozstawaliście? Bo ja przyrzekłem sobie, że moja matka była jedyną twoją żoną i żadna kobieta jej nie zastąpi. Ty jednak zamiast mnie wysłuchać i zapytać co ja sądzę o tych wszystkich kobietach robiłeś po swojemu. Ja zacząłem się buntować. Nienawidzę ich wszystkich! Nienawidzę ciebie! - Krzyknął i pobiegł po schodach na górę.
Ben chciał za nim pobiec, ale jego partnerka powstrzymała go ruchem ręki. Hadżer wykorzystała ten moment i pobiegła za chłopakiem. Blondyn leżał na wielkim łóżku. Czarne buty rzucił w kąt pokoju, a idealnie czysta pościel była teraz mokra od jego łez. Hadżer delikatnie usiadła obok niego, a łóżko ugięło się pod jej ciężarem. Położyła swoją dłoń na ramieniu Marka i szepnęła:
- Cii... Już wszystko dobrze. Powiedziałeś im to. Wydusiłeś to z siebie. Teraz już będzie tylko lepiej
- Zostaw mnie samego, proszę. Zamknij drzwi i poproś, żeby nikt tu nie wchodził. Chcę być sam
- Oczywiście. W razie czego masz mój numer - Powiedziała Hadżer kładąc kawałek papieru z liczbami.
Wyszła z pokoju chłopaka najciszej jak mogła i skierowała się do wyjścia. To był ciężki dzień...
No i co myślicie na ten temat? Jak to się wszystko potoczy? Co będzie z mamą Hadżer? A co z Markiem i jego ojcem? Piszcie komentarze i Gwiazdkujcie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro