2. Wolność 🔴(perspektyw Sharana)
To miały być moje ostatnie minuty w tej dziurze. Od upragnionej wolności dzieliło mnie zaledwie kilka chwil.
Przed wyjazdem musiałem jednak odbyć rozmowe z ojcem.
Shan Yu nie był rodzicem który znosi nieposłuszeństwo i nie wysłuchuje co mają mu do powiedzenia inni. On poprostu każe a później oczekuję rezultatów. Przynajmnie tak było kiedyś teraz nawet tegi nie potrafił zrobić.
Przez chwilę rozważał ukradkowe wymknięcie się przez okno ale potem stwierdziłem że czego by nie próbował i tak wkońcu będzie musiał z nim porozmawiać. Wyszedłem z pokoju i skierował się w strone pomieszczenia służącego za salon. Tak jak się spodziewał ojciec siedział przy stole w jednej ręce trzymał sztylet a druga właśnie unosiła butelkę z whisky do ust.
Nagle tuż obok mojego prawego ucha przeleciał sztylet. Kiedy się obruciłem zobaczyłem że ojciec po raz kolejny zawiesił na ścianie zdjęcie Mulan, a sztylet którym rzucił spoczywa teraz w jej gardle.
- Dziś wyjeżdżam- powiedziałem bez owijania w bałełne
-Tagg a kiekawe dookod too sie wybiglasz- zapytał bełkotliwie pociągając kolejnego łyka z butelki
Jego tłuste czarne włosy opadały na dawno nie goloną twarz zakrywając ciemne przepełnione obłędem oczy.
- To nie ważne po prostu chce żebyś wiedział że już nie wrócę i będziesz musiał sam sobie radzić.
- A ig dzie chcez poiedzz tyko dzie skowales moj alkohollll.
-Alkohol się skończył jak chcesz dalej pić to musisz sam go zdobyć. - powiedziawszy to odwruciłem się do wyjścia widząc że dalsza rozmowa nie będzie miała żadnego sensu.
-W Alledonie nanapewno bedziesz miac wspaniale zycie. Co? Mosze nawet zaczniez chozic z corka tej zdziry. - po tych słowach wskazal chwiejnie ręką na zdjęcie Mulan
- Przestań!!! - krzyknołem - Może gdybyś wkońcu przestał chlać to bym nie wyjeżdżał, gdybyś tylko się ogarnoł to wytrzymał bym na tej cholernej wyspie!
-Chsesz zebym sie ogarnol to mnie pomscij jesli yo zrobicz to pzestane pic. Szo ty na to ? - zapytał chwiejąc się na krześle - Jesli zabjesz ja albo jek corecke to pczestane. To syba dobry uklad? - po tych słowach krzesło się przewruciło a mój ojciec upadł na podłogę.
Butelka rozbiła się a na wykładzinę wylała się resztka alkoholu. Nie czekając aż ojciec się podniesie szybko wziąłem torbę i odpuściłem dom.
Przed budynkiem czekała na mnie czarna limuzyna. Szybko skierowałem się w jej strone. Kiedy zamekałem drzwi samochodu ostatni raz spojrzałem w strone domu. Ojciec nawet nie podszedł do okna żeby zobaczyć.
Kiedy znalazłem się w środku pojazdu poczułem że coś się we mnie złamało.
Przygnębiony zacząłem rozmyślać nad słowami ojca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro