Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

∆13∆

//Mal//
Jest rano i szykuję się do szkoły no i co? Znowu całą noc płakałam, bo nie potrafię zaakceptować tego, że tata oświadczył się Persefonie i wiem, że jestem samolubna, ale nie mogę okłamywać przynajmniej siebie, że jest okej.

Tata mi ostatnio napisał (tak, pisał. Był w swoim pokoju wieczorem, a ja w swoim) , że zamiast tego eliksiru co brałam,( aby nie było widać tego, że płakałam) jest inny sposób i ten sposób to , żeby jakiś bóg, bądź wróżka lub czarodziej wymówili zaklęcie, (które jest napisane w innym języku) i to zaklęcie rzucił na tą osobę, która ma być zaklęta i to niby ma mi pomóc tyle, że tata musi to zrobić z moją matka, a póki on tego nie zrobił to ja ten eliksir mój będę brała dalej, ponieważ nawet skutki uboczne tego eliksiru mnie nie przerażają.

Jest godzina siódma rano i idę właśnie ani dół, aby zjeść z Benem śniadanie i potem idziemy po resztę, która będzie czekać w internacie.

-Cześć, a ty nie śpisz tato? - spytałam zdziwiona ojca, który siedział i rozmawiał z Benem.

-Cześć córuś i nie, nie śpię- powiedział tata.

Ustawiłam swój plecak na ziemi , przy ścianie, usiadłam obok Bena i się z nim przywitałam i zaczęłam jeść owsiankę z Benem , która była na stole.

-Nie jesz? - spytałam ojca.

-Nie, ja zjem potem z Persefoną- odpowiedział mój ojciec.

-Ta...

-Nadal jesteś smutna przez to? - zapytał mnie mój ojciec.

Chodziło mu o to, że wczoraj wyszłam szybko z internatu i poszłam do zamku i pisałam wieczorem z tatą o tym, że on oświadczył się Persefonie i z tego powodu jest mi przykro, bo smuci mnie to, że na miejscu Persefony nie jest mama.

-A , czy to ważne? - zapytałam i zaczęłam dalej jeść swoje śniadanie.

-Mal? Co się stało? - zapytał Ben.

-Nie ważne.

-Mal, powiedz

-Nie Ben. Przepraszam- powiedziałam wstając z krzesła i biorąc plecak.

-Idziesz? Czy mam sama iść?- spytałam Bena.

-Mal, co się ś tobą dzieje? Nigdy taka nie byłaś niemiła i to jeszcze dla Bena? Dla mnie wczoraj też jak pisaliśmy. Zmieniłaś się Mal- posiedział tata.

-Jakoś jak na Wyspię Potępionych tak robiłam to nikomu to nie przeszkadzało i nie, nie zmieniłam się, bo ja zawsze taka byłam, a ludzie się nie zmieniają tylko mogą do siebie dodać jakieś cechy, ale nikt się nie zmienia w całości.

-Ale to nie jest Wyspa, Mal- powiedział mój tata.

-Czyli co? Bo Auradon to nie mogę być sobą? To może najlepiej będzie jak wyniosę się na tą Wyspę, co?

-Mal, przestań- powiedział tym razem Ben.

-Nie, Ben, nie przestanę, a teraz idę się przejść i przyjdę na lekcje. Pa- powiedziałam i wyszłam. Poszłam nad Zaczarowane Jezioro.

*Chwilę później*

Jestem już nad Zaczarowanym Jeziorem i siedzę przy wodzie.

Gdy tak sobie siedziałam to podeszła do mnie Lorey... Córka Kopciuszka i młodsza (o 5 miesięcy) siostra Chada i najlepsza przyjaciółka naszej Audrey i Lorey nie zdążyłam poznać, ponieważ jest ona  nieśmiała.

-Cz-cześć M-Mal- powiedziała jąkając się ze stresu.

-Witaj Lorey- odpowiedziałam dziewczynie.

-M-mam tu dla Ci-ciebie tą bra-bransoletkę i j-jest ona z m-metalu.

-Dla mnie? Dziękuję i nie musisz się stresować, naprawdę- powiedziałam do dziewczyny i dodałam:

- A za co ta bransoletka?

-Po prostu ch-chciałam dać Ci p-prezent. M-musze już iść. P-pa- powiedziała dziewczyna i pobiegła tylko w dobrze sobie znanym kierunku.

Założyłam tą bransoletkę na rękę i była dość ładna.

Wyglądała ona tak:


Bardziej wygląda mi na srebrną, ale gdyby była by srebrna to od razu zrobiłoby mi się słabiej , ponieważ srebro to coś co potrafi mnie zabić i tak samo jest z moją matką.

Posiedziałam sobie jeszcze chwilę przy wodzie, a potem ruszyłam w stronę szkoły, ponieważ nie zdążyłabym na lekcje.

*później*

Właśnie jestem w szkole i jest już jakieś pare minut po dzwonku... Super.

No, to teraz będę musiała się tłumaczyć dyrektorce, (czyli Dobrej Wróżce) czemu się spóźniłam, ponieważ mam teraz lekcje dobra z nią.

-Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam, gdy weszłam do sali, a Helena, Hadi, Carlos, Evie i Jay, (z którymi miałam lekcje tak jak zawsze, ponieważ to moja klasa)  zwrócili swój wzrok automatycznie nie mnie tak samo jak Dobra Wróżka, ponieważ aj nigdy się nie spóźniam.

Usiadłam obok Evie, czyli tak gdzie zawsze siedzę na lekcji dobroci.

-Dobrze, a dlaczego się spóźniłaś, Mal? - zapytała dyrektorka.

-Nic wielkiego się nie stało, naprawdę - powiedziałam.

Siedziałam na lekcji i się nudziłam, ale udawałam, że słucham dyrektorki.

-Mal? Dlaczego się spóźniłaś? Chodzi o tą kłótnie z tatą i z Benem- zapytała mnie szeptem Evie.

Super, czyli Ben musiał wszystko wypalać

-Nie ważne, naprawdę , Evie- powiedziałam.

*Potem*

Właśnie skończyła się lekcją, i gdy chciałam już wyjść to Hadi mnie zaczepił.

-Hej , siostra. Co się dzieje? - zapytał.

-Hej. Nic takiego, naprawdę, a teraz muszę, więc przepraszam was, a i nie będzie mnie na lunchu- oznajmiłam.

-Mal, co się dzieje?- zapytał Jay.

-Chyba Ben wam wszystko powiedział.

-Czyli jednak o to chodzi? - zapytała tym razem Evie.

-Tak i nie bądźcie źli na mnie.

-Za co mamy być źli? - zapytał Carlos.

-Za to, że nie będzie mnie dzisiaj przy was praktycznie cały dzień.

-Nic się nie stało. Rozumiemh- powiedziała Helena.

-Dziękuję i teraz pa- pożegnałam się z przyjaciółmi i poszłam w swoją stronę.

~~~~~

Od razu po lekcjach poszłam do zamku, do swojego pokoju , zamknęłam się w swoim pokoju i siedzę tu odkąd przyszłam.

Z ciszy , która panowała w moim pokoju wyrwał mnie głos, po drugiej stronie drzwi i był to głos mojego ojca.

-Mal, córeczko, zjedz z nami obiad, proszę- powiedział tata przez drzwi.

-Nie i proszę tato, ja na razie chcę być sama. Przepraszam.

~~~~~~~~
Podoba się?

Skomentuj💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro