Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zostaw.

Lonnie

-Nie śmiej się! Nie ma nic zabawnego w tym, że chce z tobą zrobić coś złego. Spokojnie. Ja mam dziewczyne.
-Uwolnij mnie glonojadzie!
Przyłożył mi hak do ust.
-Ciii! Nie ma czasu na wyzywanie się. Ciii.
Pokazał mi przed oczami zegarek na łańcychu.
Zaczął mnie hipnotyzować. Patrzyłam na niego i nic ze mną się nie działo. Spojrzał na niego ze zdziwieniem.
-Co jest?
-Hipnoza jest przereklamowana. Tyle ci powiem kolego! To koniec.
Po chwili przyłożył mi hak pod brodę.
-Jak chcesz. Mogę cię nabić na hak i będzie po sprawie, ale już nigdy nie zobaczysz swojego chłopaka.
-To nie jest mój chłopak. Co ty do niego masz?
-A czemu się pytasz?
-Nie wiem. Może ty jesteś zazdrosny?
-Dosyć tego!!
Harry powoli zaczynał mi wbijać hak pod głowę.
Po chwili usłyszeliśmy i zobaczyliśmy wyłamywanie drzwi. Na szczęście był to Jay. Nie był zadowolony.
-Łapy precz od Lonnie!
-OOOOO. Kogo my tu mamy! Nasz temat rozmowy!
-W jakim sensie?
-Rozmawialiśmy o tybie. Twoja panna coś za tobą tęskniła.
-To nie ...
Przerwał mi Harry.
-Cicho! Ty Jay. Lepiej daj skończyć mi się bawić, bo inaczej skończysz na cmentarzu z nią.
Mój podbrudek zaczynał lekko krwawić.
Jay trzymając miecz w dłoni, przyłożył mu przy szyi. Po chwili, zaczeli ze sobą walczyć. Tym czasem, ja próbowałam się rozwiązać. Udało mi się. Jay'owi właśnie udało się go położyć na podłodzę. Wybiegliśmy z pokoju. Zajrzeliśmy jedynie do mego pokoju po miecz. Jay stał w drzwiach. Po chwili obok niego przechodziły jakieś lalunie. Przez pierwszą chwilę myślałam, że zapomni o naszej sprawie.
-Hej Jay!!
-Co tam?
-Myślałyśmy sobie, czy chciałbyś może się z nami spotkać wieczorem?
-Nie. Nie mam ochoty, a poza tym mam pewną sprawę do zrobienia.
Znalazłam go. Szybko zamknęłam pokój i ruszyliśmy w stronę gabinetu Bena.
-Pierwszy raz usłyszałam, że nie chcesz się spotkać z jakimiś pannami!

Jay

-Ale jakby było coś co bym chciał, to wybrałbym zobaczenie się z tobą. Moim kapitanem i moją przy,przyjaciółką.
Tego słowa nie mogłem powiedzieć. Nie jej.....
Chwila. Co ja bredzę? Nie mam czasu na romanse, a poza tym ona wie, że ja niby ślinie się do innych dziewczyn.

Carlos

Szliśmy za Umą. Oby nas nie zauwarzyła. Doprowadziła nas do gabinetu Bena. Po chwili natkneliśmy się na Jay'a i Lonnie. Byli przygotowani.
-Hej. Co wy tu robicie?
Szepnął Jay.
-Chcemy się dowiedzieć co knuje Uma. A wy?
-Coś się nam bardziej nie podoba zachowanie Harry'ego.
Zauwarzyliśmy syna Haka, który wszedł do gabinetu. Dobrze, że się schowaliśmy za inną ścianą.
-Harry jest stuknięty. Jak może być bardziej?
-On sam nigdy by czegoś bez Umy nie zrobił. A jakoś dobrze mu poszło porwanie i chęć hipnozy Lonnie.
-Czekajcie. Idzie Bestia.
Lonnie będąc na czatach zauwarzyła Bestie w swojej prawdziwej postaci. Jak to zrobił? To nie jest już możliwe prawda? Bestia szukał Bena. Miał ponoć do niego ważną sprawę. Zaczął rozmawiać z Umą pod postacią dobrej wróżki, która wyszła z jego gabinetu. Harry pod postacią Bena, również wyszedł z pomieszczenia. Zauwarzyliśmy przechodzącą Mal. Wytłumaczyliśmy jej wszystko co wiedzieliśmy. Jej zadaniem było wejść do gabinetu razem z Umą i Harry'm. Potem mieliśmy wejść my i dowiedzieć się, gdzie zamkneli Bena i wróżkę. Mal podeszła do nich.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam sprawę do Bena i dobrej wróżki.
-Dobrze, to nie zawracam już głowy. Do widzenia.
Bestia pod postacią już człowieka poszedł w swoją stronę. Oni zaś poszli do gabinetu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro