Nic?
Ben
-Co chcesz z nim zrobić Uma?
-Jak to co? Będzie naszą karmą dla rybek.
-Uwolnij go!
Krzykneła Lonnie.
-A co. Twój chłopak...
-Przestań!
Odezwał się po chwili Jay.
-Najpierw był Ben, potem Jay, a na koniec ta tutaj. Przypominasz mi Mulan. Dzięki niej zgineło ponad 100 osów. Morderczyni. Przebierała się za faceta, żeby ochronić tatusia.
-Oj. Przypomniało mi się, jak twoja mamunia Urszulka została pokonana przez łódkę Eryka. Przebita została na wylot. Jej gruby, opasły brzuch. Coś czuje, że ciebie spotka ten sam los koleżanko.
-Zamknij się!
Uma była wściekła jak osa.
-Uma. Prosze zostaw go.
-Sorry Ben. Teraz jego kolej na zabawę w wodzie.
Lonnie trzymała miecz w obu rękach i zaatakowała. Walczyła z tą dwujką na raz. Carlos jej pomógł. Ja pobiegłem uwolnić Jay'a. Na szczęście zanrałem ze sobą wsówkę dziewczyny. Poszperałem trochę nią w zamku i po chwili udało mi się uwolnić kumpla.
Carlos i Lonnie wypchneli Umę i Harry'ego do wody i pobiegli do auta. Gilla ani śladu. Ja i Jay pobiegliśmy ostatni do samochodu. Lonnie z Jay'em z przodu. Udało się szybko odjechać z wyspy.
Jay
-Dzięki, że po mnie wróciliście. Lonnie.
-Nie ma potrzeby. Przeciesz jesteśmy przyjaciółmi nie?
-No. Jestem już tym zmęczony.
-Ja też padam z nóg.
-Na śniadanie jeszcze nie za późno co?
-Jest 9.31. Może będzie.
Wysiedliśmy wszyscy z auta. Dobra wróżka podeszła do nas i podziękowała za pomoc. Po chwili przybiegły do mnie jakieś panny. Było ich conajmniej 10.
Lonnie
Powrócił do działania. Mogłam się tego spodziewać. Popatrzyłam na tą całą sytuacje i poszłam w stronę jadalni. Po chwili poczułam czyjąś ręke na nadgarstku.
-Hej. Nie poczekasz na mnie?
-Ale ty masz już towarzystwo. Ja mogę zjeść sama. Nie ma sprawy.
Znowu ruszyłam w tę samą stronę. Chwilę potem poczułam jak Jay mnie do siebie przysuwa.
-Co jest Lonnie?
-Nic.
-Coś jednak jest na rzeczy. Powiedz. Wysłucham Cię.
-Nie. Naprewde jest dobrze. Nie stresuj się. Idz do koleżanek.
Stała się ta sama sytuacja.
-Aaa to o to chodzi!
-O co?
-O to, że nie podoba Ci się jak dziewczyny do mnie przychodzą.
-Nie wiem o czym opowiadasz!
Przysunął mnie bardziej do siebie. Tak, że czubki nosów się stykały. Tamte panny patrzyły na to wszystko z ukrycia.
Jay
-Przyznaj!
-Co?
-Że mnie kochasz.
-Hmm?
-To nie takie trudne. Ja akurat powiem, że kocham się w tobi... To znaczy inaczej, że...
Zrobiłem się czerwony na twarzy. Ona popatrzyła na mnie ze łzami w oczach. Po chwili przytuliła się do mnie. Również ją przytuliłem. Wszystkie dziewczyny, które na to patrzyły, zaczeły ryczeć. Powiedziałem jej cicho.
-Dla ciebie zrezygnuje z flirtowania z innymi pannami. Kocham Cię Lonnie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro